Z radością wracam pamięcią do wspomnień o uroczystościach mikołajkowych...
Do Collegium Marianum na Kopcu trafiłem w 1936 roku, mając trzynaście lat. Zastałem tam wspaniały kościół i dom dopiero co ukończony. Było nas około dwustu chłopców. Z wychowawców najlepiej pamiętam ks. Pawła Drewsa. Uczył nas savoir vivre. Były to bardzo pożyteczne i poglądowe zajęcia ukazujące nam, jak żyć poprawnie i rozsądnie. Prawdę mówiąc, to on nas uczył inteligencji praktycznej na co dzień i na każdą okoliczność życia. Za to jestem mu bardzo wdzięczny, bo wiele zasad, które przekazał, zachowałem po dziś dzień.
Chodziliśmy też często na wycieczki, np. na Jaroszowicką Górę albo do sali Sokoła w Wadowicach. To bardzo znamienne, bo występował tam wówczas bardzo dobrze się zapowiadający aktor Karol Wojtyła. Uczęszczał on wówczas do państwowego gimnazjum. Niektórych profesorów mieliśmy wspólnych, jak na przykład sławnego Mieczysława Kotlarczyka. Jego zaś brat Tadeusz uczył nas historii. Z kolei profesor Opałka straszył nas swoim zegarkiem, mówiąc, że on nim w wojsku gwoździe wbijał, a zatem może być boleśniejszy w skutkach niż granat. Był też profesor matematyki, za którego się zawsze modlę, bo mu trochę dokuczałem. Był bardzo poczciwy, ale szybko się denerwował i dlatego płataliśmy mu figle.
Z radością wracam pamięcią do wspomnień o uroczystościach mikołajkowych. Co roku św. Mikołaj z ogromnym workiem prezentów przybywał do naszej jadalni na innym środku lokomocji. W pierwszym roku przyjechał na… słoniu, który się poruszał i machał trąbą. Tak wspaniale urządzili to moi starsi koledzy. Śmiechu i radości było co niemiara!
opr. aś/aś