Relacja z V Festiwalu Filmowego "Vitae Valor" w Tarnowie
W grudniu do tarnowskiego kina „Marzenie” przybył V Festiwal Filmowy „Vitae Valor” (po polsku „Wartość Życia”). Jerzy Świtek, pomysłodawca owego festiwalu, oraz towarzysząca mu przed ekranem Zuzanna Szafrańska, prezes Stowarzyszenia Akademickiego „Tratwa” (steruje „Tratwą” ks. Artur Ważny) poinformowali widzów, iż „Wartość Życia” w 2005 r. ozdobiono westchnieniem: „Przywracać nadzieję” i „Gdy nadchodzi jesień...”. No i ukłonili się patronom imprezy, których tłumna widownia gorąco oklaskała. Do nich biegły oklaski: Biskup Tarnowski Wiktor Skworc i Minister Kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. A jeszcze bardziej oklaskano Księdza Biskupa, gdy ciepło mówił do ludzi...
Na każdym seansie filmowym sala kina była wybrzuszona widzami, którzy przydreptali w zimną śnieżno-deszczową pogodę. I więcej było młodziaków aniżeli starszaków. Dobrze, oj dobrze, iż do kina „Marzenie” przychodziło wielu ludzi! „Wartość Życia” swoimi obrazami filmowymi i innymi doskokami do ekranu daje bowiem człowiekowi trochę ulgi, nadzieję i może zachęcić uczestnika tejże imprezy do rozsądnego pomyślunku. Importuje tu się przecież filmy podpowiadające o potrzebie zbliżenia się do siebie ludzi, o pomocy wzajemnej, o głupich, brzydkich nawykach, które można odepchnąć od swojej duszy. Jest nadzieja, że te interesujące filmy wsączą coś dobrego w tego lub tamtego mieszkańca Tarnowa.
Powtarzam to, co po każdym Festiwalu „Vitae Valor” wkładałem w swoją pisaninę: w dzisiejszych trudnych, rozklekotanych, wypełnionych stresami czasach, ów festiwal jest najbardziej pożyteczną imprezą filmową w Polsce, a i poza naszymi granicami. Podobnie wykrzyknął kiedyś do widowni — będąc gościem „Wartości Życia” — znany reżyser Marek Piwowski. Trzeba więc długo, odważnie pomyśleć, jak, gdzie, co uczynić, abyśmy nie koczowali w nieznanym Tarnówku. O, do Watykanu mógłby dotrzeć — może z Kurii i może od młodzieży „Tratwy” — liścik o nic nie proszący, niczego nie żądający, jedynie informujący, jaką dobrą ścieżkę do kontaktu z ludźmi wydeptuje tutejsza Kuria...
Filmy były mniej lub bardziej szybujące artystycznie, lecz we wszystkie obrazy chętnie się wpatrywano, bo wszystkie pokazywały, sugerowały, jak warto żyć:
nie zestarzał się urodzony w 1964 r. obraz grecko-amerykański, super arcyfilm „Grek Zorba”, pokazujący człowieka wypełnionego żywiołem, szalonymi pomysłami, co wszakże sąsiadowało w nim z pomaganiem ludziom; „Lawendowe wzgórze” (film brytyjski) — dwie siostry, staruszki (świetne kreacje aktorskie!) przy wodach oceanu, znajdują ciężko potłuczonego, rannego młodego człowieka, cudzoziemca. I ciepło się nim opiekują, przywracają zdrowie młodemu muzykowi, który przybył do ładnej okolicy otaczającej domek dobrych staruszek. Ten muzyk jest Polakiem...; „Historie miłosne” owszem, przyciągają widownię treściami, ale przede wszystkim podniecają ludzi czterema różnymi postaciami, zmajstrowanymi przez Jerzego Stuhra, w dodatku reżysera „Historii miłosnych”, obrazu uznanego przez widzów za najciekawszy film „Vitae Valor”; polski film „Pręgi” (reż. Magdalena Piekorz) — jak ojciec wychowuje swojego synka Wojtusia: bije go, katuje. Wiemy, że krzywdzi Wojtka. Nie wiemy wszakże, iż krzywdzi on i siebie, bo gdy Wojtuś jest Wojciechem, odsuwa się nie tylko od ojca, lecz i od innych ludzi; atrakcyjny, niby bajkowy, film średniometrażowy Marcela Łozińskiego pt. „Wszystko może się przytrafić”: 6-letni Tomek z pasją, brawurowo wciąż pędzi po parku na hulajnodze. Zatrzymuje się tylko przy ławce, gdzie siedzą staruszkowie. Oni coś mu bąkają, opowiadają, zaś on wyraźnie przy nich rozdmuchuje sobie wyobraźnię i krok po kroczku powiększa sobie myślenie, wiedzę o życiu. Staruszkowie witają go serdecznie, z uśmiechem i pewnie jest im lżej, bo choćby Tomkowi są potrzebni.
Aha, było w Studenckim Klubie „Przepraszam” spotkanie z gościem festiwalu, red. Katarzyną Jabłońską, dziennikarką wpisującą swoje spostrzeżenia, uwagi o starości w miesięczniku „Więź”. Szkoda, że nie dojechał tam na hulajnodze Tomek i nie dobrnęli staruszkowie z ławki w parku...
Były też doskoki do filmów. Przypomnę je króciutko i zacytuję z notatki, jaką wydrukowano w codziennej gazetce „FestiValor”, wydawanej przez zdolniaków „Tratwy”: prezentowana w holu kina wystawa malarska „Jesień w oczach dziecka” to owoc ponad miesięcznej pracy wychowanków dziesięciu świetlic tarnowskich. Pochwalono, nagrodzono młodych ludzi, pomagającym ludziom poranionym duchowo, cienko już żyjącym. Ci, co pomagają, przykleili się do Hospicjum Domowego przy Kościele Księży Misjonarzy. Szefem tego Hospicjum jest ks. proboszcz Jerzy Berdychowski. Wśród kinowych twórców i pomysłodawców imprez filmowych przyznano nagrody: Jerzemu Świtkowi („w uznaniu dla inicjatyw organizowania i przeprowadzania z wielką pasją i determinacją... festiwali filmowych”), Jerzemu Stuhrowi („za całokształt twórczości”), Marcelowi Łozińskiemu („za filmy krótkometrażowe”) i Jackowi Bławutowi za film „Nienormalni”. No, a przed południem pokazano filmy dzieciakom, zachęcano ich do śpiewania, tańcowania...
Pomogli festiwalowi sponsorzy, przepraszam, dobrodzieje, a więc: Zakłady Azotowe, Karpacka Spółka Gazownictwa, Centrum Handlowe „Max”, restauracja „Pasaż” i jeszcze inni, zaś wśród patronów medialnych było również nasze „TEMI”.
Miła atmosfera, ciekawe filmy, znajdowanie dobrych twórców, nagradzanie ludzi podpierających innych ludzi daje Nadzieję, że za rok będzie kolejny Festiwal Filmowy „Vitae Valor', czyli „Wartość Życia”. Oby, oby tak się stało!
opr. mg/mg