O sferze, na którą trzeba zwrócić szczególną uwagę w duszpasterstwie powołań
W formacji powołaniowej „dziś bardziej niż kiedyś godną zwrócenia większej uwagi jest przestrzeń afektywno-seksualna. Jeżeli chodzi o słabości na płaszczyźnie afektywno-seksualnej, roztropne rozpoznanie powinno wziąć pod uwagę centralność tej płaszczyzny w ogólnej ewolucji młodego człowieka i w obecnej kulturze. Nie powinno być czymś dziwnym i sporadycznym, że młody człowiek ujawnia specyficzne słabości w tej dziedzinie”. Nic więc dziwnego, że Stolica Święta publikuje coraz więcej dokumentów dotyczących zasad chrześcijańskiego wychowania w tych sferach., np. „Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej miłości” (Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, 1993), „Ludzka płciowość. Prawda i znaczenie” (Papieska Rada ds. Rodziny, 1995). Zagadnienia te obszernie analizuje również nowo wydany „Słownik duszpasterstwa powołań”.
Sobór Watykański II przypomina nam, że w wychowaniu, a zatem również w formowaniu sfery afektywnej i seksualnej, „powinno się czynić właściwy użytek nie tylko z zasad teologicznych, ale także z dorobku świeckich nauk, zwłaszcza psychologii i socjologii. Dzięki temu wierzący może przeżywać swoją wiarę w sposób bardziej świadomy i dojrzały” (GS, 62). Zasadę tę potwierdza Jan Paweł II, który stwierdza, że „należy docenić dorobek współczesnej psychologii w zakresie wyjaśniania świadomych i nieświadomych procesów psychicznych w człowieku. Nie budzi wątpliwości twierdzenie, że pogłębiona znajomość teorii psychologicznych ułatwia ocenę ludzkiej odpowiedzi na Boże powołanie w sposób bardziej precyzyjny i zróżnicowany niż w płaszczyźnie filozoficznej czy teologicznej”. W obliczu ostatnich przypadków nadużyć seksualnych ze strony osób duchownych Jan Paweł II przypomina o szczególnej potrzebie weryfikowania właśnie dojrzałości uczuciowej i emocjonalnej kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego. W przemówieniu do kardynałów i biskupów Kościoła w USA Ojciec Święty podkreślił, że „wykorzystywanie nieletnich jest poważnym przejawem kryzysu, który dotyka nie tylko Kościół, lecz także całe społeczeństwo. Jest to głęboko zakorzeniony kryzys moralności seksualnej, a nawet relacji międzyludzkich” (Watykan, 23 kwietnia 2002).
Centralność sfery afektywno-seksualnej w wychowaniu wynika z faktu, że sposób emocjonalnego przeżywania siebie i świata oraz postawa wobec seksualności wpływa bezpośrednio na sposób odnoszenia się do samego siebie, do drugiego człowieka i do Boga. Powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego jest powołaniem do miłości oraz do świadczenia o miłości. Poważna niedojrzałość w sferze afektywno-seksualnej uniemożliwia życie w miłości, prawdzie, świętości i odpowiedzialności. Uniemożliwia jakąkolwiek formę dojrzałego życia i postępowania oraz jakąkolwiek formę dojrzałych więzi. Z tego względu formacja sfery emocjonalnej i seksualnej jest integralnym elementem duszpasterstwa powołań. Kompetentny formator powołaniowy to ktoś, kto zna kryteria diagnozowania, wychowania i weryfikowania sfery afektywno-emocjonalnej. W oparciu o dokumenty Kościoła i literaturę przedmiotu można przytoczyć podstawowe kryteria w tym względzie.
Sfera afektywna obejmuje wiele rodzajów odczuć i przeżyć, które różnią się między sobą źródłem pochodzenia, długością trwania, a także intensywnością odczuwania. Do podstawowych przejawów sfery emocjonalnej należą:
Całość sfery afektywnej można zdefiniować jako sposoby przeżywania wszystkiego, co dzieje się w nas samych oraz w naszych relacjach z otaczającym nas światem, zwłaszcza światem osób. Przeżycia afektywne to spontaniczne reakcje człowieka na jego własne zachowania i stany wewnętrzne, na dochodzące z zewnątrz bodźce, a także na wszystko to, co dzieje się w jego życiu oraz w jego kontaktach z innymi osobami. W zależności od okoliczności reakcje te wyrażają się poprzez radość, satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa, zaufania, pewności siebie, albo poprzez niepokój, wstyd, poczucie winy, depresję, gniew, nienawiść, rozpacz. Skoro emocje są ważną informacją o naszej sytuacji życiowej, to nie powinno się ich dzielić na pozytywne i negatywne, lecz raczej na radosne i bolesne. Wszystkie bowiem są pozytywne jako nośniki informacji o naszym życiu. Co więcej, im bardziej bolesne są przeżywane emocje, tym cenniejszą zawierają one informację. Sygnalizują bowiem jakiś stan egzystencjalny, który koniecznie powinno się zmienić, np. poprzez uwolnienie się z toksycznych więzi czy poprzez modyfikację błędnego postępowania.
Informacje emocjonalne o naszej sytuacji życiowej są tym cenniejsze, że w dużej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bowiem bezpośredniej władzy nad emocjami. Nie może ich sobie mocą świadomości czy siły woli po prostu nakazać czy zakazać. Jeśli chcemy postępować w sposób odpowiedzialny, to powinniśmy korzystać z informacji, które docierają do nas drogą emocjonalną. Im większy bowiem mamy dostęp do informacji o nas samych i o naszym położeniu, tym większą mamy szansę na właściwe postępowanie i dojrzałe kierowanie życiem. Emocje są darem od Boga. Darem, który umożliwia nam dostęp do prawdy o naszym życiu. Dar ten okazuje się szczególnie potrzebny wtedy, gdy z jakiegoś względu manipulujemy własnym myśleniem w taki sposób, aby nie dostrzegać tych prawd o nas samych i o naszym położeniu, które stawiają nam trudne wymagania i które zobowiązują nas do zmiany życia.
Z drugiej strony stany afektywne są czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Niosą ze sobą także energię i mobilizację do działania w kierunku pozytywnym i do powstrzymywania się od działań szkodliwych. Gdy czynimy coś właściwego, to towarzysząca temu satysfakcja emocjonalna mobilizuje nas, by dalej tak postępować. Z kolei naszym niewłaściwym zachowaniom czy więziom towarzyszy niepokój, ból, gniew, a czasem nawet rozpacz. Takie bolesne przeżycia nie są jednak niepotrzebnym cierpieniem czy nieszczęściem, lecz ważną informacją, która stwarza człowiekowi szansę na przezwyciężenie niekorzystnej sytuacji. Właściwie wykorzystywane emocje stają się zatem cennym „przyjacielem”, który nas informuje o naszej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do wykorzystania tych informacji. Gdy człowiek unika kontaktu z emocjami, wtedy nie tylko traci szansę na zrozumienie własnej sytuacji życiowej, ale też ryzykuje, że emocje, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem i postępowaniem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to taka nieuświadomiona zazdrość będzie nadal kierowała jego postępowaniem, a on sam nie będzie mógł tego zmienić. Człowiek nie może przecież zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, wobec której jest zazdrosny, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. swoją skłonność do porównywania się z innymi ludźmi, albo swoją nadmierną zależność emocjonalną od danej osoby.
Istnieje na tyle silny związek między uczuciami a miłością, że łatwo o utożsamienie tych dwóch rzeczywistości. Nie jest sprawą przypadku, że najbardziej intensywne przeżycia wiążą się właśnie z miłością, gdyż to miłość stanowi największe pragnienie ludzkiego serca. Z kolei brak miłości powoduje dotkliwy lęk, cierpienie i rozgoryczenie emocjonalne. Jednak miłość w swej istocie nie jest uczuciem. Gdyby bowiem miłość była uczuciem, to nie można byłoby jej ślubować. Człowiek nie może przecież ślubować, że w przyszłości będzie przeżywał określone stany afektywne. Ponadto miłość, która byłaby jedynie uczuciem, stałaby się neutralna moralnie, gdyż takie właśnie są uczucia. Jeśli kogoś lubię, to nie jest to cnota, lecz informacja, że dana osoba jest dla mnie życzliwa czy ważna emocjonalnie. Jeśli z kolei czuję do kogoś awersję emocjonalną, to nie jest to grzech, lecz informacja, że np. ta osoba mnie krzywdzi albo że jest zachowanie staje się dla mnie źródłem niepokoju czy poczucia krzywdy. Trzeba też pamiętać, że gdyby istotą miłości były uczucia, to miłość byłaby zmienna tak, jak uczucia. Tymczasem dojrzały człowiek potrafi kochać również tych, których z jakiegoś względu nie lubi, lub których zachowanie powoduje negatywny oddźwięk emocjonalny. Silne stany afektywne zawsze towarzyszą miłości, ale nie stanowią jej istoty, dlatego dojrzała miłość nie kieruje się uczuciami, lecz świadomością i odpowiedzialnością. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na to, że miłości na tej ziemi towarzyszą nie tylko tak zwane „piękne” uczucia, ale również uczucia bardzo bolesne (np. lęku czy rozgoryczenia) w zależności od tego, co w danym momencie dzieje się z osobą, którą kochamy. Wystarczy uświadomić sobie na przykład to, co przeżywają rodzice, którzy odkrywają, że kochany przez nich syn czy córka weszli na drogę narkomanii czy przestępczości.
Dojrzałość emocjonalna nie oznacza, że przeżywamy jedynie miłe uczucia i że nie doznajemy żadnych bolesnych stanów emocjonalnych. Taka sytuacja byłaby przejawem zaburzenia, gdyż emocje informują nas o naszej sytuacji życiowej, a ta podlega zmianom. Przynajmniej czasami pojawiają się sytuacje bolesne i niepokojące. Z tego względu także Chrystus przeżywał bardzo różne stany emocjonalne: od radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju i dramatycznego cierpienia w Ogrójcu i na krzyżu. Niestety łatwo jest o popadnięcie w postawy skrajne wobec emocji. Jedną skrajnością jest próba ucieczki od emocji, np. za pomocą substancji alkoholu, narkotyków czy leków psychotropowych. Drugą skrajnością jest bierne uleganie emocjom. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której emocje nas informują o naszej aktualnej sytuacji życiowej, ale nami nie rządzą. Dojrzały człowiek kieruje się miłością, prawdą i odpowiedzialnością, a nie emocjami.
Gdy chodzi o kontrolę w sferze afektywnej, to zdolność do panowania nad własnymi przeżyciami stanowi ważne potwierdzenie prawidłowego rozwoju. Błędem są postawy skrajne. Pierwsza skrajność to naiwna spontaniczność w sferze emocjonalnej, która prowadzi do dyktatury emocji. Skrajność druga to negowanie własnych emocji. Dojrzałość polega na tym, że dany człowiek jest świadomy własnych przeżyć (nie ma bloków psychicznych), a jednocześnie panuje nad sposobami ich wyrażania oraz potrafi wykorzystać informacje, które są w nich zawarte.
