Przemówienie do członków korpusu dyplomatycznego 11.01.2016
Poniżej zamieszczamy przemówienie Papieża Franciszka wygłoszone w poniedziałek 11 stycznia rano w Sali Królewskiej Pałacu Apostolskiego podczas tradycyjnej audiencji noworocznej dla korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej. Papież dokonał w nim szerokiego przeglądu sytuacji międzynarodowej. Między innymi wezwał Europę, aby mierząc się z problemem migracji, nie traciła swoich zasad humanitarnych, szacunku i solidarności.
Ekscelencje, Panie i Panowie!
Serdecznie państwa witam na tym dorocznym spotkaniu, które jest dla mnie sposobnością do złożenia wam życzeń w nowym roku i pozwala mi też zastanowić się wraz z wami nad sytuacją naszego świata, pobłogosławionego i umiłowanego przez Boga, a mimo to burzliwego i nękanego wieloma bolączkami. Dziękuję nowemu dziekanowi korpusu dyplomatycznego, Jego Ekscelencji panu Armindowi Fernandesowi do Espírito Santo Vieirze, ambasadorowi Angoli, za uprzejme słowa, które skierował do mnie w imieniu całego korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej. Równocześnie chciałbym wspomnieć w sposób szczególny - prawie miesiąc po śmierci - świętej pamięci ambasadora Kuby Rodneya Alejandra Lopeza Clemente i ambasadora Liberii Rudolfa P. von Ballmoosa.
Przy tej okazji pragnę w szczególny sposób powitać osoby uczestniczące po raz pierwszy w tym spotkaniu, odnotowując z zadowoleniem, że w ciągu ostatniego roku zwiększyła się liczba ambasadorów rezydujących Rzymie. Jest to wyraźny znak uwagi, z jaką wspólnota międzynarodowa śledzi działalność dyplomatyczną Stolicy Apostolskiej. Dodatkowymi tego dowodami są międzynarodowe porozumienia, podpisane i ratyfikowane w roku, który właśnie się zakończył. W szczególności chciałbym wspomnieć o konkretnych porozumieniach w kwestiach podatkowych, podpisanych z Włochami i Stanami Zjednoczonymi Ameryki, świadczących o coraz większym zaangażowaniu Stolicy Apostolskiej na rzecz większej przejrzystości w kwestiach ekonomicznych. Nie mniej ważne są umowy o charakterze ogólnym, mające na celu regulowanie istotnych aspektów życia i działalności Kościoła w różnych krajach, takie jak umowa podpisana w Dili z Demokratyczną Republiką Timoru Wschodniego.
Podobnie pragnę przypomnieć wymianę dokumentów ratyfikacyjnych umowy z Czadem w sprawie statusu prawnego Kościoła katolickiego w tym kraju, a także umowę podpisaną i ratyfikowaną z Palestyną. Są to dwa porozumienia, które wraz z Protokołem Ustaleń, podpisanym przez Sekretariat Stanu i Ministerstwo Spraw Zagranicznych Kuwejtu, pokazują między innymi, że pokojowe współistnienie wyznawców różnych religii jest możliwe tam, gdzie wolność religijna jest uznawana, a realna możliwość współpracy w budowaniu dobra wspólnego, we wzajemnym poszanowaniu tożsamości kulturowej każdego obywatela, jest zagwarantowana.
Z drugiej strony, każde autentycznie przeżywane doświadczenie religijne może jedynie promować pokój. Przypomina nam o tym niedawno obchodzone Boże Narodzenie, podczas którego kontemplowaliśmy narodziny bezbronnego dziecka, noszącego imię: «Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju» (por. Iz 9,5). Tajemnica wcielenia ukazuje nam prawdziwe oblicze Boga, dla którego moc nie oznacza siły i zniszczenia, ale miłość; sprawiedliwość nie oznacza zemsty, ale miłosierdzie. To właśnie w tej perspektywie ogłosiłem Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, wyjątkowo zainaugurowany w Bangi podczas mojej podróży apostolskiej do Kenii, Ugandy i Republiki Środkowoafrykańskiej. W kraju długo doświadczanym przez głód, ubóstwo i konflikty, gdzie bratobójcza przemoc w ostatnich latach pozostawiła głębokie rany w duszach, dzieląc wspólnotę narodową i rodząc nędzę materialną i moralną, otwarcie Drzwi Świętych w katedrze w Bangi miało być znakiem zachęty, by podnieść oczy, wyruszyć na nowo w drogę i odnaleźć racje dialogu. Tam, gdzie imię Boga było nadużywane, by popełniać niesprawiedliwości, chciałem potwierdzić wraz ze wspólnotą muzułmańską Republiki Środkowoafrykańskiej, iż «ten, kto twierdzi, że wierzy w Boga, musi być także człowiekiem pokoju» (spotkanie ze wspólnotą muzułmańską, Bangi, 30 listopada 2015 r.; w: «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 12/2015, s. 27), a zatem miłosierdzia, ponieważ nigdy nie wolno zabijać w imię Boga. Tylko ideologiczna i wypaczona forma religii może myśleć, że wymierza się sprawiedliwość w imię Wszechmogącego, rozmyślnie mordując bezbronnych ludzi, jak działo się w przypadku krwawych ataków terrorystycznych w ostatnich miesiącach w Afryce, Europie i na Bliskim Wschodzie.
Miłosierdzie było jakby «nicią przewodnią» wytyczającą szlak podróży apostolskich już w ubiegłym roku. Mam na myśli przede wszystkim wizytę w Sarajewie, mieście głęboko zranionym przez wojnę na Bałkanach oraz stolicy Bośni i Hercegowiny, kraju o szczególnym znaczeniu dla Europy i dla całego świata. Jako skrzyżowanie kultur, narodów i religii z pozytywnymi rezultatami dąży on do budowania coraz to nowych mostów, dowartościowania tego, co łączy, i postrzegania różnic jako szansy na pogłębianie szacunku dla wszystkich. Jest to możliwe poprzez dialog cierpliwy i ufny, potrafiący przyswoić sobie wartości kultury każdego i przyjmować dobro pochodzące z doświadczeń innych (por. spotkanie z przedstawicielami władz, Sarajewo, 6 czerwca 2015 r.).
Myślę też o podróży do Boliwii, Ekwadoru i Paragwaju, gdzie spotkałem ludy, które nie poddają się w obliczu trudności i z odwagą, determinacją i w duchu braterstwa stawiają czoło licznym wyzwaniom będącym przyczyną ich cierpienia, począwszy od powszechnego ubóstwa i nierówności społecznych. Podczas podróży na Kubę i do Stanów Zjednoczonych Ameryki mogłem odwiedzić dwakraje, między którymi od dawna panował podział, a które postanowiły otworzyć nowy rozdział historii, rozpoczynając proces zbliżenia i pojednania.
W Filadelfii, z okazji Światowego Spotkania Rodzin, a także podczas podróży do Sri Lanki i na Filipiny oraz niedawnego Synodu Biskupów przypomniałem znaczenie rodziny, która jest pierwszą i najważniejszą szkołą miłosierdzia, w której uczymy się odkrywania miłującego oblicza Boga i gdzie nasze człowieczeństwo rośnie i się rozwija. Znamy, niestety, liczne wyzwania, z jakimi rodzina musi się zmierzyć w tym czasie, w którym jest «zagrożona przez coraz liczniejsze usiłowania niektórych, by na nowo zdefiniować samą instytucję małżeństwa przez relatywizm, kulturę rzeczy ulotnych, brak otwarcia na życie» (spotkanie z rodzinami, Manila, 16 stycznia 2015 r.; w: «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 2/2015, s. 19). Panuje dzisiaj rozpowszechniony lęk przed definitywnymi zobowiązaniami, jakich wymaga rodzina, a płacą za to zwłaszcza najmłodsi, często słabi i zdezorientowani, a także ludzie starsi, którzy zostają w efekcie zapomniani i opuszczeni. Natomiast, «z braterstwa przeżywanego w rodzinie rodzi się (...) solidarność w społeczeństwie» (spotkanie ze społeczeństwem obywatelskim, Quito, 7 lipca 2015 r.; w: «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 7-8/2015, s. 16), która prowadzi nas do tego, byśmy byli odpowiedzialni za siebie nawzajem. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy w naszych domach, a także w naszych społeczeństwach nie pozwalamy, by utrwalały się znużenie i urazy, ale tworzymy przestrzeń dla dialogu, który jest najlepszym antidotum na indywidualizm, tak powszechny w kulturze naszych czasów.
Drodzy ambasadorowie!
Duch indywidualistyczny jest podatnym gruntem, na którym dojrzewa poczucie obojętności wobec drugiego, prowadzące do traktowania go jedynie jako przedmiotu transakcji handlowej, do nieinteresowania się człowieczeństwem innych i sprawiające, że ludzie stają się bojaźliwi i cyniczni. Czyż nie są to może uczucia, które często budzą w nas ubodzy, zepchnięci na margines, ostatni członkowie społeczeństwa? A iluż ostatnich mamy w naszych społeczeństwach! Wśród nich mam na myśli zwłaszcza imigrantów, z ich brzemieniem trudności i cierpień, z którymi obcują codziennie, poszukując - niekiedy rozpaczliwie - miejsca, gdzie mogliby żyć w pokoju i godnie.
Dlatego chciałbym zastanowić się dziś z wami nad poważnym kryzysem migracyjnym, z którym się zmagamy, aby rozeznać jego przyczyny, nakreślić rozwiązania, przezwyciężyć nieuchronny strach, który towarzyszy zjawisku tak masowemu i nasilonemu, które w 2015 r. dotyczyło głównie Europy, ale także różnych regionów Azji oraz Ameryki Północnej i Środkowej.
«Nie bój się i nie drżyj, bo z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz» (Joz 1, 9). Tę obietnicę Bóg składa Jozuemu. Pokazuje ona, jak bardzo Pan towarzyszy każdemu człowiekowi, zwłaszcza tym, którzy są w trudnej sytuacji, takiej jak sytuacja osób szukających schronienia w obcym kraju. Rzeczywiście, cała Biblia opowiada nam historię ludzkości w drodze, ponieważ bycie w ruchu należy do natury człowieka. Jego historia składa się z wielu migracji, czasami będących skutkiem dojrzewania świadomości prawa do swobodnego wyboru, często podyktowanych okolicznościami zewnętrznymi. Od wygnania z Raju do Abrahama podążającego do Ziemi Obiecanej; od opisu wyjścia po niewolę babilońską Pismo Święte ukazuje trudy i cierpienia, nadzieje i pragnienia, które przypominają to, co czują dzisiaj setki tysięcy ludzi wędrujących z taką samą determinacją jak Mojżesz, aby dotrzeć do «ziemi opływającej w mleko i miód» (por. Wj 3, 17), gdzie można żyć w wolności i pokoju.
Zatem słyszymy dziś, tak jak w owych czasach, krzyk Racheli opłakującej swoje dzieci, bo ich już nie ma (por. Jr 31, 15; Mt 2, 18). Jest to głos tysięcy ludzi płaczących podczas ucieczki przed straszliwymi wojnami, przed prześladowaniami i łamaniem praw człowieka lub niestabilnością polityczną czy społeczną, które często sprawiają, że życie w ojczyźnie staje się niemożliwe. Jest to wołanie tych, którzy są zmuszeni do ucieczki, aby uniknąć nienieopisanego barbarzyństwa, jakiego ofiarą padają osoby bezbronne, takie jak dzieci i osoby niepełnosprawne, czy męczeństwa jedynie z powodu przynależności religijnej.
Tak jak wówczas, słyszymy głos Jakuba, który mówi do swoich dzieci: «Idźcie tam i zakupcie dla nas zboża, abyśmy przetrwali i nie pomarli» (Rdz 42, 2). Jest to głos tych, którzy uciekają przed skrajną nędzą, z powodu niemożliwości nakarmienia rodziny czy dostępu do opieki medycznej i edukacji, przed degradacją nierokującą jakiegokolwiek postępu, a nawet z powodu zmian klimatu i ekstremalnych warunków pogodowych. Niestety wiadomo, że głód jest wciąż jedną z najgorszych plag naszego świata, z milionami dzieci, które umierają każdego roku z jego powodu. Trzeba jednak z bólem stwierdzić, że często tych migrantów nie obejmują międzynarodowe systemy ochrony oparte na umowach międzynarodowych.
Czy można nie widzieć w tym wszystkim owocu owej «kultury odrzucenia», zagrażającej osobie ludzkiej, składającej mężczyzn i kobiety w ofierze bożkom zysku i konsumpcji? Groźną rzeczą jest przyzwyczajanie się do tych sytuacji ubóstwa i potrzeby, do dramatów wielu osób i traktowanie ich jako «normalności». Ludzie nie są już postrzegani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić, szczególnie jeśli są ubodzy i niepełnosprawni, jeśli «nie są jeszcze potrzebni» - jak dzieci nienarodzone - lub «nie są już potrzebni» - jak osoby starsze. Staliśmy się niewrażliwi na wszelkie formy niegospodarności, począwszy od marnowania żywności, które jest jednym z najbardziej zasługujących na potępienie, podczas gdy wiele osób i rodzin cierpi na skutek głodu i niedożywienia (por. audiencja generalna, 5 czerwca 2013 r.).
Stolica Apostolska ma nadzieję, że pierwszy Światowy Szczyt Humanitarny, zwołany w maju bieżącego roku przez Narody Zjednoczone, zdoła w dzisiejszym smutnym kontekście konfliktów i katastrof osiągnąć swój cel, którym jest umieszczenie osoby ludzkiej i jej godności w centrum każdej interwencji humanitarnej. Konieczny jest wspólny wysiłek, który zdecydowanie przeciwstawi się kulturze odrzucenia i działaniom wymierzonym w ludzkie życie, aby nikt nie czuł się pominięty lub zapomniany oraz aby inne ludzkie istoty nie były poświęcane z powodu braku środków, a przede wszystkim braku woli politycznej.
Niestety, dziś, podobnie jak wówczas, słyszymy głos Judy, który sugeruje sprzedaż własnego brata (por. Rdz 37, 26-27). Jest to arogancja możnych, którzy traktują słabych w sposób instrumentalny, czynią z nich przedmioty, kierując się egoistycznymi celami lub rachubami politycznymi i strategicznymi. Tam, gdzie nie jest możliwa migracja uregulowana, często migranci są zmuszeni zwracać się do osób trudniących się handlem lub przemytem ludzi, pomimo że w znacznej części są świadomi niebezpieczeństwa utraty dóbr, godności, a nawet życia podczas podróży. W tej perspektywie ponawiam apel o położenie kresu handlowi ludźmi, który zamienia w towar osoby ludzkie, zwłaszcza słabe i bezbronne. Na zawsze pozostaną w naszych umysłach i sercach obrazy dzieci, które zginęły na morzu jako ofiary ludzkiego cynizmu i nieprzychylności przyrody. Ten, komu udaje się przeżyć i dotrzeć do kraju, który go przyjmie, nosi głębokie blizny, jakie pozostawiają te doświadczenia, a także okropności zawsze towarzyszące wojnom i przemocy.
Podobnie jak wtedy, słyszymy dziś anioła, który mówi: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem» (Mt 2, 13). Jest to głos, który słyszy wielu migrantów, którzy nigdy nie opuściliby swego kraju, gdyby nie zostali do tego zmuszeni. Wśród nich jest wielu chrześcijan, w ostatnich latach coraz bardziej masowo opuszczających swe ziemie, na których zamieszkiwali od początków chrześcijaństwa.
I na koniec, dziś także słyszymy głos Psalmisty powtarzającego: «Nad rzekami Babilonu - tam myśmy siedzieli i płakali, na wspomnienie Syjonu» (Ps 137 [136], 1). To płacz tych, którzy chętnie powróciliby do swoich krajów, gdyby były tam odpowiednie warunki bezpieczeństwa i możliwości utrzymania. Także w tym kontekście myślę o chrześcijanach z Bliskiego Wschodu, którzy chcą przyczynić się, jako pełnoprawni obywatele, do dobrobytu duchowego i materialnego swoich krajów.
Znacznej części przyczyn migracji można było zaradzić już dawno temu. Tym samym możliwe byłoby zapobieżenie wielu katastrofom lub przynajmniej złagodzenie ich najokrutniejszych skutków. Także dziś, zanim będzie za późno, można wiele uczynić, aby położyć kres tragediom i budować pokój. Oznaczałoby to jednak odejście od utrwalonych praktyk i zwyczajów, począwszy od problemów związanych z handlem bronią, kwestii zaopatrzenia w surowce i energię, inwestycji, polityki finansowej i wspierania rozwoju, aż po groźną plagę korupcji. Zdajemy sobie ponadto sprawę z tego, że w odniesieniu do migracji konieczne jest wypracowanie średnio- i długoterminowych planów, bardziej kompleksowych niż reakcje na kryzys. Powinny one z jednej strony rzeczywiście wesprzeć integrację migrantów w krajach przyjmujących, a zarazem sprzyjać rozwojowi krajów pochodzenia, poprzez działania solidarnościowe, ale takie, które nie uzależniają pomocy od akceptacji strategii i działań obcych ideologicznie lub sprzecznych z kulturami narodów, do których jest ona skierowana.
Nie zapominając o innych dramatycznych sytuacjach, myślę tu szczególnie o granicy między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Ameryki, w pobliżu której znajdę się w przyszłym miesiącu, udając się do Ciudad Juárez, chciałbym poświęcić szczególną refleksję Europie. W ciągu minionego roku doszło bowiem do masowego napływu uchodźców - wielu z nich zginęło, próbując do niej dotrzeć - o rozmiarach bezprecedensowych w najnowszej historii, nawet po zakończeniu II wojny światowej. Dla wielu imigrantów z Azji i Afryki Europa stanowi punkt odniesienia dla takich zasad, jak równość wobec prawa i wartości wpisane w naturę każdego człowieka, jak nienaruszalność godności i równość każdej osoby, miłość bliźniego niezależnie od pochodzenia i przynależności, wolność sumienia i solidarność z innymi ludźmi.
Jednakże migranci masowo przybywający na wybrzeża Starego Kontynentu zdają się nadwerężać system przyjmowania, mozolnie zbudowany na zgliszczach II wojny światowej, nadal stanowiący świetlany wzór humanizmu i punkt odniesienia. W obliczu ogromnej liczebności fal migracyjnych i związanych z nimi nieuchronnych problemów zrodziło się wiele pytań na temat rzeczywistych możliwości przyjęcia i przystosowania osób, na temat zmian w tkance społecznej i kulturowej krajów przyjmujących, jak również przekształceń regionalnej równowagi geopolitycznej. Równie istotne są obawy związane z kwestiami bezpieczeństwa, bardzo zaostrzone przez szerzące się zagrożenie międzynarodowego terroryzmu. Obecna fala migracyjna zdaje się podważać podstawy owego «ducha humanistycznego», od zawsze miłowanego i bronionego przez Europę (por. przemówienie do Parlamentu Europejskiego, Strasburg, 25 listopada 2014 r.). Nie można sobie jednakże pozwolić na utratę wartości i zasad humanizmu, poszanowania godności każdej osoby, pomocniczości i wzajemnej solidarności, aczkolwiek mogą one stanowić w pewnych okresach historii brzemię trudne do udźwignięcia. Pragnę zatem potwierdzić moje przekonanie, że Europa, wspomagana przez swoje wielkie dziedzictwo kulturowe i religijne, dysponuje narzędziami pozwalającymi bronić centralnej roli osoby ludzkiej i znajdować właściwą równowagę między oboma obowiązkami moralnymi: obowiązkiem ochrony praw swoich obywateli oraz obowiązkiem zapewnienia pomocy i gościnności imigrantom (por. tamże).
Równocześnie odczuwam potrzebę, by wyrazić wdzięczność za wszystkie inicjatywy mające na celu umożliwianie godnego przyjęcia osób, takie jak między innymi Fundusz Banku Rozwoju Rady Europy na rzecz Migrantów i Uchodźców, a także za zaangażowanie tych krajów, które wykazały wielkoduszną postawę solidarności. Mam na myśli przede wszystkim kraje sąsiadujące z Syrią, które zareagowały natychmiast, okazując pomoc i gościnność, zwłaszcza Liban, gdzie uchodźcy stanowią jedną czwartą całej ludności, oraz Jordanię, która nie zamknęła swoich granic, pomimo że gości już setki tysięcy uchodźców. Podobnie nie wolno zapominać o wysiłkach innych krajów zaangażowanych najbardziej, w tym zwłaszcza Turcji i Grecji. Pragnę wyrazić szczególne podziękowania Włochom, których zdecydowane zaangażowanie uratowało wiele istot ludzkich na Morzu Śródziemnym i które wciąż przyjmują na swoim terytorium dużą liczbę uchodźców. Mam nadzieję, że tradycyjna gościnność i solidarność, charakteryzujące naród włoski, nie zostaną osłabione przez nieuniknione trudności obecnej chwili, ale w świetle swej wielotysięcznej tradycji będzie on zdolny przyjmować i integrować społeczny, gospodarczy i kulturowy wkład, jaki mogą wnieść imigranci.
Ważne, aby narody najbardziej zaangażowane w rozwiązywanie obecnego kryzysu nie były pozostawione same. Równie niezbędne jest podjęcie szczerego i pełnego szacunku dialogu między wszystkimi krajami, których dotyczy ten problem - krajami pochodzenia, tranzytu i goszczącymi migrantów, aby z większą twórczą odwagą poszukiwane były nowe i trwałe rozwiązania. Nie można bowiem w obecnej sytuacji myśleć o rozwiązaniach realizowanych indywidualnie przez poszczególne państwa, ponieważ konsekwencje wyborów dokonywanych przez każdy z nich mają nieuchronny wpływ na całą wspólnotę międzynarodową. Wiadomo bowiem, że migracje bardziej niż dotychczas będą tworzyć podstawę przyszłości świata oraz że odpowiedzi mogą być owocem jedynie wspólnej pracy, która powinna być nacechowana przez szacunek dla ludzkiej godności i praw osób. Program Rozwoju, przyjęty we wrześniu ubiegłego roku przez Organizację Narodów Zjednoczonych na najbliższe 15 lat, obejmujący wiele problemów będących przyczyną migracji, a także inne dokumenty wspólnoty międzynarodowej, dotyczące zarządzania kwestią migracji, będą mogły być wprowadzone w życie zgodnie z oczekiwaniami, jeśli potrafią umieścić osobę w centrum decyzji politycznych na wszystkich szczeblach, postrzegając ludzkość jako jedną rodzinę, a ludzi jako braci, w poszanowaniu wzajemnych różnic i przekonań sumienia.
Podejmując kwestie migracyjne, nie można bowiem pomijać związanych z nimi aspektów kulturowych, począwszy od kwestii związanych z przynależnością religijną. Ekstremizm i fundamentalizm znajdują podatny grunt nie tylko w instrumentalnym traktowaniu religii w walce o władzę, ale także w braku ideałów i utracie tożsamości - również religijnej - co w znacznym stopniu cechuje tak zwany Zachód. Z tej pustki rodzi się strach, który skłania do postrzegania drugiej osoby jako zagrożenia i wroga, do zamykania się w sobie, do upierania się przy raz zajętych stanowiskach. Zjawisko migracyjne stawia zatem poważne wyzwanie kulturowe i nie można uniknąć szukania na nie odpowiedzi. Przyjęcie imigrantów może być zatem dobrą okazją do nowego zrozumienia i otwarcia horyzontów, zarówno dla osoby przyjmowanej, która ma obowiązek szanować wartości, tradycje i prawa goszczącej ją wspólnoty, jak i dla tej ostatniej, wezwanej, by doceniała to, co każdy imigrant może ofiarować z korzyścią dla dobra całej wspólnoty. W tym kontekście Stolica Apostolska ponawia swoje zaangażowanie w dziedzinie ekumenicznej i międzyreligijnej, aby budować szczery i lojalny dialog, który doceniając szczególny charakter i tożsamość właściwą każdemu, będzie sprzyjał harmonijnemu współistnieniu wszystkich członków społeczeństwa.
Szanowni członkowie korpusu dyplomatycznego!
W roku 2015 zostały zawarte ważne umowy międzynarodowe, które napawają nadzieją na przyszłość. Myślę przede wszystkim o tak zwanym porozumieniu w sprawie irańskiego programu nuklearnego i mam nadzieję, że przyczyni się ono do stworzenia klimatu odprężenia w tym regionie, a także do osiągnięcia oczekiwanego porozumienia w sprawie klimatu na konferencji w Paryżu. Jest to znamienne porozumienie, które stanowi ważne osiągnięcie dla całej wspólnoty międzynarodowej i odzwierciedla silną zbiorową świadomość poważnej odpowiedzialności, spoczywającej na każdym, jednostkach i narodach, za to, by chronić stworzenie, krzewiąc «kulturę troski, przenikającą całe społeczeństwo» (Laudato si', n. 231). Obecnie bardzo ważne jest, aby podjęte zobowiązania były nie tylko dobrymi zamiarami, ale stanowiły dla wszystkich państw rzeczywisty obowiązek wprowadzenia w życie koniecznych działań, aby ochronić naszą ukochaną ziemię dla dobra całej ludzkości, a zwłaszcza dla przyszłych pokoleń.
