Słowo Pasterskie abp. Henryka Muszyńskiego na początek 2003 roku
Przełom starego i nowego roku to dla ludzi myślących czas do pogłębionej refleksji nad tym, co za nami i moment zawierzenia tego, co przed nami. To, co przed nami, jest niestety zakryte. Wiemy jednak to, że nasza przyszłość nie jest wydana na pastwę złych i wrogich człowiekowi sił, tylko że kieruje nią dobry i kochający Bóg: Jedyny Pan życia i historii. I to wystarczy, by odnowić nasze zawierzenie i ufnie patrzeć w nieznaną przyszłość. Jej kształt będzie jednak zależeć w dużej mierze od naszych postaw, wspólnych wysiłków i solidarnej troski o dobro. Czy więc będziemy umieli i chcieli sprostać wyzwaniom czasów, w których przychodzi nam żyć.
Odzyskaliśmy wolność i niepodległość, ale niestety nie umiemy z niej zrobić należytego użytku, bo nierzadko jest ona fałszywie pojmowana jako samowola, a prawdę rozumie się całkowicie indywidualistycznie, jako moją prawdę. Wszyscy przywłaszczają sobie pojęcie prawdy i nie są zdolni poddać jej weryfikacji, a nawet nie są gotowi do dialogu. Stąd wielkie dary demokracji: wolność, równość, prawda, stają się nierzadko zagrożeniem demokracji.
Czy wolność dla wielu, a może nawet większości Polaków nie jest równoznaczna z samowolą, a zabezpieczenie własnych interesów, interesów swojej partii nie jest przedstawiane przed dobrem wspólnym? Czy takie terminy jak: kompetencja, służba i bezgraniczne poświęcenie nie są pustymi frazesami w naszych postawach i życiu i nie znajdują tam żadnego pokrycia.
Jak wygląda respektowanie fundamentalnej prawdy Bożej dotyczącej życia każdej istoty ludzkiej? Prasa w ostatnich dniach donosi o wypowiedziach partii lewicowych zmierzających do „liberalizacji ustawy antyaborcyjnej”. Oznacza to wyrok śmierci na tysiące nienarodzonych Polaków i to w dobie, gdy Polska bodaj po raz pierwszy w swoich dziejach stała się krajem wymierającym. Ks. Prymas nazwał słusznie ten krok jako zbrodnię przeciw Polsce, gdyż narody wymierające to narody bez nadziei.
Ośmielę się tutaj przywołać słowa Matki Teresy z Kalkuty wypowiedziane na Międzynarodowej Konferencji ONZ w Kairze w 1994 r: „Wiele razy powtarzałam — i jestem tego pewna — że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce jest wolno zabić swoje dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali?”.
A jak w Ojczyźnie, która jest kolebką „Solidarności”, wygląda, na co dzień kultura sprawiedliwości i solidarności? Solidarność to przecież bytowanie wspólnoty „w jedności”. Wspólnota duchowa zaś to nie wspólnota interesów, a wspólnota zaangażowania na rzecz bardziej potrzebujących.
Tak więc nasza przyszłość zależy nie od najpiękniejszych sformułowań a od nas samych. Od nas, Polaków, chrześcijan i katolików zależy w przeważającej mierze, ile z naszego wspaniałego duchowego dziedzictwa kulturowego i religijnego wniesiemy do integrującej się Europy.
opr. mg/mg