Warunki duszpasterstwa na Ukrainie są zdecydowanie inne niż w Polsce. Wiele jednak możemy się nawzajem od siebie nauczyć - rozmowa z bpem Radosławem Zmitrowiczem
O wierze, kapłanach niezłomnych i codziennych wyzwaniach, jakie stawia życie na Ukrainie z o. Radosławem Zmitrowiczem OMI, biskupem pomocniczym diecezji kamieniecko-podolskiej, rozmawia o. Błażej Mielcarek OMI.
Jakie różnice widzi Ojciec między Kościołem w Polsce i na Ukrainie?
Kościół katolicki łaciński na Ukrainie jest mniejszością. W Polsce Kościół katolicki jest w przeważającej większości. Na Ukrainie katolicy funkcjonują w morzu innych wyznań: prawosławia, grekokatolików, protestantyzmu. W społeczeństwie polskim zwraca się większą uwagę na głos biskupów. Nasz głos na Ukrainie jest mało ważny, ponieważ jest nas niewielu.
Ilu katolików jest na Ukrainie?
Trudno policzyć. Jeżeli przyjmiemy kryterium regularności chodzenia na nabożeństwa, to ok. 150-200 tys. Jeżeli policzymy katolików, dodając tych „paschalnych”, „bożonarodzeniowych”, „pogrzebowych”, to może być ich dwa albo trzy razy więcej. Sporo ludzi wyjechało w ostatnich latach do Polski, m.in. z diecezji kamieniecko-podolskiej, w której pracuję, z Żytomierza, Winnicy, Chmielnickiego. Na Ukrainie jest wiele małych parafii, zwłaszcza na wschodzie kraju.
Jak to się przekłada na liczby?
Jeżeli do któreś parafii należy tysiąc osób, to jest to już duża wspólnota. Statystycznie na ilość wiernych mamy bardzo dużo księży - jest nas 600 kapłanów. Jednak większość parafii to wspólnoty po 50 czy 100 osób. Jako przykład mogę podać miejscowość Krzywy Róg, która ma 700 tys. mieszkańców i 200 katolików, Połtawa - miasto liczy 300 tys. mieszkańców, a w parafii jest 70 osób.
A jak wygląda duszpasterstwo w praktyce?
Głosimy słowo Boże. Staramy się, by było przepowiadane na każdej Mszy św., nawet w ciągu tygodnia. Jest, oczywiście, dużo większa bliskość w relacji duszpasterza i wiernych. Świeccy we wspólnocie biorą większą odpowiedzialność za liturgię. Rzadko się zdarza, by nie było kogoś do czytania czy śpiewu psalmu. Ukraińscy parafianie są o wiele bardziej szczodrzy - na miarę swoich realiów. Dbają o utrzymanie parafii.
Gdyby zapytać Polaków, z czym kojarzą Kościół na Ukrainie, to pewnie wielu powiedziałoby, że to starsza pani z chustką na głowie. Czy jest to prawdziwe przekonanie?
Ten obraz się zmienia. Przy kościele w miastach jest wielu młodych. To zdecydowanie Kościół młodych, młodych małżeństw, które angażują się w życie wspólnoty.
W ostatnich latach dużo Ukraińców emigruje do Polski. Czy ich styczność z Polakami przynosi owoce pogłębionej wiary?
Co do emigracji, to odpowiedź jest skomplikowana. Na pewno jej owocem jest wzrost zamożności społeczeństwa. Pobyt w Polsce dla wielu stanowi dobrą lekcję, podczas której uczą się solidności w pracy, dbałości o porządek, estetykę domów - zmienia się komunistyczny sposób podejścia do życia. Problemem staje się rozłąka w małżeństwach. Gdy wyjeżdża tylko jeden z małżonków, często wracają poranieni. Taka rozłąka zawsze jest szkodliwa. Samotność pcha do alkoholu. Brak żywego kontaktu z rodziną rozkłada relacje.
A co ze sferą wiary?
Na Ukrainie jest w ludziach bojaźń Boża, mimo różnych prądów laickich, ateistycznych. Większość ludzi ma relację z Bogiem - choć nie zawsze jest to podparte praktyką religijną w cerkwi czy u protestantów w zborze. Zdecydowana większość ludzi się modli. Według mojej oceny Kościół łaciński na Ukrainie ma ciekawą rolę do wypełnienia - pomóc Kościołowi prawosławnemu czy Kościołom wschodniej tradycji funkcjonować w zsekularyzowanym świecie. Widać, że nadchodzi nowa sekularyzacja. Wcześniej była sowiecka, która nie wypłukiwała człowieka aż tak bardzo z religijności, teraz nadchodzi fala głębokiej sekularyzacji, za którą idą wielkie pieniądze, a jej celem jest całkowite zeświecczenie społeczeństwa.
Podejmowane są działania zapobiegające tej sytuacji?
Przygotowujemy się przez edukację. Posłałem niedawno kleryków do szkoły w Austrii. Mieli się uczyć języka angielskiego, a zarazem przyglądać, jak wygląda świat dotknięty przez sekularyzację. Mieli styczność z katolikami ze Stanów Zjednoczonych - takimi w pełni nawróconymi. Uczyli się od nich żyć w takim zlaicyzowanym świecie. Żyć wiarą bez kompleksów.
Widzę także u naszych braci grekokatolików, jak we wspólnotach sama piękna liturgia nie wystarcza już na dzień dzisiejszy. Trzeba tworzyć środowisko, w którym człowiek może oprzeć się na wspólnocie i wartościach. Jeżeli tego zabraknie, to nieświadomie człowiek odchodzi od Boga. Nawet jeszcze przez jakiś czas chodząc do kościoła czy cerkwi, jego mentalność jest już daleka od Boga. To właśnie służba Kościoła katolickiego, by - mając doświadczenie krajów Zachodu - przygotować społeczeństwo na nadchodzące nurty sekularyzmu. Widzę także, jak nasze działania mobilizują ludzi Kościoła prawosławnego do wytężonej pracy na rzecz rozwoju swoich wspólnot na polu katechezy czy organizowaniu tzw. waskriesnej szkoły.
Można już mówić o współpracy międzywyznaniowej?
Generalnie mogę powiedzieć, że żyjemy obok siebie. Tylko na kilku polach możemy dostrzec zaangażowanie we współpracę. W ostatnich latach bardzo mocno współdziałamy w sprawie ochrony rodziny. Tu widać jedność między katolikami, prawosławnymi i protestantami. Organizujemy marsze za życiem, w obronie rodziny. Staramy się w jedności stawać przeciwko ustanawianiu prawa destabilizującego status rodziny.
Inną płaszczyzną porozumienia jest dbałość o sprawy patriotyczne - spojrzenie na ludzką krzywdę związaną ze stanem wojny. Staramy się modlić o to, by nastąpił pokój w kraju. Choć jest tego niewiele, to dbamy o dialog ekumeniczny. Często w miejscowościach zdarza się, że są rady społeczne, w skład których wchodzą osoby związane z różnymi wspólnotami religijnymi. Wydaje mi się, że dobrze działa też Ogólnoukraińska Rada Kościołów i Wspólnot Religijnych. Władza musi się liczyć z jej głosem.
Jakie jest obecnie największe wyzwanie dla Kościoła katolickiego na Ukrainie?
Według mnie to przygotowanie środowiska do dojrzewania w wierze. Tworzenie w parafiach wspólnot, które staną się dla młodzieży miejscem poznawania Boga. Innym wyzwaniem jest praca nad dobrą atmosferą przy parafii dla rozwoju rodzin i rodziców, by dać im pomoc w wychowywaniu dzieci.
Będąc w Siedlcach, wspomniał Ojciec o niezłomnych kapłanach z Podola. Jakie było ich znaczenie dla rozwoju Kościoła w tamtym rejonie?
Jest to ważny element historii Kościoła na Ukrainie. Świadectwo polskich kapłanów, którzy pracowali na terenach Ukrainy, a w obliczu trudności poddani byli próbie wiary i motywacji pracy duszpasterskiej. Były to czasy Związku Radzieckiego i wielu ograniczeń, jakie nakładał poprzedni ustrój. Indywidualne historie kapłanów niezłomnych leżą u podstaw dzisiejszych wspólnot parafialnych. Widać na mapie religijności społeczeństwa ukraińskiego oazy - tam, gdzie był kapłan, obecnie jest ugruntowane życie we wspólnocie katolików. Myślę tu o takich miejscowościach, jak Szarogrod, Murafa, Chmielnicki. Pozostały świadectwa osób, które wiele kilometrów dojeżdżały, by brać udział w życiu religijnym. To ich formowało.
W następnych dekadach ludzie z tych pierwszych wspólnot prowadzonych przez kapłanów byli u podstawy wiary katolickiej w Czernichowie czy Kijowie. Ci, którzy wyjechali za pracą albo za małżeństwem. To oni tworzyli nowe parafie, znali modlitwy „Ojcze nasz” i podstawy wiary katolickiej. Można się było na nich oprzeć. Wytrwałość kapłanów niezłomnych przygotowała rozwój wielu wspólnot katolickich.
Czy Kościół w Polsce może w jakiś sposób wspomóc braci na Ukrainie?
Potrzeb na Ukrainie jest wiele. W ostatnich miesiącach jestem bardzo zaangażowany w przygotowanie Centrum św. Jana Pawła II w Szaróweczce (k. Chmielnickiego), które stanie się ośrodkiem rekolekcyjnym. Na nasze warunki jest to bardzo duży projekt, który ma służyć propagowaniu cywilizacji chrześcijańskiej. Chcielibyśmy oprzeć to o przekazywanie wartości w kulturze, sporcie, sztuce i ukierunkować do pomocy charytatywnej biednym, pomocy rehabilitacyjnej dzieci. Część tego miejsca będzie przeznaczona na formację przyszłych duchownych. Widzimy, że Pan Bóg błogosławi temu dziełu. W tym roku kładziemy dach nad częścią budynków. Jest jednak jeszcze wiele do zrobienia. Proszę więc o pomoc tych, którym leży na sercu rozwój wspólnot katolickich na Ukrainie. Do kontaktu zostawiam swój adres e-mail: rzmitrowiczomi@gmail.com.
Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę obfitości Bożej łaski na dalsze lata pracy misjonarskiej na Ukrainie.
O. Radosław Zmitrowicz OMI - ur. 2 września 1962 r. w Gdańsku-Wrzeszcz. Członek Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Święcenia kapłańskie przyjął 17 czerwca 1989 r. W 1997 r. wyjechał na misje do Turkmenistanu. Od 2000 r. zajmuje się duszpasterstwem na Ukrainie. W 2012 r. nominowany biskupem pomocniczym diecezji kamieniecko-podolskiej. Konsekrowany na biskupa 9 lutego 2013 r.
Echo Katolickie 41/2020
opr. mg/mg