Grzechów odpuszczenie

10 tom z serii "Wyznanie wiary" (Wydawnictwo Jedność), rozdział III

Grzechów odpuszczenie

Joseph Moingt

GRZECHÓW ODPUSZCZENIE

Seria Wyznanie wiary: nr 10


Spis treści
WPROWADZENIE 5
I. GRZESZNY CZŁOWIEK I PRZEBACZAJĄCY BÓG 9
1. Człowiek zbuntowany 10
2. Człowiek podległy prawu. 13
3. Człowiek obdarzony łaską. 17
II. POŚREDNICTWO CHRYSTUSA W RELACJI BOGA DO CZŁOWIEKA. 21
1 .Jezus wśród grzeszników. 22
2. Pojednani z Bogiem 26
3. Pojednani między sobą. 28
4. Dar i obietnica 32
III. CZAS CHRZEŚCIJANINA - POMIĘDZY ŁASKĄ I CHWAŁĄ. 37
1. Ponowne odczytanie i postawienie problemu 38
2. Podwójne ukierunkowanie wiary w odpuszczenie grzechów. 40
3. Czas przebaczenia 44
4. Zwiastowanie końca czasów. 48
5. Pierwsze wnioski 53
IV. PRZEBACZENIE ZNIEWAG DLA OTRZYMANIA ŁASKI BOŻEJ 55
1. Odpuszczenie win 56
2. Wejście w porządek łaski 62
ZAKOŃCZENIE W FORMIE WPROWADZENIA 69
BIBLIOGRAFIA 75
Grzechów odpuszczenie  

Rozdział III. CZAS CHRZEŚCIJANINA - POMIĘDZY ŁASKĄ I CHWAŁĄ

Wyrażenie „odpuszczenie grzechów" weszło do Składu Apostolskiego w znaczeniu, jakie mu nadało Pismo Święte, zwłaszcza Nowy Testament, w świetle śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Odniesienie do śmierci i zmartwychwstania nadaje temu wyrażeniu podwójny sens:

a) Ponieważ śmierć i zmartwychwstanie Jezusa są wypełnieniem obietnic Bożych danych już na początku objawienia, odpuszczenie grzechów, oparte na męce Pańskiej, jest mocno zakotwiczone w teraźniejszym życiu Kościoła.

b) Zmartwychwstanie jest jednocześnie początkiem „czasów ostatecznych" i kieruje spojrzenie chrześcijan na dom Ojca, gdzie Chrystus przygotowuje im mieszkanie. Z tego punktu widzenia odpuszczenie grzechów jest wciąż oczekiwane w przyszłości, która będzie jego pełnym i ostatecznym urzeczywistnieniem.

W świetle tego, co dotychczas powiedzieliśmy, widzimy więc, że dla lepszego zrozumienia tego pojęcia musimy wziąć pod uwagę kolejny czynnik antropologiczny, jakim jest świadomość czasu.

Chociaż poczucie „bliskiego" powrotu Chrystusa zaczyna słabnąć, Kościół musi zdawać sobie z tego sprawę i „zakorzeniać" się w czasie, w historii narodów, które wzywa on do zbawienia: wówczas odpuszczenie grzechów urzeczywistnia się w instytucji Kościoła i się w nią wciela. Ale co wówczas pozostaje z tzw. „eschatologicznego" oczekiwania czasów ostatecznych, tak przecież charakterystycznego dla ewangelicznego przepowiadania i dla wiary pierwotnego Kościoła?

Odpowiemy na to pytanie, ale po przedstawieniu historii włączenia odpuszczenia grzechów do Składu Apostolskiego i krótkiego opisu jego dalszej ewolucji. Jeszcze wcześniej musimy zwieńczyć odpowiedź, której już udzieliliśmy w związku z problemem punktu wyjścia, jakim jest dokonana przed chwilą analiza tekstów Pisma Świętego

1. Ponowne odczytanie i postawienie problemu

Nowoczesność, albo jak kto woli postmodernizm, który rozciąga swoje wpływy również na XXI wiek, wyrażenie „odpuszczenie grzechów" odbiera bardzo negatywnie z powodu obu terminów, które się na nie składają. Z powodu pojęcia grzechu, które wydaje się oznaczać to samo, co prawo Boga do ingerowania w sumienie i moralność człowieka. Z powodu pojęcia odpuszczenia, które miałoby niejako zmuszać człowieka do trwania w upokarzającej sytuacji tego, który prosi o przebaczenie.

Zwracaliśmy na to uwagę już wcześniej, a naszym celem było zajęcie się tym wyrażeniem przede wszystkim jako nośnikiem pewnego obrazu Boga oraz pewnego obrazu człowieka i jego relacji do Boga. Na początku religijnej historii ludzkości poczucie grzechu wyraża strach przed Bożym gniewem, związany ze złamaniem w jakiś sposób świętego porządku oraz przeszkodę uniemożliwiającą człowiekowi wyrażanie swojej woli w obliczu „wszechmogącego Ojca". Współczesność piętnuje właśnie tę archaiczną świadomość, jest to epoka, która domaga się, by nazywano ją epoką „większej dojrzałości", mimo że występuje nawet przeciw Bogu, a w każdym razie na pewno przeciwko religii.

Faktem jest, że podobny obraz Boga i grzechu pojawia się w Piśmie Świętym Starego Testamentu. Wyraźnie współbrzmi on z porządkiem narzuconym przez Prawo, jednakże umieszczony w nurcie Przymierza z Bogiem wyzwolicielem, od tej chwili jest on jakby wciąż na nowo „formowany" przez pedagogię objawienia, w której Bóg, tworząc historię ze swoim ludem, udziela się w taki sposób, że „nawraca" uczucia i zachowania tego ludu wobec siebie. Bóg mówi: ja jestem tym, który ściga grzeszników nie swoim gniewem, ale miłością.

Przyjście Chrystusa, Jego postawa wobec grzeszników, do których poziomu się zniżał, Jego nauczanie o Bogu, sprawiedliwość, która w niczym nie ogranicza miłości, doprowadzają do przemiany historii relacji między człowiekiem i Bogiem. Jest to radykalna zmiana, którą przynosi wydarzenie Jego śmierci i zmartwychwstania. Wydarzenie to obala prawo, które doprowadziło do Jego skazania.

Zmienia się droga zbawienia: ponieważ zachowywanie religijnych przepisów nie może już przynieść zbawienia, nie pozostaje nam nic innego, jak powierzyć się bezgranicznej miłości Boga, miłości objawionej w opuszczeniu Syna na krzyżu.

Zmienia się również natura grzechu: Bóg nie czuje się już dotknięty w swojej czci, ale raczej znieważony w swojej miłości do ludzi. Obraża Go już nie łamanie Jego prawa, ale praw innych.

Zmienia się poza tym relacja Boga ze światem: Bóg jedna go ze sobą, jednając między sobą ludzi, pozbawiając mocy nienawiść, która wywołuje przemoc.

Święty porządek przyjmuje postać etyczną, a historia zbawienia staje się historią uczłowieczenia. Owa przemiana uzyskuje historyczny kształt w chrzcie „na odpuszczenie grzechów", który zaszczepia w Kościele braterską równość ludzi wszystkich ras i kultur. Tak wygląda antycypacja odpowiedzi na roszczenia współczesności.

2. Podwójne ukierunkowanie wiary w odpuszczenie grzechów

Po ukazaniu sensu „odpuszczenia grzechów", do którego prowadzi historia objawienia, musimy zapytać, co oznacza wyznanie wiary w tę prawdę. Przyjrzymy się temu w podwójnej perspektywie: od strony samego aktu „wiary" (to znaczy treści wyznania wiary), a następnie w zestawieniu z innymi prawdami, z którymi łączy się ta konkretna prawda, tworząc razem z nią sam akt wiary.

„Symbol Apostolski", którego pierwsze redakcje pojawiają się w końcu II wieku, a który uzyska swój ostateczny kształt o wiele później, opiera się na dwóch fundamentach: pierwszym z nich było chrzcielne wyznanie wiary, z pojawiającymi się w nim imionami trzech osób boskich w formie pytań i odpowiedzi, po których następowało zanurzenie katechumena w wodzie; drugim była tzw. „reguła prawdy", złożona początkowo tylko z dwóch artykułów, gdzie wspólna wiara „w Boga, Ojca wszechmogącego" była wyszczególniona jako chrześcijańska przez dodanie formuły wiary „(i) w Jezusa Chrystusa, naszego Pana". Później odniesienie do Chrystusa - „Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa itd." - zostanie poszerzone w taki sposób, by podkreślić również Jego prawdziwe człowieczeństwo, utożsamiane z ową historyczną wędrówką od narodzin do śmierci na krzyżu. Dopiero wówczas dodany zostanie trzeci artykuł -„wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela itd." - pochodzenia chrzcielnego.

