Na tropie Jezusa z Nazaretu - Dlaczego Jan był świadkiem?
Michael Hesemann prowadzi czytelnika śladami historycznego Jezusa Chrystusa, ani na chwilę nie tracąc z oczu Jego misji, która dała początek chrześcijaństwu. Autor pozwala na poznanie tzw. Piątej Ewangelii, której nie stanowią słowa, lecz miejsca, w których przebywał i nauczał Chrystus. |
Najpóźniej w tym momencie należałoby zapytać o wiarygodność naszych źródeł. Bądź co bądź od lat wciąż wmawia się nam, że Ewangelie nie są biografiami Jezusa, lecz „tylko” wczesnochrześcijańskimi świadectwami wiary. Jako takie miały zdradzać więcej na temat obrazu Chrystusa we wspólnocie, w której powstały, aniżeli „Jezusa historycznego”; oczywiście miały powstać odpowiednio późno, w każdym razie wszystkie pod koniec I w., niewątpliwie po zburzeniu świątyni, którego Jezus (inaczej niż starotestamentalne Psalmy) nigdy, nawet w przybliżeniu, nie mógł przewidzieć. Należało dokładnie oddzielić Jezusa kerygmatu, to znaczy powielkanocnej ewangelizacji, od Jezusa historycznego, którego najpierw powinno się poddać gruntownej demitologizacji. To, co zostaje po takiej obróbce, której ofiarą musi oczywiście paść wszystko, co nadprzyrodzone, pokazuje nam hollywoodzki reżyser Paul Verhoeven w swojej pozbawionej szacunku, ale za to przynajmniej konsekwentnej książce Jezus. Historia człowieka. Syn Boży jawi się w niej rzeczywiście już tylko jako nieudacznik. Jest co prawda uzdolnionym i sprytnym wędrownym kaznodzieją i egzorcystą żydowskim, wkrótce jednak pada ofiarą gigantycznej automistyfikacji i pod koniec życia wierzy, że tylko w wyniku zbrojnego powstania może zaprowadzić królestwo Boże. O tym, że także ta próba skończy się klęską, przekonał się w najboleśniejszy sposób, na krzyżu, zanim Jego ciało rzucono psom albo pogrzebano w miejscu skazania, a „zniknęło” ono tylko dla Jego uczniów, którzy dawno uciekli.
Lecz ten nazbyt ludzki Jezus popadłby w zapomnienie już po przeminięciu jednego pokolenia, obojętnie co na Jego temat dopowiadaliby Jego zwolennicy. Na przykład Apoloniusz z Tiany, „guru” schyłku I w., według swojego biografa dokonywał jeszcze większych cudów niż Jezus, a mimo to jego imię wkrótce było znane tylko historykom.
|
fragment pochodzi z książki:
Michael Hesemann Na tropie Jezusa z Nazaretu.
Ziemia Zbawiciela
|
W tym czasie [gdy Piłat był namiestnikiem Judei] żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem wszystkich ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jako i pogan. On był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał się im znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy opowiadali boscy prorocy. I odtąd aż po dzień dzisiejszy istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę (za: Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, cz. 2, s. 786).
opr. ab/ab