Czy Wasza Świątobliwość jest szczęśliwy?

Rozmowa Papieża Franciszka z młodzieżą flamandzką, 31.03.2014

Czy Wasza Świątobliwość jest szczęśliwy?

W poniedziałek 31 marca Papież Franciszek rozmawiał z grupą młodzieży flamandzkiej z Belgii, przybyłej do Watykanu z biskupem Gandawy Lucasem Van Looyem. Młodzi Flamandowie, w wieku od 18 do 27 lat, zadawali pytania po angielsku, a Ojciec Święty odpowiadał po włosku. Część rozmowy była transmitowana przez belgijską telewizję wieczorem 3 kwietnia, natomiast pełna wersja została rozpowszechniona w formie wideo w Niedzielę Palmową 13 kwietnia. Poniżej zamieszczamy tłumaczenie pełnego zapisu rozmowy, opublikowanego w dzienniku «L'Osservatore Romano» z 6 kwietnia.


Należą oni do grupy młodzieży powstałej w czasie ŚDM w Rio de Janeiro, bowiem w Rio postanowili przekazać także innym młodym Flamandom, co tam robili; jest to grupa 12-osobowa — inni są tu na zewnątrz — przybyli także z...

...ależ chcę ich powitać, tych innych, później, tak!

A więc możemy to zorganizować... A oni rzeczywiście tak pracują, wchodząc, przenikając do mediów jako młodzież, kierując się swoją inspiracją chrześcijańską. Także w tym sensie chcą zadać Waszej Świątobliwości pytania. Ona natomiast jest niewierząca — jest ich zatem czworo z tej grupy — ona nie wierzy, ale wydawało nam się to również ważne, ponieważ nasze społeczeństwo we Flandrii jest bardzo laickie, i wiemy, że mamy przesłanie dla wszystkich. A więc ona bardzo się cieszyła...

A to mi się podoba! Wszyscy jesteśmy braćmi!

Naprawdę, tak. A oto pierwsze pytanie: dziękujemy za przyjęcie naszej prośby; ale dlaczego Wasza Świątobliwość ją przyjął?

Kiedy słyszę, że jakiś młodzieniec, młoda dziewczyna odczuwają niepokój, czuję jako mój obowiązek służyć tym młodym, nieść posługę w sytuacji tego niepokoju, ponieważ ten niepokój jest niczym ziarno, potem będzie się rozwijał i wyda owoce. A ja w tej chwili czuję, że w stosunku do was pełnię tę posługę wobec tego, co jest najcenniejsze w tym momencie, a jest to wasz niepokój.

Chłopiec: Każdy na tym świecie pragnie być szczęśliwy. A my zastanawialiśmy się: czy Wasza Świątobliwość jest szczęśliwy? I z jakiego powodu?

Absolutnie, absolutnie jestem szczęśliwy. A jestem szczęśliwy, ponieważ... nie wiem dlaczego... może dlatego, że mam pracę, nie jestem bezrobotny, mam pracę — pracę pasterza! Jestem szczęśliwy, ponieważ znalazłem swoją drogę w życiu, i podążanie tą drogą sprawia, że jestem szczęśliwy. A jest to też szczęśliwość spokojna, ponieważ w tym wieku nie jest to ta sama szczęśliwość co młodego człowieka, jest różnica. Pewien pokój wewnętrzny, wielki pokój, szczęście, które przychodzi również z wiekiem. A także na drodze, na której były zawsze problemy; również teraz są problemy, ale to szczęście nie odchodzi, gdy są problemy, nie: widzi problemy, cierpi przez nie i idzie naprzód; robi coś, żeby je rozwiązać, i postępuje dalej. Ale w głębi serca jest ten pokój i ta szczęśliwość. Jest to łaska Boża dla mnie, naprawdę. To jest łaska. Nie jest to własna zasługa.

Chłopiec: Na wiele sposobów Wasza Świątobliwość pokazuje nam swoją wielką miłość do ludzi ubogich i zranionych. Dlaczego to jest tak ważne dla Waszej Świątobliwości?

Dlatego, że to jest serce Ewangelii. Ja jestem wierzący, wierzę w Boga, wierzę w Jezusa Chrystusa i w Jego Ewangelię, a sercem Ewangelii jest głoszenie ubogim. Kiedy czytasz na przykład Błogosławieństwa albo czytasz Mateusza, rozdz. 25, widzisz, że Jezus wyraża się tam jasno co do tego. To jest serce Ewangelii. A Jezus mówi o sobie samym: «Przyszedłem, aby głosić ubogim wyzwolenie, zdrowie, łaskę Boga...». Ubogim. Tym, którzy potrzebują zbawienia, którzy potrzebują, by ich przyjęło społeczeństwo. Poza tym, jeśli czytasz Ewangelię, widzisz, że Jezus dawał niejako pierwszeństwo tym, którzy byli spychani na margines: trędowatym, wdowom, dzieciom osieroconym, niewidomym... osobom żyjącym na marginesie społeczeństwa. A także wielkim grzesznikom... i to jest dla mnie pociecha! Tak, bowiem Jego nie odstrasza nawet grzech! Gdy spotykał kogoś takiego jak Zacheusz, który był złodziejem, albo jak Mateusz, który dla pieniędzy był zdrajcą ojczyzny, nie przerażało Go to! Popatrzył na nich i ich wybrał. Także to jest pewne ubóstwo: nędza grzechu. Według mnie, serce Ewangelii należy do ubogich. Usłyszałem dwa miesiące temu, jak ktoś powiedział z powodu tego mówienia o ubogich, ze względu na tę opcję: «Ten Papież jest komunistą». Nie! To jest sztandar Ewangelii, nie komunizmu — Ewangelii! Ale ubóstwo bez ideologii, ubóstwo... Dlatego ja uważam, że ubodzy są w centrum głoszenia Jezusa. Wystarczy to przeczytać. Problem polega na tym, że później ta postawa, to ukierunkowanie na ubogich było niekiedy w historii ideologizowana. Nie, tak nie jest: ideologia to co innego. Tak jest w Ewangelii, to proste, bardzo proste. Widać to również w Starym Testamencie. I dlatego ja stawiam ich zawsze w centrum.

Dziewczyna: Ja nie wierzę w Boga, ale inspirują mnie gesty, ideały Waszej Świątobliwości. Może Wasza Świątobliwość ma jakieś przesłanie dla nas wszystkich, dla młodych chrześcijan, dla osób, które nie wierzą albo mają inną wiarę, bądź wierzą w inny sposób?

Według mnie trzeba dążyć do autentyczności w sposobie mówienia. A dla mnie autentycznością jest to: rozmawiam z braćmi. Wszyscy jesteśmy braćmi. Wierzący, niewierzący, wyznawcy takiej czy innej religii, żydzi, muzułmanie... wszyscy jesteśmy braćmi. Człowiek jest w centrum historii, i to jest dla mnie bardzo ważne: człowiek jest w centrum. W tym momencie dziejów człowiek został wyrzucony z centrum, przesunął się ku peryferiom, a w centrum — przynajmniej w tej chwili — jest władza, pieniądz. A my powinniśmy pracować dla osób, dla mężczyzn i kobiet, którzy są obrazem Boga. Dlaczego ludzie młodzi? Bo młodzi — powrócę do tego, co powiedziałem na początku — są ziarnem, które z czasem wyda owoc. A także w odniesieniu do tego, o czym mówiłem teraz: w tym świecie, w którym na centralnym miejscu jest władza, pieniądz, młodzież jest przepędzana. Przepędzane są dzieci — nie chcemy dzieci, chcemy, żeby było ich mniej, małe rodziny: dzieci są niepożądane. Są przepędzani ludzie starsi: tak wiele osób w podeszłym wieku umiera wskutek ukrytej eutanazji, ponieważ nikt się o nie nie troszczy, i umierają. A teraz są przepędzani ludzie młodzi. Pomyślcie, że we Włoszech, na przykład, bezrobocie wśród młodzieży poniżej 25 lat wynosi prawie 50%; w Hiszpanii sięga 60%, a w Andaluzji, na południu Hiszpanii, jest to prawie 70%... Nie wiem, jaki jest procent bezrobocia w Belgii...

...trochę mniej: 5-10%

To niewiele. Dzięki Bogu, niewiele. Ale pomyślcie, co to znaczy, że pokolenie młodzieży nie ma pracy! Może powiesz mi: «Ale mogą jeść, bo społeczeństwo ich karmi». Owszem, ale to nie wystarcza, bowiem nie mają doświadczenia godności związanej z zarabianiem na chleb. I to jest chwila «męki młodych ludzi». Weszliśmy w kulturę odrzucania: to co nie jest przydatne w tej globalizacji, odrzuca się. Starców, dzieci, młodzież. A w ten sposób odrzuca się przyszłość narodu, bo w dzieciach i młodzieży, i w starcach jest przyszłość narodu. Dzieci i młodzież, gdyż dalej będą tworzyć historię, a ludzie starsi to ci, którzy mają dać nam pamięć narodu, o tym, jak przebiegała droga danego narodu. A jeśli się ich odrzuci, będziemy mieć grupę ludzi pozbawioną siły, bowiem nie będzie w niej licznej młodzieży i dzieci, i nie mającą pamięci. A to jest bardzo groźne! Dlatego uważam, że musimy pomagać młodym ludziom, aby mogli odgrywać w społeczeństwie rolę, jaka jest potrzebna w tym trudnym momencie historycznym.

A czy Wasza Świątobliwość ma szczególne, bardzo konkretne przesłanie dla nas, abyśmy mogli — oby tak — inspirować inne osoby, tak jak to robi Wasza Świątobliwość? Także ludzi niewierzących?

Powiedział jedno słowo bardzo ważne: «konkretne». Jest to słowo niezwykle ważne, bowiem właśnie w konkrecie życia idziesz naprzód; nie postępujesz naprzód z samymi ideami! To jest bardzo ważne. I sądzę, że wy młodzi musicie iść naprzód z tą konkretnością życia. Wielokrotnie także poprzez działania związane z sytuacjami, ponieważ trzeba wziąć pod uwagę to i to..., ale także ze strategiami... Powiem ci jedną rzecz. Rozmawiałem z racji mojej pracy, także w Buenos Aires, z bardzo licznymi młodymi politykami, którzy przychodzili mnie pozdrowić. I cieszę się, gdyż oni, czy są z lewicy, czy z prawicy, mówią «na nową nutę», mają nowy styl polityki. A to napełnia mnie nadzieją. I uważam, że młodzież w tej chwili musi wypłynąć na głębię i iść naprzód. Niech będzie odważna! To daje mi nadzieję. Nie wiem, czy odpowiedziałem: konkretność w działaniu.

Chłopiec: Kiedy czytam gazety, kiedy rozglądam się dokoła, zastanawiam się, czy rasa ludzka jest naprawdę zdolna zatroszczyć się o ten świat i o samą siebie. Czy Wasza Świątobliwość podziela tę moją wątpliwość? (tłumaczka)... Odrzucamy, jak powiedział Wasza Świątobliwość. Czy również Wasza Świątobliwość odczuwa czasami tę wątpliwość, zwątpienie i chęć zapytania: a gdzie jest Bóg w tym wszystkim?

Ja stawiam sobie dwa pytania w tej kwestii: gdzie jest Bóg i gdzie jest człowiek? Jest to pierwsze pytanie, jakie w opowiadaniu biblijnym Bóg stawia człowiekowi: «Adamie, gdzie jesteś?». To jest pierwsze pytanie skierowane do człowieka. I ja także pytam się teraz: «Ty, człowieku XXI w., gdzie jesteś?» A to nasuwa mi na myśl także drugie pytanie: «Ty, Boże, gdzie jesteś?». Kiedy człowiek odnajduje samego siebie, szuka Boga. Może nie potrafi Go znaleźć, ale idzie drogą uczciwości, szukając prawdy, drogą dobroci i drogą piękna. Według mnie, młody człowiek, który kocha prawdę i jej szuka, kocha dobro i jest dobry, jest dobrą osobą i szuka piękna, i je miłuje, właśnie na tej dobrej drodze z pewnością znajdzie Boga! Wcześniej lub później Go znajdzie! Ale droga jest długa i niektórzy ludzie jej nie znajdują w życiu. Nie znajdują jej w sposób świadomy. Jednak są tak bardzo autentyczni i uczciwi względem samych siebie, tak bardzo dobrzy i tak bardzo miłują piękno, że ostatecznie mają osobowość bardzo dojrzałą, zdolną do spotkania z Bogiem, które jest zawsze łaską. Gdyż spotkanie z Bogiem jest łaską. Nie możemy odbyć drogi... Niektórzy spotykają Go w innych ludziach... Jest pewna droga do przebycia... Każdy musi spotkać Go osobiście. Boga nie spotyka się przez usłyszenie o Nim, ani też nie płaci się za spotkanie Boga. To jest droga osobista, musimy Go spotkać w ten sposób. Nie wiem, czy odpowiedziałem na twoje pytanie...

Wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Czego nauczyły Waszą Świątobliwość błędy, jakie popełnił?

Popełniałem błędy, popełniałem... W Biblii jest powiedziane, w Księdze Mądrości, że najbardziej sprawiedliwy człowiek grzeszy siedem razy na dzień!... Żeby powiedzieć, że wszyscy popełniają błędy... Mówi się, że człowiek to jedyne zwierzę, które dwa razy potyka się na tym samym, bo nie uczy się od razu na swoich błędach. Ktoś może powiedzieć: «Ja nie popełniłem błędu», ale nie poprawia się; to prowadzi cię do próżności, do wyniosłości, do dumy... Ja myślę, że błędy, także w moim życiu, były i są wielkimi nauczycielami życia. Wielkimi nauczycielami: uczą cię bardzo wiele. Upokarzają cię także, ponieważ ktoś może czuć się supermężczyzną, superkobietą, a potem mylisz się, i to cię upokarza, i stawia cię na właściwym miejscu. Nie powiedziałbym, że ze wszystkich moich błędów wyciągnąłem naukę: nie, sądzę, że na niektórych się nie nauczyłem, bo jestem uparty, i nie jest łatwo się uczyć. Ale z tak wielu błędów wyciągnąłem naukę, i to dobrze mi zrobiło, wyszło mi na dobre. A również uznanie błędów jest ważne: pomyliłem się w tym, w tamtym, tu popełniam błąd... I trzeba także uważać, aby nie wracać do tego samego błędu, do tej samej studni... Dobrą rzeczą jest dialog z własnymi błędami, bo one cię pouczają; i ważne jest, że pomagają ci stać się bardziej pokornym, a pokora dobrze robi, tak dobrze robi ludziom, nam, tak dobrze nam robi. Nie wiem, czy to była odpowiedź...

Tłumaczka: Czy Wasza Świątobliwość może podać jakiś konkretny przykład na to, czego nauczył się na błędzie? Ona (dziewczyna, która zadała pytanie) ośmiela się...

Owszem, powiem to, napisałem o tym w książce, to jest publiczne. Na przykład w kierowaniu życiem Kościoła. Zostałem mianowany superiorem w bardzo młodym wieku, i popełniłem bardzo wiele błędów, na przykład przez autorytaryzm. Byłem zbyt kategoryczny, gdy miałem 36 lat... A potem nauczyłem się, że trzeba rozmawiać, że trzeba posłuchać, co myślą inni... Ale człowiek nie uczy się raz na zawsze, nie. To jest długa droga. Oto konkretny przykład. I ja nauczyłem się na podstawie mojego postępowania nieco autorytarnego, jako przełożony zakonny, znajdować drogę, aby taki nie być w takim stopniu, albo żeby być bardziej... ale nadal popełniam błędy! Czy jest usatysfakcjonowana?... Czy chce ośmielić się jeszcze zapytać o coś innego?

Dziewczyna: Ja widzę Boga w innych. Gdzie Wasza Świętobliwość widzi Boga?

Ja staram się — staram się! — spotykać Go we wszystkich okolicznościach życia. Szukam... Znajduję Go, czytając Biblię, znajduję Go, gdy sprawuję sakramenty, w modlitwie, a także w mojej pracy staram się Go znaleźć, w osobach, w różnych osobach... Przede wszystkim znajduję Go w chorych: chorzy przyczyniają się do mojego dobra, ponieważ kiedy jestem przy chorym człowieku, zastanawiam się, dlaczego jego to dotknęło, a nie mnie? I u więźniów Go znajduję: dlaczego ten jest w więzieniu, a ja nie? I rozmawiam z Bogiem: «Wciąż dopuszczasz się niesprawiedliwości: dlaczego jemu to zrobiłeś, a mnie nie?». I w tym znajduję Boga, ale zawsze w dialogu. Dobrze mi robi próba znajdowania Go w ciągu całego dnia. Nie udaje mi się, ale staram się to robić, trwać w dialogu. Ja nie potrafię robić tego w taki właśnie sposób: święci robili to dobrze, ja jeszcze nie... Ale taka jest droga.

Dziewczyna: Ponieważ ja nie wierzę w Boga, nie jestem w stanie zrozumieć, jak Ojciec Święty się modli albo dlaczego się modli. Czy może mi Ojciec Święty wyjaśnić, jak się modli jako Papież i dlaczego się modli? Możliwie jak najbardziej konkretnie...

Jak się modlę... Często biorę Biblię, czytam przez chwilę, potem ją odkładam i pozwalam, aby Pan na mnie patrzył: to jest najpowszechniejsza idea mojej modlitwy. Pozwalam, aby On na mnie patrzył. I ja czuję — ale to nie jest sentymentalizm — czuję w głębi te rzeczy, to co Pan do mnie mówi. Czasami nie mówi... nic, pustka, pustka, pustka..., ale cierpliwie trwam i tak się modlę... Siedzę, modlę się na siedząco, bo sprawia mi trudność klękanie, a czasami zasypiam w czasie modlitwy... To także jest sposób na modlenie się, jak dziecko przy Ojcu, i to jest ważne: czuję się dzieckiem przy Ojcu. A dlaczego się modlę? «Dlaczego» — chodzi o powód czy za jakie osoby się modlę?

Jedno i drugie...

Modlę się, ponieważ mam potrzebę. Czuję to, że mnie przynagla, jakby Bóg wzywał mnie na rozmowę. To jest pierwsza sprawa. I modlę się za ludzi, kiedy spotykam osoby, które mnie poruszają, bo są chore albo mają problemy, albo ponieważ są problemy, które... na przykład wojna... Dziś spotkałem się z nuncjuszem w Syrii, i pokazał mi zdjęcia... i jestem pewien, że dziś po południu będę się modlił w tej intencji, za tych ludzi... Pokazali mi zdjęcia ludzi zagłodzonych, kości były tak... w obecnych czasach — tego nie pojmuję — kiedy mamy to, czego trzeba, aby nakarmić cały świat, są ludzie, którzy umierają z głodu, dla mnie jest to straszne! To skłania mnie do modlitwy, właśnie za tych ludzi.

Ja mam swoje obawy; czego boi się Wasza Świątobliwość?

