Pan przyszedł, by szukać grzeszników

Przemówienie do członków Roty Rzymskiej

W sobotę 25 stycznia rano Papież przyjął na audiencji w Sali Klementyńskiej prałatów audytorów, oficjałów, adwokatów i współpracowników Trybunału Roty Rzymskiej w związku z uroczystą inauguracją roku sądowego. Na początku w imieniu obecnych skierował do Papieża słowa powitania dziekan ks. prał. Pio Vito Pinto. Poniżej publikujemy przemówienie Papieża.

Księże Dziekanie, czcigodni Prałaci Audytorzy, drodzy Oficjałowie Roty Rzymskiej!

Cieszę się z dzisiejszego spotkania z wami z okazji inauguracji nowego roku sądowego tego Trybunału. Serdecznie dziękuję Jego Ekscelencji dziekanowi za szlachetne słowa, które do mnie skierował, i za mądre zamierzenia metodologiczne, jakie sformułował.

Chciałbym nawiązać do katechezy, wygłoszonej podczas audiencji generalnej w środę 13 listopada 2019 r., i przedstawić wam dzisiaj dalszą refleksję nad pierwszorzędną rolą pary małżonków Akwili i Pryscylli jako wzorów życia małżeńskiego. W istocie Kościół, aby naśladować Jezusa, musi działać zgodnie z trzema warunkami, potwierdzonymi przez samego boskiego Nauczyciela: bycie w drodze, gotowość i zdecydowanie (por. Anioł Pański, 30 czerwca 2019 r.). Kościół ze swej natury jest w ruchu, nie pozostaje spokojnie w swojej zagrodzie, jest otwarty na najszersze horyzonty. Kościół jest posłany, aby niósł Ewangelię na drogi i docierał na peryferie ludzkie i egzystencjalne. Przypomina nam parę małżonków z Nowego Testamentu — Akwilę i Pryscyllę.

Duch Święty zechciał postawić u boku Apostoła [Pawła] ten wspaniały wzór, parę małżonków wędrownych — rzeczywiście, zarówno w Dziejach Apostolskich, jak i w opisie Pawła nigdy nie są oni w bezruchu, ale w ciągłym ruchu. I zastanawiamy się, dlaczego ten model wędrujących małżonków nie miał przez wiele wieków w duszpasterstwie Kościoła swojej własnej tożsamości małżonków ewangelizatorów. Tego właśnie potrzebowałyby nasze parafie, zwłaszcza w strefach miejskich, gdzie proboszcz i jego współpracownicy duchowni nigdy nie będą mogli znaleźć czasu i siły, żeby dotrzeć do wiernych, którzy choć deklarują, że są chrześcijanami, nie korzystają z sakramentów i nie znają albo prawie nie znają Chrystusa.

Zaskakuje zatem, po upływie tylu wieków, współczesność wizerunku tych świętych małżonków będących w drodze, żeby Chrystus był poznawany — ewangelizowali będąc nauczycielami żarliwego umiłowania Pana i Ewangelii, żarliwości serca, która wyraża się w konkretnych gestach bliskości, serdeczności wobec braci najbardziej potrzebujących, gościnności i otaczania opieką.

We wprowadzeniu do reformy procesu małżeńskiego położyłem nacisk na dwie perły — bliskość i bezinteresowność. Nie należy o tym zapominać. Św. Paweł znalazł w tych małżonkach sposób bycia blisko tych, którzy są daleko, i umiłował ich, żyjąc z nimi ponad rok w Koryncie, gdyż byli małżonkami nauczycielami bezinteresowności. Bardzo często odczuwam lęk przed osądem Bożym, jaki otrzymamy odnośnie do tych dwóch rzeczy. Czy, osądzając, byłem blisko serca ludzi? Czy w osądzaniu otworzyłem serce na bezinteresowność, czy byłem pochłonięty interesami handlowymi? Odnośnie do tego osąd Boży będzie bardzo dosadny.

Małżonkowie chrześcijańscy powinni uczyć się od Akwili i Pryscylli, jak rozmiłować się w Chrystusie i być blisko rodzin, które często są pozbawione światła wiary nie z powodu ich subiektywnej winy, ale dlatego, że zostały pozostawione na marginesie naszego duszpasterstwa — duszpasterstwa elitarnego, które zapomina o ludzie. Jakże bardzo bym chciał, aby to przemówienie nie pozostało jedynie symfonią słów, ale pobudziło, z jednej strony, pasterzy, biskupów, proboszczów do starania się, by umiłować, tak jak Apostoł Paweł, pary małżonków, będących pokornymi misjonarzami, gotowymi docierać na te place i do tych budynków naszych metropolii, do których światło Ewangelii i głos Jezusa nie docierają i nie przenikają. A z drugiej strony, małżonków chrześcijańskich, którzy mieliby odwagę wyrywać ze snu, jak to czynili Akwila i Pryscylla, zdolnych do działania, nie mówimy, że w sposób autonomiczny, ale z pewnością pełnych odwagi, żeby budzić z odrętwienia i ze snu pasterzy, być może zbyt zastałych albo blokowanych przez filozofię małego kręgu doskonałych. Pan przyszedł, by szukać grzeszników, nie ludzi doskonałych.

Św. Paweł VI w encyklice Ecclesiam suam zauważa: «Zanim zacznie się mówić, trzeba najpierw wsłuchać się w głos, co więcej, w serce człowieka; zrozumieć go i na ile to możliwe szanować go, a w tym, gdzie na to zasługuje, wspierać go» (por. n. 90). Wsłuchiwanie się w serce człowieka.

Chodzi o to, by, jak zalecałem biskupom włoskim, «wsłuchiwać się w owczarnię (...), być blisko ludzi, starając się nauczyć ich języka, podchodzić do każdego z miłością, towarzysząc osobom w nocach ich samotności, ich niepokojów i ich porażek» (przemówienie do zgromadzenia ogólnego Konferencji Episkopatu Włoch, 19 maja 2014 r.).

Musimy być świadomi, że to nie pasterze wymyślają, dzięki swojej ludzkiej przedsiębiorczości — choć w dobrej wierze — święte pary chrześcijańskie; one są dziełem Ducha Świętego, który jest sprawcą misji, zawsze, i są już obecne w naszych wspólnotach terytorialnych. Do nas, pasterzy, należy oświecanie ich, sprawianie, żeby były widoczne, uczynienie ich źródłem nowej umiejętności przeżywania małżeństwa chrześcijańskiego; a także chronienie ich, żeby nie uległy ideologiom. Te pary, które Duch niewątpliwie nadal ożywia, powinny być gotowe «do wyjścia poza siebie i do otworzenia się na innych, do życia w bliskości, do przyjęcia stylu życia razem, który przemienia każdą relację międzyosobową w doświadczenie braterstwa» (katecheza z 16 października 2019 r.). Pomyślmy o pracy duszpasterskiej w katechumenacie przedmałżeńskim i postmałżeńskim — właśnie te pary winny ją prowadzić i rozwijać.

Trzeba czuwać, aby nie uległy niebezpieczeństwu partykularyzmu, postanawiając żyć w wybranych grupach; przeciwnie, trzeba «otworzyć się na powszechność zbawienia» (tamże). W istocie, jeśli jesteśmy wdzięczni Bogu za obecność w Kościele ruchów i stowarzyszeń, które nie zaniedbują formacji małżonków chrześcijańskich, skądinąd należy z mocą stwierdzić, że parafia jako taka jest eklezjalnym miejscem głoszenia i dawania świadectwa; bowiem właśnie w tym kontekście terytorialnym żyją już chrześcijańscy małżonkowie, godni oświecać, którzy mogą być aktywnymi świadkami piękna i miłości małżeńskiej i rodzinnej (por. adhort. apost. Amoris laetitia, 126-130).

Tak więc działalność apostolska parafii w Kościele rozświetla się przez obecność małżonków, takich jak ci z Nowego Testamentu, opisani przez Pawła i przez Łukasza — nigdy nie będących w bezruchu, zawsze w ruchu, oczywiście z potomstwem, zgodnie z tym, co nam zostało przekazane przez ikonografię Kościołów wschodnich. Toteż pasterze niech dadzą się oświecić Duchowi również dziś, ażeby się urzeczywistniło to zbawcze głoszenie ze strony par, które często są już gotowe, ale nie wezwane. Są takie.

Otóż Kościół potrzebuje dziś par małżonków w ruchu, wszędzie na świecie; jednak wychodząc duchowo od korzeni Kościoła z pierwszych czterech wieków, czyli od katakumb, jak wskazał św. Paweł VI na zakończenie Soboru, udając się do Katakumb Domitylli. W tych katakumbach ów święty Papież stwierdził: «Tutaj chrześcijaństwo zapuściło swoje korzenie w ubóstwie, przy ostracyzmie ustanowionych władz, znosząc cierpienia niesprawiedliwych i krwawych prześladowań; tutaj Kościół był ogołocony z wszelkiej ludzkiej władzy, był ubogi, był pokorny, był pobożny, był uciskany, był heroiczny. Tutaj prymat Ducha, o którym mówi nam Ewangelia, zyskał swoje mroczne, niemal tajemnicze, ale niezłomne potwierdzenie, swoje niezrównane świadectwo, swoje męczeństwo» (homilia, 12 września 1965 r.).

Jeżeli nie wzywa się Ducha, a zatem pozostaje On nieznany i nieobecny (por. homilia w Domu św. Marty, 9 maja 2016 r.), w kontekście naszych Kościołów partykularnych będziemy pozbawieni owej mocy, która czyni pary małżonków chrześcijańskich duszą i formą ewangelizacji. Konkretnie — parafia jako terytorium prawno-zbawcze, bowiem jest «domem pośród domów», rodziną rodzin (por. homilia w Albano, 21 września 2019 r.); Kościół — czyli parafia — ubogi dla ubogich; łańcuch małżonków pełnych entuzjazmu i rozmiłowanych w swej wierze w Zmartwychwstałego, zdolnych do nowej rewolucji czułości miłości, jak Akwila i Pryscylla, nigdy nie usatysfakcjonowani ani nie skupieni na sobie samych.

Nasuwa się myśl, że ci święci małżonkowie z Nowego Testamentu nie mieli czasu, by okazywać zmęczenie. I tak w rzeczywistości są opisani przez Pawła i przez Łukasza, dla których byli towarzyszami niemal nieodzownymi, właśnie dlatego, że nie byli wezwani przez Pawła, ale wzbudzeni przez Ducha Jezusa. Na tym właśnie zasadza się ich apostolska godność małżonków chrześcijańskich. To Duch ich wzbudził. Pomyślmy o tym, kiedy przybywa do jakiegoś miejsca misjonarz — tam jest już Duch Święty który go oczekuje. Oczywiście, wprawia w niemałe zakłopotanie fakt długiego milczenia w minionych wiekach na temat tych świętych postaci wczesnego Kościoła.

Zachęcam i wzywam braci biskupów i wszystkich pasterzy, by wskazywali tych świętych małżonków pierwotnego Kościoła jako wiernych i świetlanych towarzyszy ówczesnych pasterzy; jako wsparcie współcześnie oraz przykład tego, jak małżonkowie chrześcijańscy, młodzi i starsi, mogą czynić małżeństwo chrześcijańskie zawsze płodnym w dzieci w Chrystusie. Powinniśmy być przekonani, a chciałbym powiedzieć pewni, że w Kościele takie pary małżeńskie już są darem Bożym, a nie ze względu na naszą zasługę — przez fakt, że są owocem działania Ducha Świętego, który nigdy nie opuszcza Kościoła. Raczej Duch oczekuje zapału ze strony pasterzy, aby nie zostało zgaszone światło, jakie te pary szerzą na peryferiach świata (por. Gaudium et spes, 4-10).

Pozwólcie zatem, aby odnowił nas Duch, aby nie godzić się na Kościół nielicznych, niemal ciesząc się z bycia jedynie odosobnionym zaczynem, pozbawieni owej zdolności par małżonków z Nowego Testamentu, które mnożyły się w pokorze i w posłuszeństwie Duchowi. Duchowi, który oświeca i potrafi uczynić zbawczą naszą ludzką działalność, a także naszą nędzę; zdolny jest uczynić zbawczą całą naszą działalność; i bądźmy zawsze przekonani, że Kościół nie wzrasta za sprawą prozelityzmu, ale przez przyciąganie — świadectwo tych osób przyciąga — i potwierdzajmy zawsze i w każdym to świadectwo.

Co do Akwili i Pryscylli nie wiemy, czy umarli śmiercią męczeńską, ale z pewnością są oni dla naszych współczesnych małżonków znakiem męczeństwa, przynajmniej duchowego, czyli świadkami zdolnymi być zaczynem, który dodaje się do mąki, być zaczynem w masie, który obumiera, żeby stać się masą (por. przemówienie do stowarzyszeń rodzin katolickich w Europie, 1 czerwca 2017 r.). To dzisiaj jest możliwe, wszędzie.

Drodzy sędziowie z Roty Rzymskiej, mrok wiary albo pustynia wiary, które wskazywały wasze decyzje, począwszy już od jakichś dwudziestu lat, jako na ewentualną okoliczność przyczynową w orzekaniu o nieważności konsensusu, skłaniają mnie, podobnie jak wcześniej mojego poprzednika Benedykta XVI (por. przemówienia do Roty Rzymskiej z 23 stycznia 2015 r. i 22 stycznia 2016 r.; 22 stycznia 2011 r.; por. art. 14 Ratio procedendi z motu proprio «Mitis Judex Dominus Iesus»), do poważnego i naglącego zachęcania dzieci Kościoła w epoce, w której żyjemy, do tego, aby wszyscy i poszczególni ludzie czuli się powołani do przekazania przyszłości piękna rodziny chrześcijańskiej.

Kościół potrzebuje ubicunque terrarum par małżonków takich jak Akwila i Pryscylla, mówiących i żyjących z autorytetem chrztu, która «nie polega na rządzeniu i podnoszeniu głosu, ale na byciu konsekwentnym, na byciu świadkiem, a przez to byciu towarzyszami drogi na ścieżkach Pana» (homilia w Domu św. Marty, 14 stycznia 2020 r.).

Dziękuję Panu za to, że także dzisiaj daje dzieciom Kościoła odwagę i światło, by powracać do początków wiary i odnajdywać żarliwość małżonków Akwili i Pryscylli, aby byli rozpoznawalni w każdym małżeństwie zawieranym w Chrystusie Jezusie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama