Nie będę dla kariery mówić tego, w co nie wierzę

Zmarły we wrześniu 2019 r. Jan Kobuszewski był nie tylko wybitnym aktorem, ale także wspaniałym człowiekiem, który autentycznie przeżywał wiarę

Na początku listopada obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Wśród nich jest na pewno Jan Kobuszewski, którego znały miliony Polaków. Niewielu z nas, jako widzów, wie jaki był poza sceną. Wielokrotnie pielgrzymując na Jasną Górę aktor pokazał, jak w życiu każdego człowieka ważna jest wiara w Boga.

Jan Kobuszewski zmarł 28 września w Warszawie, a o jego śmierci poinformowała rodzina. Nie licząc sztuk teatralnych, aktor teatralny i filmowy, komik wystąpił w około dwóch tysiącach programów telewizyjnych i kilkudziesięciu filmach. Największą popularność zdobył dzięki występom w Kabarecie Dudek. Według znawców tematu, cytaty z jego piosenek i skeczy, takich jak m.in. „Ucz się Jasiu”, „Ballada o Dzikim Zachodzie”, czy „Książka życzeń i zażaleń” weszły do języka codziennego Polaków. Za wybitne zasługi dla polskiej kultury i osiągnięcia w pracy artystycznej w 2012 roku Jan Kobuszewski odznaczony został Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Po śmierci aktora, na stronie internetowej Teatru Kwadrat, z którym związany był od 1976 roku, pojawiły się wymowne słowa teatralnego zespołu: „Ostatni czas był dla niego niezwykle trudny i pełen cierpienia, które znosił z wielką pokorą. W tym cierpieniu prosił i czekał na spotkanie z Panem Bogiem”.

Prędzej umrę

O dzieciństwie i młodości Jana, wychowanego między innymi na warszawskim Nowym Bródnie, można przeczytać w książce „Humor w genach”, napisanej przez jego starszą siostrę Hannę Zborowską z Kobuszewskich. Jego ojcem był Edward Kobuszewski, a matką - Alina z Kowalskich. Oprócz Hanny, Jan miał jeszcze drugą starszą siostrę Marię. Z książki dowiadujemy się, że kiedy Alina Kobuszewska w 1933 roku zaszła w ciążę, lekarze od razu zaproponowali jej aborcję. Twierdzili, że nie może urodzić dziecka ze względu na jej stan zdrowia — chorobę nerek i jej stosunkowo późny wiek. Matka przyszłego aktora kategorycznie odmówiła. - Prędzej umrę sama niż miałabym własne dziecko zgładzić — odpowiedziała.

Narodziny Jana zostały przyjęte przez lekarzy jako cud. Chłopiec przyszedł na świat 19 kwietnia 1934 roku. Jego siostry Hanna i Maria dowiedziały się o jego narodzinach o godzinie piątej rano. O wyborze imienia zdecydowała jego matka. Obserwując malutkiego Janka jego siostra marzyła, że może zostanie malarzem albo aktorem. Natomiast Kobuszewski w dzieciństwie najpierw uważał, że gdy dorośnie zostanie księdzem, potem zmienił zdanie. „Mały Jaś widocznie podsłuchiwał. Po wielu latach za radą Marysi wstąpił do Szkoły Teatralnej w Warszawie. Jest znanym aktorem i mogę wyznać — zacnym i dobrym człowiekiem. Jednak wówczas, w 1934 roku, pochylając się nad becikiem Jasia, nic o jego przyszłości jeszcze nie wiedziałam i toczyłam z rodzicielką zacięte boje o wszystko, co dotyczyło wymarzonego braciszka. Od pierwszej chwili swojego istnienia stał się najważniejszą osobą w naszym domu. Nie tylko ja szalałam za braciszkiem. Moja siostra także dostała bzika na jego punkcie, szczyciła się małym i sprowadzała do domu koleżanki, żeby go podziwiały” - napisała Hanna Zborowska.

Rodzina Kobuszewskich przeżyła czas II wojny światowej, ukrywana przez polskich rolników we wsi Słaboszowice pod Kielcami. Po jej zakończeniu zamieszkała na warszawskiej Saskiej Kępie. Janek ukończył stołeczne Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza. Zaraz po ukończeniu liceum w 1951 roku zdawał do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, ale nie został przyjęty. - Po prostu się nie przygotowałem. Musiałem przygotować dwa wiersze, fragment prozy i scenkę. A ja wziąłem sobie chyba najtrudniejsze fragmenty z literatury Polski: rolę Papkina, którego zresztą potem grałem, wiersz Majakowskiego i „Stepy Akermańskie”, a z prozy jakiś fragment Żeromskiego. To nie były rzeczy dla amatora - wyjaśnił w jednym z wywiadów aktor. Trafił więc na rok do Państwowej Szkoły Dramatycznej Teatru Lalek, a potem znowu „wystartował” do warszawskiej PWST, którą ukończył w 1956 roku.

Świadectwo

W tym samym roku zawarł sakramentalny związek małżeński z Hanną Zembrzuską, z którą miał córkę Mariannę. Zawsze mógł liczyć na pomoc żony, szczególnie kiedy chorował. Potem kiedy jego żona ciężko zachorowała, miała poważne problemy z nerkami i musiała być dializowana, aktor pomagał jej jak tylko mógł. Liczył też na pomoc Boga, do którego modlił się o zdrowie dla żony.

Aktor często dziękował za żonę i swoje małżeństwo na Jasnej Górze. W 2008 roku pojawiła się nawet książka wydana przez Edycję św. Pawła „Jan Kobuszewski. Patrzę w przyszłość (i przeszłość) z uśmiechem i radością”, czyli wywiad - rzeka, który z aktorem przeprowadził o. Robert Mirosław Łukaszuk, ówczesny rzecznik prasowy Jasnej Góry i prywatnie jego przyjaciel. W recenzjach książki pisano wtedy: „Niewątpliwie zawiedzie się ten, kto szukałby w książce ujawnienia skrzętnie skrywanych dotąd tajemnic, czy nowego oblicza aktora. Odsłaniając kulisy własnego życia, Jan Kobuszewski prowadzi nas do źródła radości, a jednocześnie daje świadectwo o Bogu. Swoją opowieść snuje ze szczerością i - oczywiście - z właściwym sobie humorem”. Zapis rozmowy powstawał właśnie na Jasnej Górze. Aktor przybył wtedy do Pani Jasnogórskiej, by dziękować za 50 lat pracy scenicznej, długie lata udanego małżeństwa, po prostu za życie. Jak podaje Biuro prasowe Jasnej Góry, witając obecnych na dziękczynnej Mszy św. o. Robert Łukaszuk podkreślił, że jubilat prosił go, aby mówić o nim „nie pan Jan, ale pan Janek Kobuszewski”. - Pan Janek przybywa dzisiaj, aby dziękować Bogu za 50 lat pracy artystycznej na scenie polskiej i za 50 lat życia małżeńskiego. Jest jeszcze jedna bardzo ważna okoliczność. 20 lat temu pan Janek został w sposób cudowny uzdrowiony z poważnej choroby, tę łaskę przypisuje on i zawdzięcza Matce Najświętszej — mówił wtedy Ojciec. Natomiast Kobuszewski dziękował paulinom, swoim kolegom aktorom za to, że mógł dwa jubileusze obchodzić przed obrazem Pani Jasnogórskiej. - Jestem niesłychanie wzruszony, jest to chyba jeden z najważniejszych dni w moim życiu — zaznaczył.

Zresztą Jan Kobuszewski był wielokrotnie pielgrzymem jasnogórskim. Chociażby w październiku 2005 roku przybył na Jasną Górę wraz z aktorami z warszawskiego Teatru Kwadrat.
- Z Jasną Górą jesteśmy związani osobiście, a i teatr nasz od dawna. Zawsze, jak mamy występy w Filharmonii Częstochowskiej, to nie ma mowy, żebyśmy opuścili Mszę św. w klasztorze jasnogórskim — podkreślał wtedy Kobuszewski. — Ja sam z Jasną Górą jestem związany od dziecka. Pierwsza moja pielgrzymka tutaj była chyba w 1946 roku. Byłem ministrantem w kościele Najświętszej Maryi Panny na Saskiej Kępie i niosłem sztandar św. Antoniego. Jestem tak wychowany przez mamę i ojca, przez ciotkę i moje dwie siostry, że jest to dla mnie jedno z najświętszych miejsc na świecie. A znając dobrze historię Polski wiem, kto się przed tym Obrazem modlił, i kto leżał krzyżem, i kto w prochu i w radości dziękował za wszystkie łaski, których nasza Ojczyzna doznała. Tak, że mogę śmiało powiedzieć, najświętsze miejsce w Polsce — stwierdził aktor.

Potem były jeszcze jego 80. urodziny na Jasnej Górze i uroczysta Msza św. w kaplicy Matki Bożej z udziałem wielu gości. - Jasna Góra to jest najświętsze miejsce w Polsce chyba dla wszystkich Polaków, dla mnie również. W czasie okupacji, kiedy nie można było tu przyjeżdżać, to zawsze odbywały się u nas jakieś nabożeństwa po godzinie policyjnej, w czynszowej kamienicy, przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Przed tym obrazem, który obecnie jest u sióstr, ale przed tym obrazem, przy którym ja się urodziłem, moje siostry się urodziły, i urodził się również chyba i mój ojciec, w tej chwili nazywamy ją ‚Matka Boska Kobuszewska', bo całej rodzinie naszej patronowała, dzisiaj jest w Warszawie u sióstr na ul. Hożej, to jest dom, w którym siostry przyjmują niechciane dzieci, i chwała im za to — mówił aktor.

Nigdy się nie zgodziłem, mówić coś przeciwko Bogu

Podsumowaniem życia Jana Kobuszewskiego stał się pogrzeb aktora 7 października i słowa z homilii bpa Piotra Jareckiego. Jak powiedział Ks. Biskup, i chyba nikt nie ma wątpliwości, Jan Kobuszewski był nie tylko „jednym z najwybitniejszych współczesnych polskich aktorów”, ale również człowiekiem, który „autentycznie przeżywał swoją wiarę”. W homilii bp Jarecki przypomniał również ważne słowa ze wspomnianego już wywiadu - rzeki. Wydają się jakby testamentem pozostawionym przez aktora: „nigdy się nie zgodziłem, by w jakiejkolwiek sztuce mówić coś przeciwko Bogu czy choćby tylko przeciw tej instytucji, jaką jest Kościół - nie będę dla kariery czy jakiegoś złamanego grosza mówić tego, w co nie wierzę”. - Właściwie przeżywał wiarę, nie czynił z niej jednej klatki filmu pt. „Życie”, ale traktował jako inspirację w każdej dziedzinie życia - powiedział Hierarcha.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama