Pazerne państwo i jego wasale

Polska to kraj łapówek częstych, acz niezbyt wysokich. Najwyraźniej ekstrapieniądze od petenta są powszechnie uznaną metodą na dorobienie do urzędniczych pensji



Pazerne państwo i jego wasale

Alina Białkowska-Gużyńska

Polska to kraj łapówek częstych, acz niezbyt wysokich. Najwyraźniej ekstrapieniądze od petenta są powszechnie uznaną metodą na dorobienie do urzędniczych pensji

Powstał pierwszy wielki raport o korupcji w krajach dawnego bloku komunistycznego. Na imponującej próbie 3600 firm oceniono skalę korupcji, jej koszty dla prowadzenia działalności gospodarczej oraz skuteczność nacisków na dawanie łapówek w zależności od pochodzenia kapitału firmy. Dla Polski wyniki nie są druzgocące. Ot, kraj przeciętnie skorumpowany - oczywiście jak na warunki pierwszych dziesięciu lat demokracji i kapitalizmu, bo do średniej OECD nieprzyjemnie daleko.

Co wynika z raportu Banku światowego? Okazuje się, że obciążenia, jakie spadają na firmy w wyniku płacenia łapówek, są w naszym regionie powszechne i wysokie. Przychylność administracji państwowej kosztuje średnio nawet ponad 5% rocznych przychodów (Azerbejdżan, Kirgizja). Tak, tak, rocznych przychodów, a nie zysku. Firmy działające w Polsce raportowały koszty rzędu 1,5% rocznych przychodów.

Dodajmy teraz tę dodatkową daninę dla urzędnika państwowego do wysokich podatków i quasi-podatków płaconych samemu państwu i otrzymamy obraz przedsiębiorstwa z trudem łapiącego oddech na rynku lokalnym, a na rynku zagranicznym wystawionego na konkurencję z niepłacącą łapówek firmą zachodnią. Przy czym największe koszty łapówek spadają na przedsiębiorstwa małe: średnio prawie 4% swoich przychodów (firmy średnie - ponad 2% przychodów, a duże - niespełna 1%). łapówki najbardziej dotykają przedsiębiorstwa nowe, nieco mniej - sprywatyzowane, a najmniej - państwowe, które mają przecież do dyspozycji zupełnie inne formy nacisku na władzę. Najciężej jest więc tym, którzy od kilku lat mają największy wkład we wzrost PKB i tworzenie nowego zatrudnienia.

Najciekawsze dane dotyczą prawidłowości łączących korupcję i miejsce pochodzenia kapitału firmy. Od dziesięciu lat we wszystkich krajach naszego regionu powtarza się, że trzeba jak największych inwestycji z zagranicy, bo: kapitału jest u nas za mało, firmy zagraniczne przywiozą z sobą nowoczesne zarządzanie, biznes jest na Zachodzie bardziej przejrzysty niż u nas. Pierwszy z tych punktów jest prawdą oczywistą. Ale następne dwa już niekoniecznie.

Z raportu wynika, że firmy z kapitałem zagranicznym kierowane przez lokalne oddziały, często dokonują nielegalnego kształtowania ustawodawstwa na swoją korzyść. Robi to średnio ok. 13% takich firm. Na drugim miejscu są firmy krajowe (ponad 8%), a na trzecim - przedsiębiorstwa zagraniczne kierowane przez menedżerów z zagranicy. Podobny układ jest przy wartości łapówek. Firmy zagraniczne kierowane przez lokalne biura oraz firmy krajowe dają średnio niemal 3% ich rocznych przychodów (przedsiębiorstwa zagraniczne kierowane z zewnątrz - trzy razy mniej). Raport nie podaje wartości bezwzględnych łapówek, ale zdrowy rozsądek wskazuje, że 3% rocznych przychodów przeciętnej firmy zagranicznej to nieporównanie więcej niż 3% rocznych przychodów przeciętnej firmy krajowej. Wniosek jest prosty. Nasi jakże kochani i hołubieni inwestorzy zagraniczni mocno wypaczają rynek nielegalnymi wpływami. Przy czym nie ma żadnego znaczenia, czy w kraju pochodzenia kapitału obowiązują jakieś szczególnie restrykcyjne przepisy zakazujące dawania łapówek za granicą. Znaczenie ma natomiast, na ile przedsiębiorcy są zrzeszeni w organizacjach ich reprezentujących oraz czy są w nich aktywni. Tam, gdzie organizacje te są silne (Węgry), korupcji jest mniej.

Co więc robić? Trzeba by się wreszcie zacząć organizować i w ten sposób tworzyć miejsca legalnego styku interesów biznesu i władzy. Ale przede wszystkim trzeba ograniczać omnipotencję państwa. Im mniej władzy urzędnika, tym mniejsze pole do kupowania przychylności. To truizm, ale najwyraźniej trzeba go wciąż powtarzać. Pozostaje mieć nadzieję, że dlatego młodzież tak chętnie głosowała w licealnych "prawyborach" na Janusza Korwin-Mikkego. No i jeszcze ze względu na podatki. Ale to już zupełnie inna historia. ','

ALINA BIAŁKOWSKA-GUŻYŃSKA
AGUZYNSKA@BUSINESSMAN.COM.PL

opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama