Powrót do szkół, pomimo nieustępującej pandemii, jest konieczny. Pozostają jednak pytania o to jak pogodzić bezpieczeństwo z efektywnością procesu nauczania
Płyny dezynfekujące, maseczki, odległość, osobne przerwy dla klas między lekcjami, czasami nawet osobne wejścia do szkół, to wszystko składa się na nową rzeczywistość w polskich szkołach. Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej 1 września uczniowie rozpoczęli naukę w trybie stacjonarnym.
Nikt z nas nie może przewidzieć jak potoczy się sytuacja epidemiologiczna, jednak świat nie może stać w miejscu, trzeba wierzyć, że będzie dobrze i tak mówi nasz Rząd. - No nie będzie wspaniale — twierdzi natomiast jedna z posłanek Lewicy, mówiąc o powrocie dzieci do szkół, natomiast europoseł PSL, Krzysztof Hetman, powiedział, że z jednej strony zrzucono całą odpowiedzialność na dyrektorów, a z drugiej strony nie dano im żadnych instrumentów. A ministerstwo edukacji podjęło decyzję, że od 1 września podstawowym modelem pracy w szkołach będzie nauka stacjonarna. Oczywiście z dopuszczeniem nauczania mieszanego, w przypadku, gdy zajdzie taka potrzeba i taką decyzję wyda sanepid, a w przypadku większego zagrożenia epidemicznego całkowite przejście szkoły na edukację zdalną. Słuchając różnych wypowiedzi, słyszymy, że przedstawiciele miast twierdzą, iż zrobili wszystko, by bezpiecznie rozpocząć nowy rok szkolny. Jednak tegoroczne rozpoczęcie nowego roku szkolnego nie wyglądało jak dotychczas. Nie odbyły się uroczyste apele, na których zgromadziłaby się wspólnie cała społeczność szkoły. W wielu placówkach było ono podzielone na etapy. Uczniowie otrzymali precyzyjnie rozpisane procedury postępowania dotyczące zajęć w szkole.
Warto przypomnieć, że i zakończenie poprzedniego roku szkolnego wyglądało także odmiennie od tych, do których byliśmy przyzwyczajeni. Po swoje świadectwa uczniowie przychodzili grupkami w wyznaczonym terminie. Nie było uroczystych akademii, a także wspólnego dziękczynienia na Mszach św., co właściwie było już tradycją wielu szkół.
O to właśnie zapytaliśmy u samych źródeł. 1 września 2020 — pojawiły się radość, lęk, a może mieszane uczucia? - Na pewno ogrom myśli „miota się” po mojej głowie. Nigdy nie bałam się nowych wyzwań, ale w tych dotychczasowych zawsze był jakiś pewnik, jakiś punkt zaczepienia. Teraz niestety nie wiem, co przyniesie każdy kolejny, szkolny dzień — wyznaje jedna z nauczycielek kaliskiego liceum. Zapewne nie jest ona odosobniona w swoich odczuciach. Gro nauczycieli, uczniów, a także rodziców szykowało się na nowy rok szkolny z mieszanymi uczuciami. Jedni wyczekiwali z radością, a inni z obawami. Dla wielu rodziców, choć boją się o swoje pociechy, powrót do szkoły rozwiązuje wiele problemów, które pojawiły się z chwilą, gdy dzieci zostały w domu. Nie każdy mógł pozwolić sobie na przerwę w pracy, by się nimi zająć i poświecić im czas przy nauce. Dalej ta sama nauczycielka w wypowiedzi dla naszego pisma, czy boi się tego, jakże innego nowego roku szkolnego, czy boi się swoje zdrowie, odpowiedziała: - I tak, i nie. Na tyle na ile bałam się do tej pory. Staram się dbać o siebie, nie ryzykować i tyle. Czy boję się o zdrowie swoich uczniów? I tak, i nie. To fizyczne spoczywa przede wszystkim na rodzicach, my w szkole na pewno będziemy przestrzegać wszelkich wskazań sanitarnych. Jeśli się boję o moją młodzież to przede wszystkim o ich psychikę. Nic przecież nie zastąpi relacji osobowej, która jest nieodzowną częścią nauczania. Relacji nauczyciel — uczeń i a może przede wszystkim relacji uczeń — uczeń. Nauczanie zdalne, którego doświadczyliśmy przed wakacjami, pokazało nam w najdrobniejszych szczegółach, że z opanowaniem wiedzy można sobie dać radę. Raz lepiej, raz gorzej, ale można. Zresztą w normalnym nauczaniu też tak bywa. Natomiast braki w kontaktach interpersonalnych są nie do nadrobienia. Uczniom brakowało rozmów. Nie tylko na tematy związane z nauką, ale jako wychowawca wiem, że przede wszystkim rozmów o codziennych problemach. A tych młodzi ludzie mają przecież od zawsze sporo. Ostatnie miesiące ubiegłego roku szkolnego pokazały, że „jakoś” jesteśmy w stanie opanować technikę komputerową, jednak brak osobistego kontaktu jest nie do opanowania — mówiła dalej dodając jeszcze, że jeśli dziś boję się tego roku szkolnego to chyba dlatego, że nikt nie wie co nas czeka. Nikt nie wie, czego najbardziej się bać. Jak otworzyć serce, umysł młodego człowieka, gdy jest lęk, że może za tydzień, dwa... znowu będzie nas łączyć a właściwie dzielić ekran monitora. Jak wyciągnąć dobro, z tego, co jest niewiadome. Myślę, że ci młodzi ludzie, którym na co dzień zarzuca się życie przede wszystkim w wirtualnym świecie, już docenili jak ważna jest osobista relacja z drugim człowiekiem. Boję się, że nie zdążę im dać siły na kolejne dni, tygodnie, a może miesiące życia w odłączeniu od realnego człowieka. Boję się, że ich psychika jeszcze nie jest na to gotowa. A jeśli pogubią się już teraz, jak odnajdą się w dorosłym życiu - kontynuowała wyrażając nadzieję, że ten nowy rok szkolny będzie dobrym rokiem, ale nie potrafi pozbyć się tych „miotających” nią myśli.
Inna z nauczycielek, która uczy od lat w jednej z największych szkół, z uśmiechem na twarzy stwierdziła, że bardzo brakowało jej uczniów i tradycyjnych lekcji. - Tęskniłam za powrotem do normalności. Zdaję sobie sprawę, że w tamtym czasie nam wszystkim, nauczycielom, uczniom i ich rodzicom, z różnych przyczyn, było niełatwo dostosować się do nowych realiów.
Po wakacjach wróciliśmy do szkoły pełni obaw, ale nic nie zastąpi bezpośrednich relacji, dyskusji, kontaktu z drugim człowiekiem. Nauczanie z pomocą internetu może być tylko uzupełnieniem nauczania tradycyjnego. Sądzę, że uczniowie też docenili pracę pod kierunkiem nauczyciela i cieszą się ze spotkania z rówieśnikami — mówi pani Małgorzata, wychowawczyni klasy. - A wracając, do momentu kiedy wybuchła pandemia, chyba większości z nas towarzyszył lęk przed zakażeniem. Informację o nauczaniu na odległość przyjęłam z ulgą - wyznała pani Małgorzata podkreślając dalej, że izolacja bowiem wydawała jej się wówczas rozsądnym rozwiązaniem. - Przechodząc na pracę zdalną, szybko zdałam sobie sprawę z tego, jak dużo wyzwań przede mną, głównie organizacyjnych i informatycznych. Wiele godzin spędzałam przed komputerem. Poznawałam nowe rozwiązania sprzyjające pracy na odległość, pracowałam na różnych platformach edukacyjnych. Gdy w czasie lekcji online zawodziła technika, byłam sfrustrowana — podsumowała nauczycielka.
- Kiedy dowiedzieliśmy się, że szkoły zostają zamknięte byliśmy już na ostatniej prostej do zakończenia roku maturzystów. Mieliśmy zacząć powtórki materiałów i nagle w środku lekcji dostaliśmy wiadomość „od jutra wszystkie szkoły zamknięte na 2 tygodnie” Pomyślałam sobie „super, 2 tygodnie na zaczerpnięcie trochę energii bez niepotrzebnych lekcji”, ale z 2 tygodni zrobił się miesiąc — stwierdziła Weronika, tegoroczna maturzystka. - Oczywiście starałam się prowadzić sobie powtórki na własną rękę, ale dla kogoś, kto najlepiej zapamiętuje od nauczycieli była to dość ciężka sytuacja — mówiła dalej Weronika, dodając, że na szczęście naprzeciw wychodził jej internet i youtuberzy, którzy zajmują się powtórkami z różnych przedmiotów. - Owszem mieliśmy zajęcia online, ale na nich nie byłam się w stanie skupić, przez wiele czynników, które występują w domu. Cała ta sytuacja była ciężka i dla uczniów, i dla nauczycieli. Przygotowywaliśmy się do matury z myślą, że może się ona nie odbyć. Na całe szczęście odbyła się dodatkowo bez egzaminów ustnych, co nie powiem dość mnie ucieszyło — wyznała Weronika, podkreślając przy tym, że sama matura odbyła się w dość dziwnej atmosferze zdenerwowania nauczycieli i zmęczenia uczniów, no i przede wszystkim w zapachu alkoholu wysokoprocentowego, którym musieliśmy dezynfekować ręce przy wejściu do szkoły i klasy. Na szczęście wszystko odbyło się bez żadnych zakłóceń.
Natomiast Maciej, który również kończył pewien etap nauczania twierdzi, że ogólnie nauczanie zdalne wspomina dosyć dobrze. - Sądzę, że to właśnie dzięki takiej formie nauki udało mi się wypracować lepsze oceny końcowe z paru przedmiotów. Zdarzało się jednak, że ledwo nadążałem z uzupełnieniem i odesłaniem jakiejś karty pracy, ponieważ trzeba było ją zrobić w krótkim czasie, a z komputera musieli korzystać również inni domownicy — mówi były ośmioklasista. - Na niektórych interaktywnych kartkówkach mieliśmy stanowczo za mało czasu na zastanowienie się. Niekiedy pojawiały się problemy techniczne, na szczęście nauczyciele byli wyrozumiali. Cieszę się, że mogę teraz spotkać się z kolegami i koleżankami. Poza tym wolę normalne lekcje — stwierdził Maciej.
A co na to młodsze pokolenie? Otóż Emilka z klasy, teraz już siódmej, mówi, że z nauczaniem zdalnym było wiele trudności. - Otóż było więcej materiału niż w szkole i nie mogłam sama sobie z nimi poradzić. Nauczyciele wysyłali dużo zadań do zrobienia, z którymi sama nie mogłam sobie poradzić, więc musiałam prosić o pomoc rodziców — mówiła dziewczynka dodając, że jest jedynaczką, więc miała ich tylko dla siebie, choć często i tak było ciężko, bo rodzice chodzili normalnie do pracy. - Brak sprawdzianów, choć pewnie wielu uczniów się cieszyło, to mnie ich brakowało gdyż nie mogłam przetestować swojej wiedzy i miałam wrażenie, że nic nie umiem — stwierdziła Emilka, która dodała, że były też i plusy tej sytuacji. - Nie trzeba było nosić dziewięciokilogramowego plecaka i oszczędziliśmy nasze plecy. Nie trzeba było wstawać wcześnie, bo przy nauczaniu online mogliśmy zasiąść do nauki, o której chcieliśmy, przynajmniej w mojej szkole - dodała z uśmiechem.
Rok szkolny już trwa i jaki będzie jego przebieg nie wiemy. W mediach pojawiły się informacje o długich kolejkach przed przedszkolami, szkołami w pierwszym dniu, co bulwersowało wielu, a także te o zamknięciu kilku placówek ze względu na zagrożenie. Na takie ewentualności MEN przygotował materiały informacyjne dotyczące funkcjonowania szkół w warunkach epidemii i podał warianty ich funkcjonowania. Umożliwiają one dyrektorowi szkoły lub placówki zawieszenie zajęć w formie tradycyjnej adekwatnie do skali zagrożenia epidemicznego i potrzeb z tym związanych oraz możliwości organizacyjnych. Dyrektorzy będą mogli zawiesić zajęcia grupy wychowawczej, oddziału, lub całej szkoły, wszystko zależeć będzie od indywidualnej sytuacji.
opr. mg/mg