Można zatem dwojako odczytywać Symbol wiary, w zależności od tego, czy spojrzy się na niego jako na „streszczenie" doktryny chrześcijańskiej czy jako na „wyznanie" chrzcielne. Dobrze jest poza tym wziąć pod uwagę mentalność owych chrześcijan, którzy - przynajmniej do końca 11 wieku - oczekiwali jeszcze bliskiego w ich mniemaniu nadejścia dnia Pańskiego i objawienia się w chwale Jezusa Chrystusa, by „sądzić żywych i umarłych".

Odczytywany jako „streszczenie" wiary trzeci artykuł - „wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela itd." - sprzęga się z zapowiedzią sądu i wymienia wszystko, co w owym dniu się wydarzy. Zapowiada więc rzeczywistości przyszłe, przeznaczone chrześcijanom: powszechny dar Ducha Świętego dla wyzwolenia stworzenia z „niewoli zepsucia" (Rz 8,21); zstąpienie niebieskiego Jeruzalem, Kościoła świętych, oblubienicy Baranka (Ap 22,2-3; Ef 5,26-27.32); zgromadzenie w nim wszystkich wybranych przyobleczonych w swoje ciała zmartwychwstałe do życia wiecznego.

W tej perspektywie, odpuszczenie grzechów utożsamia się z ostatecznym „odkupieniem naszego ciała" (Rz 8,23), wyzwolonym na zawsze z tkwiących w nim pożądań i śmiertelności. Oczekiwanie na to odkupienie wyrażają owe „jęki i wzdychania" zarówno całego stworzenia, poddanego cierpieniu i śmierci, jak i chrześcijanina, który uważa się za pielgrzyma i wędrowca w świecie, i w czasie, doświadczającego grzechu i nieustannie wzywanego do nawrócenia (Rz 8,22).

Wiara w „grzechów odpuszczenie" jest więc krzykiem chrześcijanina, który „z upragnieniem oczekuje objawienia synów Bożych" i dąży „do uczestnictwa w wolności i chwale dzieci Bożych" (Rz 8,19-21).

Jako całość, artykuł ten jest proklamacją chrześcijańskiej nadziei dotyczącej czasów ostatecznych, nadziei na osiągnięcie przyszłego zbawienia. Pragnienie osiągnięcia go jest darem Ducha Świętego, zważywszy na to, że zbawienie stanowi przedmiot naszej nadziei (Rz 8,24-27).

Gdy zaś próbujemy odczytać ten sam artykuł jako chrzcielne „wyznanie wiary", nie tracąc z oczu jego eschatologicznego charakteru, to zauważamy, że kładzie on nacisk na dobra aktualnie otrzymane od Boga za pośrednictwem Chrystusa w samym akcie chrztu, czyli na dobra udzielane nam już jako zadatek tych darów, jakie mamy jeszcze osiągnąć.

Pierwszym z tych dóbr jest Duch Święty, rozumiany jako „dar", jak często podkreśla Nowy Testament (J 4,10; Dz 2,38; 2 Kor 1,22 itd.): to On, jak widzieliśmy, odróżnia chrzest w imię Jezusa od chrztu Janowego. On jest darem początkowym i wszechogarniającym, źródłem wszystkich innych duchowych darów, które są sposobami jego objawiania się, a także sposobami uczestnictwa w jego życiu. A są nimi: Kościół, w którym chrześcijanie się odradzają (Tt 3,5; J 3,5) i stają się przybranymi dziećmi Bożymi; obcowanie świętych, których gromadzi Duch Święty, aby uczynić ich „mieszkaniem Boga" (Ef 2,19-22) i sprawia, że stają się jednym ciałem (Ef 4,3-4); zmartwychwstanie ciał dokonujące się mocą mieszkającego w nich Ducha (Kol 2,12); życie wieczne wypływające jak rzeki wody żywej z Ducha Świętego (J 7,38-39).

Na tej liście znajduje się również grzechów odpuszczenie. Oznacza ono natychmiastowy skutek chrztu, w jego dwóch wymiarach (negatywnym i pozytywnym) i dwóch fazach (zanurzenie w wodzie i wynurzenie się z wody): oczyszczenie z grzechów aż po same ich korzenie, którymi są pożądliwości cielesne oraz uświęcenie duszy pojednanej z Bogiem przez zstąpienie do niej Ducha Świętego. Chrześcijanin wychodzi z chrzcielnej kąpieli gotowy do tego, aby zasiąść na uczcie godowej Baranka (Ap 19,7-9).

Wówczas jednak zaczyna się dla niego próba czasu.

3. Czas przebaczenia

Czym innym jest otrzymanie daru, a czym innym zachowanie go do końca. Co stanie się z chrześcijaninem, który popadł w grzech, a więc utracił łaskę przebaczenia?

Pytanie to stawiano już przy końcu czasów apostolskich, a odpowiedź na nie wydawała się jednoznaczna: tak jak odpuszczenie grzechów dokonało się na krzyżu „raz na zawsze", tak również otrzymuje sieje w czasie chrztu świętego „raz na zawsze", „nie można bowiem tych - którzy raz zostali oświeceni [...], a jednak odpadli - odnowić ku nawróceniu" (Hbr 6,4-6). ,Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia" (Hbr 10,26-27). Dla tego, kto oczekuje nieuchronnego przyjścia Chrystusa, czas jest jakby zawieszony, przestaje istnieć, a dla grzechu nie ma już miejsca. „Ktokolwiek się narodził z Boga, nie grzeszy", mówi św. Jan, gdyż strzeże go Syn Boży (1 J 5,18). Z tego przekonania wywodzi się jedyne prawo znane pierwszym pokoleniom chrześcijan: „Po chrzcie nie wolno już grzeszyć" (Tertulian).

Mimo to również w tamtych czasach bardzo wielu chrześcijan, znużonych oczekiwaniem na powtórne przyjścia Pana, opuszczało zgromadzenia „świętych" i powracało do „trosk" świata pogańskiego. Może nawet ulegali jego pokusom, nawykom, powracali do dawnych grzechów, a czasem wręcz ze strachu przed prześladowaniami, składali ofiary bożkom. Kiedy zaś wracali do Kościoła i prosili o odpuszczenie grzechów, słyszeli odpowiedź, że już je otrzymali „raz na zawsze". Na tym polegał wielki dramat chrześcijan żyjących w środowisku pogańskim.

Rozważając przypowieści o miłosierdziu. Kościół nie miał wątpliwości, że otrzymał nieograniczoną władzę odpuszczania grzechów. W jaki sposób to czynił, nie było rzeczą najważniejszą. A zatem zaczął zachęcać do powrotu tych, którzy go porzucili. Mieli oni „czynić pokutę" naznaczoną przez Kościół. Otrzymywali zatem „powtórne" odpuszczenie grzechów, czyli łaskę pojednania, ale znowu tylko jednorazowo. Nie chciano bowiem podważać jedynego, niepowtarzalnego charakteru sakramentu chrztu.

Wzywając pogan do nawrócenia. Kościół czuł się zobowiązany, by ukazywać się im w widzialnej świętości jako młoda oblubienica, „chwalebna, nie mająca skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, ale święta i nieskalana" (por. Ef 5,27). Tak sobie początkowo wyobrażano przebieg sakramentu „pokuty", z karą ekskomuniki za grzechy publiczne, z długą publiczną pokutą proporcjonalną do ciężaru winy, z uroczystym, zbiorowym, ale jedynym rozgrzeszeniem, z tolerancją na ewentualne udzielenie go po raz drugi. Podobnie jak swego czasu Izrael, oddzielony od narodów uprawiających bałwochwalstwo. Kościół znalazł się w sytuacji, w jakiej podlegał Prawu i przepisom o składaniu ofiar bogom czczonym w Imperium Rzymskim. Również on musiał się uczyć ducha ewangelicznego, na podobieństwo Izraela, który był kształtowany przez pedagogię Przymierza.

Zasady odbywania pokuty publicznej szybko okazały się nietrwałe, gdy na początku IV wieku pogańskie imperium nawróciło się na chrześcijaństwo, które zostało najpierw uznane oficjalnie za religię państwową, a potem zaczęło szerzyć się wśród mas. Kościół wówczas już rozproszony po świecie nie mógł dłużej podtrzymywać swojego wizerunku jako wspólnoty ekskluzywnej świętości, obwarowanej surowymi wymaganiami. Wierni nie rozumieli już surowości pokutnych przepisów i nie odczuwali potrzeby, by się im poddawać. Świat się zmienił i Kościół musiał się z tym liczyć, by nie trzymać swoich wiernych daleko od źródła łaski. Musiał sobie zdać sprawę, że nie jest on czystą społecznością „świętych", lecz jego członkowie podlegają „prawu grzechu", o którym pisał św. Paweł. Dlatego też musiał zatroszczyć się o udostępnienie im dóbr duchowych, które zostały mu powierzone, aby mógł z nich korzystać. W wyniku różnych, trwających wiele wieków przemian, publiczna forma pokuty została zniesiona, a wraz z nią upadło również prawo zabraniające wielokrotnego odpuszczania grzechów. W ten sposób narodziła się nowa forma pokuty „prywatnej". W zmieniających się czasach Kościół, pouczany przez Ducha Świętego, uczył się kierować swoimi wiernymi w nowy sposób i prowadzić ich nowymi drogami.

Potem przyszedł „modernizm", przynosząc nową świadomość i nowe podejście człowieka do przyrody, społeczeństwa i historii. Aktualne trudności, na jakie napotyka sakrament pokuty, są fatalną konsekwencją nowych przemian, zważywszy na to że stosunek chrześcijanina do Kościoła i świata wiąże się ze świadomością grzechu, która z kolei jest ściśle powiązana z miejscem i czasem, w jakim człowiek żyje.

Kościół na Soborze Watykańskim II przeczuwał te zmiany. Uznał potrzebę tzw. „aggiornamento", tzn. aktualizacji, uwspółcześnienia, dostrzegł, że jako „pielgrzym" pośród ludów zamieszkujących ziemię jest poddany próbie czasu, dźwigając na sobie część odpowiedzialności za losy świata. Kościół zebrany na Soborze przyznał, że nie zawsze potrafił właściwie ocenić idee i wartości nowoczesnego świata, uznając przy tym potrzebę uczenia się od niego tego, co dobre i słuszne. Misją Kościoła jest wskazywanie na grzechy świata i wzywanie go do nawrócenia. To jednak nie zmienia faktu, że także on uznaje swoje winy i konieczność ciągłego nawracania się do Boga. Zmiana nazwy z „sakramentu pokuty" na „sakrament pojednania" wskazuje na to, że Kościół rozumie, iż powinien głosić i proponować ludziom odpuszczenie grzechów w nowym, dostosowanym do teraźniejszości, języku i w nowej formie.

Oczywiście sama zmiana nazwy nie wystarczy, aby zmienić sytuację. W grę wchodzi bowiem styl życia sakramentalnego wiernych w Kościele. W grę wchodzi również sposób podejścia Kościoła do świata. Nie można się go nauczyć inaczej, jak tylko przez cierpliwość Ducha Świętego i wsłuchiwanie się w siebie nawzajem. Zawsze jednak będzie chodziło o głoszenie w nowy, dostosowany do czasu i miejsca sposób, tego samego wezwania z początku i końca Ewangelii: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!" (Mk 1,15).

4. Zwiastowanie końca czasów

Czy Kościół potrafi jeszcze głosić, na użytek swoich wiernych, ale też i grzesznego świata, pierwsze słowa ewangelicznego orędzia: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże"?

Już od dawna, to znaczy od czasu gdy Kościół mocno „zakorzenił się" wśród innych instytucji, milczące oczekiwanie chrześcijanina na „rzeczy ostateczne", a więc na swoją śmierć i „sąd szczegółowy", zajęło miejsce, które wcześniej w mentalności chrześcijan zajmowało oczekiwanie na nagłe nadejście dnia Pańskiego. W rezultacie również trzeci artykuł Symbolu wiary utracił swój eschatologiczny sens. Dzieje się tak zawsze, gdy

pomija się zmartwychwstanie ciał i życie wieczne, a może nawet świętych obcowanie. Dzisiaj odpuszczenie grzechów nie jest niczym więcej, jak oczekiwaniem na sakramenty Kościoła, przynajmniej dla tych, którzy jeszcze do nich przystępują. Czy jednak przy tym nie zagubiono czegoś z nadziei właściwej „Dobrej Nowinie", tak charakterystycznej dla wiary pierwszych pokoleń chrześcijan?

Jezus nigdy nie twierdził, że zna chwilę swojego przyjścia w chwale. Starał się uczulić swoich uczniów na niebezpieczeństwo błędu w odczytywaniu znaków zapowiadających Jego przyjście, lecz jednocześnie mówił im o tym, że powinni być na to zawsze przygotowani (Mt 24,3-8.36.44). On sam żył w niepewnym oczekiwaniu na dzień, w którym Bóg, zgodnie ze swoją wolą, zakończy Jego misję (Łk 12,49-50).

Na kształt przyszłości ma wpływ nasza relacja z Bogiem i z Chrystusem: jak nauczyliśmy się od Św. Pawła, póki żyjemy, będziemy w sobie odczuwać zawsze jakiś brak, jakieś niedopełnienie. Dlatego dobrze jest się do tego pokornie przyznać i nie przeceniać siebie. Wymaga tego bezinteresowność, dyspozycyjność, oczekiwanie i nadzieja, bez których nie ma prawdziwego oddania się miłosierdziu Bożemu. Wszyscy solidarnie mamy udział w historii naznaczonej grzechem, wszyscy jesteśmy zanurzeni w grzesznym świecie, a na naszych plecach dźwigamy ciężar dawnych grzechów i złych skłonności. Mamy również swój wkład w grzechy świata poprzez to, że jesteśmy splamieni naszymi uczynkami i zaniedbaniami, naszymi pożądliwościami i milczeniem. Jak zatem możemy się jeszcze łudzić, że jesteśmy wolni od grzechu? Z tego powodu powinniśmy zawsze stawać przed Bogiem w postawie grzesznika, który żałuje, błagając Boga o przebaczenie i wyzwolenie.

Byłoby zarozumiałością, legalizmem, faryzejską pychą, a może nawet bałwochwalstwem, uważać się za doskonale czystego albo oczekiwać doskonałej czystości, a także żywić przekonanie, że jest się już zbawionym na mocy pilnego, częstego przystępowania do sakramentów Kościoła. Również zamykanie się w Kościele, aby się uchronić przed nieczystością innych, przekonanie, że ich winy oraz ich los nas nie dotyczą, jak też pokładanie całej swojej nadziei w aktach pobożności to nic innego, jak przejawy wielkiej pychy. Chcemy bowiem zawsze być „w porządku" wobec Boga i mieć z Nim zawsze wyrównane rachunki. Jakże to jednak możliwe, skoro nie jesteśmy w stanie wypełnić przykazania, które otrzymaliśmy od Boga, a które zawiera w sobie wszystkie inne: „Bądźcie [...] wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski" (Mt 5,48)?

Oto dlaczego dobrą rzeczą jest patrzeć w przyszłość w cierpliwym oczekiwaniu i ufnej nadziei na całkowite ostateczne odpuszczenie grzechów.

Jak zaś ma się sprawa z wezwaniem do nawrócenia, skierowanym do świata pod groźbą sądu Bożego? Przede wszystkim nie można mówić o groźbie zemsty ze strony Boga, gdyż posłał On swojego Syna na świat nie po to, żeby go potępił, ale żeby go zbawił (J 3,17). Świat bowiem został stworzony z zamysłem jego odkupienia (Rz 8,20-21). Wiemy też dobrze, w jakim milczeniu i z jaką cierpliwością Bóg rozpoczął koniec czasów przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Jeśli istnieje jakieś zagrożenie, to niewątpliwie stanowi je zło, jakie ludzie wyrządzają sobie wzajemnie przez swoje winy. Dlatego też, jeśli jest prawdą, że Paraklet, Duch Pocieszyciel przyjdzie, aby „przekonać świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie" (J 16,8), a „święci będą sędziami tego świata" (1 Kor 6,2), to misją Kościoła, pouczanego przez Parakleta, ma być rozeznanie postępowania tego świata i uważne przyglądanie się drogom, jakimi ten świat podąża. Jego zadaniem jest odczytywanie „znaków czasu" (Mt 16,3) już nie po to, by przewidywać jakieś katastrofy, ale by interpretować przemiany w historii w świetle zbawczego zamysłu Boga.

Chociaż ludzie nie boją się już tak jak dawniej, że Bóg ześle z nieba ogień na ziemię, to jednak nigdy w takim stopniu jak dzisiaj nie żyli oni w obsesyjnym strachu przed rozmaitymi kataklizmami i katastrofami naturalnymi, przed wyczerpaniem się ziemskich zasobów, utratą dachu nad głową, rozprzestrzenianiem się groźnych epidemii czy wybuchem przemocy na skalę ogólnoświatową. Ogrom ogólnoświatowych problemów sprawia, że wielu ludzi ma wrażenie, iż ludzkość jest niejako skazana na nieuchronne zniszczenie. Uważają oni, że choć nie nastąpił jeszcze koniec świata, to jego znaki są jednak dzisiaj wyraźnie widoczne. W każdym razie są już wyraźnie widoczne znaki wejścia w całkiem nową erę ludzkiej historii.

Jeśli tak się rzeczy mają, to Kościół, chociaż żyje pośród ludów w większości niechrześcijańskich i niewierzących, nigdy dotąd nie był tak mocno obarczony prorocką misją niesienia światu nadziei, a przynajmniej ostrzegania go przed jego demonami i bożkami. Nigdy bardziej niż dzisiaj świat nie potrzebował tak bardzo przywrócenia mu ufności w pozytywne przeznaczenie, do którego realizacji wzywa go wspólny wszystkim ludziom Ojciec niebieski. Zadaniem Kościoła jest właśnie przywrócenie tej ufności, a przynajmniej „zawstydzanie" świata z powodu wszelkiego zła i odstępstw, które mu tak bardzo ciążą. Świat, zanim jeszcze usłyszy zaproszenie do wiary w Boga i Chrystusa, zanim odkryje sens tego wezwania, potrzebuje wiary w to, że jego przeznaczeniem jest pokój, braterstwo, wolność i szczęście, jakie obiecuje mu Bóg, pod warunkiem że będzie on umiał uszanować tę transcendencję, która jest obrazem Boga w każdym człowieku, że uszanuje piękno i szczodrość, które są chwałą Boga w każdej, najdrobniejszej nawet cząstce wszechświata. Tą nadzieją jest Dobra Nowina niosąca „pokój" i pojednanie ze światem, ogłoszone przez Boga na krzyżu Jezusa (Ef 2,17). Jest to nieodłączna część Jego Ewangelii.

Świat może zrozumieć i usłyszeć orędzie „nawrócenia dla odpuszczenia grzechów" w podwójnym sensie, to znaczy, jako nawoływanie do sprawiedliwości i miłości oraz jako obietnicę pokoju i szczęścia dla tych, którzy wejdą na tę drogę. To nawoływanie i ta obietnica należą do „tajemnicy" przyjścia Chrystusa na świat (Ef 3,5-6) i do „tajemnicy pojednania" (3 Kor 5,18), które Chrystus powierzył swojemu Kościołowi. Nadzieja na wyzwolenie pewnego dnia od wszelkiego zła i krzywdy, jaką świat wyrządza sam sobie, może go wydobyć z jego przemocy i nienawiści i wprowadzić na drogę braterskiego przebaczenia.

5. Pierwsze wnioski

Głosząc odpuszczenie grzechów. Symbol wiary streszcza długą historię Boga z ludźmi. Jego cierpliwość wobec naszych buntów, przewrót, jaki dokonał się przez przyjście Chrystusa i Ducha Świętego, niedokończoną historię, której koniec On zapowiada, oraz obietnicę pokoju dla wszystkich, którzy miłują pokój i szukają go.

Chrześcijanin, wyznając swoją wiarę, łączy wdzięczność i radość z tego, że przez Ducha Świętego stał się mieszkaniem Boga, z błaganiem i nadzieją na wejście pewnego dnia do domu Ojca, mimo że zna on swoją słabość, ale jednocześnie nie wątpi w opiekę Ducha Pocieszyciela, który ma za zadanie nad nim czuwać (J 14,3.16.23). Kościół zatem daje ludziom odpuszczenie grzechów, a jednocześnie to odpuszczenie zapowiada.

Daje je swoim katechumenom i wiernym w sakramentach chrztu i pojednania jako znak na nowo odnalezionej przyjaźni z Bogiem, przyjaźni wciąż na nowo ludziom ofiarowywanej, nawet wtedy gdy oni się jej sprzeniewierzają. Jest to przyjaźń darowana im wraz z obietnicą, że ona nigdy nie ustanie, dopóki ludzie będą w niej pokładać nadzieję, gdyż „dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne" (Rz 11,29).

Kościół głosi to światu niewierzącemu i grzesznemu, demaskując jego przemoc oraz wzywając go do nawrócenia w duchu Ewangelii. Uczy on go jednocześnie przebaczania zniewag jako jedynej prawdziwej drogi do humanizacji, jako autentycznej drogi do pokoju z Bogiem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama