Czas radosnej Tajemnicy

Rozmowa z kard. Stanisławem Dziwiszem na temat Bożego Narodzenia (2007)

Czas radosnej Tajemnicy

Księże Kardynale, podczas świąt Bożego Narodzenia chętnie powracamy do czasu naszego dzieciństwa. Jak w pamięci Waszej Eminencji zapisały się Wigilie przeżyte w domu rodzinnym?

-To był czas wyczekiwany przez dzieci. Do świąt Bożego Narodzenia przygotowywał nas czas Adwentu, a w szczególności Roraty. Z uwagi na to, że nasz dom znajdował się w dużej odległości od kościoła, na Roraty chodziliśmy przeważnie tylko w niedzielę. Drogę do kościoła oświetlał księżyc i gwiazdy, pod stopami skrzypiał śnieg, a twarz ziębił mróz. To wszystko składało się na tę niezwykłą atmosferę zbliżających się świąt Bożego Narodzenia tak jak przygotowywanie, głównie przez siostry, ozdób choinkowych. Do wspomnień dołącza się jeszcze przystrajanie jodełki. Jodła, która nie tylko pięknie pachnie, ale i długo się trzyma, obwieszczała nam, że święta tuż-tuż. W samą Wigilię obowiązywał nas post, nie wolno nam było nic podkradać z przygotowywanych na wieczerzę poraw. W dzień Wigilii, tuż po zapadnięciu zmroku, na stół kładliśmy siano, następnie obrus, na nim z kolei trochę zboża i opłatek. Cała rodzina zbierała się na wspólną modlitwę, jeśli były jakieś waśnie czy niewyjaśnione przewinienia względem rodziców czy rodzeństwa, to był to właśnie odpowiedni moment na przeprosiny i pojednanie. Dopiero wtedy siadaliśmy do wspólnej wieczerzy. Po niej śpiewaliśmy kolędy, a następnie rodzinnie szliśmy na Pasterkę. Na Podhalu jest taki zwyczaj, że po niej idzie się w odwiedziny do znajomych, tzw. podhalańskie podlazy. W Boże Narodzenie w domu nie robiło się żadnych porządków, nawet nie zamiatało podłogi. W ten dzień także nie odwiedzało się nikogo, nawet krewnych. Rodzina udawała się tylko do kościoła i cały dzień spędzała w swoim gronie.

Dzieciństwo kojarzy się nam również z zapachami. Wspomniał Ksiądz Kardynał o zapachu jodły. Czy jeszcze jakieś inne zapachy z tego okresu utkwiły w pamięci Waszej Eminencji?

- Zapachów nie pamiętam, natomiast pamiętam jabłka i cukierki, które zawsze musiały być zawieszone na drzewku. Były również trzy specjalne ciastka w kształcie gwiazdki. Dla nas była to wielka atrakcja. Podjadaliśmy łakocie, które wówczas były rarytasem. Gdy nadchodziła uroczystość Trzech Króli, na choince już raczej nie wisiało ani jedno jabłko, ani jeden cukierek.

Nie wspomniał Ksiądz Kardynał o prezentach. Czy był wówczas zwyczaj obdarowywania nimi?

- Oczywiście, że był. Tylko nie miał on takiego wymiaru jak dziś. Prezenty otrzymywało się tylko i wyłącznie w dniu Świętego Mikołaja.

Miał Ksiądz Kardynał to szczęście, że większość tych świąt spędzał przy boku wpierw biskupa, potem kardynała, a w końcu Papieża Jana Pawła II. Czy pamięta Wasza Eminencja pierwszą Wigilię spędzoną razem z bp. Karolem Wojtyłą?

- Biskup, potem arcybiskup, a także jako kardynał Karol Wojtyła, utrzymywał bardzo rodzinne relacje z seminarium. Często je odwiedzał, a ponieważ nie wszyscy na święta wyjeżdżali do domu, zapraszał tych, co zostawali, na wspólne świętowanie Wigilii. Muszę przyznać, że Wigilie spędzane w seminarium były bardzo uroczyste, był mocno podkreślany akcent martyrologiczny narodzin Chrystusa, była też wspólna modlitwa oraz dzielenie się opłatkiem. Karol Wojtyła miał zwyczaj, że opłatkiem łamał się ze wszystkimi; z wykładowcami, ze studentami, pracownikami i współpracownikami. Nie pominął nikogo. Wszystkie Wigilie z księdzem biskupem, arcybiskupem czy później już kardynałem Karolem "Wojtyłą zawsze miały charakter otwarty. Nie była to tylko grupa uprzywilejowanych osób. Zawsze było gotowe miejsce dla wędrowca, który mógł do nas się przysiąść, by współuczestniczyć w radosnym świętowaniu narodzenia Pana. Ten zwyczaj był kontynuowany także w Watykanie, gdzie do stołu byli zapraszani goście, bardzo wielu gości. Przede wszystkim przez Ojca Świętego byli zapraszani ci, którzy nie mogli spędzić Wigilii we własnym domu.

Wiemy, że Ojciec Święty bardzo lubił śpiewać. Zapewne miał swoją ulubioną kolędę...

-Wszystkie śpiewy bożonarodzeniowe rozpoczynał od kolędy „Wśród nocnej ciszy". Była to oficjalna pieśń rozpoczynająca czas Bożego Narodzenia. Ojciec Święty był mocno przywiązany do polskiej religijności, tradycji i kultury. Z kolęd wydobywał głębokie treści. Zresztą niczego nigdy w życiu nie traktował powierzchownie. Niemal do końca starał się, od chwili Wigilii aż do 2 lutego włącznie, zaśpiewać wieczorem choćby jedną kolędę.

Jeśli Ksiądz Kardynał pozwoli, chcielibyśmy powrócić do niezapomnianego dla Polaków 1978 roku. Dla Waszej Eminencji byt on początkiem nowej historii. Czy również dla Watykanu byt to początek nowych tradycji związanych z Bożym Narodzeniem?

- Staraliśmy się urządzać watykańskie Wigilie w atmosferze polskich, rodzinnych świąt. We Włoszech istnieje zwyczaj przyjęć świątecznych, ale nie mają one w sobie tak religijnego wydźwięku, jak jest to w Polsce. Ojciec Święty do stołu wigilijnego zapraszał nie tylko przyjaciół, ale także księży, szczególnie samotnych i starszych. Wieczerza wigilijna rozpoczynała się zawsze od składania sobie życzeń, czyli tradycyjnego łamania się opłatkiem, potem była wspólna modlitwa i wieczerza. W zależności od okoliczności, jakie miały miejsce, rodziły się nowe tradycje. Tak było w 1981 roku, kiedy w Polsce ogłoszono stan wojenny. Wówczas po raz pierwszy Jan Paweł II zapalił w oknie świecę na znak pamięci o swoich rodakach i Ojczyźnie. W następnych latach aż do końca swoich dni kontynuował ten zwyczaj, ale świeca ta nieco później głosiła już pokój ludziom dobrej woli. Niewątpliwie święta Bożego Narodzenia stanu wojennego były inne od pozostałych. Po pierwsze, Ojciec Święty przeżywał je z narodem, który nie tylko nie zasługiwał na takie potraktowanie, ale którego również pozbawiono podstawowych praw człowieka, wolności i suwerenności. Dla Jana Pawła II były to bardzo trudne chwile, interesował się ówczesną sytuacją w Polsce. Starał się cały czas utrzymywać kontakt z Ojczyzną. Miał też na uwadze, że trzeba wysłać do Ojczyzny przedstawiciela Watykanu. Był nim wówczas arcybiskup Luigi Poggi.

Ponadto Ojca Świętego zawsze bardzo cieszyła szopka ustawiana na Placu św. Piotra. Był przecież artystą. Pod takim kątem też patrzył na wiele rzeczy, właśnie jako człowiek sztuki, jako poeta. Tradycję stawiania szopki i choinki wniósł do Watykanu Jan Paweł II.

Księże Kardynale, pięknym prezentem świątecznym dla naszych Czytelników będzie na pewno informacja o tym, jak zaawansowany jest proces beatyfikacyjny Jana Pawła II?

- Proces bez większych trudności bardzo szybko posuwa się do przodu. Właściwie podstawowa praca jest na ukończeniu. Proces diecezjalny jest już bowiem zamknięty, a opracowanie wszystkich materiałów będzie ukończone jeszcze w tym roku. Zgodnie z procedurami, dokumenty trafią do konsultacji: do teologów, lekarzy, kardynałów. W oparciu o ich opinię ostateczną decyzję podejmie Ojciec Święty Benedykt XVI. Najważniejsze jest jednak powszechne przekonanie o świętości Jana Pawła II. Warto tutaj podkreślić, że przekonany o tym jest nie tylko świat katolicki. Nasz Papież przekroczył w jakiś sposób wszystkie bariery wyznaniowe, stał się niewątpliwie człowiekiem, do którego odnoszą się nie tylko chrześcijanie, ale także ludzie wielu innych wyznań. Miał żywe i wspaniałe kontakty zarówno z żydami, jak i muzułmanami. Wszyscy oni zgodnie uważają, że jest to człowiek święty.

Po prawie 40 latach powrócił Ksiądz Kardynał do ukochanego Krakowa. Pierwsze spędzone tutaj święta Bożego Narodzenia bardzo różniły się od poprzednich...

- Moja rola się zmieniła. Staram się wejść w tradycję wspólnego, rodzinnego przeżywania świąt Bożego Narodzenia. Atmosfera, środowisko jest to samo i wszyscy czekają na wspólne przeżycie świąt Bożego Narodzenia. A jednak jest to trudne...

Powróciłem do tej tradycji, która trwa od wieków. Myślę, że moim obowiązkiem jest jej podtrzymanie. Trzeba pamiętać, że tradycja oddziałuje i wpływa na postępowanie, na życie człowieka i całego społeczeństwa. Tradycja pomaga także na różnych poziomach życia, pomaga w wychowaniu. To są te wartości, które tworzą kulturę. Równocześnie pomagają człowiekowi, bez względu na wiek, w pielęgnowaniu tego, co jest najważniejsze w życiu ludzi - serca i duchowości.

Wasza Eminencjo, czego w tym roku Polacy powinni sobie życzyć przy łamaniu się opłatkiem?

- W życiu publicznym powinni sobie życzyć pojednania. W życiu bardziej prywatnym więcej miłości i poszanowania oraz wyrozumiałości. Różnimy się, ale trzeba uszanować te różnice zarówno charakterów, jak i poglądów. Życzmy sobie z jednej strony przebaczenia i jedności, z drugiej - pogłębienia tych wartości, które budowały naszą kulturę życia religijnego.

A czego życzy Ksiądz Kardynał naszym Czytelnikom?

- Pamiętam z lat seminaryjnych, jak bardzo staraliśmy się zdobyć w kiosku Wasze czasopismo. Wtedy było to niezwykle trudne. Niektóre artykuły czytaliśmy publicznie podczas obiadów seminaryjnych. Dlatego wszystkim Czytelnikom życzę, aby nie odkładali na bok „Przewodnika Katolickiego". Popularyzujemy czytelnictwo, które pogłębia i zmusza do refleksji, a także do głębszego patrzenia na otaczający nas świat.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama