Czułość jest "kluczem" do zrozumienia człowieka chorego

Przemówienie do członków włoskiej Krajowej Federacji Izb Pielęgniarskich, 3.03.2018

W dniach 5-7 marca br. odbywał się w Rzymie pierwszy kongres włoskiej Krajowej Federacji Izb Pielęgniarskich (FNOPI). Z jej członkami Papież Franciszek spotkał się w sobotę 3 marca rano w watykańskiej Auli Pawła VI. Po słowach powitania prezes FNOPI, Barbary Mangiacavalli, Ojciec Święty wygłosił do nich następujące przemówienie:

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Cieszę się ze spotkania z wami i przede wszystkim pragnę wyrazić wam wdzięczność i uznanie za cenną pracę, jaką wykonujecie na rzecz bardzo wielu osób i dla dobra całego społeczeństwa. Dziękuję, bardzo dziękuję!

Serdecznie witam panią prezes i całą Krajową Federację Izb Pielęgniarskich, którą dziś reprezentujecie. Choć Federacja ta wywodzi się z długiej tradycji zrzeszeń, można powiedzieć, że jest «nowo narodzona» i obecnie stawia swoje pierwsze kroki. Jej konstytucja, zatwierdzona od paru dni przez włoski Parlament, lepiej naświetla wartość zawodów pielęgniarskich i gwarantuje większe docenianie waszego profesjonalizmu. Licząc 450 tys. członków, stanowicie największe zrzeszenie zawodowe włoskie i jesteście punktem odniesienia także dla innych kategorii zawodowych. Wspólna droga, jaką przebywacie, pozwala wam nie tylko wyrażać się jednym głosem i mieć większą siłę w zakresie umów, ale przede wszystkim podzielać wartości i intencje, będące u podstaw waszej pracy.

Doprawdy niezastąpiona jest rola pielęgniarzy w opiece nad chorym. Jak nikt inny, pielęgniarz jest w bezpośredniej i ciągłej relacji z pacjentami, na co dzień się nimi opiekuje, wsłuchuje się w ich potrzeby i ma kontakt z ich ciałem, które pielęgnuje. Przez wasze działania realizujecie szczególne podejście do pielęgnacji, w sposób integralny zaspokajając potrzeby osób z ową typową troskliwością, jaką dostrzegają u was pacjenci, a która stanowi fundamentalny element w procesie leczenia i powrotu do zdrowia.

Międzynarodowy kodeks deontologii pielęgniarskiej, który stanowi źródło inspiracji również dla kodeksu włoskiego, wyróżnia cztery podstawowe zadania waszego zawodu: «wspieranie zdrowia, zapobieganie chorobie, przywracanie do zdrowia i łagodzenie cierpienia (Wstęp). Są to funkcje złożone i wielorakie, obejmujące wszystkie zakresy pielęgnacji, a wypełniacie je we współpracy z innymi specjalistami tego sektora. Charakter zarówno leczniczy, jak i prewencyjny, rehabilitacyjny i paliatywny waszej pracy wymaga od was wysokiego profesjonalizmu, dlatego potrzebne są specjalizacja i doszkalanie się, również ze względu na ciągły rozwój technologii i metod leczenia.

Ten profesjonalizm nie przejawia się jednak tylko w zakresie technicznym, ale również i może nawet bardziej w sferze relacji międzyludzkich. Będąc w kontakcie z chorymi, a także z lekarzami i z członkami rodzin, stajecie się w szpitalach, w placówkach leczniczych i w domach węzłem tysięcy relacji, które wymagają poświęcania uwagi, kompetencji, wsparcia. I właśnie w tym połączeniu umiejętności technicznych z ludzką wrażliwością wyraża się w pełni wartość i cenny charakter waszej pracy.

Pielęgnując kobiety i mężczyzn, dzieci i starców w każdej fazie ich życia, od narodzin po śmierć, nieustannie słuchacie, nastawieni na to, by zrozumieć, jakie są potrzeby danego chorego w fazie, w jakiej się znajduje. Ze względu na szczególny charakter każdej sytuacji w istocie nigdy nie wystarcza postępować według protokołu, lecz potrzebny jest ciągły — i uciążliwy! — wysiłek rozeznawania i poświęcania uwagi poszczególnej osobie. To wszystko sprawia, że wasz zawód jest prawdziwą misją, a z was czyni «ekspertów w zakresie człowieczeństwa», powołanych do wykonywania niezastąpionego zadania humanizacji społeczeństwa, roztargnionego, które zbyt często pozostawia na marginesach osoby najsłabsze, a interesuje się tylko tymi, którzy są «wartościowi» lub spełniają kryteria wydajności bądź zarobków.

Oby wrażliwość, której nabywacie przez codzienny kontakt z pacjentami, uczyniła was obrońcami życia i godności osób. Umiejcie rozeznawać właściwe granice techniki, która nie może nigdy stać się absolutem i spychać na drugi plan ludzką godność. Bądźcie także uwrażliwieni na pragnienie, niekiedy niewyrażane, duchowości i opieki religijnej, która dla wielu pacjentów jest istotnym czynnikiem sensu i pogody życia, tym pilniej potrzebnym w sytuacji słabości, spowodowanej chorobą.

Kościół postrzega chorych jako osoby, w których w szczególny sposób jest obecny Jezus, który utożsamia się z nimi, kiedy mówi: «Byłem chory, a odwiedziliście Mnie» (Mt 25, 36). Jezus w czasie całej swojej posługi był blisko chorych, podchodził do nich z czułością i wielu uzdrowił. Gdy spotyka trędowatego, który prosi Go o uzdrowienie, wyciąga rękę i go dotyka (por. Mt 8, 2-3). Nie powinno ujść naszej uwagi znaczenie tego prostego gestu: Prawo Mojżeszowe zabraniało dotykania trędowatych, a im zakazywało zbliżania się do miejsc zamieszkanych. Jezus jednak sięga do sedna Prawa, którego syntezą jest miłość bliźniego, i dotykając trędowatego, zmniejsza dystans do niego, aby już nie był oddzielony od wspólnoty ludzi i aby za sprawą prostego gestu dostrzegł bliskość samego Boga. Tak więc uzdrowienie, ofiarowane mu przez Jezusa, nie jest tylko fizyczne, ale sięga serca, gdyż trędowaty nie tylko został uzdrowiony, ale poczuł również, że jest kochany. Nie zapominajcie o «lekarstwie czułości» — jest tak bardzo ważne! Pogłaskanie, uśmiech mają wielkie znaczenie dla człowieka chorego. To jest prosty gest, ale podnosi go na duchu, daje poczucie, że ktoś mu towarzyszy, czuje on, że bliskie jest wyzdrowienie, czuje się osobą, a nie numerkiem. Nie zapominajcie o tym.

Wy również, przebywając z chorymi i wykonując wasz zawód, dotykacie chorych i bardziej niż ktokolwiek inny troszczycie się o ich ciało. Kiedy to czynicie, pamiętajcie, w jaki sposób Jezus dotknął trędowatego — nie z roztargnieniem, obojętnością czy z niechęcią, ale z uwagą i czułością, co sprawiło, że poczuł on, iż jest szanowany i że ktoś się o niego zatroszczył. Gdy tak postępujecie, kontakt, jaki nawiązuje się z pacjentami, przynosi im jakby odblask bliskości Boga Ojca, Jego czułości dla każdego z Jego dzieci. Właśnie czułości — czułość jest «kluczem» do zrozumienia człowieka chorego. Stosując surowość, nie zrozumie się człowieka chorego. Czułość jest kluczem do zrozumienia go i jest również cennym lekarstwem dla jego uleczenia. A czułość przechodzi z serca do rąk, przechodzi przez «dotykanie» ran z pełnym szacunkiem i miłością.

