O utracie poczucia grzechu
Do zajęcia się tym zagadnieniem skłania nas sytuacja, gdy mniej się docenia sakrament pokuty(zwłaszcza w krajach zachodniej Europy), a bardziej poszukuje się terapii, psychologów i psychoterapeutów. Stawiamy pytanie z czego to wynika. Już papież Pius XII powiedział, że „grzechem tak wielu jest utrata poczucia grzechu”. Potwierdzali to w swoich wypowiedziach jego następcy. W ostatnim czasie szczególnie akcentował to Papież Jan Paweł II. Chcemy w tym artykule przypomnieć jego naukę zawartą przede wszystkim w Adhortacji Reconciliatio et paenitentia. „Nigdy nie da się zupełnie wymazać poczucia grzechu”. Jednakże w historii „zdarzało się, że pod wpływem wielorakich czynników świadomość moralna u wielu ludzi była poważnie zaćmiona... Wiele znaków wskazuje na to, że w naszych czasach takie zaćmienie istnieje” (Reconciliatio et paenitentia, 18) i dlatego „w sposób nieunikniony zaciera się także poczucie grzechu, będące ściśle powiązane ze świadomością moralną, z poszukiwaniem prawdy, z pragnieniem odpowiedzialnego korzystania z wolności”.
To zjawisko warunkują pewne elementy współczesnej kultury. Jednym z nich jest sekularyzm. „W swej naturze i definicji jest (on) zespołem poglądów i zwyczajów broniących humanizmu całkowicie oderwanego od Boga i całkowicie skoncentrowanego na kulcie działania i produkcji, wypaczonego przesytem konsumpcji i przyjemności”. Człowiek ulegający zsekularyzowaniu chce budować świat bez Boga i bez wartości duchowych. „Utrata poczucia grzechu jest jakąś formą lub owocem negacji Boga: nie tylko w postaci ateizmu, lecz także sekularyzmu. Jeżeli grzech jest zerwaniem synowskiego stosunku z Bogiem po to, by prowadzić własne życie poza posłuszeństwem wobec Niego, to grzechem jest nie tylko negacja Boga; grzechem jest również żyć tak, jak gdyby On nie istniał, wykreślać Go z codziennego życia. Model społeczeństwa kalekiego czy pozbawionego równowagi w jednym lub drugim znaczeniu, który często bywa lansowany przez środki społecznego przekazu, niemało przyczynia się do stopniowej utraty poczucia grzechu”.
Przyjmowanie jednostronne niektórych wyników wiedzy ludzkiej również prowadzi do osłabienia poczucia grzechu. „Na podstawie niektórych twierdzeń psychologii, troska, by nie obciążać winą czy nie hamować wolności, prowadzi do nieuznawania w żadnym wypadku jakiegokolwiek uchybienia... W takiej sytuacji zatarcie czy osłabienie poczucia grzechu jest skutkiem odrzucenia w imię dążenia do osobistej autonomii jakiegokolwiek odniesienia do transcendencji”.
Także „wskutek niewłaściwej ekstrapolacji kryteriów wiedzy socjologicznej dochodzi się do zrzucenia na społeczeństwo wszelkich win, od których uwalnia się jednostkę”. Osłabienie poczucia grzechu jest skutkiem „bądź odrzucenia bądź podporządkowania się wzorcom etycznym narzuconym przez powszechną zgodę czy zwyczaj, nawet, jeśli je potępia sumienie jednostkowe; bądź dramatycznych warunków ucisku społeczno-ekonomicznego, w jakich żyje wielka część ludzkości i z których rodzi się tendencja do dostrzegania błędów i win jedynie w wymiarze społecznym; bądź też, i nade wszystko, jest skutkiem zatarcia się idei ojcostwa Bożego i panowania Bożego nad życiem człowieka”.
„Pewien rodzaj antropologii kulturalnej, poprzez wyolbrzymianie skądinąd niezaprzeczalnych uwarunkowań i wpływów środowiskowych i historycznych oddziaływujących na człowieka, nazbyt ogranicza jego odpowiedzialność, nie uznając, że człowiek jest zdolny do wykonywania aktów prawdziwie ludzkich, a zatem nie uznaje możliwości popełnienia grzechu”
Etyka relatywizuje normę moralną „negując jej absolutną i bezwarunkową wartość i w konsekwencji negując istnienie aktów niegodziwych z natury, niezależnie od okoliczności, w jakich zostaną spełnione ... Skutkiem takiego przewrotu etycznego jest również osłabienie znaczenia grzechu do tego stopnia, że w końcu przyznaje się, iż grzech istnieje, ale nie wiadomo, kto go popełnia”
Czasami w środkach masowego przekazu lub w wychowaniu rodzinnym poczucie grzechu jest „błędnie utożsamiane z chorobliwym poczuciem winy czy też ze zwykłym przekroczeniem norm i przepisów prawnych”. Niekiedy widzi się grzech wszędzie, a innym razem nie dostrzega się go nigdzie. Zbytnio akcentuje się lęk przed karą wieczną lub głosi się miłość Bożą, która wyklucza wszelka karę za grzech. Bardzo surowo prostuje się sumienie a w innym przypadku tak się je szanuje, że zanika obowiązek mówienia prawdy. Istnieje też „zamęt wywołany w sumieniach wielu wiernych w wyniku rozbieżności poglądów i nauczania teologii, w kaznodziejstwie, w katechezie, w kierownictwie duchowym w odniesieniu do trudnych i delikatnych problemów moralności chrześcijańskiej”.
W samym przyjmowaniu sakramentu pokuty sprowadza się grzech do wymiarów indywidualnych zacierając jego znaczenie eklezjalne albo uznaje się jedynie wymiar wspólnotowy a neguje się osobowy wymiar dobra i zła. Bywa też uleganie zwykłemu rytualizmowi, który umniejsza znaczenie sakramentu i nie ma mocy wychowawczej.
„Przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów”. Do tego przyczyni się „dobra katecheza przeniknięta teologią biblijną Przymierza, uważne słuchanie i ufne przyjęcie Magisterium (nauczania) Kościoła, który nie przestaje oświecać sumień, oraz coraz gorliwsza praktyka sakramentu pokuty”
W przeżywaniu sakramentu pokuty ważną rolę odgrywają kapłani — spowiednicy. Papież zaprasza kapłanów, aby „sami odkrywali i pomagali innym odkrywać piękno Sakramentu Pojednania” i zachęca do podejmowania tych wskazań, które zawarł w Adhortacji Apostolskiej Reconciliatio et paenitentia”, z której cytaty powyżej umieściliśmy. W tej Adhortacji wymienia też przymioty, jakie powinien mieć kapłan, by dobrze spowiadać. Są to: „roztropność, dyskrecja, umiejętność rozeznania, stanowczość miarkowana łagodnością i dobrocią. Winien też posiadać przygotowanie poważne i dokładne, nie fragmentaryczne, lecz integralne i harmonijne w różnych gałęziach teologii, pedagogii psychologii, metodologii dialogu, a nade wszystko w żywej i komunikatywnej znajomości Słowa Bożego. Jeszcze ważniejsze jest jednak, by sam prowadził głębokie i prawdziwe życie duchowe”. Taki kapłan może pomóc w rozwoju duchowym penitentów i penitentek. „Chrystus przez osobę spowiednika jest uobecniony i za jego pośrednictwem dokonuje tajemnicy odpuszczenia grzechów, jest tym, który okazuje się bratem człowieka, miłosiernym, wiernym i współczującym arcykapłanem, pasterzem gotowym szukać zbłąkanej owcy, lekarzem, który leczy i pociesza, jedynym nauczycielem, który jest prawdomówny i naucza drogi Bożej, sędzią żywych i umarłych, który sądzi prawdziwie, a nie według pozorów. Jest to niewątpliwie najtrudniejsza i najbardziej delikatna, męcząca i wyczerpująca, ale też najpiękniejsza i przynosząca radość posługa kapłańska”.
opr. aw/aw