Wypowiedź jednego z Ojców X Zgromadzenia Zwyczajnego Synodu Biskupów (30.09-27.10.2001)
Zanim przedstawię niektóre z moich problemów i powiem o nadziejach, chcę wyrazić pragnienie, aby dokument Instrumentum laboris, taki jaki jest (może po małych poprawkach), został udostępniony Kościołowi, wszystkim świeckim i biskupom. Jest to bowiem tekst, który dojrzewał długo i zawiera głosy biskupów oraz panoramę zróżnicowanych problemów.
Pomimo że ten dokument ma wiele zalet, dalej nie wiem, co to znaczy być dobrym biskupem Kościoła dzisiaj, nie wiem, czy budzę w ludziach właściwą nadzieję, nadzieję chrześcijańską, a nie pogańską. W biblijnym obrazie Dobrego Pasterza Pan Jezus utożsamia się z nim i mówi jasno, że dobry pasterz życie swoje daje za owce.
Na pewno dobrymi pasterzami są ci biskupi, którzy dzisiaj dają życie za swe owce poprzez męczeństwo i cierpienie w krajach prześladowań: w Chinach, Timorze Wschodnim i w Indonezji, Sudanie. Dziękuję za ich świadectwo wierności swej misji i proszę, abyśmy o nich nigdy w modlitwie i przepowiadaniu nie zapomnieli. Kenoza Chrystusa trwa także dzisiaj w cierpiących, upokorzonych, prześladowanych.
Wyrażam wdzięczność Kościołowi, że przez liczne kanonizacje i beatyfikacje przypomina pasterzy-męczenników niedawnych, minionych lat. Bez zakorzenienia w przeszłości, w historii («wczoraj»), nie można dobrze realizować teraźniejszości («dziś») ani programować bezpiecznej przyszłości Kościoła («jutro»).
Pierwszy w nowym milenium Synod Biskupów każe nam patrzeć z nadzieją w przyszłość. O jaką nadzieję tu chodzi? O tę ludzką, zbudowaną na widomych sukcesach techniki, medycyny lub postępu społecznego? Ale zauważamy, że postęp ten nie jest doskonały, wiele mu niedostaje, ma wady kompromitujące jego autorów, czego wyrazem są niektóre systemy filozoficzne, a nawet wypaczenia błędnych praktyk religijnych. Chodzi tu więc o pełną nadzieję Chrystusowego posłania, która jest spojrzeniem na historię człowieka i świat w sposób pełny, z uwzględnieniem jego grzechów i odkupienia. Są w niej widoczne niedoskonałości i zmagania «dzisiaj», ale ważne będzie także dopełnienie przez «jutro», aż do oczekiwanego przyjścia Chrystusa w chwale. Nadzieja chrześcijańska płynie z wiary w życie przyszłe, życie, które już dzisiaj nosi w sobie zaczątek zbawienia, zwycięstwa nad złem, które odnosi się w sposób właściwy jedynie z Chrystusem.
Nie da się odłączyć naszej nadziei od wiary. Umacnia się ona codziennie poprzez rozmyślania i przeżywanie sytuacji życiowych w jedności z Bogiem, pod wpływem łaski Ducha Świętego, ale też w jedności z Kościołem, który nazywa ją «komunią». W jedności przede wszystkim z biskupami i pierwszym spośród nas — Biskupem Rzymu — ale i w jedności z człowiekiem naszych czasów, ze światem, który taki, jaki jest, jest dziełem Boga, i Chrystus pragnie go dzięki nam przemienić i odkupić.
Widzę dziś poważne niebezpieczeństwo dla wiary, a jest nim utrata kontaktu z Bogiem i ze światem, ze współczesnymi problemami. To tutaj tkwi racja teologalna reakcji Papieża i każdego z nas na bóle, cierpienia, nadużycia czy sukcesy człowieka i współczesnego świata. Milczenie byłoby znakiem uśpienia, niewrażliwości, lęku. Słowo ma nieustannie swą moc, wyznacza dynamikę ewangelizacji, także w sytuacji, kiedy obserwujemy dewaluację i zalew słów nieprawdziwych, pustych, pozbawionych treści.
Kardynał Stefan Wyszyński w czasach nasilenia propagandy komunistycznej zachęcał księży w Polsce do głoszenia Ewangelii nawet posługując się ubogimi środkami i powtarzał, że jeden człowiek wystarcza do głoszenia prawdy, natomiast aby promować kłamstwo, trzeba wielu ludzi i trzeba ciągle uatrakcyjniać kłamstwa, bo same się nieustannie demaskują. Moc płynąca z głoszenia Słowa ujawnia misję urzędu prorockiego biskupa. Aby ją właściwie realizować potrzebne są umiejętność i odwaga. Po części to właściwość charakteru, dar inteligencji, ale skuteczność swą prorok czerpie z innego źródła.
Warto zauważyć, że w dzisiejszym ekshibicjonistycznym świecie, który depcze wszelkie bariery tajemnicy i intymności, istnieje wiele pól podminowanych i zakazanych, są tematy «tabu», których się nie porusza, są przemilczenia i alienacje treści, słów, wartości, zasad, a nawet faktów historycznych. Lęk zawsze jest złym doradcą, który nie omija nikogo.
Potrzebna jest dziś jedność myśli i odwaga słów wszystkich biskupów Kościoła w wykładzie prawd wiary, ujawnianiu nieprawdy i obronie słabych, krzywdzonych, zagrożonych. Jestem zauroczony determinacją kard. Karola Wojtyły i Jana Pawła II, który broni najsłabszego człowieka, zaledwie poczętego, przed małodusznością i zagubieniem sumienia. Ta jego odwaga, podobnie jak odwaga Pawła VI, autora encykliki Humanae vitae, zrodziła odwagę innych duchownych i świeckich w głoszeniu wartości życia człowieka od chwili poczęcia. Dzisiaj rośnie księga spraw trudnych, domagających się jednoznacznej i odważnej, profetycznej postawy.
Fałszywa koncepcja osoby prowadzi do wypaczonego rozumienia miłości, zredukowanej często do wymiaru biologii, zanika też zrozumienie funkcji rodziny (z wielopokoleniowej stała się związkiem o małym zasięgu, a dziś jest na nowo zagrożona przez tendencje prawne, zmierzające do zatarcia różnic płci, i tzw. małżeństwa «jednopłciowe»).
Rozpoczynamy nowe tysiąclecie nie bez obaw. Widzę szczególną potrzebę zwrócenia uwagi na wpływ środków komunikacji i ich powszechną dominację. Paraliżuje nas lęk o to, co o nas powiedzą w telewizji lub napiszą w gazetach. Prawda nie może padać na kolana przed dziennikarzami. Trzeba szanować ich pracę, ale nie zabiegać o popularność za wszelką cenę. Serca nie wolno karmić gazetą czy telewizją.
Troska o jedność w Kościele domaga się łaski zrozumienia, że jest to jedność inna niż w świecie. Jezus wyraził ją słowami «ja i Ojciec jedno jesteśmy». Wspólna troska o Kościół, braci i świat domaga się solidarności w pierwszym rzędzie z konfratrem-pasterzem, któremu jestem winien czynną miłość braterską.
Członkowie ruchu Fokolari odważnie przypominają radykalne wezwanie Pana: «oddać życie za braci». Potrzebna jest modlitwa i dar czynnej miłości za najbardziej potrzebujących.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2002) and Polish Bishops Conference