Ożywić świadomość grzechu

Przemówienie podczas audiencji generalnej 25.03.1970

Wydaje się nam, że w Wielką Środę, w przeddzień wielkiego dramatu paschalnego, nie można mówić o czym innym niż o naszej postawie, postawie ludzi, a zarazem chrześcijan, wobec tej tajemnicy, jaką jest dramat paschalny; wobec tego, co on zawiera, oznacza i odnawia. Jednym słowem - można mówić tylko o naszym zbawieniu. Jest to tajemnica Boska i ludzka, tajemnica niezgłębionej sprawiedliwości i dobroci Bożej, tajemnica Chrystusa: "On to (Bóg) dla nas grzechem uczynił tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą"(1).

W tej tajemnicy ból, który wydaje się bezużytecznym nieprzyjacielem naszego istnienia, przemienia się w drogocenną wartość naszego odkupienia. W tej tajemnicy śmierć i porażka przemieniają się w triumf nowej i wyższej formy życia. W tej tajemnicy zostaje związane i rozwiązane każde zagadnienie losów ludzkich, czy wiemy o tym, czy nie, czy w to wierzymy, czy nie. W tę tajemnice wszyscy jesteśmy wciągnięci.

Obecnie nasuwa się podstawowe stwierdzenie: wszyscy potrzebujemy zbawienia(2). Przez narodzenie zostajemy wmieszam w tę nieuniknioną historię. Ślepotą jest zapominanie o tym, a zgubą - odrzucanie jej.

Musimy się zbawić

Druga zatem logiczna konkluzja: musimy być świadomi tej potrzeby, czyli - innymi słowy - musimy mieć świadomość zła, świadomość naszego zła i zła istniejącego w świecie. Nie jest to rozpaczliwy pesymizm, ale realizm, a dla nas - wierzących w zbawienie pochodzące od Chrystusa Odkupiciela - jest to szczera i zbawienna diagnoza poprzedzająca leczenie. Dobrze zrobimy, gdy w aspekcie tej ludzkiej prawdy wyjaśnimy nasze idee, niejednokrotnie pomieszane z dwóch powodów. Po pierwsze: z powodu naiwnego i apriorycznego optymizmu, do którego przyzwyczaił nas nowoczesny naturalizm. Po drugie: z powodu beznadziejnego pesymizmu, którego smutnymi nauczycielami są niektórzy egzystencjaliści, bezlitośnie odsłaniający dogłębną nędzę ludzkiego doświadczenia, niezdolni do dania jakiegoś oparcia poza zrezygnowanym fatalizmem lub narkotycznym hedonizmem.

Co zrobimy, by wejść w zasięg światła zbawienia chrześcijańskiego? Przyjmiemy to światło, które - rzucając na nas promień spojrzenia Bożego - odsłania nasze różnorodne nędze, daje nam otwartą i zbawienną świadomość zła. Nasze dobro rozpoczyna się w momencie poznania tego zła i to - niestety - jakiegoś potężnego zła. Zła wielkiego jak ocean. "Woda wezbrała po szyję; rzekłem: - Jestem zgubiony"(3). Echo tych słów Lamentacji Jeremiasza z nieporównanym natężeniem dźwięczy w liturgii wielkotygodniowej. Dobrze będzie, jeżeli w tych dniach przykra prawda tych słów znajdzie oddźwięk w naszych duszach.

W dwóch punktach postaramy się wyrazić tę znajomość zła, co powinno przygotować nas do uczestniczenia w paschalnej tajemnicy zbawienia.

