Przed uroczystościami kanonizacyjnymi s. Urszuli Ledóchowskiej 18 maja 2003 r.
Na krakowskich Błoniach 18.08.2002 r. usłyszeliśmy z ust Ojca Świętego Jana Pawła II wezwanie, ażeby w obliczu współczesnych form ubóstwa, których nie brakuje także w naszym kraju — kształtować w sobie „wyobraźnię miłosierdzia” w duchu solidarności z bliźnimi.
Stając wobec ludzkiej biedy trzeba, abyśmy uczyli się wyrażać swoją wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania, jakie On kieruje do nas ze świata wielorakiego ubóstwa. Przejawami „wyobraźni miłosierdzia” w naszych czasach ma być nie tylko skuteczność pomocy, ale przede wszystkim zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim tak, aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej współpracy.
O tym, że nie łatwo pracować nad własną wrażliwością przekonujemy się na przykład stając wobec natarczywie wyciągającej się ręki żebraka, który nie chce innej pomocy, lecz tylko pieniądze. Taka, czy inna podobna sytuacja, nie może być jednak dla nas zwolnieniem czy usprawiedliwieniem zaprzestania pracy nad kształtowaniem naszego serca. Pomocą na tej drodze może stać się przykład wielu ludzi, których Kościół swoim autorytetem ukazuje jako tych, którzy w imię miłości Boga i człowieka „szli i owoc przynosili”. To święci i błogosławieni — oni nie tylko słowem głosili orędzie o Bożej miłości i miłosierdziu, ale także czynili to gorliwą praktyką miłosierdzia wobec bliźnich.
Przygotowując się do uroczystości kanonizacyjnych bł. Urszuli Ledóchowskiej (18 maja 2003 r.) możemy przyjrzeć się osobie tej niezwykłej Polki. Życie bł. Urszuli było tak bogate w wydarzenia i dzieła, że już samo w sobie może stanowić pociągający model dla każdego, kto chciałby się zatrzymać chwilę na rozważaniu. W szczególny sposób uderza fakt, że w każdej okoliczności umiała ona dostrzec znaki czasu, aby skutecznie służyć Bogu i braciom. Dla człowieka wierzącego każde małe wydarzenie staje się okazją, by odczytać i realizować plany Boże. Tak było też i w życiu bł. Urszuli.
Niewątpliwie pierwszymi nauczycielami służby samarytańskiej dla Julii — przyszłej bł. Urszuli — i jej licznego rodzeństwa byli rodzice, a szczególnie matka, która z serdeczną życzliwością odnosiła się do ludzi, wspomagała biednych i odwiedzała chorych.
Wydarzenia historyczne czasów, w których żyła bł. Urszula (1865 — 1939), były wyjątkowo złożone, często wręcz dramatyczne, zmuszające ją do wędrówki po różnych krajach Europy; ona zaś nigdy nie tracąc otuchy, potrafiła wykorzystać wszystko, by pozostawić po sobie ślad całkowitego poświęcenia się Bogu i braciom.
Największym darem miłosierdzia jest prowadzenie ludzi do Chrystusa. Matka Urszula dzieliła się tym darem ze wszystkimi przez całe swoje życie. Przez 21 lat w krakowskim klasztorze Sióstr Urszulanek jako zakonnica, nauczycielka i wychowawczyni starała się wychowywać młodzież do wiary żywej i czynnej tak, aby umiała ona wprowadzać Boga we wszystkie dziedziny życia i rozwiązywać najbardziej zawiłe sprawy w świetle Bożym. Często mówiła: „Mamy w dziele wychowania dwojakie zadanie: pierwsze — wychowanie dzieci dla Boga, dla ojczyzny niebieskiej, drugie — to wychowanie dzieci dla społeczeństwa, dla ojczyzny ziemskiej”.
Jednym z przejawów „wyobraźni miłosierdzia” bł. Urszuli było otwarcie przez nią, przy krakowskim klasztorze, pierwszego w Polsce (1906 r.) akademika dla dziewcząt. W celu zaś pogłębienia ich życia religijnego organizowała różnego rodzaju konferencje i kursy pod kierunkiem wybitnych teologów oraz założyła Sodalicję Mariańską.
W duchu miłości i posłuszeństwa po 21 latach życia i pracy w krakowskim klasztorze matka Urszula odważnie podęła pracę jako osoba świecka — hrabina Ledóchowska w środowisku, gdzie habit zakonny był prawnie zakazany. Obok pracy wychowawczej i nauczycielskiej w carskim Petersburgu (1907 — 1914) matka Urszula stworzyła miejsce i możliwości ekumenicznego spotkania katolików różnych obrządków i prawosławnych. To do niej odnoszą się słowa Jana Pawła II z 20.06.1995 r.: „Swą troską obejmowała prawosławnych, protestantów, żydów, mahometan i niewierzących. Znajdowała z nimi wspólny język miłości, poparty czynem”.
Wewnętrzny żar prowadzenia ludzi do Boga i Jego miłości przepajał działania matki Urszuli w Finlandii. Nad Zatoką Fińską nie tylko zorganizowała szkołę z internatem dla dziewcząt według najnowszych wówczas idei pedagogicznych, ale także z ogromnym oddaniem zaangażowała się w pomoc duchową i materialną dla miejscowej ludności protestanckiej. Swą wrażliwością na ludzkie ubóstwo potrafiła zarażać zarówno siostry jak i wychowanki — mówiła: „Jestem przekonana, że w dzisiejszych czasach ubogim należy oddać nasze najlepsze siły. Myślę, że na sądzie Pan Jezus mnie nie spyta, ile się modliłam, tylko czy karmiłam Go, gdy był głodny ...”
W następstwie wybuchu I wojny światowej matka Urszula wydalona z Rosji i Finlandii wędrowała przez północną Europę, gdzie w Szwecji i Danii rozwinęła nowe inicjatywy służące ofiarom wojny, sierotom i emigrantom takie, jak: bezpłatne ambulatoria, szkoły, sierocińce, Sodalicje Mariańskie, czasopisma katolickie i konferencje. Radosnym sercem i dobrym słowem dzieliła się ze wszystkimi, którzy tego potrzebowali bez względu na wyznawaną religię, narodowość, stan majątkowy czy zewnętrzną powierzchowność. Szczególną dobrocią otaczała ludzi bezradnych, tak zwanych niepotrzebnych nikomu.
Z niezwykłą ofiarnością włączyła się w działalność założonego w Szwajcarii przez H. Sienkiewicza, I. Paderewskiego i A. Osuchowskiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce (1915). Z ramienia Komitetu przemierzała kraje skandynawskie z odczytami i przemówieniami — poświęconymi dziejom narodu polskiego, polskiej literaturze, sztuce, wierze Polaków, prawu polskiego narodu do niepodległości. W ten sposób zbierała fundusze na działalność tegoż Komitetu. Działania te wiązały się nie tylko z ogromnym trudem „bycia ciągle w drodze”, ale także z nauką coraz to nowego języka, aby być zrozumianą przez słuchaczy. Matka Urszula biegle posługiwała się następującymi językami: niemieckim, francuskim, rosyjskim, fińskim, szwedzkim, norweskim i duńskim. Sama o tym powiedziała: „Gdy los tysięcy polskich dzieci jest przedmiotem mojej troski, ludzie muszą mnie zrozumieć. I dlatego postanowiłam dwa miesiące temu nauczyć się duńskiego języka i w tym celu zasiadłam jak dziecko w ławie szkolnej” (Kopenhaga 1917 r.).
„Wyobraźnia miłosierdzia” przepełniająca bł. Urszulę znajdowała swój wyraz również w zabiegach, aby nie „marnować” — jak mówiła — pieniędzy należących do biednych ludzi. Przemierzała więc Danię, Norwegię i Szwecję z odczytami wybierając najtańsze środki transportu. Zasadzie tej pozostała wierna po powrocie do wolnej Ojczyzny.
Do Polski Matka Urszula powróciła w 1918 r. z grupą sióstr (zaczątkiem nowego Zgromadzenia), oraz czterdziestką sierot po polskich emigrantach. Dynamika miłości do Boga i bliźniego znalazła odpowiedź w twórczym zapale na drodze poszukiwań coraz to nowych sposobów „dawania siebie”. Włączyła się w budowanie życia w odrodzonej Ojczyźnie przede wszystkim przez wychowanie dzieci i młodzieży, przez budzenie świadomości rodziców, szczególnie kobiet, że wychowanie nowego człowieka jest zadaniem pierwszoplanowym. Była zawsze tam, gdzie dostrzegała największe potrzeby i zagrożenia.
Duch ten ujawnił się w charyzmacie i duchowości przekazanej założonemu przez nią Zgromadzeniu Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego (1920 r.). W Konstytucjach zakonnych czytamy: „Szczególną misją Zgromadzenia w Kościele jest głoszenie Chrystusa — miłości Jego Serca — przez wychowanie i nauczanie dzieci i młodzieży, służbę braciom najbardziej potrzebującym i pokrzywdzonym oraz przez inne formy działania zmierzające do ewangelizacji świata. «Urszulanka Serca Jezusa Konającego chce i powinna poświęcić się dla ubogich»”. Opcja na rzecz ubogich u duchowych córek bł. Urszuli ma wyrażać się w „zaakceptowaniu dla siebie takich warunków życia, w jakich żyją ubodzy” i w „gotowości do każdej pracy — wiernej towarzyszki ubóstwa”, a także w „zgodzie na dzielenie trosk świata”.
Śledząc wskazania Matki dla swych sióstr dostrzega się Jej ogromną troskę o to, aby spotkaniu z człowiekiem potrzebującym towarzyszyła taka dobroć, która pamięta nie tylko o duszy, ale i o potrzebach ciała, bo dopiero wtedy pociąga się serca do Boga.
Błogosławiona Urszula uważała intensywne życie wewnętrzne za warunek niezbędny dla ewangelicznej autentyczności i radykalizmu. Niejednokrotnie powtarzała, a co najważniejsze tym żyła: „Im bardziej absorbująca praca zewnętrzna, tym głębszy musi być fundament życia modlitwy”.
Nie dziwi nas dziś prawda o tym, że to kontemplacja Serca Jezusa Konającego z miłości do człowieka i złączenie z Nim całego swego życia stało się źródłem „bohaterstwa świętości” Matki Urszuli i zaowocowało zdolnością zharmonizowania intensywnego życia wewnętrznego z równie intensywną i pełną nowych inicjatyw działalnością apostolską.
Kształtując dziś naszą „wyobraźnię miłosierdzia” nie możemy zaczynać od czegoś innego, jak tylko od odkrywania prawdy o Bożej miłości miłosiernej względem każdego człowieka. Kontemplowanie miłosiernej miłości Boga uzdolni nas do tego, by w naszym życiu realizować postawę, którą Jan Paweł II na krakowskich Błoniach określił następującymi słowami: „Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba „wyobraźni miłości”, aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem”.
Niech bł. Urszula Ledóchowska, która umiała „uświęcać szarą codzienność” przez doskonałą miłość Boga i bliźniego, wyprasza nam wszystkim wrażliwe „oczy serca”.
s. Urszula Myjak USJK
opr. ab/ab