Niezwykle istotnym sprawdzianem dojrzałości w sferze afektywnej jest prawidłowa relacja miedzy motywacją a emocjami i uczuciami. Niektórzy psycholodzy sądzą (por. McClelland, Personality, New York 1951, s. 466), że podstawowym motywem ludzkiego działania jest szukanie przyjemności i unikanie emocjonalnego bólu. Tymczasem tego typu postawa jest typowa dla dzieci, a także dla ludzi niedojrzałych lub zaburzonych psychicznie. Natomiast człowiek dojrzały i odpowiedzialny kieruje się w swoich decyzjach i działaniach nie tym, co przynosi mu doraźną przyjemność czy co w danym momencie pozwala mu uniknąć nieprzyjemnych stanów emocjonalnych, lecz tym, co jest danej sytuacji wartościowsze. Innymi słowy dla dojrzałego człowieka podstawowym motywem działania jest prawda, miłość i odpowiedzialność, a nie jego stany czy potrzeby afektywne. Z tego właśnie względu dojrzały człowiek jest w stanie zdecydować się na coś, co w danej chwili jest bolesne emocjonalnie (np. powiedzieć gorzką prawdę samemu sobie lub innym) i powstrzymać się od czynienia czegoś, co dałoby doraźne zadowolenie emocjonalnie (np. agresywne odreagowanie krzywdy czy sięgnięcie po narkotyk).
Dojrzałość w sferze emocjonalnej oznacza ponadto odkrycie, że bolesne emocje nie są nieszczęściem, lecz ważną, chociaż bolesną informacją. Szczęście nie polega na dobrym samopoczuciu emocjonalnym, lecz jest konsekwencją życia w miłości i prawdzie. Powinniśmy zatem czynić nie to, co w danej sytuacji jest emocjonalnie przyjemniejsze lecz to, co wyraża miłość i prawdę. Miłość i odpowiedzialność jest zwykle trudniejsza niż wygodnictwo i egoizm. Ale wygodnictwo i egoizm prowadzi do postępowania, którego człowiek zaczyna się z czasem wstydzić i żałować. Natomiast wierność miłości i prawdzie owocuje poczuciem bezpieczeństwa, satysfakcją oraz pełną radością, którą Chrystus obiecuje tym, którzy Go naśladują.
Każdy rodzaj powołania jest ostatecznie powołaniem do miłości. Niedojrzałość w sferze afektywnej utrudnia, a czasem zupełnie blokuje dorastanie do miłości i budowanie dojrzałych więzi międzyosobowych. Człowiek bowiem buduje swoje więzi i podejmuje decyzje nie tylko w oparciu o świadomość i wolność, ale także w oparciu o przeżywane uczucia i emocje. Z tego względu realizacja powołania jest możliwa tylko wtedy, gdy dana osoba potrafi osiągnąć równowagę i integrację w sferze afektywnej. Innymi słowy brak harmonii między poglądami, motywacjami i aspiracjami danej osoby, a jej przeżyciami w sferze afektywnej uniemożliwia dojrzale przeżywanie i realizowanie własnego powołania. W tej sytuacji istotnym zadaniem formatorów powołaniowych jest podjęcie działań wychowawczych, które promują u kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego osiąganie dojrzałości w sferze afektywnej. Popatrzmy na te aspekty formowania sfery afektywno-seksualnej, które wydają się obecnie najważniejsze i najbardziej aktualne w duszpasterstwie powołań.
Zadaniem formatorów powołaniowych jest pomaganie wychowankom, by dojrzale rozumieli i przeżywali swoją sferę uczuć i emocji. Wrażliwość w tej sferze to nie przejaw słabości czy naiwności, lecz to ważna informacja o sytuacji egzystencjalnej człowieka oraz energia psychiczna, potrzebna do podejmowania decyzji i działań. W sposób szczególny dojrzale uformowana sfera afektywna informuje nas o naszych więziach z samym sobą (sposób przeżywania samego siebie), o naszej postawie wobec innych ludzi (sposób włączenia się w więzi społeczne), o naszej postawie wobec życia (sposób przeżywania sensu życia) i z Bogiem (sposób przeżywania Transcendencji). Jednocześnie dojrzała sfera emocjonalna pomaga nam w budowaniu pogłębionych więzi międzyosobowych poprzez doświadczenie poczucia bezpieczeństwa, zaufania, radości, wdzięczności, fascynacji i tym podobnych stanów emocjonalnych w kontakcie z innymi.
Dojrzałość w tym aspekcie wiąże się również ze zdolnością do reagowania emocjonalnego w sposób proporcjonalny do danej sytuacji, bodźca, wydarzenia czy rodzaju spotkania z drugą osobą. Przykładem rażącej niedojrzałości jest sytuacja, w której moralnie dwuznaczne spotkanie z drugą osobą nie powoduje u danego wychowanka żadnego niepokoju, albo prowadzi do tak silnych napięć emocjonalnych, że dany wychowanek spycha je do nieświadomości, a przez to zupełnie je ignoruje. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której wychowanek przeżywa stany emocjonalne proporcjonalne do danej sytuacji, zachowań czy formy kontaktów międzyosobowych, a jednocześnie potrafi wyciągnąć z nich wnioski, które są obiektywnie — a nie tylko subiektywnie — poprawne.
