Jak dziś prowadzić rekolekcje dla młodzieży? Głosy w dyskusji: Ewa Wyszogrodzka, Honorata Gorgoń, Janusz Tarnowski, Wojciech Świątkiewicz
Od początku wprowadzenia katechezy do szkół uczestniczę w rekolekcjach szkolnych. Dla nauczyciela to przede wszystkim okazja do lepszego poznania swoich uczniów. Wspólna modlitwa bardzo zbliża i wzmacnia wzajemne zaufanie, a to jest nie do przecenienia w pracy wychowawczej. W domach wielu moich uczniów wiara nie odgrywa dużej roli, tym bardziej ważna jest postawa nauczyciela, który przez obecność na rekolekcjach może dać świadectwo szacunku dla wartości duchowych i może pokazać ich rolę w życiu człowieka. Młodzież jest bardzo wyczulona na autentyczność postaw dorosłych.
Sprawy poruszane na rekolekcjach szkolnych stają się często tematami godzin wychowawczych. Nie ukrywam, że poziom dyskusji jest na ogół pochodną osobowości rekolekcjonisty. Od jego wrażliwości, kultury, wiedzy i miłości do młodzieży zależy, czy rekolekcje będą udane, czy nie.
W rekolekcjach poszukujemy przede wszystkim pewnego dystansu do świata, a potem odnalezienia się w tym świecie. Nie zawsze to się udaje. Jeśli rekolekcje sprowadzają się do wygłaszania przez kaznodzieję bardziej lub mniej zrozumiałych, przydługich nauk, trudno nawet się skupić, a co dopiero mówić o wyciągnięciu jakichś wniosków dla siebie. W naszej szkole rekolekcje przyjęły postać warsztatów. Spotkania w wielu kameralnych grupach, realizacja własnych zamierzeń i poznawanie Boga przez różne formy artystyczne, pozwoliły nam doświadczyć więcej. Ta forma zachęca do zastanowienia się, o co w życiu chodzi. O „sukcesie” takich rekolekcji zadecydowała umiejętność organizatorów — księdza, nauczycieli i zaproszonych animatorów — nakłonienia nas do wzięcia odpowiedzialności za współtworzenie tego wydarzenia wiele tygodni wcześniej. Mimo całkowitej dowolności, na spotkania rekolekcyjne przychodził prawie komplet uczniów.
To, co najistotniejsze, zawiera się w słowach św. Pawła: „Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost” (1Kor 3,6). Dlatego rekolekcje „nieudane” mogą być bardzo owocne. I odwrotnie. Na rekolekcjach powinny obowiązywać trzy zasady: realizm, dialog i chrystocentryzm.
Jeśli chcemy iść w ślady Jezusa, to jako rekolekcjoniści musimy zaskakiwać. Tylko w ten sposób pożeraczy telewizji i gier komputerowych uda się „w aniołów przerobić”.
Rekolekcjonista musi oprzeć się na wcześniejszych opiniach, czego młodzi oczekują, co ich boli, czego nie tolerują. Na rekolekcjach nie może nam wystarczać tłum. Musimy być dostępni dla grupek i pojedynczych osób. Tak działał Jezus. Rekolekcje nie kończą się zbiorowym apelem i rozesłaniem. Należy pozwolić zawiązać się grupce zainteresowanych.
Konieczne jest przyjęcie metody: od życia dziś do Ewangelii na jutro. Pokazujmy nie siebie, ale Jezusa jako Przyjaciela.
Katecheza prowadzona w szkole traktowana jest dziś jak jeszcze jeden przedmiot szkolny. Jej nauka skupia się na doktrynie, natomiast w znacznym stopniu została zredukowana sfera duchowa i oddziaływanie wychowawcze. W tym kontekście rekolekcje mają uzupełniać katechezę przez formację ducha. Przede wszystkim przez świadectwo! W obecnie panującym modelu katechezy rekolekcje szkolne spełniają cel, gdy stają się kształtowaniem osobowości. Praktyka pokazuje jednak, że zbyt często sprowadzają się one głównie do zachowań rytualnych, tzn. takich, które są zorientowane na środki, a „cel się ewakuował”. I nie pomoże tu żaden przymus ze strony szkoły czy parafii. Raczej szkodzi. Inny mankament rekolekcji prowadzonych tradycyjną metodą to wciąż niewypracowana formuła, którą określiłbym jako czas wolny uzupełniony o obecność w kościele. Dlatego młodzież ocenia szkolne rekolekcje dość krytycznie.
opr. mg/mg