Nietrudno zauważyć, że kolejne pokolenia coraz intensywniej korzystają z mediów cyfrowych. W przypadku dzisiejszych dzieci i nastolatków mamy do czynienia z osobami, które już nie znają nie tylko świata bez Internetu, ale także bez smartfonów i mediów społecznościowych.
Z wielu moich spotkań z rodzicami wynika, że radzenie sobie z ekranami wkraczającymi w życie młodych ludzi to dla nich jedno z największych wyzwań, jeśli nie największe. Duża część rodziców pozostaje w tyle za rozwojem technologii, a ich kompetencje nie nadążają za tym, jak szybko uczą się tego świata ich dzieci. W dodatku sytuacja w tej dziedzinie nieustannie się zmienia i stawia przed nami jako rodzicami coraz to nowe wyzwania. Jeszcze jesteśmy daleko od panowania nad smartfonami i serwisami społecznościowymi, a już coraz śmielej wkracza do naszej rzeczywistości sztuczna inteligencja (AI).
W tej sytuacji wielu rodziców i pedagogów zastanawia się, do czego ten rozwój technologii zmierza, jaki to będzie miało wpływ na kolejne pokolenia. Zacznijmy jednak od tego, jak wygląda sytuacja w tej chwili. Teoretycznie media cyfrowe mają ogromny potencjał do tego, by wspierać młodych ludzi w różnych obszarach ich życia, szczególnie w edukacji. Umożliwiają korzystanie z interaktywnych i spersonalizowanych narzędzi edukacyjnych, które dostosowują się do indywidualnych potrzeb uczniów. Dzieci korzystające z nowych mediów mają dostęp do nieograniczonej ilości informacji i zasobów edukacyjnych, mogą korzystać z cyfrowych podręczników, lekcji wideo i innych interaktywnych materiałów.
Młodzi ludzie mogą dziś bardzo łatwo nawiązywać kontakty i współpracować z rówieśnikami z różnych części świata, co powinno sprzyjać zrozumieniu różnorodności i budowaniu międzynarodowych przyjaźni. W końcu dzieci od najmłodszych lat zdobywają umiejętności cyfrowe, co przygotowuje je do przyszłej pracy w społeczeństwie opartym na technologii. Nauka programowania, robotyki, tworzenia stron internetowych czy projektowania gier staje się popularna w szkołach.
Skrzecząca rzeczywistość jutra
Tyle teoria. Rzeczywistość okazuje się w większości przypadków zupełnie inna. Okres pandemii odczarował w dużym stopniu mit o ogromnym potencjale edukacyjnym mediów cyfrowych. Po kilkumiesięcznych lekcjach zdalnych z wykorzystaniem komputerów nie tylko nie odnotowano spektakularnych sukcesów edukacyjnych, ale wielu nauczycieli dostrzegło poważny regres w obszarze opanowanego materiału, nie mówiąc już o ogromnych szkodach psychicznych młodych ludzi. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że osoby rodzica i nauczyciela są elementem niezbędnym dla rozwoju młodego człowieka, szczególnie na jego wczesnych etapach.
W rzeczywistości ekrany są wykorzystywane przez młodych ludzi przede wszystkim do rozrywki, a zastosowania służące ich rozwojowi stanowią margines. Co więcej, częścią tej „rozrywki” są treści szkodliwe, szczególnie pornografia, do której dostęp dzięki smartfonom stał się łatwiejszy niż kiedykolwiek. Pierwszy kontakt z pornografią mają dzieci już w wieku 8-10 lat i najczęściej jest to kontakt przypadkowy, spowodowany tym, że dostają one od rodziców urządzenia niezabezpieczone w żaden sposób przed dostępem do szkodliwych treści.
Z kolei Internet jako narzędzie do budowania zrozumienia i jedności między ludźmi pokazał swoje zupełnie inne oblicze. Aby dopasować treści do indywidualnych preferencji użytkownika, algorytmy serwisów społecznościowych i wyszukiwarek wyświetlają tylko te treści, których według nich najbardziej poszukuje dana osoba. W efekcie powstały tzw. „bańki informacyjne”, które powodują, że użytkownik widzi w Internecie tylko te treści, które są zgodne z jego zainteresowaniami i światopoglądem. Zamiast świata otwartej i łączącej komunikacji, powstały swego rodzaju „getta informacyjne”. Prowadzi to do radykalizacji poglądów i coraz większej wzajemnej niechęci osób myślących inaczej. Zjawisko to w szczególny sposób dotyczy tych, dla których Internet jest jedynym źródłem informacji, czyli w dużym stopniu dzieci i młodzieży.
Odspołecznienie i... kilka innych rzeczy
Nadmierne korzystanie z technologii prowadzi do izolacji społecznej dzieci i młodzieży, do ograniczenia interakcji twarzą w twarz z innymi ludźmi. To prawdopodobnie główna przyczyna ogromnego wzrostu problemów psychicznych współczesnej młodzieży. Poza tym pojawiły się liczne problemy zdrowotne, niespotykane wcześniej w takiej skali: problemy ze snem, problemy z koncentracją, wady wzroku i kręgosłupa, otyłość.
Jak w tej sytuacji może wyglądać przyszłość? Czy zagrożenia widoczne już dzisiaj będą się pogłębiały? Jaki wpływ na nasz świat i młode pokolenia może mieć przyśpieszający w ostatnim czasie rozwój sztucznej inteligencji? Jak zwykle można patrzeć na przyszłość na dwa sposoby: optymistyczny i pesymistyczny.
W wariancie pesymistycznym wszystkie negatywne zjawiska obserwowane do tej pory będą się pogłębiały. Dodatkowo zaawansowana sztuczna inteligencja będzie powodować, że dzieci i młodzież staną się mocno zależne od tej technologii. Korzystanie ze zautomatyzowanych systemów, które podejmują decyzje i rozwiązują problemy za nich, będzie prowadzić do dalszej utraty umiejętności krytycznego myślenia, samodzielnego rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji. Brak prawdziwych relacji będzie pogłębiał uczucia izolacji i samotności.
Coraz doskonalsze technicznie fałszywe informacje (fake news), a także sfałszowane obrazy wideo (deepfake) spowodują, że odróżnienie informacji prawdziwych od fałszywych stanie się jeszcze trudniejsze niż dzisiaj, szczególnie dla osób nieznających innych źródeł informacji o świecie niż Internet i zamkniętych w swoich bańkach informacyjnych.
Nuta optymizmu
Ja osobiście mam nadzieję, że ten najbardziej pesymistyczny wariant jednak się nie spełni. Nie wierzę wprawdzie, że dzięki sztucznej inteligencji odkryjemy wartość edukacyjną mediów cyfrowych. Jestem przekonany, że niezastąpiony pod tym względem pozostanie człowiek — rodzic, nauczyciel. Osoby, które wierzą w wartość edukacyjną sztucznej inteligencji, wykazują się, moim zdaniem, taką samą naiwnością, jak w przypadku myślenia o aktualnie wykorzystywanych cyfrowych narzędziach edukacyjnych.
Wierzę natomiast w coraz poważniejszą refleksję nad negatywnym wpływem mediów cyfrowych na dzieci i młodzież i związane z tym działania. Pierwsze tego typu pomysły są widoczne już teraz. Coraz więcej krajów wprowadza lub zamierza wprowadzić różnego rodzaju ograniczenia związane z korzystaniem z ekranów przez dzieci i młodzież. Dotyczą one na przykład korzystania ze smartfonów w szkołach, ograniczenia dostępu do pornografii czy do serwisów społecznościowych dla młodszych dzieci.
Przez długi czas wygrywała opinia, że tego typu działania to domena krajów totalitarnych i że wiąże się to z niechęcią do postępu i cenzurą. Coraz więcej osób zauważa jednak, że wyraźnie negatywny wpływ mediów cyfrowych na dzieci i młodzież nie może być dłużej ignorowany. Rosnąca fala problemów zdrowotnych i psychicznych młodego pokolenia zmusza do coraz bardziej zdecydowanych działań. Mam nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z podobnym zjawiskiem, jakie miało miejsce w przypadku dostępu do papierosów. Przez długi czas ignorowano lub wręcz negowano ich negatywny wpływ na zdrowie. Dziś nikt poważny tego wpływu nie ignoruje i dyskutuje się tylko o tym, w jaki sposób te negatywne skutki ograniczyć. Nikt też nie rozważa na poważnie tego, by dać dostęp do papierosów dzieciom lub młodzieży.
Oczywiście smartfony to nie to samo co papierosy i nie chodzi o to, by wyeliminować je z życia młodych ludzi. Musimy natomiast z pewnością szukać równowagi pomiędzy ewentualnymi korzyściami, jakie płyną z ich wykorzystania, i ryzykami dla zdrowia fizycznego i psychicznego dzieci. Wydaje się, że dzisiaj coraz bardziej przeważa opinia, że ryzyka znacznie przewyższają korzyści i że sytuacja ta wymaga pilnej zmiany.
Civitas Christiana nr 3 / lipiec-wrzesień 2023