Przed laty pewien zakonnik zwierzył mi się, że najbardziej poruszającymi słowami, jakie skierowano do niego w całym jego życiu, były słowa chorego, którym się opiekował w końcowej fazie jego choroby. «Dziękuję, ojcze — powiedział do niego — za to, że ojciec wciąż mówił mi o Bogu, choć nigdy Go nie nazwał» — to budzi czułość. Oto wielkość miłości, którą obdarzamy innych, która, choć o tym nie myślimy, niesie w sobie ukrytą miłość samego Boga.

Nie ustawajcie nigdy w okazywaniu bliskości osobom, w tym stylu ludzkim i braterskim, i zawsze znajdujcie motywację i bodziec do wykonywania waszego zadania. Pilnujcie się jednak również, abyście się nie wyczerpali niemal aż do wycieńczenia, jak to się zdarza, gdy jest się zaangażowanym w relację z pacjentami do tego stopnia, by dać się wchłonąć i samemu żyć tym, co im się przydarza. Wasza praca jest wyczerpująca, a także ryzykowna, więc nadmierne zaangażowanie emocjonalne w połączeniu z ciężkimi obowiązkami i pracą na zmiany mogłoby doprowadzić do tego, że utracicie świeżość i pogodę ducha, które są wam bardzo potrzebne. Miejcie się na baczności!

Innym elementem, który powoduje, że jest uciążliwe, a niekiedy nie do wytrzymania wykonywanie waszego zawodu, jest niedostatek personelu, co nie może sprzyjać polepszeniu świadczonych usług; a mądra administracja nie może bynajmniej pojmować tego jako źródła oszczędności.

Mając świadomość tego, jak trudne zadanie wykonujecie, korzystam z okazji, by napomnieć również pacjentów, aby nigdy nie uważali za należne tego, co od was otrzymują. Również wy, chorzy, bądźcie wrażliwi na człowieczeństwo pielęgniarzy, którzy się wami opiekują. Proście, a nie żądajcie; nie tylko oczekujcie uśmiechu, lecz także obdarzajcie nim tych, którzy się dla was poświęcają. Odnośnie do tego pewna starsza pani opowiedziała mi, że kiedy udaje się do szpitala na kurację, której potrzebuje, jest tak wdzięczna lekarzom i personelowi pielęgniarskiemu za ich pracę, że stara się ubrać elegancko i umalować, żeby im coś dać od siebie. Niech zatem nikt nie uważa za należne tego, co pielęgniarze robią dla niego lub dla niej, ale niech zawsze żywi do was uczucie szacunku i wdzięczności, które się wam należą. I jeśli pozwolicie, chciałbym złożyć hołd pielęgniarce, która uratowała mi życie. To była pielęgniarka zakonnica — włoska zakonnica, dominikanka, która została posłana do Grecji jako wykładowczyni, bardzo wykształcona... A potem, nadal jako pielęgniarka, przybyła do Argentyny. I kiedy ja w wieku dwudziestu lat byłem na progu śmierci, to ona powiedziała lekarzom, nawet spierając się z nimi: «Nie, to nie działa, trzeba dać coś więcej». I dzięki temu przeżyłem. Bardzo dziękuję siostrze! Dziękuję siostrze. I chciałbym ją tutaj, wobec was wymienić z nazwiska — siostra Cornelia Caraglio. Dzielna kobieta, także odważna, bowiem zdobywała się na spieranie z lekarzami. Pokorna, ale pewna tego, co robiła. Dzięki wam tak wiele istnień, życie tak wielu osób zostaje uratowane! Bowiem przez cały dzień tam jesteście i widzicie, co dzieje się z chorym. Dziękuję za to wszystko!

Żegnając was, wyrażam ufność, że kongres, który odbędziecie w najbliższych dniach, będzie owocną sposobnością do refleksji, wymiany opinii i dzielenia się. Proszę o błogosławieństwo Boże dla was wszystkich; a także proszę was, módlcie się za mnie.

A teraz — w milczeniu, ponieważ jesteście różnych wyznań religijnych — w milczeniu pomódlmy się do Boga, Ojca nas wszystkich, żeby nas pobłogosławił.

Niech Pan błogosławi wam wszystkim i chorym, których pielęgnujecie. Dziękuję!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama