Co można zobaczyć w szacownym British Museum?
W Muzeum Brytyjskim spotykają się kultury z całego świata. Autor zdjęcia: Szymon Babuchowski
250 lat temu otwarto Muzeum Brytyjskie. Jak wówczas, tak i dziś wstęp do tej kopalni klejnotów z całego świata jest bezpłatny.
Ciasnym wagonikiem londyńskiego metra dojeżdżamy do stacji Russell Square, skąd już tylko kilka kroków dzieli nas od jednego z największych na świecie muzeów. British Museum przyprawia o zawrót głowy. Łatwo się tu pogubić. Na kilku poziomach zgromadzono ponad 7 milionów eksponatów. Gdyby chcieć obejrzeć to wszystko w miarę dokładnie, potrzeba by kilku dni. My mamy do dyspozycji kilka godzin, więc wybieramy tylko absolutne hity.
Grabież czy ochrona?
Największe tłumy gromadzą się przy kamieniu z Rosetty. Na pozór nic nadzwyczajnego: czarna bazaltowa płyta pokryta małymi znaczkami. Ale jej odkrycie stało się przełomem na drodze do odczytania egipskich hieroglifów. Na kamieniu wyryto dwujęzyczny tekst w trzech wersjach: po egipsku — pismem hieroglificznym i demotycznym — oraz po grecku. To dekret wydany przez kapłanów egipskich w Memfis dla uczczenia faraona Ptolemeusza V. Faraon cieszył się dobrą sławą: zaraz po wstąpieniu na tron ogłosił amnestię, podniósł dochody kapłanów i obniżył podatki.
Kamień, odkryty podczas wyprawy Napoleona do Egiptu, na mocy traktatu pokojowego w Aleksandrii w 1801 roku został przejęty przez Anglików. Dziś Egipt dąży do odzyskania zabytku, wywiezionego, zdaniem jego władz, nielegalnie. To niejedyny taki przypadek w muzeum. Gromadzenie zbiorów przypadło przecież na czasy, kiedy Wielka
Brytania była prawdziwą potęgą. Pomniki historii i dzieła sztuki zwożono wtedy z całego świata, bez zastanawiania się nad moralną stroną tego procederu. Dziś nazwalibyśmy to zwykłą grabieżą, wtedy Anglicy tłumaczyli się celami naukowymi. Tak zwane marmury Elgina, czyli rzeźby z ateńskiego Partenonu, zostały wywiezione z Grecji, okupowanej wówczas przez Turcję, pod pretekstem ochrony przed zniszczeniem. Polecenie wydał lord Thomas Bruce Elgin, brytyjski ambasador w Stambule. Od 1833 roku Grecja kilkakrotnie podejmowała starania o zwrot marmurów. Kiedy władzę w Anglii przejęła Partia Pracy, rząd brytyjski zaczął przychylać się do spełnienia greckich żądań. Na razie jednak tak się nie stało.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że na przykład większość zgromadzonych w muzeum zabytków Bliskiego Wschodu w swoim naturalnym otoczeniu prawdopodobnie zostałaby zniszczona. Co stałoby się z monumentalnymi rzeźbami asyryjskimi, gdyby kiedyś nie zostały wywiezione do Wielkiej Brytanii?
Antyk i czekolada
Sir Hans Sloane, lekarz i podróżnik z Ulsteru, który — uwaga! — uchodzi również za odkrywcę czekolady, nie przypuszczał zapewne, że zainicjowane przez niego muzeum będzie w przyszłości gromadzić w ciągu roku 6 milionów zwiedzających. Chciał po prostu zabezpieczyć swoją bogatą kolekcję dzieł sztuki i literatury, złożoną z ponad 71 tysięcy obiektów. Zaproponował więc królowi Jerzemu II, że odsprzeda mu swoje zbiory za 20 tysięcy funtów. Król był średnio zainteresowany, na szczęście Sloane znalazł poparcie w parlamencie. W 1753 roku została przyjęta uchwała o utworzeniu Muzeum Brytyjskiego. A 250 lat temu, 15 stycznia 1759 roku, otwarto je dla zwiedzających. Ponieważ kolekcja szybko rosła, w pierwszej połowie XIX wieku przeniesiono ją do nowego, wieloskrzydłowego budynku. Początkowo statut i przepisy zwiedzania preferowały uczonych i artystów, a inne osoby mogły się tam dostać jedynie za protekcją. Zawsze jednak, z wyjątkiem kilku miesięcy w 1972 roku, wstęp był bezpłatny — i tak jest do dziś. W ten sposób wypełnia się życzenie sir Sloane'a, by zbiory muzeum były traktowane jako własność całego narodu. Także my, choć nie jesteśmy Brytyjczykami, korzystamy z tej możliwości skwapliwie.
Nereidy i złota modelka
Musimy jeszcze porozmawiać z prehistorycznym człowiekiem z Lindow, odwiedzić egipskie mumie, fotografowane ze wszystkich stron przez Japończyków, i obejrzeć słynną saską łódź pogrzebową z Sutton Hoo. Naszą uwagę przykuwa jednak monumentalny zabytek ze starożytnej Grecji. Wygląda jak jońska świątynia na wysokim cokole. Okazuje się, że jest to pomnik Nereid, rekonstrukcja znaleziska archeologicznego z Ksantos w Lykii. Na twarzach większości zwiedzających maluje się podziw. Niektórzy jednak, nie wiedzieć czemu, wolą fotografować się przy znajdującej się tuż obok złotej syrenie, która pojawiła się tu na początku października. Syrena ma twarz brytyjskiej modelki Kate Moss. Poza, jaką przybrała, wydaje się cokolwiek wyzywająca, ale podobno modelka uprawia jogę. Dzieło Marca Quinna, wycenione na 1,5 miliona funtów, jest największą złotą rzeźbą, jaka powstała od czasów starożytnego Egiptu. Miało uosabiać „ideał naszych czasów”. Jakie czasy, taki ideał, chciałoby się powiedzieć.
Zmęczeni bieganiem po piętrach odpoczywamy na muzealnym dziedzińcu, przykrytym szklanym dachem. To największy zadaszony plac w Europie. Nad naszymi głowami lśni ponad 3 tysiące trójkątnych płytek, ułożonych we wzór za pomocą komputera. W środku Wielkiego Dziedzińca, noszącego imię angielskiej królowej, znajduje się wspaniała czytelnia, która stała się zalążkiem Biblioteki Brytyjskiej. Podobno Marks pisał tu przez 30 lat swój „Kapitał”, a Bram Stoker stworzył „Draculę”. Te upiory nie są nam jednak potrzebne do szczęścia. Głowy mamy pełne egipskich hieroglifów, asyryjskich posągów i greckich waz. Dochodzi piąta po południu, czas na angielską herbatę.
opr. mg/mg