Rozmowa Jolanty Sąsiadek z ks. Adamem Dereniem, dyrektorem Caritas w archidiecezji Wrocławskiej o działalności i problemach Caritas w tej diecezji
- Ostatnie lata to dla wrocławskiej Caritas czas wzmożonej pracy, trudnych, często prekursorskich przedsięwzięć. Jaka jest przyczyna tak dynamicznego rozwoju?
- Wszystkie diecezjalne Caritas w Polsce zaczęły aktywniej działać od czasu katastrofalnej powodzi w 1997 roku. Kataklizmy i klęski żywiołowe, takie jak wojna w Kosowie czy trzęsienie ziemi w Turcji, dynamizują aktywność wszystkich organizacji charytatywnych. Społeczeństwo żywo reaguje na ludzkie dramaty i chętnie za pośrednictwem Kościoła przekazuje dary ofiarom. Dzięki temu Caritas Polska w 1997 roku mogła 168 mln zł przeznaczyć na zakup żywności, lekarstw i wyposażenia mieszkań oraz na remonty domów.
- Te ostatnie prowadziliście z wielkim rozmachem.
- W naszym województwie skala problemu była ogromna, a ten rodzaj pomocy okazał się bardzo skuteczny. Nasza inicjatywa sprawiła, że powodzianie żyją w odnowionych domach, a jednocześnie przez dwa lata zapewniliśmy pracę 80 osobom, w tym wielu bezrobotnym. Wyposażenie mieszkań zamawialiśmy w małych zakładach produkcyjnych, materiały budowlane kupowaliśmy w miejscowych hurtowniach. W zamian oferowano nam bardzo niskie ceny. Grupy remontowe były szczegółowo kontrolowane, dzięki czemu dobrze wydaliśmy każdą złotówkę.
A wszystko zaczęło się od transportu lodówek z Gdańska, których obdarowani nie mieli gdzie ulokować, więc niszczały w stodołach, szopach. Komuś ofiarowano cement, który w wilgoci skamieniał. Wtedy poprosiliśmy specjalistów z Politechniki Wrocławskiej, by podpowiedzieli ,jak osuszać i odnawiać zniszczone domy. Nasz projekt zyskał poparcie finansowe Caritas niemieckiej, francuskiej, belgijskiej, szwajcarskiej, włoskiej i amerykańskiej. Zagraniczne Caritas pomogły nam także w następnym roku, gdy kataklizm powodzi dotknął miejscowości w Kotlinie Kłodzkiej.
- W tamtych czasach zaczął się rozwijać wolontariat.
- Pozyskanie stałych współpracowników jest trudne. Najchętniej bezinteresownie pomagają "ludzie akcji", którzy zjawiają się w momentach zagrożenia, a znikają, gdy mija kryzys. Niewielu widzi potrzebę stałej pomocy. zamierzamy zachęcić studentów i uczniów szkół średnich, by zostali wolontariuszami Caritas. Od dwóch lat szkolimy naszych współpracowników, szczególnie wychowawców grup kolonijnych, by umieli zajmować się dziećmi "zamkniętymi", borykającymi się z różnymi problemami. Stałą formację przechodzi grupa wolontariuszy pracujących w świetlicach środowiskowych. Nawet bezinteresowna praca wymaga podporządkowania się naszym ideałom i programowi. Dążymy do tego, by wolontariusze ofiarowując swój czas, zyskiwali doświadczenie, które będą mogli wykorzystać w przyszłej pracy. Z naszego doświadczenia korzystają też parafialne zespoły charytatywne. Kilka z nich weszło w struktury Caritas. Łącząc wysiłki, od dwóch lat 24 grudnia o tej samej porze organizujemy w różnych miejscach Wrocławia Wigilię dla ponad 2000 osób. To był pomysł naszych wolontariuszy.
Inne doświadczenie caritasowskich współpracowników zaowocowało akcją "Pomagajmy dobrze". Zachęciłem ich, by proponowali pomoc ludziom żebrzącym i okazało się, że wielu z nich to zwykli naciągacze. Zarząd Miasta Wrocławia podchwycił pomysł i już zaowocował on wyeliminowaniem części nieuczciwych żebraków i rozpoznaniem potrzeb ludzi naprawdę ubogich.
- Jako pierwsi w kraju podjęliście się prowadzenia szkoły, zajmujecie się uchodźcami...
- 3 września br. zainaugurowała działalność Katolicka Szkoła Podstawowa Caritas Archidiecezji Wrocławskiej im. Jana Pawła II w Wirach. Tę placówkę postanowiono zlikwidować i wtedy rodzice uczniów zwrócili się o pomoc do kard. Henryka Gulbinowicza, który powierzył nam jej prowadzenie. Akceptacja Kuratorium Oświaty, zgoda Zarządu Gminy, a przede wszystkim zaangażowanie mieszkańców wsi umożliwiło tak szybkie uruchomienie Szkoły. W 1999 r. przyjęliśmy grupę uchodźców z ogarniętego wojną Kosowa. Od tego czasu siostry skalabrynianki prowadzą biuro dla uchodźców. Od sierpnia br. opiekujemy się rodziną Kurdów, którzy musieli opuścić Nimcy. Ich dzieci chodzą do szkoły, rodzicom znajdujemy różne zajęcia. Pomoc finasową w ich utrzymaniu zapewniają benedyktyni z Monachium.
- Caritas w kilkunastu miastach prowadzi stacje opieki medycznej, które wypełniły lukę w usługach pielęgniarskich. Lista dzieł wrocławskiej "Caritas" jest długa...
- Trudno jest pomagać dobrze, dlatego najważniejszym zadaniem jest pozyskiwanie nowych współpracowników, także całych rodzin, które aktywnie wsparłyby ubogich, choćby zaproszeniem ich do swoich domów na święta.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Jolanta Sąsiadek
opr. mg/mg