Cierpienie doświadczone w rodzinie otwiera nieraz szeroko serce na potrzeby i cierpienie w całym społeczeństwie - przykładem tego jest blisko 80-letnia pracownica Caritas w Warszawie
Rzetelna, sumienna, odpowiedzialna, komunikatywna, z dystansem do siebie i dużym poczuciem humoru — taki portret pani Krystyny kreślą pracownicy Ośrodka Działalności Leczniczej Caritas Archidiecezji Warszawskiej. Jest tu wolontariuszką od 10 lat. Z wykształcenia i praktyki zawodowej lekarz pediatra, ale zaczynała od prac porządkowych — podlewania kwiatów, prasowania, czasem mycia podłogi.
Z czasem obowiązki pani Krystyny ewaluowały w kierunku pomocy chorym i ich rodzinom oraz zadaniom związanym z porządkowaniem dokumentacji medycznej. Dziś ma blisko 80 lat i nadal jest aktywna. Jak mówi należy do ludzi, którzy nie lubią odpoczywać.
O pracy w hospicjum pomyślała, po śmierci męża i mamy, którymi opiekowała się przez 10 lat ich choroby. Niektórzy w takiej sytuacji decydują się wreszcie na odpoczynek, ale nie ona. Dwa miesiące wystarczyły jej na regenerację sił i w styczniu 2003r. zaczęła pracę w charakterze wolontariuszki w Hospicjum Caritas AW. Z organizacją współpracowała już dużo wcześniej — od początku lat 80-tych aktywnie działała w Zespole Parafialnym Caritas przy parafii Zwiastowania Pańskiego, początkowo jako Przewodnicząca, obecnie jako członek.
Początki współpracy z Caritas związane są z bardzo trudnym momentem w jej życiu: śmiercią 20-letniej córki Joanny. — To był tragiczny wypadek samochodowy . Córka miesiąc wcześniej zdała pomyślnie egzaminy kończące pierwszy rok iberystyki, 6 tygodni przed wypadkiem wyszła za mąż... — opowiada. — Data jej śmierci stanowi swego rodzaju cezurę w moim życiu. Po tym wydarzeniu związałam się z Parafialną Caritas, chciałam pomagać ludziom, bo miałam wrażenie, że dzięki temu jestem bliżej niej. Postanowiłam też wspólnie z mężem stworzyć rodzinę zastępczą dla dwóch dziewczynek: 9-letniej Moniki i 6-letniej Agnieszki. To trudne, nie ukrywam, doświadczenie. Do dziś utrzymuję bliski i serdeczny kontakt z Agnieszką, która mówi do mnie „ciociu”, ale kiedy piszemy do siebie listy, rozpoczyna je słowami „Kochana Mamo”.
Pani Krystyna Stopczyk całe życie pracowała zawodowo jako lekarz pediatra, zajmowała się domem, bo jak szczerze przyznaje — mąż — naukowiec nie bardzo się tymi sprawami interesował, wychowała dwójkę własnych dzieci i dwójkę przysposobionych, doświadczając przy tym różnorodnym macierzyństwie chwil radosnych i bardzo ciężkich. Przeżyła śmierć córki, przewlekłą chorobę i śmierć męża i mamy. Znalazła w sobie siłę, aby dodatkowo służyć pomocą ludziom potrzebującym, najpierw w swojej parafii, a później w hospicjum.
Pytana o to, skąd ta siła się w niej bierze, wskazuje palcem w górę i mówi — od NIEGO.
opr. mg/mg