O obecności szatana w dziejach
Czesław Ryszka Spotkania z egzorcystami |
|
Wielu ludzi pyta mnie, skąd u dziennikarza i polityka zainteresowanie tematyką ściśle teologiczną, na dodatek demonologią, dziedziną pomijaną dzisiaj przez duchownych, a nierzadko zbywaną nawet wstydliwym uśmiechem. Tymczasem kardynał Leo Suenens w książce Odnowa w Duchu Świętym i moce ciemności stwierdził, że skoro „dzisiaj udaje się diabłu uchodzić za anachronizm, to jest szczytem jego sukcesu”. Kardynał podkreślił dalej, że mówienie czy pisanie o szatanie wymaga dużej odwagi, chyba że ktoś podejmuje temat z ironią albo uśmiechem politowania. Czasem jednak trudno dociec, czy żartobliwy ton jest efektem własnych przekonań, braku odpowiedniej wiedzy teologicznej czy też lęku przed werbalizacją tak trudnego zagadnienia.
Zgadzam się z opinią, że demonologia, czyli nauka o szatańskich pokusach, opętaniu czy, ogólnie rzecz ujmując, o strukturach zła, jest tematem wymagającym gruntownej wiedzy teologicznej, a także znajomości realiów świata zła. Właśnie ta druga kwestia w pewnym stopniu upoważnia mnie do zabrania głosu; kilku kapłanów egzorcystów pomogło mi bliżej poznać problem, a także wziąć udział w egzorcyzmach. Także jako polityk dostrzegam, że szczególnym obszarem działania zła mogą być nie tylko osoby, ale także struktury i systemy polityczne — kiedy w imię totalitarnych celów, także walki z Bogiem, morduje się miliony wierzących, burzy kościoły, zabija przeciwników politycznych, niszczy całe narody. Zetknęliśmy się z tym podczas rewolucji we Francji, a także w okresie rządów Hitlera w Niemczech czy Lenina i Stalina w Rosji Sowieckiej. Ideologia zła pochodząca z tych krajów dotknęła narody całego świata, a i dzisiaj gdzieniegdzie trwa, pobrzmiewając nową nutą w postaci neoliberalizmu czy neomarksizmu.
Przypomnę, że tak nasilonej walki z Kościołem, przemocy i gwałtów wobec religii, jaką rozpoczęła rewolucja francuska w 1789 roku, dotąd nie widział świat. Rewolucjoniści w miejsce Boga wprowadzili kult masońskiej bezosobowej Istoty Najwyższej, kult Rozumu i Nauki. Zakazali Kościołowi prowadzenia działań publicznych, urządzania procesji, noszenia szat liturgicznych osobom zakonnym, bicia w dzwony. Tysiące duchownych skazano na śmierć. Palono i równano z ziemią świątynie. W miejscach najświętszych dla Francuzów dokonywano świętokradztw, organizując w nich czy to pijatyki i orgie, czy bluźniercze procesje z osłami w szatach liturgicznych. Profanowano krzyże, figury, obrazy, relikwie świętych, groby. Jednym słowem, z życia publicznego postanowiono usunąć wszystko, co tylko przypominało o chrześcijańskiej kulturze Francji. Tak budowano nowy porządek świata, „nowy raj” na ziemi.
Podobną wojnę wypowiedziano religii po rewolucji bolszewickiej w Rosji Sowieckiej, jak również po objęciu władzy przez Hitlera w Niemczech. Tam praprzyczyną makabrycznych mordów, łagrów i obozów koncentracyjnych było nie tylko zdeprawowanie ludzkiej natury, ale — to nie tylko moja opinia — zaprzedanie się ludzi władzy ideologii zła, a konkretnie — diabłu. Mamy prawo tak uważać, ponieważ Kościół katolicki naucza, że zarówno haniebne czyny, jak i struktury zła, są w dużej mierze dokonane pod wpływem działania osobowego, ponadnaturalnego, złego bytu — szatana. Choć ludzie są zdolni do złych czynów, to jednak coś niewyobrażalnego i monstrualnego dostrzegamy w tym, czego dopuścili się Niemcy oraz Sowieci tak u siebie, jak i w podbitych krajach. Wydaje się, jakby ich zbrodnie sięgały poza wymiar czysto ludzkiego zachowania się.
Nauczanie Kościoła potwierdza, że wielu zbrodniarzy, ale i zwykłych ludzi, mając różnego rodzaju zaburzenia osobowości, nie zdaje sobie sprawy z przyczyn swego stanu, z wielu wewnętrznych ran, których początkiem mogły być albo sataniczne rytuały, albo wejście w obszar szczególnego działania złego ducha, zbuntowanego anioła. Trzeba zapytać wprost: czy zbrodnie w niemieckich obozach koncentracyjnych zostały popełnione tylko przez zwyrodniałych i bestialskich esesmanów, czy może przez wcielone w nich siły diabelskie? Czy żołnierze Hitlera nie zaprzedali całych siebie szatanowi? Potwierdzałaby to przypuszczenie wypowiedź pewnego młodego oficera, który podczas bankietu, na którym obecny był Hitler, przeżył szok. Opowiadał później: „Musiałem wciąż na nowo zadawać sobie pytanie, co mnie w nim tak urzeka? Dlaczego jestem nim tak oczarowany?”. Zapewne możliwe jest to, by szatan wcielił się w konkretną postać. Podczas procesu norymberskiego generał Jodl określił Hitlera jako „wielkiego człowieka o wielkości piekielnej”. Podobnie Gustaw Herling-Grudziński nazwał Eichmanna, odpowiedzialnego za śmierć Żydów w obozach koncentracyjnych, Księciem Ciemności i Piekieł, Demonem Naszych Czasów (G. Herling-Grudziński, Drugie przyjście oraz inne opowiadania i szkice, Paryż 1963). André Malraux na pytanie Georgesa Bernanosa: „jakie doświadczenie pozostawi wojna w umysłach ludzi?”, odpowiedział: „doświadczenie powrotu szatana”. Bernanos skonstatował: „być chrześcijaninem to nie tylko wierzyć w Boga, co jest łatwe, lecz wierzyć w diabła”.
Ktoś powie, że powyższe przykłady to już przeszłość, że dzisiaj szatanowi trudniej wcielić się w konkretną osobę. Jeśli to prawda, to czemu przypisać działalność młodzieżowych gangów satanistów, zwanych Stoners (Kamienujący), których członkowie składają ofiary z małych zwierząt, a bywają przypadki, że i z ludzi, jak to miało miejsce w Arizonie w listopadzie 1991 roku — wówczas młoda dziewczyna została skatowana na śmierć, a jej oprawcami byli koledzy i koleżanki z klasy. Jej śmierć stanowiła ofiarę dla szatana. Całkiem niedawno w Radomiu, w jednym z ogrodów powiesiło się na drzewie dwóch chłopców, którzy pragnęli, by szatan zwyciężył nad światem. Podobne wydarzenie odnotowano w Rudzie Śląskiej.
Wiem, że niektórzy teologowie i duszpasterze twierdzą, że nie ma piekła, a szatan stanowi tylko jakąś metaforę, ciemną stronę człowieka, zaś samo zło to jedynie brak dobra. Przyczynę zła upatrują wyłącznie w grzechu. Trudno się z tym do końca zgodzić, należałoby bowiem zapytać: czym jest grzech?
Jan Paweł II w encyklice O Duchu Świętym naucza, że przekonywać o grzechu oznacza nic innego, jak ujawniać zło, jakie się w nim zawiera, ujawniać mysterium iniquitatis. „Zła grzechu nie sposób dosięgnąć w całej jego bolesnej rzeczywistości, nie przenikając głębokości Bożych. Od początku ponura tajemnica grzechu zaistniała w świecie na gruncie odniesienia stworzonej wolności do Stwórcy. Zaistniała jako akt woli stworzenia, człowieka, przeciwny woli Boga: zbawczej woli Boga. Co więcej, zaistniała wbrew prawdzie, na gruncie kłamstwa, definitywnie już osądzonego, które to kłamstwo postawiło w stan oskarżenia, w stan permanentnego podejrzenia, samą stwórczą i zbawczą Miłość. Człowiek poszedł za ojcem kłamstwa — przeciw Ojcu Życia i Duchowi Prawdy” (DV, 39).
Zatem należy jasno stwierdzić, że Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech stanowi obrazę Boga, a jego źródłem pozostaje „ojciec kłamstwa” — szatan. Należy ubolewać nad tym, że niektórzy teologowie czy kaznodzieje krępują się mówić otwarcie o istnieniu piekła i szatana, ponieważ księgarnie są dosłownie zasypane książkami, w których znajdziemy albo parodie i kpiny z diabła, albo przeciwnie — wręcz zalecenia, aby korzystać z jego tajemnych mocy, a nawet pouczenia, jak zawrzeć pakt z diabłem. Prowadzi to do wielkiego chaosu w umysłach i w sumieniach, a owocem tego są niezliczone wręcz przykłady „szatańskich” czynów, okrutnych gwałtów i morderstw, niszczenia cmentarzy, palenia świątyń, na których umieszczono wcześniej bluźniercze hasła. Ktoś skruszony kaja się potem w sądzie, że zaczął od niewinnej zabawy i „flirtowania” z diabłem, że zapragnął skorzystać z mocy, jaka rzekomo znajduje się w kosmosie, z energii uzdrowicielskiej itp., aż doszedł do sytuacji, w której utracił panowanie nad sobą.
W kontekście takich tragicznych doświadczeń jawi się problem ostrzegania o złu, a następnie o możliwości wyswobodzenia się z jego sideł, uwolnienia od tajemnych sił zła, od magii, okultyzmu, nieulegania rozmaitym szamanom, pseudouzdrowicielom! Pisząc konkretnie, pojawia się potrzeba istnienia urzędu kapłana egzorcysty, pomagającego wyrwać się komuś z kręgu złych mocy. Potrzeba nagląca, dodam, ponieważ do niewielu jeszcze kapłanów ustanowionych przez biskupów dla posługi egzorcyzmowania zgłasza się coraz więcej osób, które nie potrafią rozpoznać przyczyn swoich nocnych koszmarów, ciągłego uczucia strachu, czyjejś niewidzialnej obecności, nakłaniania do zła, do samozniszczenia. Z doświadczenia wiadomo, że osoby dręczone czy opętane przez złe duchy nie pomogą sobie same. Ich sytuację utrudnia fakt, że na pierwszy rzut oka wyglądają jak chorzy psychicznie. Jednak lekarze, stykając się z ich problemem, rozkładają ręce, odsyłają właśnie do kapłanów egzorcystów.
To moje spostrzeżenie stało się główną zachętą do napisania niniejszej książki. Oczywiście, nie byłoby to możliwe, gdyby nie spotkanie kilku kapłanów egzorcystów, m.in. dwóch ojców paulinów z Jasnej Góry, zmarłego tragicznie ks. Marka Drogosza, egzorcysty diecezjalnego z Katowic, oraz o. Jana Sochockiego, kapucyna, egzorcysty diecezjalnego z Rzeszowa. Rozmowy z nimi, które streściłem w ostatniej części opracowania, upewniły mnie o wadze problemu oraz skłoniły, abym zajął się tym tematem i być może pomógł komuś zrozumieć nie zawsze uświadomione związki ze złem. Piszę: „nie zawsze uświadomione”, ponieważ ofiarami satanicznych rytuałów bywają nierzadko dzieci i młodzież, zmuszane do jedzenia kału, napastowane, a nierzadko i gwałcone. Istnieją również przedmioty i miejsca, przez które moce zła opanowują ludzi — powinny one zostać poddane modlitwom o uwolnienie, i w miarę konieczności, również obrzędowi uroczystego egzorcyzmu.
Dla wyjaśnienia dodam, że pierwsza redakcja tej książki ukazała się w 2004 roku. Cieszyła się sporym powodzeniem czytelników. Na życzenie wydawnictwa SALWATOR zmieniłem i uzupełniłem ten tekst. Uczyniłem to z intencją pomocy osobom, które same już pomóc sobie nie mogą, ale też z nadzieją, że do mojej publikacji sięgną wszyscy, dla których ten temat jest ważny i bliski.
opr. aw/aw