Komentarz do encykliki Caritas in Veritate
„Caritas in veritate” (Miłość w prawdzie) to prawdopodobnie pierwsza w historii encyklika pisana przez papieża niemalże „lajf” — na żywo, z uwzględnieniem zmieniających się z dnia na dzień uwarunkowań międzynarodowych.
Najlepiej będzie, jeśli przyznam się od razu i bez bicia: na najnowszą encyklikę Benedykta XVI czekałem jak chyba na żadną inną wcześniejszą, włączając w to nawet papieskie orędzia sygnowane przez naszego Jana Pawła II. Ale i sytuacja jest nadzwyczajna. Paradoksalnie bowiem nawet ci, którzy w normalnych warunkach nie chcą słuchać żadnych napomnień ze strony Kościoła, ten jeden jedyny raz spoglądają na Watykan z uwagą. I to tym większą, im bardziej pogłębia się globalny kryzys finansowy, pustoszący światowe rynki, poczynając od Tokijskiej Giełdy Papierów Wartościowych i angielskiej London Stock Exchange, aż po niemal zupełnie zbankrutowaną Islandię czy równie jak ona niewypłacalną Łotwę.
To dlatego też publikacja zapowiadanej od dawna encykliki opóźniała się tak długo. Mając świadomość tych oczekiwań, Benedykt XVI cyzelował bowiem dosłownie każde jej słowo, unikał pustosłowia i taniego moralizowania, zmieniając w pewnym momencie niemal całą gotową już treść, a potem właściwie do końca coś jeszcze wykreślał, dodawał i konsultował z ekonomistami. I tę dynamikę tworzenia doskonale wyczuwa się w trakcie lektury „Miłości w prawdzie”.
Ale rozpatrywanie najnowszej encykliki papieskiej li tylko w kategoriach reakcji na obecny kryzys gospodarczy jest błędnym uproszczeniem. Precyzyjniej byłoby powiedzieć, że jest ona raczej uniwersalną odpowiedzią na największe problemy współczesnego świata, którego kryzys stanowi zaledwie jeden z wielu elementów i jego najbardziej wymierny rezultat.
„Caritas in veritate” nie jest żadną cudowna receptą czy lekiem na całe zło tego świata, bo takową być nie może. Daje temu wyraz sam Benedykt XVI, pisząc we wstępie: „Kościół nie ma do zaofiarowania technicznych rozwiązań i jest jak najdalszy od mieszania się do rządów państw. Ma jednak misję prawdy do spełnienia, w każdym czasie i okolicznościach, dla społeczeństwa na miarę człowieka, jego godności i powołania”.
Najnowsza encyklika nie zawiera jakichś odkrywczych prawd, błyskotliwych teorii ekonomicznych czy iluminacyjnych wizji popychających ludzkość ku nowym kierunkom działania. Przeciwnie - Papież powtarza w niej jedynie znane od dawna ekonomiczne tezy w połączeniu z „nieśmiertelnymi” zasadami katolickiej nauki społecznej: pomocniczością, solidaryzmem, braterstwem oraz kładzeniem szczególnego nacisku na dobro wspólne i zintegrowany rozwój ludzkości.
Największa wartość „Caritas in veritate” polega na czymś innym. Otóż wreszcie znalazł się bowiem ktoś, kto zebrał, wylistował i metodycznie uporządkował wszystkie najważniejsze problemy tego świata. I dopiero zestawione razem, ułożone i skonfrontowane, zyskują swój właściwy wymiar i sens, ujawniając naturę systemu naczyń połączonych, których rozwiązanie możliwe jest jedynie w sposób kompleksowy.
Papież nadaje im także odpowiednią głębię czasową. Nie jest zatem przypadkiem, że tak wiele miejsca w „Caritas in veritate” poświęcone zostało opublikowanej ponad 40 lat temu przez Pawła VI encyklice „Populorum progressio”. Benedykt XVI twierdzi, że zasługuje ona na to, aby uważano ją nadal za „Rerum novarum współczesnej epoki”, rozjaśniającą „drogę ludzkości w kierunku zjednoczenia”. Papież pisze wręcz, że kluczem do rozwiązania bolączek współczesnego świata jest właśnie ponowne odczytanie „Populorum progressio” i „rzucenie światła Ewangelii” na kwestie społeczne naszych czasów.
Owo odczytanie na nowo encykliki z 1967 roku musi się dokonać przede wszystkim poprzez zdefiniowanie współczesnych problemów. Na pierwszy ogień idzie więc globalizacja — w czasach Pawła VI zjawisko dopiero nieśmiało kiełkujące w świecie podzielonym przez zimnowojenną żelazną kurtynę.
Pisząc o problemie globalizacji Benedykt XVI dostrzega przede wszystkim zmianę roli współczesnego państwa, którego suwerenność siłą rzeczy zostaje ograniczona przez „nowy międzynarodowy kontekst ekonomiczno-handlowy i finansowy”, związany z „mobilnością kapitałów finansowych oraz materialnych i niematerialnych środków produkcji”.
Papież twierdzi jednak, że obecny kryzys finansowy dobitnie pokazuje, że otrąbianie końca roli państwa jest zdecydowanie przedwczesne. Wręcz przeciwnie — tylko dzięki interwencji państwa możliwe jest łagodzenie skutków gospodarczej recesji. Rola państwa wydaje się nawet wzrastać, bo „zintegrowana ekonomia naszych dni nie eliminuje roli państw, a raczej angażuje rządy do głębszej wzajemnej współpracy” — pisze Benedykt XVI.
Papież nie wylewa jednak także z kąpielą samej globalizacji, ponieważ — jego zdaniem — jako „planetarny bodziec” po raz pierwszy w historii ludzkości stwarza ona możliwość „wielkiej redystrybucji bogactw” w wymiarze ogólnoświatowym. Warunkiem tego jest jednak „odpowiednie pojmowanie i zarządzanie” tym procesem.
Tymczasem dziś, pomimo powiększania się bogactwa światowego pojmowanego globalnie, wzrastają też nierówności. Dlatego Benedykt XVI powtarza za Pawłem VI: „Nadal trwa «skandal niewiarygodnych nierówności»”!
„W epoce globalizacji działalność ekonomiczna nie może abstrahować od bezinteresowności, która szerzy i ożywia solidarność oraz odpowiedzialność za sprawiedliwość i dobro wspólne w swoich różnych podmiotach i aktywnych uczestnikach” — apeluje Benedykt XVI i jednocześnie zachęca: „Ubodzy to nie brzemię, ale bogactwo również z punktu widzenia ściśle ekonomicznego”.
Jego zdaniem najbardziej owocny dialog między wiarą a rozumem i najlepsza współpraca między wierzącymi a niewierzącymi zachodzi w dziełach miłosierdzia na płaszczyźnie społecznej. I tutaj właśnie kłania się zasada pomocniczości, rozumianej nie jako jałmużnictwo - a tak właśnie najczęściej postrzegają ją wyspecjalizowane agendy organizacji zajmujących się niesieniem pomocy potrzebującym — ale „celowość emancypująca”, która pomaga osiągnąć tym mniej zaradnym „wolność i partycypację w podejmowaniu odpowiedzialności”.
A skoro już mowa o organizacjach międzynarodowych, to Benedykt XVI przejeżdża się po nich w dość bezceremonialny sposób, zauważając, że w świetle ogólnoświatowej recesji potrzebna jest pilna reformy zarówno ONZ, jak i całej międzynarodowej struktury ekonomicznej i finansowej. Na tym jednak nie koniec - zdaniem Papieża „integralny rozwój narodów i współpraca międzynarodowa wymagają, aby ustanowiono wyższy stopień porządku międzynarodowego o charakterze pomocniczości dla zarządzania globalizacją”.
I tutaj Benedykt XVI uderza z „grubej rury”, postulując stworzenie prawdziwej „politycznej władzy światowej” dla zarządzania ekonomią światową. Dalej zaś wymienia niezbędne warunki jej skutecznego i uczciwego działania: „Tego rodzaju władza musi być regulowana przez prawo, przestrzegać w sposób spójny zasady pomocniczości i solidarności, być ukierunkowana na realizację dobra wspólnego, zaangażować się w realizację autentycznego integralnego rozwoju ludzkiego, inspirującego się wartościami miłości w prawdzie”.
Wbrew rozmaitym opiniom wygłaszanym przez różnych „dobrze poinformowanych”, w najnowszej encyklice nie znalazły się żadne sformułowania przekreślające, czy to niewidzialną rękę wolnego rynku, czy wręcz nawet cały kapitalizm jako ustrój najbardziej przyjazny człowiekowi. Co najwyżej Benedykt XVI zachęca do jego ucywilizowania w oparciu o zasady etyczne. „Kościół od zawsze uważa, że działalności ekonomicznej nie można uważać za antyspołeczną. (...) Jest z pewnością prawdą, że rynek może być ukierunkowany negatywnie, nie dlatego, że taka jest jego natura, ale ponieważ pewna ideologia może nadać mu inny kierunek.(...) Ekonomia i finanse jako narzędzia mogą być źle używane, kiedy posługujący się nimi ma jedynie zamiary egoistyczne. W ten sposób można przekształcić narzędzia same w sobie dobre w narzędzia szkodliwe” — zauważa Papież.
Jako jedną z najważniejszych przyczyn dzisiejszego kryzysu finansowego Benedykt XVI wymienia tendencje do ekonomii „krótko, a czasem bardzo krótkoterminowej” oraz błędne przekonanie o autonomiczności ekonomii, która rzekomo nie powinna akceptować wpływów o charakterze moralnym.
„Caritas in veritate” przeciwstawia takiemu wykoślawionemu poglądowi dwie podstawowe, a trochę zapomniane przez współczesną finansjerę, prawdy: bez zachowywania zasad etycznych nie można mówić o prawdziwie wolnym rynku — to raz; każda decyzja ekonomiczna rodzi zaś konsekwencje o charakterze moralnym — to dwa. I nie są to bynajmniej sformułowania, które mają komuś podcinać skrzydła, a raczej właśnie krzepić. Bo „Miłość w prawdzie” bez wątpienia jest encykliką Nadziei. A jeśli ktoś ma na ten temat inne zdanie, niech lepiej uważnie przeczyta poniższą myśl Benedykta XVI: „Kryzys zobowiązuje nas do ponownego przemyślenia naszej drogi (...) staje się okazją do rozeznania i czynienia nowych projektów. W tej perspektywie, raczej pełnej ufności niż rezygnacji, należy stawić czoło obecnym trudnościom”.
opr. aw/aw