Usłyszeli płacz dzieci

Lista państw, które podjęły decyzję o przyjęciu dzieci ze spalonego obozu na greckiej wyspie Lesbos, jest imponująca. Dlaczego nie zrobiła tego Polska?

Lista państw, które podjęły decyzję o przyjęciu dzieci ze spalonego obozu na greckiej wyspie Lesbos, jest imponująca. Nie chodzi oczywiście o to, że jest ona tak długa, ale że te wymienione na niej europejskie państwa bardzo szybko zareagowały na dramat najbardziej bezbronnych uchodźców, jacy znaleźli się w ostatnich miesiącach na terenie Unii Europejskiej. Przypomnę, że w nocy z 8 na 9 września br. spłonął na Lesbos obóz w miejscowości Moria, do którego sukcesywnie przybywali uchodźcy przez morską granicę turecko-grecką. Nie jest oczywiście w tym momencie tak istotne to, kto ten obóz podpalił. Zakładam, że mogli to zrobić niektórzy jego mieszkańcy, niepotrafiący już wytrzymać tego nieludzkiego życia. Ale mogły to też zrobić — co jest moim zdaniem nawet bardziej prawdopodobne — środowiska faszystowskie z Europy, które co rusz na wyspę przylatują, aby pokazać swoją niezgodę na przyjmowanie migrantów z Bliskiego Wschodu. Tak czy inaczej, nie dzieci są temu winne.

Mój podziw i głęboka wdzięczność wobec państw, które udzieliły pomocy dzieciom z Lesbos, są tym większe, im bardziej uświadamiam sobie, jakie wzięły na siebie zobowiązanie. Kto miał do czynienia z adopcją dzieci polskich lub poznał doświadczenia rodzin zastępczych, ten wie, jak poważnym wyzwaniem jest przyjęcie osieroconego dziecka do własnego domu. Kto miał do czynienia z integracją osób pochodzących z całkowicie odmiennej kultury, ten również wie, że stworzenie środowiska wzajemnego zaufania w zetknięciu z taką odmiennością jest zadaniem ogromnie wymagającym. I że nie zawsze to się udaje. Właśnie dlatego z takim szacunkiem należy podejść do narodów, które w tak szybkim czasie przyjęły nieletnich uchodźców z Grecji. Co o tyle może jednak nie dziwi, że adopcje dzieci z Bliskiego Wschodu oraz dzieci z przeróżnymi niepełnosprawnościami w ramach samej Unii Europejskiej nie są na zachodzie Europy zjawiskiem zupełnie wyjątkowym.

To, co chcę jednak przy tej okazji podkreślić, to fakt, że narody, które zwykle określamy jako najbardziej zlaicyzowane i przed których negatywnym wpływem kulturowym na nasz naród najbardziej się bronimy, pokazują nam dzisiaj bardzo dobitnie, co znaczy poszanowanie wartości, na których zbudowana jest Europa. Bo nawet jeśli wciąż narzekamy — często bardzo słusznie — że w tylu wymiarach życia Zachód nie zdaje moralnego egzaminu i odchodzi od wiary w Boga, w tym jednak przypadku pokazał nam on swoje najbardziej ludzkie, ale też chrześcijańskie oblicze. Usłyszał płacz dzieci, których media w tak katolickim kraju jak nasz nie były w stanie usłyszeć z wystarczającą wrażliwością i powagą ich dramatu.

Przypomnę, że w obozie Moria na Lesbos małe dzieci lub nieletni nastolatkowie stanowią blisko jedną trzecią z szesnastu tysięcy uchodźców. Ponieważ tak niedawno byłem osobiście w tym obozie, mogę potwierdzić, że te dzieci noszą w sobie ogromną traumę związaną z uchodźstwem, nieludzkim traktowaniem oraz brakiem nadziei na lepsze życie. I że każdy z nas, kto przeżyłby podobne spotkanie z tymi dziećmi, rozumiałby, dlaczego temu tematowi poświęcam tyle miejsca. I że ostatecznie obok tych dzieci należy też pamiętać o wszystkich pozostałych uchodźcach z Lesbos, którzy liczą na naszą pomoc.

W „Przewodniku Katolickim” nieustannie powracamy do tematów związanych z migrantami. Robimy to równolegle i z podobną intensywnością, z jaką podejmujemy również tematy związane z ochroną życia dzieci nienarodzonych. Tak rozumiemy obronę cywilizacji życia i miłości, o których mówił najpierw papież Paweł VI, a potem nieustannie powtarzał Jan Paweł II. Cywilizacja ta opiera się na podstawowej zasadzie: bronić życia i jego godności od poczęcia do naturalnej śmierci. A to w konsekwencji wymaga od nas bycia stanowczymi przeciwnikami aborcji i eutanazji, ale równie mocno stawania po stronie pokrzywdzonych, ubogich i uchodźców. Tak rozumiemy cywilizację chrześcijańską, która na zachodzie Europy musi powrócić do większej aktywności w obronie rodziny, a na wchodzie do większej wrażliwości na migrantów.

Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama