Biednie i bogato

Dwa oblicza polskich świąt

Mieszkanie na parterze przy ul. Wolnej. W starej węglowej kuchni strzela drzewo. Jak dobrze w niej napalisz, ogrzeje i pokój. Z kuchni wychodzi się wprost na podwórko. Błoto, wokoło poobijane piętrowe czynszówki — chyba przedwojenne. Z drugiej strony drewniane komórki, za nimi też drewniane ubikacje. Ciągle używane.

Siedzimy w „dużym” pokoju przy niskiej ławie, fotele pamiętają jeszcze Jaruzelskiego, obicie wybrzuszone po ostatnim praniu tapicerki. Ciemny segment z niedomykającymi się drzwiczkami, zapchany dziecięcymi ciuszkami. Na spłowiałej tapecie we wzorki wisi jeden duży obraz Świętej Rodziny — pamiątka po babci. Bliżej łóżka dzieci plakat Dody — ten z reklamy lodów. W oknach żakardowe firany i paprotki.

— Święta u mnie? No, źle trafiłaś, ja wierząca jestem jak najbardziej, ale świętowania nie praktykuję...

Jadzia samotnie wychowuje dwójkę dzieci: Anię — 10 lat i Patryka — 8.

— Od 22 grudnia do 2 stycznia są ferie i dzieciakom obiady w szkole odpadają, więc i tak na jedzenie pójdzie mi więcej. Dostaję alimenty pod koniec miesiąca, więc znów trzeba pożyczać. Ja mam grosz wyliczony — i takie ekstra okazje, jak święta — strasznie mi rozwalają no ten...

— Budżet?

— Dokładnie.

 

Dobrze będzie, jak w ogóle będzie

Jadzia pracuje jako sprzątaczka w galerii handlowej. Męża nie widziała od 6 lat. Rodzice zapili się pod koniec lat 90. Brat przepadł bez śladu jakoś zaraz po wojsku, więc Jadźka, wychowywana przez babcię, a potem przez dom dziecka, potrafi radzić sobie w życiu.

— O matko, a czego ty tam szukasz...?

W lodówce pasztet, jajka, ser i mleko — wszystko z pomocy unijnej.

— Nie chodzę po kościołach, punktach Czerwonego Krzyża czy jakichś innych MOPS-ach. A daj spokój, zdrowe ręce mam, na dzieci zarobię, prosić nie będę. Zresztą u mnie nie jest jeszcze źle. Nigdy ani Ania, ani Patryś nie zemdleli mi z głodu. Takiego wstydu to bym chyba nie przeżyła. Ale u sąsiadów dzieciaki odrabiają lekcje przy świeczkach, odkąd im prąd odcięli. W tamtym roku palili w piecu meblami. Wszystko na wódkę idzie. Piją równo mama z tatą — jak kiedyś u mnie. W święta, jak co roku, wezmę ich dzieci do siebie, żeby nakarmić...

Jadzia wyrosła w domu, gdzie rządziła wódka. Nie lubi wspominać dzieciństwa ani tamtych świąt. Do dziś z trudem przychodzi jej zmówienie choćby modlitwy za dusze rodziców.

— Do 10. roku życia nikt mnie nie przytulił, nie mam żadnych dobrych wspomnień, aż do czasu, gdy zabrała mnie babcia. Uwierzysz, że jak mnie przed świętami wysłała po zakupy, to wróciłam z zupą w proszku i parówkami... Nie ma co wspominać — macha lekceważąco ręką. — Więc tak. Kupię pierogi i śledzia. Takiego z beczki. W Biedronce dostaniesz kilo pierogów z kapustą i grzybami za niecałe 6 zł. Zielony groszek i kukurydza po 1,29 zł za puszkę. Na targu pod koniec dnia przeceniają warzywa. Zrobi się michę sałatki. Do tego dajesz majonez z promocji i sporo pieprzu. Kawałek mięsa i trochę kiełbasy to u mnie w markecie dadzą, żeby się nie zepsuło.

W tym roku obowiązuje dowolność marzeń

Centrum handlowe w mieście średniej wielkości. Na dwóch poziomach tłumy kupujących. Sztuczne choinki, brokat i głośna muzyka. Bardzo gorąco.

— W tym roku największym wzięciem cieszą się telewizory LED. To nowa technologia, która gwarantuje doskonałą jakość obrazu i niski pobór energii. Ceny, w zależności od firmy i wielkości ekranu, kształtują się od 3,3 tys. do ponad 7 tys. zł.

— Proponujemy bardzo modną w tym sezonie biżuterię z palladu. To czysty, lśniący metal w eleganckiej szarej barwie. Obrączki dla młodej pary w cenie 4,4 tys. plus VAT...

— Nie zauważamy jakichś znaczących objawów kryzysu. Polacy przywiązują wagę do tradycji, więc na świętach nie oszczędzają. Najwięcej sprzedajemy wędlin dobrej jakości. Hitem jest, oczywiście, ryba, no i alkohol...

— Przy zakupie notebooka za 2,5 tys. zł czy komputera z monitorem za 3,9 tys. zł udzielamy rabatu na jeden z dodatkowych produktów: mysz za 129 zł; Program Norton 360 PL za 99 zł; torba do notebooka za 75 zł. Zainteresowanie jest ogromne...

Prawnicy na emeryturze: — Wyjeżdżamy nad morze. Do hotelu z pięknym widokiem na Bałtyk. Zawsze wybieramy taką ofertę, która zawiera elementy religijne. Obecnie to niemal powszechne, że hotel czy pensjonat zapewniają swoim gościom gratisowy przewóz na Pasterkę lub Mszę św. w pierwszy i drugi dzień świąt. W naszym hotelu ubiera się wspólnie choinkę, po wieczerzy śpiewamy kolędy. Koszt — w zależności od dodatkowych atrakcji — od 700 do 1500 zł dziennie za dwuosobowy pokój.

Małżeństwo w średnim wieku, własna firma: — Co roku obiecujemy sobie, że na święta przeznaczamy 200 zł na osobę. Ale i tak w końcu dobijamy do 300 zł. Prezenty nas rujnują. Żywimy się zdrowo, a zdrowa, ekologiczna żywność musi kosztować. Nie robię zakupów w supermarketach. Mięso i wędliny zamawiamy u tego samego masarza od lat, ciasto — w cukierni z przedwojenną jeszcze metryką. Większość gotujemy sami, według starych rodzinnych przepisów. Jaja i sery muszą być od „baby ze wsi”. To zabieganie wokół spraw stołu jest trochę śmieszne, bo większość kobiet w rodzinie jest na nieustającej diecie...

 

Za 5 zł

W okolicy znany jest Heniek — zaopatrzeniowiec. Niewielki, chudy jak wiór, ze złamanym nosem. Chyba bezdomny. Pomaga w hurtowniach, za co płacą mu żywnością, której właśnie upływa termin ważności. Trafiają się też lekko nadpsute owoce czy środki czystości. Dzisiaj w ofercie pan Heniek ma polędwicę sopocką pakowaną próżniowo — na wierzchu data sprzed dwóch dni. Jadźka bierze 10 opakowań za 5 zł. Mleko UHT 3,2 proc. z pomocy unijnej kosztuje 1 zł za litr. Też przeterminowane. Margaryna wychodzi po 50 gr za kostkę. Kilka paczek ma ubrudzone błotem opakowanie.

— Oj, nie panikuj, od tego się nie umiera. Kilka dni dłużej niż stempelek to nie trucizna. Bieda wielu rzeczy potrafi nauczyć. Jak masz 10 zł dziennie na rodzinę, to pan Heniek wybawiciel jest — śmieją się oboje. — Panie Heniu, do ilu ludzi pan chodzisz?

— Aj, nie liczę, ale coraz więcej ich...

W reklamówkach są jeszcze parówki, pomidory, kilka mandarynek z białym nalotem, żółty ser — też unijny, makarony i kasze.

— Pani weźmie. Za 5 zł oddam — mówi Heniek.

 

Statystyka a życie

Raport Deloitte zapowiada, że w tym roku Polacy wydadzą na święta o 1,6 proc. więcej niż przed rokiem. Co oznacza, że średnio będzie to kwota 1,5 tys. zł, z czego blisko połowę przeznaczą na prezenty. Według sondażu innej firmy — GfK Polonia, przeprowadzonego dla „Rzeczpospolitej”, niemal połowa Polaków na zorganizowanie świąt przeznaczy od 200 do 500 zł. Tymczasem centra handlowe, które odnotowują ostatnio znaczny spadek obrotów, mają nadzieję, że odbiją sobie na przedświątecznym szale zakupowym. Stąd kuszące promocje, rabaty od 22 do 50 proc. niemal we wszystkich dziedzinach handlu. Specjalne oferty banków na świąteczne kredyty proponowane są nawet z opcją odwiedzin pracownika banku w domu. Oferta opiewa na kwoty od 500 zł do 4 tys. zł.

— Jadziu, to ile w końcu wydasz na święta?

— Pojęcia nie mam. Jak najmniej. W Wigilię zamiast obiadu będzie kolacja. Dzieciom pod choinkę jakieś drobiazgi ze sklepu „Wszystko za 4 zł” kupiłam. No i czekolady sporo im dam —widziałam u Ruskich po 98 gr...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama