Refleksje po II Synodzie Biskupów dla Afryki
Wśród całej masy „michałków”, jakie pojawiły się przy okazji zakończonego niedawno II Synodu Biskupów dla Afryki, najbardziej interesująca i symptomatyczna wydaje mi się informacja, iż najczęściej używanym tam słowem był „pokój”.
Co najmniej kilka miesięcy, a być może nawet kilka lat — tyle czasu zajmie opracowanie posynodalnej adhortacji apostolskiej, która zgodnie z tradycją powinna zwieńczyć i podsumować jego obrady. Już dziś jednak, przeglądając wypowiedzi biskupów, analizując orędzie posynodalne i słowa samego Benedykta XVI, można pokusić się z dużą dozą prawdopodobieństwa o nakreślenie przybliżonego kształtu przyszłego papieskiego dokumentu. Pierwszą i najpewniejszą podpowiedź znajdziemy już zresztą w samym haśle tegorocznych obrad: „Kościół w Afryce w służbie pojednania, sprawiedliwości i pokoju” oraz w towarzyszącym mu słowach: „Wy jesteście solą ziemi... wy jesteście światłem świata”; w zdaniach, które stanowią tyleż stwierdzenie stanu faktycznego, co obietnicę i zobowiązanie zaciągniętego przez Kościół afrykański na przyszłość.
Obrady tegorocznego synodu biskupów dla Afryki przypominały nieco gigantyczne „konsylium” biskupie, podczas którego zrelacjonowano, zdiagnozowano i zaklasyfikowano do konkretnego procesu leczniczego wszystkie najważniejsze „choroby” trapiące dziś Czarny Ląd. I w każdym przypadku wśród ordynowanych przez synod medykamentów znalazł się środek, którego skład przynajmniej częściowo bazuje na słowie „wiara”. Jak bowiem zauważył abp Henryk Hoser, jeden z pięciu polskich hierarchów uczestniczących w tegorocznym synodzie, najważniejszymi propozycjami zgromadzenia są właśnie te, które „łączą analizę społeczno-polityczną rzeczywistości afrykańskiej z wymiarem wiary, nadziei i miłości”.
Trudno zresztą mówić o Afryce jedynie w kontekście „plag egipskich”, nie dostrzegając zarazem jej ogromnego potencjału duchowego. Na ten dodatni „bilans duchowy” zwracał także uwagę Benedykt XVI, który podczas Mszy św. inaugurującej synod mówił, iż Afryka „stanowi ogromne „płuco” duchowe dla ludzkości, która jawi się w kryzysie wiary i nadziei”. Najbiedniejszy kontynent świata przeżywa bowiem „swego rodzaju duchową i kulturalną młodość” — jak trafnie zauważył abp Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury.
To wszystko przekłada się oczywiście na konkretne liczby; wrażenie robią zwłaszcza dane przekazane przez abp Nikolę Eterovicia, sekretarza generalnego synodu biskupów, który poinformował, że w ciągu zaledwie 30 lat nastąpił trzykrotny wzrost liczby katolików w Afryce - w 1978 r. było ich 55 mln, dziś prawie 165 mln.
Na przejawy triumfalizmu jest jednak nadal zdecydowanie za wcześnie. Przestrzegał przed tym także kard. Peter Turkson, arcybiskup Cape Coast w Ghanie - jedna z najważniejszych postaci tegorocznego synodu - który stwierdził, że w przypadku Afryki nigdy nie powinno się stosować zdradzieckich uogólnień. Jeśli więc ktoś mówi o „kwitnącym Kościele w Afryce„, powinien również pamiętać o tym, że w ogromnej części Czarnego Lądu - przede wszystkim na północ od równika — katolików nie ma prawie wcale — przypomniał Turkson.
Inny afrykański hierarcha, bp Adriano Langa Inhambane z Mozambiku, zauważył z kolei, że dynamizm ewangelizacyjny Kościoła katolickiego w Afryce byłby jeszcze większy, gdyby nie popełniano zbyt wielu błędów na polu inkulturacji religii, nie uwzględniając miejscowych obyczajów, tradycyjnych wierzeń i całej specyfiki myślenia „po afrykańsku”. Mozambijski biskup stwierdził również, że ewangelizacja „koncentruje się na dzieciach kosztem dorosłych„ i wskazał na braki związane przede wszystkim ze zbyt małą liczbą egzemplarzy Biblii w rodzimych językach oraz niedostatecznym dostosowaniem modlitw i liturgii do specyfiki i możliwości percepcyjnych tamtejszych odbiorców.
„W świecie pełnym sprzeczności i przeżywającym kryzys, w którym tysiące ludzi umierają codziennie z biedy, chorób, głodu i tragicznych sytuacji, Afryka, mimo że najbardziej tym wszystkim dotknięta, nie powinna popadać w rozpacz” — napisali ojcowie synodalni na zakończenie obrad. To zdanie tylko z pozoru może wydawać się puste i bezsensowne.
Bo właściwą odpowiedź na pytanie, gdzie Afryka powinna szukać dla siebie nadziei, dał Benedykt XVI, wypowiadając słowa - kto wie czy nie najważniejsze spośród tych, jakie padły podczas całego synodu: - „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Tak, wiara w Jezusa Chrystusa — kiedy jest dobrze pojmowana i praktykowana — prowadzi ludzi i narody do wolności w prawdzie czy, by się posłużyć trzema słowami tematu synodu, do pojednania, sprawiedliwości i pokoju - stwierdził dobitnie Papież.
Najważniejsza kuracja zaordynowana Afryce przez synodalnych „doktorów” sprowadza się więc do dwóch pojęć - pojednania oraz pokoju, i to we wszystkich wymiarach tamtejszego życia społecznego: od sfery politycznej i etnicznej, aż po wolność religijną i dialog z innymi wyznaniami.
Ale są to środki o działaniu radykalnym, których nie da się ot, tak sobie nagle odstawić. Dlatego już dziś można zaryzykować stwierdzenie, że konieczność pojednania, które powinno być pierwsze, „nawet przed wszelkim wyznaniem win” i które jako jedyne „może przerwać błędne koło zniewag, zemsty i wrogości”, będzie trudne do przełknięcia dla wielu mieszkańców Czarnego Lądu. Tymczasem dla katolików „bycie narzędziem pokoju i pojednania” jest wręcz obowiązkiem — stwierdza wyraźnie dokument synodalny.
Mocne przesłanie synodu kierowane jest także do tych wszystkich światłych, bogatych i omnipotentnych ludzi, którzy z pozycji zachodniego dobrobytu kierują swoje „dobre rady” pod adresem Afryki.
Szacunek i godność — to najważniejsze kwestie, jakich domagają się uczestnicy synodu dla Czarnego Lądu. A więc jeśli szacunek, to także ukrócenie kolonialnych praktyk światowych koncernów, które bezkarnie ograbiają afrykańskie państwa z ich bogactw naturalnych, jak również wyciągniecie do Afryki ręki poprzez umożliwienie dostępu do nowych technologii oraz anulowanie zadłużenia zagranicznego, „które ciąży nad krajami biednymi, zabijając dosłownie dzieci”.
Gorzkie słowa krytyki padają także pod adresem afrykańskich polityków. „Wielu katolików na wysokich urzędach boleśnie zawiodło oczekiwania. Synod wzywa tych ludzi do skruchy lub wycofania się z areny publicznej, aby nie pogarszali sytuacji ludzi i nie otaczali Kościoła katolickiego złą sławą” — napisali ojcowie synodalni, apelując o „świętych polityków”, którzy zaczną wreszcie pracować na rzecz dobra wspólnego. W tym kontekście wskazują jako przykład postać Juliusa Nyerere, pierwszego prezydenta Tanzanii, dziś kandydata na ołtarze. Synod przypomina także, że najlepszym remedium na bolączki Czarnego Lądu jest rodzina, stanowiąca bastion afrykańskiego społeczeństwa, którego „kręgosłupem” są tamtejsze kobiety. Biskupi apelują o docenienie i dowartościowanie ich roli w życiu społecznym.
Bogactwo zasobów ludzkich nie jest więc żadnym przekleństwem Afryki, a wręcz przeciwnie - olbrzymim kapitałem, który może stać się także wielką szansą dla całego świata. Podobnie jak „młodość” Czarnego Lądu, którego aż 69 proc. mieszkańców ma mniej niż 25 lat.
Dlatego nie można w żaden sposób tolerować pełzającego zabijania Afryki poprzez „metody kontroli urodzeń”, polegające na promowaniu aborcji, sterylizacji czy czysto farmakologicznych sposobów walki z epidemią AIDS. „Prosimy tych wszystkich, którzy są naprawdę zainteresowani powstrzymaniem przekazywania drogą płciową HIV/AIDS, aby uznali osiągnięte już sukcesy tych programów, które doradzają wstrzemięźliwość w małżeństwie i wierność małżonków, gdyż jest to najlepszy sposób ochrony przed tą chorobą” — głosi dokument.
Kropką na ”i” tego wielkiego wołania o emancypację Czarnego Lądu jest zaś końcowe zdanie-apel, wyrażone przez synod: „Afryko, wstań i chodź”. A w domyśle: I weź wreszcie sprawy kontynentu w swojej ręce.
opr. mg/mg