Grzech pierworodny

Pierwszy punkt odnosi się do nas wszystkich osobiście. Chodzi w nim o zło największe - o grzech. Ma on swoją ogromną historię, która nas wszystkich włącza w nieszczęśliwe dziedzictwo grzechu pierworodnego, będącego przyczyną śmierci i zachwiania równowagi psychiczno-etycznej, która zakłóciła nasze życie moralne(4). Chrystus uwolnił nas od tego fatalnego nieszczęścia, ale nie uwolnił od jego konsekwencji, z których wywodzi się inne zło, którego jesteśmy sprawcami. Tym złem są nasze grzechy osobiste, śmiertelni wrogowie naszego prawdziwego życia, jakim jest zjednoczenie z Bogiem, z tym jedynym i pierwszorzędnym źródłem życia. Trudne to przemówienie, ale konieczne. My, ludzie nowocześni, zaczynamy zatracać poczucie grzechu. Pius XII nasz czcigodny poprzednik - powiedział: "Chyba największym grzechem dzisiejszego świata jest to, że ludzie zaczęli zatracać poczucie grzechu"(5). Wyjaśnimy: utraciwszy zmysł Boży i poczucie naszego kontaktu z Bogiem, kontaktu ciągle bardzo naglącego (prawo moralne) na płaszczyźnie naszego działania, a tym samym na płaszczyźnie naszego odpowiedzialnego postępowania wobec Boga - tracimy równocześnie poczucie grzechu. Człowiek sądził, że osiągnął wyzwolenie, a w rzeczywistości pozbawił się busoli wskazującej drogę do pełnej i życiodajnej świadomości. Pozostaje sam, bez zasad absolutnych, według których mógłby odróżniać dobro od zła i dzięki którym mógłby nadać obowiązkowi moc transcendentną: "bez Boga wszystko może być dozwolone". Ale w duszę tego, kto pracuje bez oglądania się na Boga, wkrada się ponure i nie do ugaszenia poczucie nikczemności i nieudolności. To już powinno wystarczyć, by nie wzgardzić, lecz - owszem - przyjąć z wewnętrzną radością spotkanie z Chrystusem, dającym świadomość grzechu a jednocześnie świadomość swego miłosnego i zwycięskiego odkupienia.

Jesteśmy w pełnym i autentycznym chrześcijaństwie, jesteśmy w pierwszej fazie uroczystości paschalnych: pokuta, skrucha, bolesna, ale dobroczynna szczerość wobec siebie, wobec Boga, i spowiedź sakramentalna. Jesteśmy z synem marnotrawnym u progu ojcowskiego domu: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem"(6). Oto wiedza o złu otwiera drzwi do odzyskania dobra. Jak wiele byłoby do powiedzenia na ten temat, ale z pewnością już o tym wiecie.

Wyznanie win, opłakanie, naprawienie

Drugi punkt tej bolesnej wiedzy - to przyznanie się, a z nim - opłakanie, i o ile to możliwe, naprawienie zła istniejącego na świecie. Któż może je zliczyć? Kto zmierzy jego rozciągłość? Kto może powiedzieć, że jest niewinny? "Wiemy - pisze św. Jan Apostoł - że cały świat leży w mocy złego"(7). Nie powinniśmy ignorować tego zła o tysiącu twarzy. Nie możemy zgodzić się z tymi, którzy dumnie potępiają jedynie zło poza swoją osobą i poza swoją odpowiedzialnością, a zapominają o "mea culpa" za swoje własne grzechy i za swoją własną odpowiedzialność (taka postawa jest dzisiaj bardzo częsta). Nie możemy również pochwalić tych, którzy - zacieśniając wrażliwość do własnego sumienia - nie interesują się złem, bólem, potrzebami społeczeństwa, nawet gdyby bardziej chodziło o braki w zakresie raczej doczesnym niż ściśle religijnym. Tajemnica wielkanocna zobowiązuje nas do spojrzenia także od tej strony na ludzkość. Zło, które zniweczyło ziemskie życie Chrystusa, bezbożność, hipokryzja, niesprawiedliwość, podłość, przestępczość, okrucieństwo, tchórzostwo, słabość ludzka itd. - są jeszcze tutaj. To wszystko, co ujawniło się w czasie męki i ukrzyżowania Chrystusa, powinno być ujęte pokutą, odkupieniem i odnowieniem tajemnicy paschalnej.

Jednym spojrzeniem musimy objąć nieład i cierpienia widoczne dzisiaj w panoramie historycznej i społecznej życia nowoczesnego. Wszystko to przepełnia nas bezmiernym bólem, który jednak zamienia się w ogromną miłość do naszych braci i w ogromną ufność w zbawcze łaski i dary śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Krzyż "spes unica"(8)

Jak można pozostać nieczułym na to, co dziś dzieje się w świecie? Tyle jest bolesnych zagadnień, że rezygnujemy z podawania uporządkowanej i kompletnej ich listy. Powiemy tylko, że szczególnie godzą w nas konflikty zbrojne na bliskim i dalekim Wschodzie, które - zamiast pomniejszać się - rozjątrzają się i przedłużają.

Jako zjawiska nierozumne i złowieszcze wróżby na przyszłość przejmuje nas wzrastająca ilość zbrojeń, które czasem stanowią znaczną część obrotu handlowego między wielkimi mocarstwami przemysłowymi a słabszymi krajami, potrzebującymi zupełnie innych dostaw. Haniebne wydają się nam resztki przeszłości w postaci nieprzejednanego rasizmu i niegodziwej dyskryminacji narodowej i społecznej. Nie sądzimy, żeby jakieś znaczenie miały ideały wolności i sprawiedliwości, które dopuszczają gwałt, zemstę, represje, akty terroryzmu i partyzantki; często występują przeciw prawowitej władzy albo kierują się przeciwko bezbronnej ludności. Możemy je tylko opłakiwać i życzyć sobie, ze względu na honor drogich nam narodów, by rzeczywistość zaprzeczyła - przypisywanym im - wypadkom tortur policyjnych, o czym tak dużo się mówiło i z powodu których - a nie bez pozytywnej nadziei - podjęliśmy interwencję, do jakiej czuliśmy się zobowiązani. Ostry ból sprawia nam nie dający się tolerować, potajemny, ale - na nieszczęście - dobrze zorganizowany przemyt narkotyków: tej trucizny, która jest szkodliwa zarówno dla zdrowia fizycznego, jak psychicznego i moralnego, a jednak jest rozpowszechniana nawet - a może przede wszystkim - wśród młodzieży. Poniżającą rzeczą dla cywilizowanego społeczeństwa wydaje się nam porywanie ludzi, by później byli przedmiotem ceny wykupu czy wywieranej zemsty. Zawsze leżą nam na sercu nie wystarczające warunki ekonomiczne i obywatelskie ludów będących na drodze do rozwoju oraz wielu warstw społecznych. Zawsze sprawia nam ból (choć musimy znosić go w milczeniu) brak wolności religijnej, która - mimo deklarowania tak wielu zasad - jeszcze w niektórych krajach nie znajduje prawa obywatelstwa, a niekiedy nawet jest pozbawiona jakiegokolwiek cywilnego i prywatnego prawa do spokojnego wyznawania wiary chrześcijańskiej. Oto nieszczęścia niezgodne z tajemnicą paschalną tym bardziej, im bardziej elementy złej woli czynią je zbrodniczymi i godnymi opłakania. Do tego bolesnego przeglądu należałoby jeszcze dodać spojrzenie na ten ogromny obszar niezamierzonych cierpień, przeżywanych przez ogromną część ludzkości. Chorym, biednym, uwięzionym, sierotom, wdowom... wszystkim cierpiącym i płaczącym chcielibyśmy przekazać te słowa umocnienia, które płyną z Krzyża, słowa zapewnienia o zbawczej wartości cierpienia ludzkiego i o jego w Krzyżu dowartościowaniu.

Ale na tym już zakończymy. Z sercami przepełnionymi świadomością zła moralnego, fizycznego i materialnego idźmy do jedynej nadziei - do Krzyża Chrystusowego, który nie jest już symbolem śmierci, ale życia zmartwychwstałego.


Przypisy:

1. 2 Kor 5, 21.

2. KK n. 53; 1 Tm 2, 4.

3. Lm 3, 54.

4. Por. Rz 5.

5. Discorsi e radiomessaggi, t 8, s. 288.

6. Łk 15, 21.

7. 1 J 5, 19.

8. "Jedyna nadzieja".



Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 576 - 581.



opr. kkk/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama