Misje salezjańskie - wielka pasja księdza Bosko

Salezjanie pracują w 131 krajach świata, a siostry salezjanki w 94. Wśród tej rzeszy misjonarzy jest 115 salezjanów Polaków w 35 krajach świata i 43 polskie siostry salezjanki w 23 krajach świata

Salezjanie pracują w 131 krajach świata, a siostry salezjanki w 94. Wśród tej rzeszy misjonarzy jest 115 salezjanów Polaków w 35 krajach świata i 43 polskie siostry salezjanki w 23 krajach świata.

Misje salezjańskie - wielka pasja księdza Bosko

Pierwsze wyprawy misyjne

Młodzież i misje – to były dwie wielkie pasje św. Jana Bosko, założyciela salezjanów i sióstr salezjanek. Ksiądz Bosko sam chciał jechać na misje, ale z pomocą innych zrozumiał, że to nie jest jego droga. Tej pasji jednak nigdy się nie wyzbył, ale realizował ją, tylko w inny sposób. Krótko po zatwierdzeniu Towarzystwa Salezjańskiego przez Stolicę Apostolską, ksiądz Bosko wysłał pierwszą salezjańską wyprawę misyjną do Patagonii w Argentynie. Było to 11 listopada 1875 roku. Na czele wyprawy stał ks. Jan Cagliero, bliski współpracownik ks. Bosko, przyszły biskup Patagonii. Razem z nim wyjechało dziewięciu innych salezjanów. Wszyscy młodzi, zapaleni do pracy, gotowi na każdy trud i poświęcenie dla zbawienia młodzieży.

Po nich wyjeżdżali następni, wśród nich także Polacy. Choć wówczas w Polsce nie było jeszcze salezjanów, to jednak wielu chłopców zafascynowanych informacjami o niezwykłym kapłanie – ks. Bosko, jechało do Włoch do nowicjatu salezjańskiego. Pierwszym polskim salezjaninem, który już po roku nowicjatu we Włoszech wyjechał na misje, w 1889 roku, był 22-letni koadiutor, czyli brat zakonny, Filip Kaczmarczyk. Pojechał najpierw do Kolumbii, a potem do Wenezueli, gdzie jako majster szewski uczył tego zawodu miejscowych chłopców i Indian.

Ksiądz Bosko chciał, aby Towarzystwo Salezjańskie było zdecydowanie misyjne. W chwili jego śmierci 153 salezjanów pracowało na misjach w Ameryce, było to prawie 20 proc. wszystkich ówczesnych salezjanów. Dwa lata po pierwszej salezjańskiej wyprawie misyjnej, 14 listopada 1877 roku, razem z salezjanami wyruszyły na misje pierwsze salezjanki. Było ich sześć, trzy najmłodsze miały po 17 lat, najstarsza 24. Celem ich misyjnej posługi był Urugwaj. Pierwszą polską salezjanką misjonarką była s. Maria Dubiel. Miała 27 lat, gdy 11 października 1929 roku wyruszyła do Patagonii. Pracowała tam z wielkim oddaniem i nigdy nie powróciła do Polski.

Praca salezjanów i salezjanek

Od 1875 roku aż do chwili obecnej odbyło się 145 salezjańskich wypraw misyjnych. Uczestniczyło w nich ponad 11 tysięcy salezjanów i około 2,5 tysiąca salezjanek. Obecnie salezjanie pracują w 131 krajach świata, a siostry salezjanki w 94. Wśród tej rzeszy misjonarzy jest 115 salezjanów Polaków w 35 krajach świata i 43 polskie siostry salezjanki w 23 krajach świata. W tych liczbach mieszczą się misjonarze z krajów typowo misyjnych, jak również ci polscy salezjanie i salezjanki, którzy pracują na Wschodzie, w krajach dawnego Związku Radzieckiego, oraz ci, którzy wyjechali w ramach misyjnego salezjańskiego „Projektu Europa” do kilku krajów Europy Zachodniej. W salezjańskie dzieło misyjne włączyli się także polscy wolontariusze świeccy. Od 1999 roku wolontariusze Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu z Krakowa i od 2003 roku wolontariusze Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco z Warszawy. Jest to rzesza kilkuset ludzi młodych, którzy część swojego życia poświęcili pracy na misjach, realizując w ten sposób swoje powołanie chrześcijańskie.

Salezjańscy misjonarze wychowują i ewangelizują dzieci i młodzież w przedszkolach, szkołach podstawowych, szkołach średnich, szczególnie zawodowych, i na uniwersytetach. Prowadzą oratoria centra młodzieżowe, internaty i bursy. Szczególną troską otaczają najbardziej pokrzywdzonych. Zakładają sierocińce, domy dla dziewcząt i chłopców ulicy, domy dla dzieci ofiar wojny oraz dzieci żołnierzy. Prowadzą różne dzieła promocji społecznej, ośrodki młodzieżowe i wychowawcze w peryferyjnych dzielnicach wielkich miast, współpracują z organizacjami pozarządowymi i wychowawczymi. Salezjanie i salezjanki są głosem w obronie pokrzywdzonych, prowadzą centra pomocy medycznej i przychodnie. Są obecni tam, skąd słychać krzyk ludzkiego bólu i wołanie o pomoc, zwłaszcza ze strony najmniejszych, najbardziej bezbronnych i narażonych na największe niebezpieczeństwa.

Sudan – piekło na ziemi

Sudan jest miejscem, gdzie życie mieszkańców podobne jest do piekła na ziemi. W tym ogromnym kraju afrykańskim żyją ludzie pozbawieni jakichkolwiek praw, skrzywdzeni wieloletnią wojną, prześladowani do granic możliwości. Szczególnie chrześcijanie z Południa, którzy na skutek okrutnej wojny (1983-2005) uciekli do Chartumu. Osiedlili się na peryferiach miasta w ubogich glinianych chatach. Tu znaleźli pracę, tu posłali dzieci do szkoły, tu czekali na możliwość powrotu na swoje piękne Południe.

Gdy w lipcu 2011 roku proklamowano niepodległość nowego państwa – Republiki Sudanu Południowego, chrześcijanie z Chartumu stali się obywatelami innego państwa. Dlatego w kilka godzin buldożery zrównały z ziemią gliniane chaty, a ich samych wywieziono w głąb pustyni, kilka kilometrów od stolicy, do wielkich obozów dla uchodźców. Pozbawieni wody, żywności, opieki medycznej mieli tam czekać na możliwość powrotu do siebie, na swoje Południe. Wielu z nich czeka tam do dzisiaj. Wielu, którym udało się wyjechać, nie dotarło na miejsce, zginęli po drodze. A wielu z tych, którzy dotarli, dziś wraca na pustynię pod Chartumem, bo na Południu znowu trwa wojna. Sudańczycy z Południa - wydziedziczeni i poniżeni. Dzieci z rojem much w oczach. Starcy umierający na gorącym piachu pustyni, ale szczęśliwi, że to „piekło” właśnie się dla nich kończy.

Wśród tych chrześcijan z Południa pracuje polska salezjanka, s. Teresa Roszkowska. Organizuje dla nich transporty żywności, opłaca autokary, które przywożą ich do lekarza w Chartumie. Odwiedza ich, dodaje otuchy i płacze razem z nimi. Pracuje tam z 84-letnią s. Josephine, Hinduską, bo tylko one dwie mają jeszcze ważną wizę pobytową. Czasami siostrom brakuje sił, czują, jakby serce im pękało wobec tak wielkiego bólu chrześcijan z pustyni, ale nie poddają się. „Bez Bożej pomocy nie da się tutaj przetrwać” – mówi s. Teresa.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama