Recenzja książki: Billy Graham, "Podróż. Jak żyć wiarą w wątpiącym świecie&", Wyd. "W drodze" 2007
Nicky Gumbel, pionier kursów Alfa (www.alfapolska.org) prowadzonych w kościołach chrześcijańskich różnych denominacji, w jednym z wykładów kursu opowiada o tym, jak pewien młody człowiek namawiał swojego kolegę o imieniu Billy do udziału w spotkaniu ewangelizacyjnym. Chrześcijaństwo zdawało się interesować namawianego mniej, niż relacje z dziewczynami, ale widocznie jazda samochodem (który miał zabrać chętnych na spotkanie) sprawiała mu na tyle dużą przyjemność, że ten prosty syn farmera zgodził się pojechać. Dzięki temu usłyszał Dobrą Nowinę- to był przełomowy moment dla szesnastolatka, oddał on wtedy życie Jezusowi i rozpoczął swoją duchową podróż (por. „ALFA. Życiowe pytania”, Stowarzyszenie Alfa Polska, Toruń 2007, s. 175).
Od tej pory William Franklin Graham w czasie misji ewangelizacyjnych prowadzonych przez kilkadziesiąt lat w 185 krajach głosił Ewangelię większej liczbie ludzi (110-iu milionom!), niż ktokolwiek przed nim (z perspektywy czasu zastanawia się: „czy rzeczywiście wszystkie moje niezliczone wyprawy były potrzebne”, czy nie trzeba było więcej przebywać z rodziną?). W czasie ostatniej krucjaty mówił do chrześcijan 90-iu różnych wyznań, a jego kazanie tłumaczono na 13 języków. Doradzał i przyjaźnił się z wpływowymi politykami, stał się „kapelanem prezydentów” i gościem Białego Domu. W przekazywaniu Dobrej Nowiny wykorzystuje telewizję, jego programy radiowe nadaje 700 stacji na całym świecie, a felietony drukuje 100 amerykańskich gazet. Wydaje pismo, które czyta prawie 2 miliony osób), napisał wiele książek- ostatnia z nich to jego opus magnum.
„Pasterz Ameryki” (określenie George'a Busha seniora) przekonuje w niej czytelników: „Niezależnie od tego, jak dotychczas wyglądało wasze życie, Bóg pragnie, żebyście skierowali kroki na nową, lepszą drogę- Jego drogę”. W pierwszej części „legenda Ameryki” pomaga na nią wkroczyć, w drugiej ukazuje, skąd brać siły na podróż. Część trzecia traktuje o wyzwaniach, które spotkają wierzącego w czasie podróży, a kolejna stanowi zachętę do tego, aby nie ustawać w drodze. Dwie ostatnie części zawierają mnóstwo rad udzielanych przez doświadczonego chrześcijanina z perspektywy jego życia. Nie sądzę, żeby intencją autora było, aby czytelnik nauczył się na pamięć wszystkich wskazówek, może raczej służyć one mają tym z nich, którzy znajdują się akurat w podobnych do książkowych sytuacjach życiowych? A może „Podróż” oprócz wymiaru ewangelizacyjnego ma również pełnić rolę podręcznika życia chrześcijańskiego, do którego można w każdej chwili sięgnąć?
Namawia Graham czytelnika do odkrywania tej ekscytującej podróży, którą Bóg przygotował w Swoim planie każdemu człowiekowi. „Odbyć ją możemy tylko raz”- dlaczego nie skorzystać z tego zaproszenia Boga? Najpierw przedstawia Go- jako Tego, który kocha nas i chce stać się naszym Przyjacielem („wiara chrześcijańska nie jest zbiorem zasad, lecz relacją z Bogiem”). Potem zastanawia się nad problemem zła; nie daje gotowych odpowiedzi tłumaczących „tajemnicę zła”, za to wyraźnie wskazuje na realność szatana, grzechu i jego konsekwencji. Nie różnimy się wiele od Adama, naszego „przedstawiciela w ogrodzie Eden”, który „zagłosował tak, jak my byśmy sami zagłosowali, gdybyśmy tam byli” (Graham jest niewątpliwie Amerykaninem).
W każdym z nas jest problem, z którym nie możemy sobie poradzić, a który nazywamy grzechem. Najważniejszą potrzebą jest odpuszczenie grzechu i przemiana grzesznej natury, inaczej mówiąc: potrzeba Zbawiciela. Autor pokazuje, kim był i co zrobił Jezus, a potem podaje konkretne wskazówki, co zrobić, aby odkryć znaczenie krzyża w swoim życiu: okazać skruchę, uwierzyć w Chrystusa i zobowiązać się do pójścia za Nim. „Przyjęcie Chrystusa nie jest końcem, lecz początkiem”, ale trzeba zrobić ten pierwszy krok wiary i podjąć decyzję zawierzenia swojego życia Panu. Graham proponuje czytelnikowi, który jeszcze tego nie robił, modlitwę, przez którą będzie on mógł oddać życie Jezusowi. „Nie możemy polegać na wierze naszych rodziców czy na tym, co ktoś zrobił w naszym imieniu, kiedy byliśmy mali, ani nawet na przynależności do Kościoła (choć te rzeczy niewątpliwie są bardzo ważne). Decyzja, czy zaufamy Chrystusowi i uznamy, że jest On naszym Panem i Zbawicielem, należy wyłącznie do nas”. Jeżeli Jezus ma być Panem, musi być Panem wszystkiego: charakteru, uczynków i postaw, a także każdej sfery człowieka, w tym także i jego woli (tam właśnie odbywa się trwająca całe życie duchowa bitwa, o której trzeba pamiętać!).
Do tej pory przesłanie Grahama dotyczyło Bożej miłości, grzechu człowieka, rozwiązania problemu grzechu (którym to rozwiązaniem jest Jezus) oraz osobistego przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela. (Są to tzw. „Cztery Prawa Duchowego Życia”, znane w Polsce dzięki książeczkom wydawanym przez organizację „Campus Crusade fo Christ” (w Polsce zarejestrowaną pod nazwą „Ruch Nowego Życia”: www.rnz.org.pl) Billa Brighta i wykorzystywanych do dziś przez różne środowiska kościelne (a wcześniej w nieco zmienionej formie przez „Ruch Światło - Życie” ks. Blachnickiego)). Od tej pory autor pokazuje czytelnikowi drogę chrześcijańską, po której będzie prowadził swoje nowe dziecko Bóg. Skała Bożych obietnic, dzieło, którego dokonał dla nas Jezus oraz świadectwo Ducha Świętego, które wkłada On w serce wierzącego- te trzy, a nie zmienne i zdradliwe uczucia- stanowić będą dla niego fundament zaufania co do przyszłości, w tym i zbawienia.
Bóg nie chce, abyśmy pozostali duchowymi niemowlakami, pragnie „duchowej dojrzałości”, dlatego wzywa nas do tego, abyśmy zostali uczniami Chrystusa i stawali się do Niego podobni. Siły do walki ze „Zwierzchnościami” (por. Ef 6,12) daje nam „niestrudzony pomocnik”, Duch Święty (którego moc w życiu uwalniamy dzięki: skrusze, pokorze oraz zaufaniu i posłuszeństwu), a otrzymujemy je przede wszystkim w czasie modlitwy, czyli „codziennego przebywania sam na sam z Bogiem”; ten czas to nie obowiązek, ale przywilej i moment rozmowy z Bogiem (podobno na pytanie zadane mu w jednym z wywiadów- czy ma dowody na istnienie Boga, odpowiedział Billy: „Oczywiście! Pół godziny temu z nim rozmawiałem”).
Autor podaje sześć wskazówek (zaprawdę, jest Graham Amerykaninem; co krok w podróży przez książkę natyka się czytelnik na: siedem zasad, jak postępować w relacjach z innymi; cztery rady, jak radzić sobie z rozpaczą; sześć wskazówek, jak można poznać Bożą wolę; trzy kamienie węgielne, na których można budować szczęśliwe małżeństwo itp.), „jak uczynić modlitwę częścią naszego codziennego życia”. A ponieważ „wiara wzrasta, jeżeli jest zasadzona w żyznej glebie Bożego słowa”, należy również korzystać z mocy Jego Słowa. Graham odkrywa przed czytelnikiem postawę, która powinna kierować nim w czasie lektury Pisma Świętego. Pokazuje też konieczność wspólnego z innymi braćmi i siostrami w wierze podróżowania.
Udzieliwszy rad, skąd brać siły na podróż, przedstawia Graham wyzwania, które staną na drodze podróżnika. A są to: skłonność do błądzenia, zmagania z problemami i pokusami pochodzącymi z trzech źródeł: ze świata, ciała i szatana (autor pokazuje, w jaki sposób z nimi sobie radzić) oraz zmagania z wrogiem wewnętrznym, z których największym jest pycha (jako ciekawostkę podaję fakt, że baptystyczny kaznodzieja przypomina w swojej książce katolicką naukę o grzechach głównych; jego początkowo negatywne stanowisko względem katolików zmieniło się, podobno z dumą opowiadał o Janie Pawle II, który na koniec audiencji, przyciągnąwszy do siebie „papieża protestantów”, wyszeptał: „Posłuchaj, Graham, jesteśmy braćmi”). „O sile łańcucha stanowi siła jego najsłabszego ogniwa”- nic dziwnego, że szatan zawsze uderza w najsłabszy punkt. Prawdopodobnie z doświadczenia własnego i spotykanych ludzi (w tym, niestety, chrześcijan) Graham wyciąga wniosek, że często tym słabym ogniwem są uczucia gniewu i rozczarowania, a także zmartwienie i strach. Ten ostatni „sprawia, że zaczynamy wątpić w obietnice Boga i przestajemy wierzyć w Jego miłość”.
Chrześcijanina, tak jak każdego człowieka, mogą spotkać momenty szczególnie trudne. Warto przygotować się do tych sytuacji, w których wydawać się będzie, że „życie zwróci się przeciwko nam” (por. Koh 12,1). Chodzi tu zarówno o chwile, w których zawodzą nas inni ludzie lub wchodzimy z nimi w sytuacje konfliktowe, jak i o te momenty w życiu, kiedy dotyka nas cierpienie i strata (rozpacz po stracie bliskiej osoby „nie jest znakiem słabej wiary, lecz ogromnej miłości”, ale warto nauczyć się wychodzić z rozpaczy). Graham stara się odpowiedzieć, jaka powinna być reakcja chrześcijanina na te wydarzenia, i czy mogą one nas czegoś nauczyć lub zbliżać do Boga? W takich momentach- udziela ciekawej rady- dobrze jest modlić się za innych, a nie tylko za siebie.
„Jeżeli nie dołożymy drew do ogniska, to ogień zgaśnie”, i podobnie jest z naszą wiarą. Dlatego ostatnia część książki jest zachętą do tego, aby „nie ustawać w drodze”- nie być jak Demas, który opuścił św. Pawła, ale mieć postawę Tymoteusza. Potrzeba, aby duchowa dyscyplina chrześcijanina nie uległa rozluźnieniu i aby zawsze starał się on pamiętać, że w jego duszy toczy się walka pomiędzy wolą Pana a wolą człowieka. Zwraca uwagę kaznodzieja na dwa wymiary woli Bożej: ogólny (objawiony w przykazaniach czy Biblii i skierowany do wszystkich) i jednostkowy (prowadzenie Boże przez głos Ducha Świętego, okoliczności, rady innych ludzi).
Graham omawia następnie rolę pięknego daru od Boga, którym jest małżeństwo, a które aby było satysfakcjonujące, potrzebuje ciągłego podtrzymywania ognia, poświęcenia oraz świadomości, że „do dobrego małżeństwa potrzebne są trzy osoby: mąż, żona i Bóg”. Darem jest również cała rodzina, a szczególnie dzieci. „Kiedy rodzina zostanie zniszczona, nastąpi ostateczny upadek społeczeństwa. Czy już żyjemy w tych czasach?”- pyta mąż i ojciec piątki dzieci. Omawia obowiązki rodzicielskie, do których należą dbanie o rozwój emocjonalny i umysłowy oraz kształtowanie charakteru pociech. Rodzina postawiona na pierwszym miejscu oznacza, że poświęca się jej czas, a miłość w rodzinie zajmuje centralne miejsce. Rodzice muszą przygotować się na moment, kiedy dzieci opuszczą rodzinny dom (grozi im wtedy kryzys związany z tzw. zjawiskiem pustego gniazda), a im pozostanie dać wolność tym dzieciom, które do tej pory im podlegały. Inną pokusą wieku dojrzałego może stać się emerytura, do której prawie nikt nie przygotowuje się emocjonalnie i duchowo.
Boże powołanie chrześcijanina - podkreśla ewangelista - nie ogranicza się jednak do życia rodzinnego, ale ma również obejmować wpływ wierzącego na świat. Jesteśmy posłani, aby zanieść Dobrą Nowinę ludziom, którzy nie przyjęli jeszcze chrześcijańskiego orędzia. Głosić trzeba nie tylko życiem, ale również słowem. Przesłanie Ewangelii można zawrzeć w czterech prostych punktach (są to tzw. „Cztery Prawa Duchowego Życia, o których pisałem wyżej); szczególnie efektywne będzie opowiadanie innym, co dla nas zrobił Chrystus, ponieważ tego nasi słuchacze nie będą mogli podważyć (w przeciwieństwie do teorii, która zawsze wzbudza dyskusje).
Ziemska podróż amerykańskiego kaznodziei dobiega już końca - rak, wodogłowie, Parkinson i inne schorzenia sprawiły, że w czerwcu 2007 r., w czasie 417-tej krucjaty, przemówił prawdopodobnie po raz ostatni. Można więc chyba nazwać ostatnią książkę Grahama duchowym testamentem, który po sobie zostawia - tym, którzy zechcą go przeczytać. Pomiędzy wierszami „Podróży” czyta się pożegnanie Grahama, który - by użyć tytułu jednej z jego książek - odchodzi w „pokoju z Bogiem”, wiedząc, że „naszym przeznaczeniem jest życie wieczne, a śmierć jest jedynie przejście z tego życia do przyszłego”. O tym przeznaczeniu mówi ostatni rozdział książki. Jako chrześcijanie wszyscy zmierzamy do nieba - przekonują nas o tym tęsknoty, które w głębi naszych serc zaszczepił sam Bóg (niektórzy mylą je z mrzonkami), a przede wszystkim mówią nam o niebie obietnice Boże (por. np. J 14,2), potwierdzone przez fakt zmartwychwstania Jezusa, który dowodzi tego, że śmierć została pokonana. Tam na zawsze będziemy przebywać z Bogiem, a On otrze wszelką łzę z naszych oczu (por. Ap 21,34); i nie będzie tam nudno! A ponieważ „niebo istnieje naprawdę, w każdej chwili powinniśmy żyć dla Chrystusa” - na tym polega nasza ziemska podróż.
Czytam w „Podróży” taką samą, jak przez całe życie, pasję Billy'ego Grahama dla Chrystusa, ale teraz dodatkowo pojednaną z wyrozumiałością właściwą życiowemu doświadczeniu osoby starszej (ta wyrozumiałość ma swoje „plusy dodatnie, plusy ujemne” - jednemu czytelnikowi ułatwi przyjęcie przesłania, innemu może je utrudnić, ponieważ w pewien sposób łagodzi radykalne wezwanie do dokonania życiowego wyboru Pana i wytrwania w Nim). Według mnie, książka będzie najbardziej interesująca przede wszystkim dla tych, którzy jeszcze nie rozpoczęli swojej duchowej podróży (może warto komuś podarować w prezencie bilet do duchowej podróży, którym może stać się „Podróż”?). Ale i ci, którzy poznali już w swoim życiu Pana - nawet jeżeli czytanie „Duchowej podróży” będzie dla nich mało odkrywcze, a tylko marka „Graham” sprawi, że książki nie odłożą - taką odniosą z niej korzyść, że sprawdzą solidność fundamentów swojego duchowego życia: czy na pewno oparte jest ono na osobistej i dojrzewającej relacji z Jezusem? Warto dodać, że Graham kończy kolejne rozdziały swojej książki albo zachętą do czegoś, albo pytaniem, które skłania czytelnika do dania odpowiedzi, albo propozycją modlitwy. Nie jest więc „Podróż” tylko lekturą, ale duchowym ćwiczeniem na czas podróży do ojczyzny niebieskiej (por. Flp 3,20). Sędziwy kaznodzieja wielokrotnie podkreśla, że modli się za każdego czytelnika - podróżnika rozpoczynającego czy kontynuującego swoją peregrynację.
Billy Graham, „Podróż. Jak żyć wiarą w wątpiącym świecie”, W drodze, Poznań 2007
Skrót niniejszej recenzji ukazał się na stronie "Ekumenicznej Agencji Informacyjnej" pod tytułem "Duchowa podróż Billy'ego Grahama".
opr. mg/mg