Samego siebie! Lęk... Popatrz, w Ewangelii Jezus tak często powtarza: «Nie lękajcie się! Nie bójcie się!». Mówi to bardzo wiele razy. A dlaczego? Ponieważ On wie, że lęk jest rzeczą, powiedziałbym, naturalną. Boimy się życia, boimy się w obliczu wyzwań, boimy się stając przed Bogiem... Wszyscy odczuwamy lęk, wszyscy. Nie powinnaś się przejmować tym, że się boisz. Musisz to czuć, ale nie bać się, i pomyśleć: «Dlaczego się boję?». I przed Bogiem oraz przed samą sobą starać się wyjaśnić sytuację albo poprosić o pomoc kogoś innego. Strach nie jest dobrym doradcą, bo doradza ci źle. Popycha cię na drogę, która nie jest drogą właściwą. Dlatego Jezus tak często mówił: «Nie bójcie się! Nie lękajcie się!». Poza tym powinniśmy poznać samych siebie, wszyscy: każdy musi poznać samego siebie i znaleźć obszar, gdzie możemy popełniać najwięcej błędów, i tej strefy trochę się obawiać. Istnieje bowiem lęk zły i lęk dobry. Lęk dobry to jakby rozwaga. To jest roztropna postawa: «Patrz, jesteś słaby w tym, w takim a takim punkcie, pilnuj się, aby nie upaść». Lęk zły jest wtedy, kiedy mówisz, że trochę cię niszczy, unicestwia cię. Niszczy cię, nie pozwala ci nic zrobić: to jest lęk zły, i trzeba się go pozbyć.

Tłumaczka: Ona (dziewczyna) zadała to pytanie, ponieważ w Belgii niekiedy nie jest łatwo mówić na przykład o swojej wierze: to była dla niej również sposobność, bowiem wielu nie wierzy, a ona powiedziała: «Chcę zadać to pytanie, ponieważ chcę mieć siłę również do dawania świadectwa...»

Cóż, teraz rozumiem źródło tego pytania. Trzeba dawać świadectwo z prostotą. Bowiem jeżeli idziesz ze swoją wiarą jak ze sztandarem, niczym na wyprawę krzyżową, i będziesz uprawiać prozelityzm, to nie jest dobre. Najlepszą drogą jest świadectwo, ale pokorne: «Ja jestem taki», z pokorą, bez tryumfalizmu. To jest nasz kolejny grzech, inna niewłaściwa postawa — tryumfalizm. Jezus nie był tryumfalistą, a także historia nas uczy, że nie należy być tryumfalistami, bowiem wielcy tryumfaliści zostali pokonani. Świadectwo — ono jest kluczem, ono budzi pytania. Ja daję je z pokorą, bez uprawiania prozelityzmu. Ofiarowuję je. Jest tak. A to nie budzi lęku. Nie udawaj się na krucjaty...

Tłumaczka: Jest jeszcze ostatnie pytanie...

Ostatnie? To jest to straszne, ostatnie, zawsze...

Nasze ostatnie pytanie: czy Ojciec Święty ma jakieś pytanie do nas?

Pytanie, jakie chcę wam zadać, nie jest oryginalne. Czerpię je z Ewangelii. Ale myślę, po wysłuchaniu was, że jest to może odpowiednie w tej chwili pytanie do was. Gdzie jest twój skarb? Takie jest pytanie. Gdzie spoczywa twoje serce? Na jakim skarbie spoczywa twoje serce? Bowiem tam, gdzie jest twój skarb, tam będzie twoje życie. Serce jest przywiązane do skarbu, do pewnego skarbu, który wszyscy mamy: do władzy, pieniędzy, dumy, tak wielu... albo do dobroci, piękna, pragnienia czynienia dobra... Może być tak wiele skarbów... Gdzie jest twój skarb? To jest pytanie, które ja zadaję, a wy będziecie musieli odpowiedzieć samym sobie, sami!. W waszych domach...

Powiadomią Waszą Świątobliwość o odpowiedzi w liście...

Dadzą go biskupowi... Dziękuję! Dziękuję wam, dziękuję! I módlcie się za mnie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama