Mariusz Czerkawski opowiada o swej karierze i wpływie wiary i Boga na życie i sport
Wypowiedzi pochodzą z książki "Boży Doping", Wydawnictwo "Rafael"
Urodzony w 1972 roku. Najlepszy polski hokeista kanadyjsko-amerykańskiej ligi hokejowej NHL. Wybrany w „drafcie" 1991 r. przez Boston Bruins, zadebiutował w NHL w sezonie 1993-94. Później występował w Edmonton Oilers, a od 1997 roku jest prawoskrzydłowym New York Islanders. (jest do dziś czyli styczeń 2002 — przypis ju). W 2000 r. został wybrany do zespołu All-Stars. Jest wychowankiem GKS-u Tychy, przez dwa lata (1991-92) grał w barwach szwedzkiej drużyny Djurgaarden. W1992 r. reprezentował Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Albertville.
"Dla mnie Bóg jest przyjacielem,
na którego zawsze mogę liczyć. A wiara jest
duchową pomocą, z którą wiążę nadzieję..."
- Można odnieść wrażenie, że kiedy hokeiści -wyjeżdżają na taflę, trudno im przestrzegać wyznawanych na co dzień zasad moralnych. Akcja toczy się tak szybko, że jakby zapominali o tym, że są chrześcijanami i powinni szanować swego rywala...
- Hokej na lodzie już z samego założenia jest twardą grą, w którą wkalkulowane są nieczyste zagrania. Ale na to przygotowani są wszyscy zawodnicy. Wjeżdżając na lód zdają sobie sprawę, że będą walczyć niemal na śmierć i życie, po to, by wypaść jak najlepiej. Ale tak naprawdę faule popełniane z zimną premedytacją należą do rzadkości, choć widzom może wydawać się inaczej. Owszem, zdarza się czasem w ferworze walki wyrządzić krzywdę przeciwnikowi, ale jest to sprawa przypadku, a nie wyrachowania. Każdy stara się zachować granice rozsądku. Dlatego też uważani, że nie można tu mówić o jakimkolwiek łamaniu zasad etycznych.
- Czym dla pana są te zasady, czym naprawdę jest wiara?
- To bardzo głębokie, wewnętrzne doświadczenie. Coś nieuchwytnego, czego nie da się wyrazić słowami. Każdy człowiek inaczej wierzy, w sobie tylko właściwy sposób. Dla mnie wiara jest duchową pomocą, wsparciem, o którym wiem, że istnieje, z którym wiążę nadzieję. Jestem przekonany, że Bóg czuwa nade mną, że mi pomaga, że pomaga mojej rodzinie. Dla mnie jest On przyjacielem, nieustannie obecnym w moim życiu, na którego zawsze mogę liczyć.
- Regularnie chodzi pan do kościoła?
- Kiedyś, gdy byłem młodszy, uczęszczałem na Msze święte znacznie częściej. Chodziłem, jak większość rówieśników, do kościoła razem z rodzicami. Teraz z powodu wykonywanego zawodu trudno jest mi zawsze znaleźć czas na niedzielną Mszę świętą, zwłaszcza, że często gram mecze w miejscach, gdzie nie wszędzie są kościoły katolickie. Ale gdy tylko mam wolną chwilę, to lubię wejść do kościoła i w samotności poobcować z Bogiem.
- A jak wygląda pana modlitwa?
- Nie odmawiam regularnie pacierza, ale modlę się bardziej spontanicznie w różnych chwilach życia. Na przykład, wjeżdżając na taflę zawsze robię znak krzyża. Bez względu na to, czy jest to trening, czy mecz, proszę Boga, by mecz skończył się szczęśliwie, to znaczy bez kontuzji. Zwracam się też do Niego, by mnie nigdy nie opuszczał, zwłaszcza w kryzysowych momentach. Oczywiście, zawsze dziękuję Mu za wszystko, co mi dał.
- Czy uważa się pan za dobrego chrześcijanina?
- Uważam się za dobrego człowieka, choć na pewno nie praktykuję, to znaczy nie chodzę do kościoła i nie modlę się regularnie, każdego dnia. O sobie mogę też powiedzieć, że jestem człowiekiem, który nie robi krzywdy innym. Czy to jednak wystarcza, by być dobrym chrześcijaninem, nie potrafię odpowiedzieć.
- Podobno w różnych sytuacjach odwołuje się pan do autorytetu Jana Pawła II...
- Tak, Papież jest wspaniałym człowiekiem. Często ludzie pytają mnie z kim chciałbym wybrać się w daleką podróż. I zawsze wtedy mówię, że z Ojcem Świętym, ponieważ na pewno bym się w Jego towarzystwie nie nudził. Jest bez wątpienia niezwykle interesującą osobą. Poświęcając się dla innych, dokonał niezwykłych rzeczy. To wielka postać. Być może kiedyś dostąpię zaszczytu spotkania się z Nim...
opr. JU/PO