W Polsce łatwiej i szybciej przeprowadzić rozwód niż wziąć ślub albo zarejestrować firmę. O sposobach ratowania zagrożonych rozpadem rodzin.
„Strategia Odbudowy Rodziny. Rozwód 2:0”(SOR) to najnowszy dokument fundacji Mamy i Taty, z którego wynika, że coraz więcej Polaków akceptuje urzędowe stwierdzenie rozpadu rodzin, a jednocześnie 30% ankietowanych odpowiedziało, iż ma poczucie, że ich małżeństwo dałoby się uratować. To smutne wnioski.
Faktycznie, sytuacja rodzin jest zła. 43% rozwodów w miastach, niska dzietność, relatywnie niska liczba zawieranych małżeństw. Z drugiej strony 88% osób wierzy, iż miłość na całe życie jest możliwa, a 71% ankietowanych widzi, że rozwód to wirus, który trawi polskie społeczeństwo. Oznacza to, że Polacy dostrzegają wartość rodziny i oczekują od władz praktycznej realizacji artykułu 18 Konstytucji RP stanowiącego, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajduje się pod szczególną opieką państwa. Jako Fundacja Mamy i Taty podzielamy wiarę w trwały związek, co daje nam energię do podejmowania aktywnych działań promujących rodzinę. SOR to ambitny dokument, który będziemy intensywnie reklamować w rządzie, samorządach oraz organizacjach pozarządowych. 1 sierpnia rozpoczynamy kampanię społeczną związaną z SOR.
Jakie są najczęstsze przyczyny rozstań?
Wiążą się z niedopasowaniem charakteru oraz zdradą małżeńską. Badania, które przeprowadziła dla nas dziekan wydziału psychologii Uniwersytetu Warszawskiego prof. Dominika Maison, wskazują, że na głębokim psychologicznym poziomie problemem jest komunikacja w małżeństwie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, mówić o swoich emocjach i potrzebach, wyjść poza bieżączkę życia codziennego. Nie pracujemy nad sobą i naszymi małżeństwami. Doprowadza to do powolnej erozji związku i szukania innych sposobów znajdowania satysfakcji. Ucieczka w pracę, flirt, nowe związki, alkohol itp.
Ktoś niedawno przysłał mi zdjęcie: mąż i żona idą za rękę, a na dole podpis: „Spytano parę staruszków, jak wytrzymali ze sobą 50 lat. Odpowiedzieli: «Bo widzi Pan, urodziliśmy się w czasach, kiedy jak coś się psuło, to się naprawiało, a nie wyrzucało do kosza»”. Coś w tym jest. Czasem wręcz mam wrażenie, że dziś po prostu nie chce nam się walczyć, zabiegać...
To prawda. Poza tym zbyt często traktujemy siebie przedmiotowo. Rozmawiamy o błahych sprawach. Oczywiście są one częścią naszego życia, ale jeśli ograniczamy się tylko do pogawędki o telewizji lub posiłkach, to zaczynamy tracić więź. W rezultacie w ogóle możemy przestać rozmawiać lub zacząć się kłócić. Kolejna kwestia to dominujący wzorzec kulturowy płynący z mediów. Zdrady i rozwody traktowane są w nim jako normalność, nie dostrzegamy spustoszenia, jakie wnoszą one zarówno w nasze życie, jak i najbliższych nam osób, a także przyjaciół i znajomych.
Z badań wynika, że choć rozwód przestał być dzisiaj tematem tabu, to ciężko nam się przyznać do kryzysu w małżeństwie. Dlaczego?
Rozwód jest powszechnie akceptowany przez media i kulturę. Mają go za sobą znani politycy z różnych partii, prezesi dużych spółek, celebryci, dziennikarze. Często chcemy kreować własny wizerunek poprzez pokazywanie swojego udanego związku. Wtedy przyznanie się do tego, że mamy problem, jest trudne. Nie mówimy o tym znajomym, nie chcemy iść po poradę do specjalisty. Zresztą część z nich od razu zachęca do rozwodów, więc warto udać się wtedy do sprawdzonego psychologa lub poradni rodzinnej.
No tak, wiele razy słyszymy hasło - zaklęcie: lepiej się rozstać niż kłócić. Po co dziecko ma żyć w atmosferze ciągłych awantur...
Lepiej od początku pracować nad swoim małżeństwem. Niestety kolejne związki również kończą się niepowodzeniem i sytuacja permanentnego konfliktu powtarza się. Owszem, zdarzają się wyjątki. Jednak ogólna zasada jest zgodna z przysłowiem, że nowa żona ma wady poprzedniej plus swoje. Bez wątpienia życie w atmosferze awantur jest ciężkim doświadczeniem. Ale czy naprawdę musimy żyć w takim klimacie? Czy nie warto zawalczyć o swój związek wcześniej? Kłótnie to zazwyczaj ostatni etap przed rozwodem, gdy dawka trucizny jest już duża i albo jedna strona, albo obie zmierzają do tego, by małżeństwo się rozpadło.
Strategia Odbudowy Rodziny (SOR), niczym Szpitalny Oddział Ratunkowy, zawiera rozwiązania mogące zatrzymać negatywne procesy oddziałujące na rodzinę i przyczynić się do jej wzmocnienia. Na czym one polegają?
Proponujemy kilkanaście rozwiązań. Można się z nimi zapoznać na stronie www.mamaitata.org.pl. Propozycje te to mediacje, bezpłatne terapie, zniżki podatkowe dla trwałych małżeństw czy obowiązkowe świeckie kursy przedmałżeńskie dla osób zawierających związek cywilny. Liczymy w tej kwestii na pomoc Kościoła i innych związków wyznaniowych. Uważamy też, że należy wprowadzić edukację skierowaną do młodzieży, gimnazjalistów i licealistów. Obecnie pracujemy właśnie nad programem zajęć dotyczących tego, czym jest miłość, wierność, rodzina. Zawierając związek małżeński, ludzie nie są świadomi, z jakimi wyzwaniami będą się mierzyć i jak sobie z nimi radzić. Warto, by szkoła uczyła tych umiejętności. Ponadto zagadnienia omawiane podczas lekcji przedmałżeńskich powinny być dostosowane do dzisiejszych czasów, pokazując m.in. dynamikę związków i problemów, na jakie natrafiają młodzi małżonkowie, zwłaszcza po pojawieniu się pierwszego dziecka. Moment ten jest przełomowy dla małżeństwa. Jak wskazują wspomniane wcześniej badania, bywa pierwszym punktem zapalnym. Małżeństwo potrzebuje w tym momencie szczególnego wsparcia i, używając terminologii papieża Franciszka, towarzyszenia.
Mam wrażenie, że dzisiaj nie docenia się mediacji. Z drugiej strony, nie ma co się dziwić: w mniejszych miejscowościach nie ma mediatora, psychologa itd. Tymczasem ze wspomnianych badań wynika, że gdyby ankietowani na wczesnym etapie kryzysu otrzymali wsparcie i pomoc z zewnątrz, czyli psychoterapeuty lub mediatora, ich małżeństwo dałoby się uratować.
Dlatego chcemy, aby zwłaszcza ministerstwo sprawiedliwości położyło większy nacisk na rolę mediacji. W Polsce bowiem rozwody przeprowadza się bardzo szybko. Niestety. Rozwiedzenie się bywa krótsze niż zawarcie ślubu lub zarejestrowanie firmy. Dlatego w razie problemu warto przełamać wstyd i udać się np. do poradni rodzinnej, chociażby w parafii, lub skierować swoje kroki do miejsca, w którym odbyliśmy kurs przedmałżeński. Świadomość problemu rozwodów w Kościele bardzo wzrosła i np. osoby związane z poradniami przyparafialnymi, nawet jeśli same nie będą potrafiły pomóc, skierują w odpowiednie miejsce. Mediatora czy terapeuty można ewentualnie poszukać przez internet.
Stare przysłowie mówi, że lepiej zapobiegać niż leczyć oraz że o związek trzeba dbać. Od czego należy zacząć, jeśli chce się uniknąć rozwodowej katastrofy?
W dyskusji o rozwodzie często nie mówi się głośno o jego konsekwencjach, które są bardzo poważne - zarówno dla małżonków, jak i dzieci. Wiąże się on z wyjątkowo negatywnymi emocjami. Tylko 15% osób odczuwa ulgę. Reszta - złość, agresję, poczucie porażki. Osoby rozwodzące się i po rozstaniu cierpią na depresję, mają problemy również w życiu zawodowym. Z kolei dzieci częściej popadają w uzależnienia od alkoholu, narkotyków, hazardu. Miewają depresję, a dziewczyny dodatkowo bulimię lub anoreksję. Jak tego uniknąć? Przede wszystkim spędzać razem czas, rozmawiać. Osobiście polecam głośne czytanie książki drugiej osobie. Jest wtedy okazja do porozmawiania o tym, co się czyta, pośmiania się. Trzeba pamiętać, że ta druga osoba jest nie tylko mamą moich dzieci, ale przede wszystkim moją żoną. I odwrotnie: to mój mąż, a nie tylko ojciec moich dzieci. Dlatego tak ważne są wyjścia we dwoje, np. do kina czy na spacer. Teoria mówi, że małżeńska randka powinna mieć miejsce co tydzień, choć mi to się nie udaje. Ważne są nasze własne rytuały. Staram się jej zrobić kawę, gdy wcześnie rano wychodzi do pracy. Dbajmy też o siebie, róbmy sobie drobne niespodzianki, np. kupmy kwiaty czy coś słodkiego.
Dużo mówi się też o wadze wspólnych posiłków. Inni pozbywają się z domu telewizora, licząc, że rodzina będzie razem przebywała, rozmawiała...
Wspólny posiłek jest bardzo ważny. Te dwa kwadranse spędzone razem są na wagę złota. Nawet gdy gonią nas różne obowiązki, warto wstać i wypić wspólnie kawę. A oglądanie telewizji, rzeczywiście, należy ograniczyć. Zwłaszcza teraz, gdy jest ciepło, warto wykorzystać czas na wspólne bieganie, rower, spacer. Nie jestem zwolennikiem wyrzucania telewizora z domu. Zazwyczaj kończy się to tak, że każdy siada przed swoim własnym ekranem - laptopem albo telefonem. Tracimy wówczas kontrolę nad tym, co oglądają nasze dzieci.
Wspomniał Pan, iż w sierpniu startuje kampania społeczna związana z SOR. Co chcecie przez nią osiągnąć?
Zamierzamy nieco wstrząsnąć naszym społeczeństwem, a zwłaszcza zachęcić decydentów w rządzie, samorządach, organizacjach społecznych do podjęcia wspólnego wysiłku odbudowy rodziny.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 30/2017
opr. ab/ab