O pallotyńskim sanktuarium w Szczecinie (najstarszy w mieście kościół św. Jana Ewangelisty) i kulcie Matki Boskiej Fatimskiej
Księża pallotyni propagują pobożność maryjną w Polsce, odkąd ks. Alojzy Majewski, który przeszczepił charyzmat św. Wincentego Pallottiego na nasz grunt, zaczął w 1908 roku wydawać pod Lwowem „Królową Apostołów”. Czcił Ją bowiem i uważał za patronkę swoich wszystkich dzieł założyciel Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, który wśród dziesięciu zaleceń dla swych synów duchowych (zob. Traktat) zostawił i takie: „Nabożeństwo (...) szczególnie do Najświętszej Maryi Niepokalanej” (przypomnijmy, że święty zmarł przed objawieniami w Lourdes). Jak więc św. Wincenty wyprzedził poniekąd znaki czasu w swojej dobie, tak i pallotyni w XX wieku nie mogli nie odpowiedzieć na głos Matki Kościoła, który dał się słyszeć w portugalskiej wiosce. Ośrodki kultu fatimskiego pod ich patronatem istnieją obecnie w całej Polsce, od najsłynniejszego, tego spod samiuśkich Tater, na Krzeptówkach w Zakopanem, przez Wadowice, Warszawę, aż do Szczecina. Ten ostatni rozpoczął działalność 13 maja 1973 roku.
W Kronice domu znalazł się wtedy następujący zapis: „Otrzymaliśmy z Portugalii figurę M[atki] B[ożej] Fatimskiej. 13 maja – Rozpoczęcie uroczystych nabożeństw fatimskich. Koncelebrowanej Mszy św. przewodniczy ks. Dziekan Zygmunt Szelążek przy współudziale licznie zebranego Duchowieństwa miasta Szczecina. Kazanie wygłosił ks. Rektor Kazimierz Jekiełek. Obecność Figury Cudownej Pani z Fatimy nakreśliła nowy profil pracy duszpasterskiej przy naszej Placówce. (...) Efektem tegorocznych nabożeństw było zaangażowanie się w czynne apostolstwo maryjne w szeregach Pomocników Maryi Matki Kościoła”.
Trochę historii
Trzeba powiedzieć, że zanim zapisano powyższe słowa, placówka szczecińska miała – jak to w Polsce – długie i zmienne dzieje.
To najstarsza świątynia w Szczecinie, znana dłużej jako kościół Franciszkanów, bo to oni – przybyli w 1240 roku prawdopodobnie z Westfalii – około 1300 roku zaczęli wznosić prezbiterium. W połowie XV wieku powstał trójnawowy korpus główny, stulecie później dodano 10 kaplic między przyporami. Gdy w 1527 roku franciszkanie wskutek szerzącej się reformacji opuścili miasto, budynki klasztorne zajął przytułek i szpital na 150 osób. Wojny szwedzkie i napoleońskie przyczyniły się do dewastacji kościoła (nosił wtedy wezwanie św. Jana Chrzciciela), był on też użytkowany jako magazyn. W XIX wieku trzykrotnie zamykano go z powodu groźby zawalenia, a w 1900 roku chciano nawet rozebrać. Cenny zabytek uratował jednak konserwator Hugo Lemcke. Kościół był potem użytkowany przez jakiś czas przez protestantów. Najważniejsze zabiegi konserwatorskie wykonano dopiero w okresie międzywojennym.
Nowa epoka zaczęła się, gdy biskup gorzowski Teodor Bensch w 1957 roku przekazał świątynię Stowarzyszeniu Apostolstwa Katolickiego. W 1974 bp Jerzy Stroba ustanowił przy kościele św. Jana Ewangelisty parafię.
Słuszny przedmiot dumy
Księża pallotyni z wielką pieczołowitością opiekują się powierzonym im skarbem. Choć zmienne dzieje ogołociły świątynię z historycznego wyposażenia, pozostaje ona wspaniałym zabytkiem.
Główne wejście – od ul. Świętego Ducha – to gotycki portal ostrołukowy. Wewnątrz oszałamiają sklepienia wsparte na potężnych filarach: nad chórem zakonnym sześciopromienne, w prezbiterium, nawach bocznych i kaplicach – krzyżowo-żebrowe, a w nawie głównej gwiaździste. Zaiste, można studiować architekturę gotyku!
Piękne witraże w prezbiterium są współczesne, a zaprojektował je pallotyn, ks. Jan Młyńczak. Przedstawiają sceny z życia patrona kościoła: w środku umiłowany uczeń Pana podczas Ostatniej Wieczerzy, po prawej powołanie Jana i Jakuba, po lewej – św. Jan na Patmos natchniony wizją Apokalipsy.
Wykonane niedawno badania dendrologiczne (próbek drewna) więźby dachowej nad korpusem świątyni pozwoliły stwierdzić, że została ona wykonana z sosen ściętych zimą 1368/1369 w tutejszej okolicy. Starodawną konstrukcję spinają drewniane kołki, a kolce długości kilkunastu metrów są wykonane każdy z jednego kawałka drewna. Całość ma 18 m wysokości, licząc od sklepienia do szczytu dachu. To działa na wyobraźnię – przed oczami pojawiają się olbrzymie nadodrzańskie lasy sosnowe, powietrze nabiera żywicznego aromatu, a szum drzew opowiada dzieje przodków...
Kiedy w czasie drugiej wojny światowej Szczecin był bombardowany, runęły otaczające świątynię budynki, ale sam kościół przetrwał. Księża mówią, że to widomy znak Opatrzności.
Dar większy
Jakkolwiek ważne są wszelkie materialne ślady kultury chrześcijańskiej na polskich ziemiach nękanych przez wieki najazdami, wojnami, pożogami i gwałtami, jest jeszcze cząstka większa – to wiara ludzi, którzy modlitwą, pokutą i staraniem życia zgodnego z Chrystusowym wezwaniem od setek lat uświęcali to piękne miejsce nad Odrą i nadal przychodzą tam wołać do Boga i przy pomocy kapłanów odczytywać znaki swego czasu.
Skoro zaś tutejszą parafię objęli pallotyni, nie może dziwić, że w kościele pojawiła się kaplica św. Wincentego i błogosławionych męczenników pallotyńskich XX wieku: ks. Józefa Stanka okrutnie zamordowanego w Powstaniu Warszawskim i ks. Józefa Jankowskiego zamęczonego w Auschwitz. Ci dwaj nie zawahali się życiem poświadczyć wiary i nawet w najokrutniejszych okolicznościach nie przestali służyć ludziom, do których posłał ich Chrystus.
Wreszcie ta najważniejsza kaplica, z której płynie pallotyńskie apostolstwo maryjne – pierwsza po prawej stronie od wejścia, z drobną figurką, którą zna cały świat. Matki Bożej Fatimskiej.
Nadzieja jak tęcza
Można to było zobaczyć z odległości 30 km: „Słońce wyglądało niczym srebrzysty krąg, który nie płonie już i nie oślepia. Potem zaczęło się obracać, lśniąc wszystkimi barwami tęczy, tak że cały krajobraz i ludzie przybierali barwę zieloną, fioletową bądź żółtą. Powtórzyło się to trzy razy. W końcu Słońce, zmieniwszy się w ognistoczerwoną kulę, zaczęło tańczyć i opadać zygzakami do ziemi”.
Ludzie zgromadzeni 13 X 1917 roku w Cova da Iria nie mieli wprawdzie telefonów komórkowych, którymi mogliby robić kolorowe zdjęcia i wysyłać je od razu na cały świat, ale opis pozostawiony przez lizbońskiego reportera, Avelino de Almeidę, porusza myśli i serce. Finał objawień fatimskich był nie tylko zachwycający i wyjątkowy (młodzi powiedzą: odlotowy); był także głęboką wskazówką duchową.
Choć ze zrozumiałych względów wciąż wiele się mówi o politycznym aspekcie objawień fatimskich, trzeba przecież pamiętać o ukazanej dzieciom wizji piekła (pierwsza tajemnica fatimska) i o tym, że Matka Boża wskazała ratunek dla grzeszników – nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Mówiła, iż „wiele dusz idzie do piekła, gdyż nie ma się kto za nie ofiarować i wstawiać” (IV objawienie). Że powiedziała do Łucji: „Jezus chce, bym była lepiej znana i miłowana” – wskazując w ten sposób najskuteczniejszą drogę do Boga. Wizji ognia piekielnego z początku objawień zostaje przeciwstawiony zatem końcowy znak tańczącego słońca (radość Bożej miłości była znana już królowi Dawidowi, który tańczył przed arką...), by ludzie odzyskali nadzieję. Przypomnę także, iż od najdawniejszych czasów sformułowanie „nie oglądać słońca” znaczy w języku polskim to samo: „nie żyć, być umarłym”...
Taniec światła
W szczecińskim kościele Pallotynów niewielka, delikatna figurka Pani Fatimskiej stoi na tle wspaniałego witraża, którego centrum stanowi złote tańczące słońce z Cova da Iria, a wokół niego barwny tłum oświetlany jego promieniami. Projektantka kaplicy, architekt Aleksandra Satkiewicz-Parczewska, dopowiada: „Główna konstrukcja została tak rozwiązana, aby figurkę odsłonić, otworzyć na wnętrze całego kościoła” – na całe zatem miejsce święte, na wszystkich modlących się i na wszystkich modlitwy potrzebujących.
Liczne grono stałych uczestników nabożeństw fatimskich w Szczecinie w blasku słonecznego cudu tworzy modlitewny krąg nadziei dla żyjących i dla cierpiących dusz. To Pallotyńska Wspólnota Fatimska, której celem jest realizacja orędzia Matki Bożej, włącznie z osobistym poświęceniem się Niepokalanemu Sercu Maryi, działająca w ramach Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. We wszystkie soboty roku jest w sanktuarium o godzinie 18.00 Msza św. z nowenną do Fatimskiej Pani. A reszta – jak gdzie indziej: od maja do października każdego trzynastego kościół jest pełen wiernych przez cały dzień, a blask procesyjnych świec długo rozjaśnia wieczorny mrok. Jest tak, jak chciała Matka Boża.
Maria Magdalena Matusiak
Kościół św. Jana Ewangelisty
ul. Świętego Ducha 9
70-205 Szczecin
tel. 091 434 35 12
rektor ks. Marek Borowski SAC
opr. aś/aś