Nieuporządkowane emocje zniekształcają sposób widzenia, oceniania i przeżywania, a przez to prowadzą do zaburzonej subiektywności. Niedojrzałość oznacza m.in. nadmierną koncentrację emocjonalną na samym sobie, przeżywanie siebie na zasadzie agresji lub na zasadzie naiwnego samozadowoleniem, traktowanie własnych przeżyć i odczuć jako jedynego lub najważniejszego kryterium myślenia, decydowania i działania. Wszystkie te zjawiska to przejawy zaburzonej sfery afektywnej. Sfera emocjonalna może być do tego stopnia zaburzona, że zupełnie zniekształca sferę myślenia oraz percepcję samego siebie i świata zewnętrznego. W takiej sytuacji nie jest możliwa dojrzała interioryzacja podstawowych prawd o człowieku, wartości i norm moralnych. Odpowiedzialne wychowanie polega zatem na uczeniu wychowanka, by był świadomy tego, co przeżywa oraz by umiał dystansować się od własnych przeżyć i powiązań emocjonalnych. Wtedy tylko będzie możliwe osiągnięcie dojrzałej integracji aspektu subiektywnego i obiektywnego. Dojrzała subiektywność nie jest ucieczką od rzeczywistości, lecz specyficznym dla danej osoby sposobem przeżywania obiektywnych prawd i norm postępowania, w tym obiektywnej prawdy o własnym powołaniu i sposobach jego realizacji, a także o aktualnym poziomie osobistego rozwoju. Człowiek niedojrzały czy niezrównoważony emocjonalnie ucieka od obiektywnych kryteriów weryfikacji własnego powołania i sposobu jego realizacji.
W niniejszym kontekście równowaga afektywna to nie tylko doświadczanie przeżyć emocjonalnych, które są proporcjonalne do danego bodźca czy wydarzenia. To także umiejętność integracji odmiennych stanów afektywnych. Oznacza to zdolność wychowanka do osiągania równowagi np. między poczuciem bezpieczeństwa a nieuniknionymi lękami czy poczuciem zagrożenia, a także między zdolnością do wyrażania emocjonalnej czułości lub stanowczości w proporcji do danej sytuacji oraz w zależności od sposobu postępowania danej osoby.
Jednym z istotnych zadań w duszpasterstwie powołań jest pomaganie wychowankowi, by w prawidłowy sposób przezwyciężał napięcie emocjonalne między tendencją do bycia dla samego siebie, a tendencją do bycia dla innych osób. Niedojrzałość polega na tym, że dany wychowanek jest związany więzią emocjonalną z samym sobą kosztem więzi z innymi ludźmi, co może prowadzić do izolacji, osamotnienia lub egoizmu. Druga skrajność to niezdrowa, nadmierna zależność emocjonalna od innych osób, kosztem emocjonalnej więzi z samym sobą. W obu przypadkach dany wychowanek nie będzie zdolny do dojrzałej miłości. W pierwszym przypadku będzie bowiem unikał kontaktu z drugim człowiekiem (narcystyczne osamotnienie) lub posługiwał się nim dla zaspokojenia własnych potrzeb emocjonalnych (egoizm i manipulacja). W drugim przypadku będzie przesadnie ofiarny na rzecz innych ludzi, nie stając się jednak bezinteresownym darem, ale — zwykle nieświadomie — dążąc do zaspokojenia głównie własnych, niedojrzałych potrzeb emocjonalnych (naiwny lub pozorny altruizm). Człowiek zrównoważony emocjonalnie ofiaruje innym to, co służy ich rozwojowi. Natomiast człowiek niedojrzały w tej sferze „ofiaruje” innym to, co jemu samemu sprawia emocjonalną przyjemność. Z tego względu wychowanie to promowanie równowagi między emocjonalną więzią wychowanka z samym sobą, a jego więzią z innymi, między emocjonalną troską o siebie, a troską o innych.
Jeśli wychowanek doświadcza poważnych konfliktów osobistych, moralnych, rodzinnych, religijnych czy społecznych, albo boleśnie odczuwa jakieś traumatyczne przeżycia czy krzywdy z przeszłości, wtedy trudno jest o osiągnięcie dojrzałości i równowagi emocjonalnej w obecnej fazie życia. Powiększa się też wtedy zakres przeżyć nieświadomych. To wszystko prowadzi do określonych postaw czy zachowań, które mają charakter symptomu i których cele są sprzeczne ze świadomymi przekonaniami i deklaracjami samego wychowanka. Dla przykładu, ktoś może być szczerze przekonany, że wstępuje do seminarium dlatego, iż chce pełnić wolę Bożą, podczas gdy w rzeczywistości kieruje nim nieświadomy dla niego samego motyw lęku przed małżeństwem czy przed wymogami świeckiego świata pracy. Formacja afektywna to zatem także pomoc, by wychowanek rozwiązał, a przynajmniej uświadomił sobie problemy czy konflikty, które obecnie przeżywa czy które wyniósł z dzieciństwa. Jeśli ktoś np. ma niską samoocenę emocjonalną, ten będzie nadmiernie wrażliwy na każdą krytyczną uwagę przełożonych. Będzie też ulegał nieświadomej zazdrości czy zawiści, albo będzie stawiał sobie nierealne wymagania w nieświadomej pogoni za poczuciem wielkości czy w celu kompensowania kompleksów, z których nie zdaje sobie sprawy.
Wychowanie w sferze afektywnej oznacza uświadamianie wychowankowi faktu, że emocje i uczucia nie podlegają ocenie moralnej, gdyż nie są wynikiem świadomej i wolnej decyzji, lecz wyrażają spontaniczną reakcję organizmu w obliczu określonych bodźców, osób czy wydarzeń. "Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli" (KKK 1767). Ocenie moralnej podlega bardziej nasza postawa wobec przeżywanych emocji, niż one same. Odpowiedzialności moralnej mogą podlegać czyny dokonane pod wpływem danych przeżyć, ale nie same przeżycia. W teorii raczej wszyscy akceptują powyższy fakt. W praktyce jednak wielu wychowanków ma problemy z precyzyjnym rozróżnianiem powyższych płaszczyzn i z prawidłowym określaniem odpowiedzialności moralnej. W konsekwencji często unikamy kontaktu z przeżyciami klasyfikowanymi — choćby nieświadomie — jako grzeszne, wstydliwie czy niewłaściwe. Ważnym elementem wychowania jest zatem promowanie wolności wewnętrznej w obliczu różnorodnych przeżyć emocjonalnych, aby nie dochodziło do zawężania lub zniekształcenia samoświadomości wychowanka w tej sferze.
Zadaniem formatorów powołaniowych jest dostrzeganie wyraźnych przejawów niedojrzałości afektywnej u wychowanków, która może uniemożliwiać odkrycie i/lub realizację powołania. Przejawy takiej niedojrzałości — oprócz wcześniej już sygnalizowanych form — to np. częsta i zaskakująca zmiana nastrojów, skłonność do niedojrzałych związków emocjonalnych (opartych na dominacji lub na zupełnym podporządkowaniu się drugiej osobie czy grupie ludzi), poważne zablokowania psychiczne i emocjonalne sfery tabu, obronne racjonalizowanie lub negowanie sfery emocjonalnej (prowadzi to m.in. do skrajnie uproszczonych przekonań moralnych czy religijnych, aby „uspokoić” emocjonalną niepewność), dominacja naiwnej spontaniczności emocjonalnej (aż do zachowań „teatralnych” i histerycznych), stałe, nieuzasadnione stany lękowe, patologiczne poczucie winy, intensywny lęk przed podejmowaniem decyzji, dążenie do odreagowania emocjonalnego za wszelką cenę (drobne ale częste odreagowania, lub rzadkie ale intensywne „wybuchy” emocjonalne). W obliczu tego typu niedojrzałości konieczne jest podjęcie systematycznej pracy wychowawczej. Brak widocznych postępów w tym względzie stanowi wyraźny znak, że dany wychowanek powinien skorzystać z pomocy specjalistów lub zrezygnować z dążenia do otrzymania święceń kapłańskich czy złożenia ślubów zakonnych.
Odpowiedź na powołanie i dorastanie do miłości nie polega przede wszystkim na wyznaczeniu sobie jakiegoś ideału i dążeniu do perfekcjonizmu. To raczej zdolność do otworzenia się na spotkanie z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. To zdolność do podjęcia ryzyka oraz do rezygnacji z nakładania masek i odgrywania określonych ról. To odwaga i zachowanie emocjonalnej równowagi w obliczu nowych wyzwań, niespodziewanych zadań, zaskakujących trudności. Wzorem i ideałem w wychowaniu sfery afektywnej jest Chrystus, który przeżywał całe bogactwo uczuć i emocji (od głębokiego wzruszenia, radości i pewności siebie do dramatycznego lęku i poczucia opuszczenia na krzyżu) w sposób, który służył budowaniu trwałych, pogłębionych więzi oraz wyrażaniu miłości. Wychowanie w domach formacyjnych nie może zatem zadawalać się kształtowaniem dojrzałości intelektualnej, wolitywnej, moralnej, religijnej czy społecznej kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego z pominięciem sfery afektywnej. Brak dojrzałości w tej sferze uniemożliwia bowiem dorastanie do powołania, które zakłada zdolność realistycznego myślenia i odpowiedzialnej miłości.
Rzucanie światła na ludzką seksualność jest trudne, gdyż seksualność dotyka wszystkich wymiarów człowieczeństwa. Obejmuje nie tylko instynkt i popęd, ale także emocje, potrzeby psychiczne i duchowe. Postawa wobec seksualności weryfikuje naszą hierarchię wartości, postawę wobec samego siebie i innych ludzi. Dla jednych jest seksualność symbolem radości i szczęścia. A innych napawa lękiem i poczuciem winy, gdyż niedojrzale przeżywana seksualność prowadzi do chorób fizycznych, do urazów psychicznych, do depresji i stanów samobójczych, do grzechów i krzywd. Seksualność może być sposobem wyrażania miłości i miejscem odpowiedzialnego przekazywania życia. Ale też może być także sposobem wyrażania przemocy (np. gwałt) lub miejscem przekazywania śmierci (np. aborcja czy choroba AIDS).
Seksualność jest drugim — obok emocjonalności — „termometrem” całej sytuacji egzystencjalnej danej osoby oraz miejscem weryfikacji jej dojrzałości. Powyższa zasada wynika z faktu, że słabość człowieka w jakiejkolwiek sferze powoduje negatywne konsekwencje również w sferze seksualnej. Fakt ten odnotowujemy w postawie pierwszych ludzi po grzechu pierworodnym. Kiedy Adam i Ewa zgrzeszyli pychą i arogancją w sferze moralnej (uwierzyli, że potrafią odróżnić dobro od zła własną mocą, bez pomocy Boga, a nawet wbrew Bogu), wtedy przestraszyli się również własną nagością i seksualnością. Nie jest zatem możliwe zajęcie dojrzałej postawy w sferze seksualnej bez osiągnięcia dojrzałości w pozostałych sferach.
Właśnie dlatego seksualność jest dopiero szóstym, a nie pierwszym przykazaniem. Dojrzałość i odpowiedzialność w sferze seksualnej jest osiągalna tylko wtedy, gdy człowiek potrafi respektować pięć pierwszych przykazań Dekalogu, czyli wtedy, gdy potrafi zająć dojrzałą postawę wobec Boga, wobec bliźniego (począwszy od samego siebie i od kręgu osób z najbliższej rodziny) oraz wobec ludzkiego życia. Jeśli w tych dziedzinach okazuje się kimś niedojrzałym i błądzi, wtedy pojawia się somatyzacja, czyli wyrażanie problemów psychicznych, moralnych, duchowych czy społecznych za pomocą zachowań seksualnych (np. masturbacja, współżycie pozamałżeńskie, homoseksualizm). Łatwo wtedy o zachowania kompulsywne, które mogą doprowadzić do uzależnień i zaburzeń seksualnych oraz do seksualnego krzywdzenia samego siebie i innych ludzi. Kształtowanie osobowości musi zatem mieć pierwszeństwo i wyprzedzać kształtowanie dojrzałej postawy wobec seksualności. W obliczu erotyzacji kultury i promocji seksedukacji można powiedzieć, że niemal każdy ze współczesnych wychowanków jest w jakimś stopniu ofiarą molestowania seksualnego.
Rozumienie sensu ludzkiej seksualności, a także uświadomienie sobie, że kierowanie seksualnością zgodnie z jej obiektywnym sensem nie jest kwestią spontaniczności, lecz wymaga wewnętrznej dyscypliny i wysiłku, to podstawowe warunki wychowania w tym względzie. Sensem ludzkiej seksualności jest wyrażanie miłości małżeńskiej oraz odpowiedzialne przekazywanie życia przez współmałżonków. Najgroźniejszym wypaczeniem w interpretowaniu ludzkiej seksualności jest przekonanie, że sensem seksualności jest doświadczanie doraźnej przyjemności czy też odreagowanie za pomocą aktywności seksualnej napięć i niepokojów w sferze fizycznej, psychicznej, moralnej czy społecznej. Kierowanie się doraźną przyjemnością albo dążenie do odreagowania frustracji za pomocą aktywności seksualnej to postawy, które uniemożliwiają wychowanie i prowadzą do różnych form uzależnień i patologii w sferze seksualnej. Prawidłowe rozumienie sensu ludzkiej seksualności oraz podjęcie czujności i dyscypliny w tej sferze to zatem podstawowe warunki osiągnięcia dojrzałości w tej dziedzinie życia.
Wychowanie seksualne wymaga spełnienia jeszcze innych warunków. Jednym z nich jest podjęcie pracy nad kształtowaniem własnej seksualności w oparciu o dojrzałą, czyli pozytywną motywację. Istnieje bowiem ryzyko podjęcia dyscypliny wobec seksualności w oparciu o błędną motywację. Przykładem takiej błędnej motywacji jest dążenie do kontrolowania seksualności na zasadzie walki z nią, na zasadzie pogardy dla seksualności, czy na zasadzie lęku przed nią. Tymczasem seksualność nie jest złem, które wymaga walki czy unicestwienia, lecz dobrem, które - jak każde dobro i jak każda zdolność w człowieku - wymaga dojrzałego kierowania, czujności i roztropności.
Przejawem błędnej motywacji jest także przekonanie, że należy panować nad seksualnością i nią kierować głównie ze względu na naciski zewnętrzne, np. ze względu na wymagania stawiane przez rodziców, albo ze względu na normy moralne, religijne, prawne czy społeczne. Wychowanek, który kieruje się tego typu zewnętrzną jedynie motywacją, czuje się zwykle pokrzywdzony oraz niesłusznie ograniczany w swojej wolności i w swoich potrzebach. Prowadzi to do buntu z jego strony. Z powyższych względów autentyczne wychowanie seksualne jest możliwe jedynie w oparciu o pogłębioną i pozytywną motywację. Nie znaczy to oczywiście, że należy u wychowanków zupełnie wyeliminować lęk przed negatywnymi konsekwencjami błędnego kierowania seksualnością, albo zrezygnować z nacisków wychowawczych, zwłaszcza ze strony rodziców. Jedno i drugie jest w pewnym stopniu konieczne, zwłaszcza przed osiągnięciem przez wychowanka odpowiedniego stopnia samoświadomości oraz doświadczenia życiowego. Ale tego typu motywacja nie powinna być nigdy motywacją dominującą. Dojrzała i pozytywna motywacja oznacza sytuację, w której dany wychowanek podejmuje trud panowania nad własną seksualnością dlatego, że rozumie, iż leży to w jego własnym interesie.
Kolejnym warunkiem zajęcia przez wychowanka odpowiedzialnej postawy wobec seksualności jest ukształtowanie prawego sumienia w tej dziedzinie. Jest to oczywiste wymaganie. Człowiek nie może przecież zająć dojrzałej postawy wobec danej rzeczywistości, dopóki nie zrozumie, co w tej dziedzinie jest dobrem i zyskiem, a co błędem i krzywdą. Sumienie to właśnie owa zdolność prawidłowego odróżniania tego, co rozwija, od tego, co szkodzi. Jednakże wychowanie prawego sumienia jest z reguły trudnym zadaniem, które wymaga jasnych zasad moralnych, a jednocześnie subtelnej i przyjaznej pomocy ze strony wychowawców. Grozi tu bowiem popadnięcie w jedną z dwóch postaw skrajnych.
Pierwszą skrajnością w kształtowaniu sumienia jest subiektywizm moralny. Jest to sytuacja, w której wychowanek przypisuje samemu sobie władzę ustalania, co jest dobrem, a co jest złem moralnym. Drugim błędem jest obiektywizm moralny, który w tym kontekście oznacza, iż dany wychowanek uważa, że jego zachowanie jest poprawne moralnie, jeśli tylko w swych zewnętrznych przejawach respektuje ono obiektywne normy i zasady moralne, niezależnie od tego, z jaką intencją wychowanek podejmuje dane działania i co dzieje się w jego sercu. Błąd polega tutaj na tym, że wychowanek nie poddaje osądowi sumienia swoich wewnętrznych przeżyć, postaw, motywacji. Subiektywizm moralny to zatem przekonanie, że wystarczy sama dobra intencja, by dany czyn uznać za dobry moralnie, niezależnie od tego, czy i na ile jest on zgodny z obiektywnymi normami moralnymi, z obiektywną prawdą, z obiektywnymi konsekwencjami określonego czynu. Z kolei obiektywizm moralny to przekonanie, że wystarczy sama zewnętrzna poprawność danego zachowania, aby uznać dany czyn za dobry moralnie, niezależnie od wewnętrznej intencji i od subiektywnego nastawienia wykonawcy tego czynu. Ukształtowanie prawego sumienia oznacza pokonanie obu tych skrajności.
W formacji seminaryjnej, kapłańskiej i zakonnej ważne miejsce powinno zajmować pogłębione i odpowiedzialne wychowanie sfery seksualnej. Grzechy i słabości w tej dziedzinie są bowiem szczególnie bolesne, gdyż powodują dramatyczne nieraz krzywdy, a jednocześnie prowadzą do wielkiego zgorszenia. Jeśli kandydat do kapłaństwa czy życia konsekrowanego przeżywa wyraźne trudności w odpowiedzialnym kierowaniu sferą seksualną, to jego pierwszym obowiązkiem jest odważne poruszanie tego problemu w rozmowach z kierownikiem duchownym, ze spowiednikiem, a także z przełożonymi zewnętrznymi. Takie konsultacje należy traktować jako ścisły obowiązek moralny wtedy, gdy problemy są bardzo poważne (gdy np. dochodzi do współżycia seksualnego albo do zachowań homoseksualnych). Z reguły tego typu sytuacje są jasnym znakiem, że dany kandydat powinien opuścić dom formacyjny.
Szansa na dalszą formację powinna mieć miejsce jedynie wtedy, gdy kandydat borykający się z poważnymi trudnościami w sferze seksualnej spełnia kilka bardzo konkretnych warunków. Po pierwsze, kiedy jest świadomy źródła swego problemu, czyli rozumie, że jego trudności seksualne oznaczają, iż w jakimś stopniu nie radzi on sobie także z innymi dziedzinami życia, zwłaszcza z tymi, które są regulowane przez pierwszych pięć przykazań Dekalogu. Po drugie, kiedy odczuwa swoją słabość jako obce ciało we własnej osobowości, które nie pasuje do jego ideałów i któremu się sprzeciwia całym sobą. Po trzecie, kiedy czynnie i owocnie współpracuje z kierownikiem duchowym i z terapeutą (jeśli przez swoich przełożonych został skierowany do specjalisty). Po czwarte, kiedy zaczyna odnosić konkretne i trwałe sukcesy w tej dziedzinie życia. Oznacza to, że trudności stają się coraz rzadsze, że coraz mniej zakłócają jego życie (także psychiczne) i że nie blokują wypełniania codziennych obowiązków. Po piąte — w przypadku homoseksualizmu — kiedy rozumie, że problemy w tej sferze są zwykle konsekwencją problemów bardziej podstawowych (np. zaburzony model kobiety i mężczyzny wyniesiony z dzieciństwa), z którymi gotowy jest się zmierzyć, by je przezwyciężać. Po szóste wreszcie, kiedy wyraźnie zauważalny dla przełożonych jest rozwój danego kandydata w innych sferach życia, a zwłaszcza w sferze moralnej, duchowej, religijnej oraz w sferze więzi z Bogiem i człowiekiem, w tym również w sposobie odnoszenia się do samego siebie.
Nie powinno być natomiast miejsca w seminariach czy nowicjatach dla tych, którzy nie żyją w czystości i to zupełnie niezależnie od tego, czy mają oni problemy w relacjach z drugą płcią czy też przeżywają problemy o podłożu homoseksualnym. Warto dodać w niniejszym kontekście, że elementarnym sprawdzianem dojrzałości jest świadomość danego kandydata do kapłaństwa czy życia konsekrowanego, że miłość bez seksualności wystarczy człowiekowi do szczęścia, ale seksualność bez miłości nigdy nie zaspokoi pragnień i aspiracji jego serca.
Obserwujemy obecnie coraz większe trudności chłopców i dziewcząt w odniesieniu do sfery afektywnej i seksualnej. Trudności te wiążą się z kryzysem wartości i więzi, a także z kryzysem wychowania. Obydwie te sfery są bowiem rodzajem „termometru” całej sytuacji egzystencjalnej młodego człowieka. Innymi słowy trudności czy zaburzenia emocjonalna i seksualne są zwykle przejawem braku odpowiedzialnego wychowania i pozytywnych kompetencji w pozostałych sferach ludzkiego życia.
W tej sytuacji sfera afektywna i seksualna powinna być w większym niż dotąd stopniu uwzględniana w formacji powołaniowej w rodzinie, szkole, parafii, a także w domach formacyjnych. Przygotowanie wychowawców chrześcijańskich (rodziców, kapłanów, katechetów, nauczycieli) powinno uwzględniać promocję odpowiednich kompetencji psychopedagogicznych oraz jasnych kryteriów weryfikacji w omawianych sferach.
Jan Paweł II, Evangelium Vitae
Jan Paweł II, Veritatis Splendor
Jan Paweł II, List do Rodzin
Jan Paweł II, Pismo do Roty Rzymskiej, 5.II.1987
Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej
miłości, Libreria Editrice Vaticana 1993
Papieska Rada ds. Rodziny, Ludzka płciowość. Prawda i znaczenie, Libreria Editrice Vaticana 1995
Papieskie Dzieło Powołań Kościelnych, Dokument Końcowy Kongresu Powołaniowego w Rzymie, Libreria Editrice Vaticana 1998
J. Augustyn, Głęboko wstrząśnięci. Samooczyszczenie Kościoła, Wydawnictwo „M”, Kraków 2002
A. Cencini, Amerai' il Signore Dio Tuo. Psicologia dell'incontro con Dio, Dehoniane, Bologna 1988
A. Cencini, Nell'amore. Libertŕ e maturitŕ affettiva nel celibato consacrato, Dehoniane, Bolognia 1994
A. Cencini, A. Manenti, Psicologia e formazione, Dehoniane, Bolognia 1985
Chrystologiczna pedagogika powołań, w: A. Magdziarz, Chrystologia a duszpasterstwo powołań, Poznań 2001, s. 18-32
M. Dziewiecki, Asertywność i empatia a wychowanie, w: Zeszyty formacji katechetów, UKSW Radom, nr 1 (2001), s.49-64
M. Dziewiecki, Cele i metody wychowania chrześcijańskiego, w: Zeszyty formacji katechetów, UKSW Radom, nr 1 (2001), s.64-82
M. Dziewiecki, Pedagogika pragnień i aspiracji, w: Katecheta, nr 5(2001), s. 11-16
M. Dziewiecki, Antropologiczne podstawy poradnictwa psychologiczno-religijnego, w: J. Makselon (red.), Poradnictwo psychologiczno-religijne, WN PAT, Kraków 2001, s. 11-26
M. Dziewiecki, Odpowiedzialna pomoc wychowawcza, „Ave”, Radom 1999
M. Dziewiecki, Miłość, w: Kosińska E. (red.), Wiedza o społeczeństwie. III klasa gimnazjum, Rubikon, Kraków 2001, s. 11 -44
M. Dziewiecki, Kształtowanie chrześcijańskiej postawy wobec cielesności, w: Katecheta, 7-8 (2001), s. 78-84
M. Dziewiecki, Rodzina i edukacja seksualna, w: Wychowawca, nr 10 (2001), s. 5-8
M. Dziewiecki, Edukacja seksualna czy wychowanie prorodzinne?, w: Katecheta, nr 12(2001), s. 41-7
M. Dziewiecki, Pedagogika miłości, w: Studia Warmińskie t. XXXVIII (2001), s. 339-346
M. Dziewiecki, L'uomo di fronte alla sua dimensione psicofisica, w: Studia Diecezji Radomskiej, t. IV (2002), s. 291-316
M. Dziewiecki, Współpraca duszpasterzy powołań z psychologiem, w: A. Magdziarz (red.), Służba dziełu powołań, Poznań 2002, s.25-32
M. Dziewiecki, Człowiek w obliczu sumienia, w: M. Czekański (red.), Sumienie. Głos Boga w duszy, Wydawnictwo M, Kraków 2002, s.160-168
M. Dziewiecki, Psychopedagogiczna formacja katechetów w obliczu nowej ewangelizacji, w: S. Dziekoński, Ewangelizować czy katechizować?, Verbinum, Warszawa 2002, s. 161-188
M. Dziewiecki, Cielesność, płciowość, seksualność, Wyd. „Jedność”, Kielce 2000
M. Dziewiecki, Miłość pozostaje, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2001
M. Dziewiecki, Miłość przemienia, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2002
M. Dziewiecki, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Wyd. „Jedność”, Kielce 2002
A. Kępiński, Lęk, PZWL, Warszawa 1977
W. Kilpatrick, Psychologiczne uwiedzenie, Media of Rodzina, Poznań 1997
F. Littmann, Emotion, w: R. Ansanger (red.), Handwörterbuch der Psychologie, Basel 1982, s. 99-102
A. Manenti, Vivere gli ideali. Fra paura e desiderio, Dehoniane, Bologna 1988
A. Manenti, Vivere insieme. Aspetti psicologici, Dehoniane, Bologna 1991
D.C. McClelland, Personality, Sloane, New York 1951
J. Reisman, E. Eichel, Kinsey — seks i oszustwo, Wydawnictwo „Antyk”, Warszawa 2002
A. Ronco, Introduzione alla psicologia, LAS, Roma 1980
G. Sovernigo, Affettivitŕ, w :„Dizionario di pastorale vocazionale”, Editrice Rogate, Roma 2002, s.22-32. A. Kępiński, Lęk, PZWL, Warszawa 1977
G. Sovernigo, Poter amare. Maturazione sessuale e scelte di vita, Dehoniane, Boologna 1993
opr. mg/mg