Trzech księży katolickich z Irlandii Północnej postanowiło nagrać płytę...
The Priests. Od lewej: ks. David Delargy, ks. Eugene O'Hagen, ks. Martin O'Hagen. Autor zdjęcia: Steve Schofield
Śpiewający duchowni podpisali kontrakt na 1,25 mln euro.
Trzech księży katolickich z Irlandii Północnej postanowiło nagrać płytę. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, wszak i u nas zdarzają się śpiewający duchowni, a wśród nich nawet biskupi. Jednak zwykle światowe media nie donoszą o premierze takich płyt i nie wydaje ich wytwórnia Sony BMG. A tak jest w przypadku grupy The Priests (co znaczy po prostu: Księża), której debiutancki krążek ukazał się w Wielkiej Brytanii w połowie listopada. Co sprawiło, że ludzie na Wyspach chcą słuchać śpiewów mszalnych i klasyki operowej w wykonaniu trzech mężczyzn po czterdziestce w koloratkach? Oryginalność? Profesjonalizm? A może w zlaicyzowanym brytyjskim społeczeństwie obudziła się tęsknota za wiarą?
Kontrakt i niedzielna Msza
Wszystko zaczęło się w irlandzkim Saint MacNissi's College w Derry, gdzie bracia Eugene i Martin O'Hagenowie spotkali Davida Delargy'ego. Wspólne zamiłowanie do muzyki sprawiło, że postanowili założyć śpiewające trio — dwóch tenorów i jeden baryton. Grupa o wdzięcznej nazwie Holy Holy Holy (Święty, Święty, Święty) zyskała uznanie w szkole, co dodało skrzydeł trzem śpiewakom. Swoją pasję rozwijali najpierw w seminarium w Belfaście, a potem w Kolegium Irlandzkim w Rzymie. W Wiecznym Mieście Eugene zaczął pobierać lekcje u Sergia Ballaniego, odpowiedzialnego za oprawę muzyczną watykańskich uroczystości. To właśnie dzięki niemu śpiewający księża mogli po raz pierwszy wystąpić przed Janem Pawłem II. Po powrocie do Irlandii nie zaprzestali śpiewania, jednak nawet nagrywanie płyty nie przeszkodziło im w wypełnianiu duszpasterskich obowiązków. Wszyscy trzej są proboszczami w irlandzkich parafiach. — Jasne, że w niedzielne poranki nie będziemy ich mogli nakłonić do występów telewizyjnych — uśmiecha się Nick Raphael, menedżer z wytwórni Sony BMG, z którą księża podpisali kontrakt na 1,25 mln euro. Sumę tę postanowili przeznaczyć na cele charytatywne.
Kościelny Hollywood
Brytyjska prasa z zainteresowaniem, choć również z pewnym dystansem, opisuje zjawisko śpiewających księży. „Autentyczni duchowni stają się gwiazdami, zarówno dzięki własnej sile, jak i tajemniczym ścieżkom przemysłu muzycznego” — pisze Johnny Davis w tygodniku „The Observer”. Autor artykułu „White collar rock” (Rock w koloratce) wiąże rosnącą popularność tercetu ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia. I choć irlandzcy księża dysponują naprawdę świetnymi głosami, album może być po prostu dobrym prezentem pod choinkę. Davis zwraca uwagę na zawartość krążka. Śpiewy takie jak „Ave Maria” Schuberta, „Panis Angelicus” Francka czy „Pie Jesu” Andrew Lloyda Webbera to kościelne złote przeboje, a ponad miliard
katolików żyjących w tej chwili na świecie to poważna grupa potencjalnych nabywców. Płyta ukaże się również w Polsce. Jej premierę zaplanowano u nas na 8 grudnia.
— Ci trzej mężczyźni prezentują coś, co jest częścią życia wielu ludzi, a nie można tego nigdzie kupić ani skopiować — twierdzi Nick Raphael. Menedżer nie ukrywa też, że chce zamienić koncerty tercetu w prawdziwe show. Razem z księżmi występują 30-osobowa orkiestra i 20-osobowy chór. — Nie chcemy, żeby to wyglądało jak koncerty pieśni uwielbienia. Chcemy raczej zrobić z tego hollywoodzką wersję kościelnego koncertu — dodaje Raphael.
Bardzo ekumeniczna grupa
Trzeba przyznać, że takie zapowiedzi menedżera trochę niepokoją. Czy śpiewający duchowni poddadzą się komercjalizacji i staną się jeszcze jedną sezonową atrakcją? Oni sami mówią, że nie zamierzają dołączyć do świata muzycznego biznesu: — Dostrzegamy w tej sytuacji działanie Bożej Opatrzności — podkreśla ks. Eugene O'Hagan. — To dla nas szansa, by nieść przesłanie światu, który staje się coraz bardziej agnostyczny. Mamy nadzieję, że te cudowne dźwięki pomogą ludziom w duchowym wzrastaniu.
— Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest dla nas to, że jesteśmy księżmi. Dlatego nasza posługa będzie zawsze sercem naszych planów — dodaje jego brat, ks. Martin, w wywiadzie dla dziennika „The Telegraph”. Pierwszeństwo kapłańskich obowiązków zastrzegli sobie nawet w kontrakcie. Doświadczył tego na własnej skórze redaktor „Observera”. „Zgodzili się na spotkanie w jednym z londyńskich hoteli, ale okazało się, że ksiądz David musi wrócić do swojej parafii, żeby odprawić pogrzeb” — pisze Johnny Davis.
Wszystko wskazuje więc na to, że The Priests pozostaną normalnymi księżmi. A że są teraz w jednej wytwórni z Ozzy Osbourne'em, Britney Spears i My Chemical Romance? — Bardzo ekumeniczna grupa! — śmieje się ks. Eugene.
opr. mg/mg