Nowo rozpoczęty rok zapowiada się z kolei jako okres pełen wyzwań, i niemało napięć już jawi się na horyzoncie. Myślę tu przede wszystkim o poważnych konfliktach w regionie Zatoki Perskiej, jak również o niepokojącym eksperymencie wojskowym przeprowadzonym na Półwyspie Koreańskim. Mam nadzieję, że miejsce sporów zajmie głos pokoju i dobra wola poszukiwania porozumień. W tej perspektywie z zadowoleniem konstatuję, że nie brak znaczących i zachęcających gestów. Mam na myśli szczególnie klimat pokojowego współżycia, w jakim przebiegły niedawne wybory w Republice Środkowoafrykańskiej, który jest pozytywnym znakiem woli kontynuowania drogi do pełnego pojednania narodowego. Myślę również o nowych inicjatywach podjętych na Cyprze, aby uregulować kwestię trwającego od dawna podziału, oraz o wysiłkach ludu kolumbijskiego na rzecz przezwyciężenia konfliktów z przeszłości i osiągnięcia od dawna upragnionego pokoju. Wszyscy ponadto patrzymy z nadzieją na ważne kroki podejmowane przez wspólnotę międzynarodową, aby znaleźć polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu w Syrii, które położyłoby kres trwającym zbyt długo cierpieniom ludności. Równie obiecujące są sygnały dochodzące z Libii, pozwalające żywić nadzieję na odnowienie wysiłków na rzecz położenia kresu przemocy i przywrócenia jedności kraju. Z drugiej strony, staje się coraz bardziej jasne, że tylko wspólne i zgodne działania polityczne będą mogły pomóc zahamować rozprzestrzenianie się ekstremizmu i fundamentalizmu, które są źródłem działań terrorystycznych, pociągających za sobą niezliczoną ilość ofiar zarówno w Syrii i Libii, jak i w innych krajach, takich jak Irak i Jemen.
Niech ten Rok Święty Miłosierdzia będzie również okazją do dialogu i pojednania, mającego na celu budowanie wspólnego dobra w Burundi, Demokratycznej Republice Konga i Sudanie Południowym. Przede wszystkim niech sprzyja definitywnemu zakończeniu konfliktu we wschodnich regionach Ukrainy. Podstawowe znaczenie ma wsparcie, które wspólnota międzynarodowa, poszczególne państwa i organizacje humanitarne pod wieloma względami będą mogły zaoferować temu krajowi, aby przezwyciężył obecny kryzys.
Wyzwaniem, z którym musimy zmierzyć się bardziej niż z jakimkolwiek innym, jest przezwyciężenie obojętności, aby wspólnie budować pokój (por. Przezwycięż obojętność i zyskaj pokój, Orędzie na XLIX Światowy Dzień Pokoju, 8 grudnia 2016r.), nadal będący dobrem, do którego należy zawsze dążyć. Niestety, wśród wielu części świata, które żarliwie go pragną, jest ziemia, którą Bóg sobie upodobał i wybrał, aby ukazać wszystkim oblicze swego miłosierdzia. Życzę, aby ten nowy rok mógł zaleczyć głębokie rany dzielące Izraelczyków i Palestyńczyków oraz umożliwił pokojowe współistnienie dwóch narodów, które - jestem tego pewien - z głębi serca o nic innego nie proszą, jak tylko o pokój!
Ekscelencje, Panie i Panowie!
Stolica Apostolska nigdy nie przestanie działać na szczeblu dyplomatycznym, aby głos pokoju mógł być słyszany aż po krańce ziemi. Dlatego na nowo potwierdzam pełną gotowość Sekretariatu Stanu do współpracy z wami w promowaniu stałego dialogu między Stolicą Apostolską a krajami, które reprezentujecie, dla dobra całej wspólnoty międzynarodowej, z wewnętrzną pewnością, że obecny Rok Jubileuszowy może być dobrą okazją, aby zimna obojętność wielu serc została przezwyciężona przez ciepło miłosierdzia, cennego daru Boga, który zamienia obawy w miłość i sprawia, że stajemy się budowniczymi pokoju. Z tymi uczuciami jeszcze raz składam każdemu z was, waszym rodzinom, waszym krajom najserdeczniejsze życzenia roku pełnego błogosławieństwa. Dziękuję.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (2/2016) and Polish Bishops Conference