Czy w Unii utracimy suwerenność?

Fragmenty publikacji "Polska w nowej Europie. 10 pytań o przyszłość".


Czy w Unii utracimy suwerenność?

Michał Góra

Czy w Unii utracimy suwerenność?

Porządkowanie areny międzynarodowej zmusza zwykle do redefiniowania pojęcia suwerenności. Dotyczy to zwłaszcza wielkich historycznych układów kończących okresy wojen, anarchii, światowych konfliktów, odwracania wielkoskalowych procesów politycznych czy łączenia państw w organizmy gospodarcze i bloki militarne. Obecne rozumienie tytułowego pojęcia nie ma wiele wspólnego z rozumieniem go w przeszłości, np. z jego XVII-wiecznym znaczeniem ukształtowanym przez pokój westfalski, który zakończył wojny religijne w Europie, znaczeniem opartym na koncepcji całkowicie niezależnych państw. Ówczesna suwerenność oznaczała niezależność od jakichkolwiek czynników zewnętrznych i absolutną kompetencję państwa w zakresie normowania wszystkich stosunków wewnętrznych. Podobna przepaść dzieli kongres wiedeński, który zorganizował stosunki w Europie po wojnach napoleońskich i układ jałtański po II wojnie światowej, choć między jednym a drugim minęło zaledwie 130 lat.

Ustalenie charakteru relacji między państwami a Unią Europejską, a zwłaszcza między tą organizacją a państwem, które dobrowolnie stanie się jej członkiem, musi zostać poprzedzone rozważeniem kilku kwestii: Czym jest Unia Europejska? Jak są zbudowane jej relacje do innych podmiotów? Na czym dziś polega istota suwerenności państwowej?

Unia posiada szereg znamion jednocześnie organizacji międzynarodowej, konfederacji i federacji, a nawet państwa, ale nie można jej jednoznacznie zakwalifikować. Jacques Delors określa ją jako „obiekt politycznie niezidentyfikowany”. To celne określenie uzupełnia znakomity włoski filozof i polityk europejski Rocco Buttiglione: „Stare państwa europejskie nie potrzebowały żadnego filozoficznego uzasadnienia. Nowe europejskie państwo natomiast (choć ściśle biorąc — nowa europejska budowla nie jest państwem w nowożytnym sensie tego słowa) potrzebuje takiego uzasadnienia.”1.

Jest więc Unia Europejska wspólnotą — podmiotem nie mającym precedensu w historii. Organizuje się jako ciało ponadnarodowe, ponadpaństwowe, ale tylko dzięki kompetencjom, które w sposób kontrolowany i dobrowolny narody i państwa delegują do jej instytucji. Posiada przymioty podobne do cech państwowych, jak istnienie obywatelstwa europejskiego (ale nie oparte na funkcjonowaniu jakiegoś „narodu europejskiego” i nie wykluczające istnienia obywatelstwa państw członkowskich), wspólnej waluty, parlamentu. Państwa UE utrzymują jednak prerogatywy do decydowania o zakresie swego uczestnictwa w działaniu Unii. Nie wszyscy należą do porozumienia z Schengen. Są także kraje, które nie przyjęły euro.

Możliwość tworzenia przez organy Unii norm wiążących dla państw, ale także dla osób fizycznych i prawnych, wprowadzenie zasady głosowania większościowego i ważonego (związane z różną liczbą głosów przypadającą na poszczególne państwa członkowskie w jej niektórych gremiach decyzyjnych), a zwłaszcza istnienie tych wszystkich regulacji jednocześnie, różni ją od znanych dotąd organizacji międzynarodowych. Zaistnienie relacji Unia - osoba fizyczna, czy Unia - region, które omijają poziom państwa narodowego, łącznie z pojawieniem się obowiązkowego sądownictwa i arbitrażu w tym zakresie, uzupełnia argumenty potwierdzające przekonanie, że Unia Europejska jest organizacją sui generis.

Potocznie ujmując kategorię suwerenności, należy uznać, że dotyczy ona panowania nad określonym terytorium. To kolokwialne określenie wcale nie upraszcza zagadnienia, lecz ułatwia dotarcie do jego istoty. Zwierzchnictwo to realizowane jest w praktyce przez funkcje właściwe państwu oraz niedopuszczanie do wykonywania tych działań przez inne — nie posiadające „państwowej autoryzacji” — podmioty.

Na zewnątrz kompetencje państwa jako suwerena nie są dziś tożsame z działaniem bez ograniczeń. Niegdyś prawo do wojny było fundamentalnym prawem suwerenności. Suweren mógł wypowiadać wojny, podbijać, anektować, kolonizować. Dziś — zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych — zakazane jest nie tylko użycie wojska, ale nawet grożenie użyciem siły.

Swe wewnętrzne kompetencje współczesne państwo wykonuje nie tylko w interesie własnym (narodu czy obywateli), ale także w interesie społeczności międzynarodowej. Dlatego nie podlega dziś żadnej dyskusji norma prawa międzynarodowego (choć w praktyce jest często łamana) zakazująca używania przez państwo swego terytorium jako bazy dla agresji przeciwko innemu państwu czy zanieczyszczania środowiska na terenie innych państw.

Pojęcie suwerenności podlega niejako na naszych oczach istotnej ewolucji. Dynamiczny rozwój praw człowieka doprowadził do znacznego upodmiotowienia jednostki, która uzyskała dostęp do procedur pozwalających przywoływać do porządku nawet państwo, które „zawiniło” wobec obywatela. Proces globalizacji i powstanie wielu międzynarodowych organizacji spowodowały wzrost współzależności „graczy” sceny politycznej. Rozwój ekonomii i wolnego rynku znacząco ograniczył wpływ państw na gospodarkę. Zmusiło to państwa do delegowania bardzo wielu tradycyjnie pojmowanych kompetencji suwerenności na inne podmioty. Przekazywanie ich nie jest już dziś rozumiane jako ograniczanie czy utrata suwerenności.

Jedną z organizacji, które stały się dysponentami praw przekazywanych przez państwo, jest Unia Europejska. W prawie międzynarodowym pojęcie ograniczenia suwerenności nie występuje jednak w odniesieniu do relacji między państwem a organizacją międzynarodową, ale tylko w stosunkach między państwami. Jeśli ktoś przyjmuje odmienny sposób rozumowania, musi przyznać, że nie ma dziś państw suwerennych.

Przynależność do światowej społeczności, a w naszym przypadku także do społeczności europejskiej, oznacza nie tylko udogodnienia, lecz również przyjęcie zobowiązań, akceptację metod głosowania, procedur, itd. Delegując elementy polskiej suwerenności, zyskujemy coś cenniejszego dla państwa ambitnego, chcącego odgrywać ważną rolę w Europie — współuczestnictwo w decydowaniu o kierunkach aktywności całej Unii Europejskiej.

Paradoks współczesnych stosunków międzynarodowych polega na tym, że sztywna ochrona kompetencji państwa w imię nominalnej suwerenności sprowadza to państwo do roli statysty. Przekazywanie części kompetencji (i tylko tych kompetencji, które władze państwa chcą przekazać!2) organom, na które pozostawiamy sobie wpływ, czyni zaś z państwa silniejszego „udziałowca” światowych stosunków.

Delegowanie kompetencji nie jest ich utratą. Natomiast kwestia, jaki wpływ na decyzje pozostawimy sobie samym, jest pytaniem o coś zupełnie innego. Dotyczy kategorii mądrości politycznej, a nie zagadnienia suwerenności jako takiej.

1 R. Buttiglione, J. Merecki SDS, Europa jako pojęcie filozoficzne, Lublin, KUL 1996, ss.71-72.

2 Por. J. Symonides, Unia Europejska — państwo — region, nowe pojmowanie subsydiarności i suwerenności, [w:] E. Haliżak (red.), Unia Europejska — nowy typ wspólnoty międzynarodowej, Warszawa, ISM 2002, s.60. Janusz Symonides zwraca uwagę na dwa konieczne warunki zachowania suwerenności państwa członkowskiego w stosunku do Unii Europejskiej.

Michał Góra — dziennikarz, pomysłodawca krakowskich spotkań z cyklu: „Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej”

Fragmenty publikacji "Polska w nowej Europie. 10 pytań o przyszłość".


opr. JU/PO

˙
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama