Jerozolima, święte miasto, przez wieki była świadkiem kolejnych wojen. Wielokrotnie niszczona, trwa, zgodnie z Bożymi obietnicami
«Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech [o mnie] zapomni twoja prawica! Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie, jeśli nie będę przedkładał Jeruzalem ponad największą moją radość» (Ps 137 [136], 5-6). W rozdzierających słowach bezimiennego poety, który z konieczności musiał przebywać daleko od miasta — być może na wygnaniu w Babilonii w VI w. przed Chrystusem — pobrzmiewają echem tzw. psalmy stopni lub wstępowań. Tych piętnaście pieśni (120-134 według numeracji hebrajskiej, 119-133 w bardziej rozpowszechnionej numeracji greckiej i łacińskiej) było prawdopodobnie śpiewanych przez żydowskich pielgrzymów, którzy wchodzili na wzgórze jerozolimskie, gdzie wznosiło się starożytne sanktuarium, przypisywane mitycznemu władcy Salomonowi, zburzone przez Babilończyków i dużo później odbudowane: «Już stoją nasze nogi w twych bramach, o Jeruzalem, Jeruzalem, wzniesione jako miasto o gęstej i zwartej zabudowie. Tam wstępują pokolenia, pokolenia Pańskie (...) Proście o pokój dla Jeruzalem» (122 [121], 2-3 i 6). Tymi słowami — przyswojonymi sobie później przez chrześcijan i dzięki nim bardzo szeroko rozpowszechnionymi (wystarczy pomyśleć o liturgii, muzyce i poezji) — można opisać silny i niezaprzeczalny związek między starożytną religią Izraela, a potem judaizmu z wówczas niewielkim ośrodkiem, któremu przypadł w udziale niepowtarzalny los symboliczny i historyczne przeznaczenie, jednocześnie fascynujące i tragiczne.
Emblematyczna w odniesieniu do specjalnej roli miasta dla Żydów zakorzenionych w innych krajach jest długa dygresja jemu poświęcona w Liście Arysteasza. Judeo-hellenistyczny tekst jest pięknym utworem propagandowym z drugiej połowy II w. przed Chrystusem, a swoją sławę zawdzięcza opowiadaniu, które ma cechy legendy, ale dobrze zakorzenionej w historii, o tym, jak powstał grecki przekład żydowskiego Pisma Świętego, przypisywany 72 tłumaczom i od tamtej pory nazywany Septuagintą. Opis miasta i świątyni (drugiego sanktuarium, odbudowanego po zburzeniu przez Babilończyków) włożony został w usta pełnych zdumienia ambasadorów aleksandryjskich: «Kiedy przybyliśmy na miejsce, zobaczyliśmy miasto położone w centrum całej Judei (...) Na szczycie wznosiła się świątynia, której rozmiary są ogromne (...) Posadzka jest wyłożona w całości kamiennymi płytami, ułożonymi pochyło i umożliwiającymi odprowadzanie wody służącej do zmywania krwi ofiar, w dni świąteczne składane są bowiem ofiary z wielu tysięcy zwierząt (...) Obrzędy odprawiane przez kapłanów są niezwykłe ze względu na siłę fizyczną, jakiej wymagają, na dostojeństwo i ciszę (...) Panuje tak absolutna cisza, iż wydawać się może, że nie ma tam żywej duszy, a celebrujących jest do siedmiuset — i wielki jest tłum składających ofiary — lecz wszystko odbywa się z czcią godną boskiego majestatu (...) Całościowy obraz tego widowiska napawa bojaźnią i niepokojem, zdać się może bowiem, że dzieje się to w innym świecie, innym od naszego. Mogę zapewnić, że ktokolwiek weźmie udział w opisanej scenie, zdjęty będzie niewymownym podziw i zachwytem, i wzburzony będzie w swoim wnętrzu przez znaki świętości odzwierciedlające się w każdym szczególe» (83-99).
Dwa wieki później było już po wszystkim: pod koniec straszliwej wojny żydowskiej, opowiedzianej przez Flawiusza Józefa, w 70 r. wielka świątynia, kunsztownie odrestaurowana przez Heroda Wielkiego, została podpalona, a w 135 r., po stłumieniu ostatniego powstania przeciwko Rzymowi, miasto zostało zrównane z ziemią, jego nazwa przekreślona i zastąpiona przez nazwę pogańską — wybraną przez cesarza Hadriana i raniącą uszy Żydów — Aelia Capitolina. Pamięć o nim (i jego nazwę) przechowali chrześcijanie, którzy już ok. 170 r. zaczęli udawać się do niego z pielgrzymkami, poświadczonymi przez źródła historyczne, jak pielgrzymka biskupa Melitona z Sardes, który chciał zgromadzić dokumentację odnośnie do ksiąg Starego Testamentu tam, «gdzie były głoszone i gdzie toczyła się ich akcja» (Euzebiusz z Cezarei, Historia Ecclesiastica, IV, 26, 14). Euzebiusz stwierdza też, że w jego czasach — na początku IV w. — udawali się do Jerozolimy wierzący w Chrystusa «ze wszystkich stron świata nie po to, by — jak w przeszłości — podziwiać wspaniałości miasta czy modlić się w starożytnej Świątyni», lecz «by podziwiać skutki zdobycia i zniszczenia Jerozolimy», a przede wszystkim, «by modlić się na Górze Oliwnej naprzeciw miasta», tam, «gdzie stawiał swe stopy Zbawiciel» (Demonstratio evangelica, VI, 18, 23).
Główną rolę w odrodzeniu religijnym Jerozolimy i całego regionu odegrał Konstantyn, cesarz panujący od 306 do 337 r., po przełomie filochrześcijańskim w 312 r. i dzięki intensywnej polityce rozbudowy, dzięki której zostały wzniesione liczne miejsca kultu na obszarze całej Palestyny, przeobrażonej w «ziemię świętą» chrześcijan i stającej się coraz bardziej celem pielgrzymek, jak opowiada Euzebiusz w duchu wyraźnie antyżydowskim: «Rozkazy, zaraz po ich wydaniu, stawały się natychmiast obowiązujące, a tym samym w miejscu, gdzie był pochowany Zbawiciel, została zbudowana nowa Jerozolima, jako przeciwwaga dla starożytnego i słynnego miasta, które po krwawym zamordowaniu naszego Pana, zostało zdobyte i kompletnie zburzone, co było karą za winy jej bezbożnych mieszkańców. Naprzeciw niego cesarz ze zbytkowną i rozrzutną hojnością wybudował pomnik, który jest świadectwem zwycięstwa odniesionego przez Zbawiciela nad śmiercią, i być może nie jest błędem dostrzeganie właśnie w tym pomniku nowej Jerozolimy, zapowiadanej przez przepowiednie proroków, owej Jerozolimy, o której mówią liczne pieśni pochwalne, sławiące proroctwa natchnione przez boskiego ducha. Na samym początku Konstantyn zechciał ozdobić świętą jaskinię, uważał ją bowiem za idealny środek całego świata: jest to bowiem grób, z którego spływa wieczna pamięć, miejsce kryjące trofeum zwycięstwa, które nasz Zbawiciel odniósł nad śmiercią, o grób Boży, przy którym pewnego dnia zalśniło światło anioła głoszącego wszystkim ludziom dobrą nowinę o odrodzeniu objawionym za pośrednictwem Zbawiciela» (Życie Konstantyna, III, 33).
Z bazyliką Grobu Świętego Euzebiusz — bliski niedowierzania świadek odwrócenia się losów chrześcijan w przeciągu mniej niż 30 lat, od okrutnych prześladowań za cesarza Dioklecjana, szczególnie drastycznych w Palestynie, do narodzin «ziemi świętej» — utożsamiał zatem Jerozolimę eschatologiczną z wizji proroków, która zawsze była obecna w apokaliptyce żydowskiej. Lecz historia się nie kończy i Jerozolima była świadkiem nowych wojen i podbojów: w VII w. okupowana była krótko przez Persję, a potem, po zdobyciu jej na nowo przez Konstantynopol, w 638 r. znalazła się pod okupacją muzułmańską, umocnioną przez islamską sakralizację miasta: było ono trzecim miejscem świętym islamu — po Mekce (będącej celem wielkiej pielgrzymki muzułmańskiej) i Medinie — ze względu na tajemniczą nocną podróż Mahometa, o której opowiada Koran (XVII, 1), Jerozolima w swej arabskiej nazwie, al-Quds, nawiązuje bowiem do absolutnej świętości boskiej. Prawie trzynaście wieków panowania islamskiego — zakończonego w 1917 r. przez wkroczenie do Jerozolimy wojsk brytyjskich — było łańcuchem często tragicznych wydarzeń, w których Wschód i Zachód, sacrum i profanum, nędza i marzenia, ideały i interesy polityczne łączyły się ze sobą nierozerwalnie, jak pokazuje w sposób emblematyczny kwestia wypraw krzyżowych w historii, w propagandzie i w zbiorowej wyobraźni.
Również w epoce nowożytnej i w czasach współczesnych z miastem wiąże się mieszanka mitów religijnych i projektów politycznych, a przyczyną tego jest eschatologiczne znaczenie Jerozolimy dla trzech wielkich monoteizmów, które rozwijały się jeden na drugim, jeden przeciwko drugiemu, jeden z drugim, nieodłącznie. I tak w XVII w. w Anglii — podobnie jak teraz w fundamentalistycznych środowiskach protestanckich w Stanach Zjednoczonych — zastanawiano się nad powrotem Żydów do Palestyny i ich ostatecznym nawróceniem, jako wstępem do ostatecznego przyjścia Chrytusa, podczas gdy religijna krytyka żydowska przeciwstawiała się teoriom syjonizmu politycznego, powstałego pod koniec XIX w. i urzeczywistnionego w XX w., w stuleciu europejskiej tragedii Szoah. Syjonizm i Szoah są historycznym wprowadzeniem do powstania w 1948 r. Państwa Izrael. A w drugiej połowie XX w. — pośród wojen i pozbawionej skrupułów polityki, nastawionej na demonstrację siły każdej ze stron i ich zwolenników, nie biorącej nigdy pod uwagę interesu narodów, zwłaszcza palestyńskiego — dalekim mirażem wydaje się pokój, o który prosi dla Jerozolimy psalmista.
Ofensywa terrorystyczna na skalę światową — której kulminacyjnym momentem był do tej pory straszliwy atak na Stany Zjednoczone 11 września 2001 r., lecz codziennie przynosi ona straszliwe nowości — mocno skomplikowała sytuację na scenie międzynarodowej, w której kontekście zawsze należy rozważać kwestię Bliskiego Wschodu i Jerozolimy, nie znajdującą rozwiązania od ponad 50 lat. I właśnie sytuacja miasta jawi się dzisiaj jako symbol tragicznego impasu, który zdaje się odbierać wszelką nadzieję i który nie dopuszcza głosów wzywających do szukania rozwiązania drogą negocjacji. W odniesieniu do miasta, zaanektowanego przez Izrael w dwóch etapach (w 1948 i w 1967 r.), stanowisko Stolicy Apostolskiej — która od 1994 r. ma z Izraelem normalne relacje dyplomatyczne — jest zbieżne z rezolucją Organizacji Narodów Zjednoczonych, która w 1947 r. sugerowała nadanie Jerozolimie statusu specjalnego, zagwarantowanego przez wspólnotę międzynarodową. W szerszym kontekście kwestii palestyńskiej, która domaga się pilnego rozwiązania, przedmiotem troski Stolicy Apostolskiej jest pokój i wspieranie obecności katolików i chrześcijan w regionie. Ekstremizmy polityczne i fundamentalizmy religijne powodują, że zmniejsza się liczebność różnych wspólnot chrześcijańskich, a nawet liczba pielgrzymek. Po upływie ponad półwiecza przelewu krwi i nienawiści — mówiąc tylko o historii ostatnich lat — trzeba, przynajmniej w Jerozolimie, uwolnić się od uraz i roszczeń. Prawdziwe przeznaczenie miasta jest, w trzech monoteizmach, eschatologiczne. Wierzący muszą być tego świadomi, modlić się i działać; a niewierzący muszą brać ten fakt pod uwagę w interesie współżycia, w którym musi zapanować nareszcie tolerancja i pokój.
Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie «Vita e Pensiero» (86, 2003, n. 6, ss. 17-21).
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2018) and Polish Bishops Conference