Silvia Toma: gdy odszedł jej jedyny syn, odnalazła pocieszenie u Boga

Utrata jedynego dziecka to ciężkie przeżycie dla matki. Doświadczyła go Silvia Toma, która najpierw straciła swego syna duchowo, później fizycznie. Bóg pocieszył ją jednak, a tuż przed śmiercią syna otrzymała znak, który wskazywał, że jej modlitwy zostały wysłuchane.

Silvia Toma nosi w swej duszy bliznę: cztery lata temu pochowała swojego 34-letniego jedynego syna.

„Nagle otrzymał diagnozę białaczki. Został przyjęty do szpitala 25 maja 2021 roku, a zmarł 3 czerwca" – mówi, z trudem wymawiając te słowa.

W tym czasie przepisy związane z pandemią COVID-19 nie pozwalały na odwiedzanie chorych. Nie mogła go trzymać za rękę, nie mogła być przy nim.

„Nie pozwolili nam go odwiedzić. Był hospitalizowany na oddziale kardiologicznym zupełnie sam" – wspominała.

Mogli komunikować się tylko w minimalnym stopniu za pośrednictwem WhatsApp.

Modlitwa Koronką do Miłosierdzia Bożego – pierwszy znak

Dzień przed jego śmiercią lekarze zgodzili się wpuścić ją na oddział, żeby się z nim zobaczyła.

„Jego żona spędziła z nim 15 minut, a ja przez kolejne 15. Skorzystałem z okazji, aby odmówić z nim Koronkę do Miłosierdzia Bożego".

Potem lekarze poprosili obydwie kobiety o opuszczenie sali chorych, a kilka godzin wezwali ponownie do kliniki.

„Kiedy przyjechaliśmy, powiedzieli nam, że doznał trzech zatrzymań akcji serca. Przeżył dwa, a trzeciego nie przeżył” – wyjaśniła Toma, a w jej oczach pojawiły się łzy.

Potem jednak uśmiecha się delikatnie, dając do zrozumienia, że przekonana jest, że wszystko jest w Bożych rękach.

Trwanie w wierze to jedyna rzecz, która trzymała ją przy życiu w najtrudniejszych chwilach.

„Nie jesteśmy przygotowani na utratę syna, ale jestem niezmiernie wdzięczna za wiarę" – mówi Toma, która dzień po tym, jak jej syn trafił do szpitala, uklękła przed tabernakulum w swoim kościele parafialnym św. Jana Chrzciciela w diecezji Avellaneda Lanús w prowincji Buenos Aires.

Pewnego razu przed Najświętszym Sakramentem powiedziałam Bogu:

„Wiesz, co jest w moim sercu, ale niech się stanie wola Twoja. A Jego wolą było, aby mój syn był z Nim".

Nie musimy pojąć Bożych dróg

Toma nadal nie rozumie Bożych dróg, ale też nie szuka odpowiedzi. 15 września uczestniczyła w Jubileuszu Pocieszenia w Rzymie, dając świadectwo, że śmierć nie ma ostatniego słowa.

„Często załamuję się i płaczę, ale, dzięki Bogu, ani razu nie wypowiedziałam słowa wyrzutu. Wierzę, że On zna odpowiedzi, a pewnego dnia i ja je zrozumiem” – dodała.

Powiedziała, że przechodzenie przez ten rozdzierający duszę ból, na który nie ma nawet słowa opisującego go w słowniku, „było jak dzielenie się cząstką tego, co Najświętsza Maryja Panna czuła u stóp krzyża".

„Proszę ją, aby zawsze trzymała go blisko i ucałowała go ode mnie” – powiedziała.

Zwiedzeni przez Świadków Jehowy

Toma jest rozwiedziona, ale stara się utrzymywać dobre relacje ze swoim byłym mężem, który jest Świadkiem Jehowy. Jej syn przyjął wszystkie sakramenty — chrzest, komunię, bierzmowanie — ale w okresie dojrzewania „zwrócił się do Świadków Jehowy" — powiedziała.

„Podpisał nawet dokument, w którym wyraził odmowę przyjęcia transfuzji krwi, zgodnie z wymogami tego wyznania religijnego” – wyjaśniła.

W 2019 r. miała okazję podzielić się cierpieniem, jakie przysporzyły jej decyzje jej syna, z papieżem Franciszkiem, którego pozdrowiła po audiencji generalnej.

„Kiedy skończył mnie słuchać, powiedział mi, że będzie się razem ze mną modlił o powrót Gabriela do Kościoła katolickiego" – relacjonowała.

I krok po kroku efekty tej wspólnej modlitwy zaczęły być widoczne.

Silvia Toma podczas spotkania z Papieżem Franciszkiem   Silvia Toma podczas spotkania z Papieżem Franciszkiem

Drugi znak  – zgoda na transfuzję

„Wierzę, że Bóg działał” – powiedziała.

„Przed śmiercią rozmawiał z księdzem z naszej parafii, czego dawno nie robił. Pisali do siebie SMS-y na WhatsAppie, rozmawiali. Wierzę, że jego serce znów się otworzyło” – dodała.

Sytuacja stała się krytyczna, gdy został przyjęty na oddział.

„Ostatniego dnia lekarz powiedział nam, że jeśli nie dadzą mu transfuzji, umrze. Był przytomny. Jego żona, Świadek Jehowy, powiedziała: «Nie mogę podpisać dokumentu». Potem zapytali mnie. Weszłam do pokoju, spojrzałam mu w oczy i zapytałam, czy naprawdę chce transfuzji, ponieważ nie mogłam zmienić jego osobistej decyzji. Zgodził się.”

W tym momencie matka i syn podpisali razem formularz zgody:

„Kiedy podpisywałam, on dotknął ręką głowy i powiedział do lekarza: «Moja mama jest katechetką»”.

Dla matki ta decyzja, choć nie uratowała życia jej syna, oznaczała jego wewnętrzne pojednanie z Bogiem.

„Wierzę, że Bóg dał mu możliwość powrotu do niego w najważniejszym momencie” – powiedział Toma.

Dla niej ten ostatni gest był prawdziwym pocieszeniem i znakiem od Boga, że jej modlitwy zostały wysłuchane.

Źródło: Catholic News Agency / Aci Prensa

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama