Artystka artystów

O Oldze Boznańskiej - malarce okresu Młodej Polski

Artystka artystów

Najwybitniejsza polska malarka okresu Młodej Polski nie znosiła Krakowa, a całe swoje dojrzałe życie spędziła w Paryżu i Monachium, żyjąc niczym pustelnica: w towarzystwie zwierząt i farb. W każdym podręczniku zamieszczany jest jej obraz „Dziewczynka z chryzantemami", jednak większość płócien utknęła gdzieś w magazynach muzealnych lub wzbogaciła zagraniczne prywatne kolekcje. W 140. rocznicę urodzin Olgi Boznańskiej „Zachęta" organizuje wystawę „Boznańska nieznana", prezentując wcześniej niepokazywane dzieła w Polsce.

Boznańska, zwana „Artystką artystów" była malarką niezwykle płodną: do dziś znanych jest około dwóch tysięcy dzieł jej autorstwa: obrazów skończonych i szkiców. Większa ich część znajduje się w rękach prywatnych w kraju i za granicą - aż po Japonię. W „Zachęcie" zgromadzono aż 110 obrazów odnalezionych i „nieznanych", tych, które od śmierci artystki nie były w Polsce pokazywane.

Jedna pasja

Olga Boznańska przeżyła młodość w trudnym dla kobiety o artystycznej duszy okresie. Młoda dziewczyna posiadająca talent plastyczny skazana była na malowanie portretów i pejzaży w zaciszu domowym. Wrota akademii były dla niej zamknięte. Pierwszych lekcji rysunku udzielała jej więc matka, Francuzka z pochodzenia Eugenia Mondan, później także krakowscy malarze: Kazimierz Pochwalski i Józef Siedlecki. Radzili, by wysłać Olgę na uczelnie zagraniczne i ojciec wybrał jej Monachium, artystyczną stolicę Niemiec. Jednak zdolna i nad wiek dojrzała Olga szybko przerosła swoich nauczycieli. Jako dwudziestoczterolatka ma już własną pracownię w Monachium, podróżuje po Europie i ma na koncie wystawę w Warszawie. Jej mistrzami byli niemieccy realiści i impresjoniści, ale jej twórczość miała przede wszystkim charakter symboliczny. Jednak bardzo szybko wykształciła swój niepowtarzalny styl. Malowała całymi dniami, nie prowadziła bujnego życia towarzyskiego i często wręcz nie dojadała, skupiając się wyłącznie na pracy. Mało sypiała, pijąc litry mocnej, gorzkiej herbaty. Znajomi nazywali ją „zakonnicą sztuki", a ojciec, który wciąż otaczał ją opieką i wysyłał pieniądze do końca swojego życia, bardzo martwił się o jej zdrowie (twierdził, że córka „wygląda jak trup (...) zabija się herbatą, papierosami i niejedzeniem"). Ta praca przynosi jednak efekty: Kraków wprawdzie jej obraz odrzuca, ale za to za portret Paula Nauena otrzymuje na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wiedniu złoty medal z rąk samego arcyksięcia Karola Ludwika, później „Portretem miss Mary Bremę" zachwyca się cały Londyn. Dopiero wtedy dociera do Polski jej sława, bo otrzymuje zaproszenie od Juliana Fa-łata, by uczyła kobiety w krakowskiej akademii malarstwa. Boznańska urażona kategorycznie odmówiła, a komentując tę sprawę w liście do ojca pisze, jak obmierzłą jest dla niej praca w akademii i „uczenie rozmaitych, nadętych panien, które uczą się malarstwa tylko z próżności".

Zamiast do Krakowa wyprowadziła się do Paryża - właśnie kończył się wiek. Można by pomyśleć, że spełniają się jej marzenia: odnosi sukcesy, jej obrazy są chętnie kupowane i otrzymują wyróżnienia na wystawach, udaje się jej nawet zorganizować indywidualną w stolicy Francji!

Świat się zatrzymał

Jednak początek XX wieku Boznańska wita pogrążona w smutku i już nic się do końca jej życia nie zmieni. Olga, od wielu już lat zaręczona z Józefem Czajkowskim, otrzymuje od niego list zrywający narzeczeństwo: dowiaduje się, że jest już „za stara". Ma 35 lat i choć miłość była namiętna i głęboka, o czym świadczą ich listy, to jednak malarstwo Boznańska stawiała na pierwszym miejscu, a lata mijały. Malarka do końca życia rozpamiętywała to wydarzenie i nie rozstawała się z portretem ukochanego, który zabierała ze sobą nawet w podróże. Depresję potęguje śmierć ojca i choroba psychiczna siostry. Można powiedzieć, że wtedy dla Boznańskiej świat i czas stanął w miejscu, zamknęła się w sobie i stworzyła własny. Dla niej już zawsze był rok 1900, jeszcze zanim wydarzyły się te smutne fakty. Przez kolejne 40 lat będzie nosić stroje z początku wieku, zamknie się w pracowni, gdzie „rządzić" będą różne zwierzęta, obgryzając i niszcząc wiele jej obrazów. Jej stan odbijają obrazy: melancholijne i mgliste. Boznańska broni się: „Cała krytyka pisze, że smutne, co ja zrobię, że smutne? Nie mogę być inną, niż jestem...". Taka pozostała, choć świat po I wojnie światowej poszedł dalej.

Na wystawie w „Zachęcie" można zobaczyć obrazy ilustrujące najważniejsze dla jej sztuki motywy, a więc martwe natury, których głównym elementem są kwiaty - więdnące, zatracające intensywność barw, wnętrza pracowni, które przedstawiają najczulszy rejestr subtelnych zmian nastroju malarki oraz portrety. Wśród nich znajduje się jeden z ostatnich namalowanych przez nią obrazów: „Portret Ireny Stokowskiej", opiekunki społecznej wspomagającej artystkę w trudnym okresie zapomnienia i osamotnienia. „To moje szczęście, innego nie pragnę na świecie i w chwili, kiedy nie będę mogła malować powinnam przestać żyć" - napisała kiedyś w liście do ojca.

Olga Boznańska zmarła w 1940 roku w Paryżu. i



opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama