Eutanazja - fakty, mity i zagrożenia (cz. 1)
Według anonimowej ankiety przeprowadzonej wśród kilkuset holenderskich lekarzy, analizującej zgony 6000 pacjentów w latach 1990-1995, wyszło na jaw, że 1466 z nich po prostu uśmiercono, w tym, co trzeciego bez jego woli i zgody.
Twarzą w twarz z człowiekiem umierającym" - tak zatytułował swój wykład założyciel pierwszego hospicjum w Holandii dr Zbigniew Żylicz, który dzielił się swoimi pionierskimi doświadczeniami na sesji naukowej „Człowiek wobec życia i umierania" w 1994 roku w Bydgoszczy. Od tego czasu minęło już 10 lat, a wydarzenia nabrały przyspieszenia z finalnym zatwierdzeniem eutanazji przez parlament holenderski w 2002 roku. Kiedy minister zdrowia Els Borst-Eilers podpisywała ustawę o legalizacji eutanazji, powtórzyła ostatnie słowa Chrystusa umierającego na krzyżu: „Wykonało się". Akurat przypadło to w Wielki Piątek, co przez Kościół katolicki zostało uznane za przejaw wyjątkowej buty i cynizmu. Holandia stała się pierwszym krajem, który zalegalizował eutanazję na początku nowego milenium naszej cywilizacji.
Cywilizacja życia czy śmierci? Dwa lata legalnej eutanazji w Holandii potwierdziły najgorsze obawy przeciwników tzw. miłosiernego uśmiercania, które stało się przykrywką dla zabijania ludzi. Oto niektóre fakty cytowane za dr J.C. Willkim, prezesem Międzynarodowej Federacji Prawa do Życia.... „Na każde 5 osób, które umierają w Holandii, jedną zabija lekarz. Połowa pacjentów jest zabijana bez wiedzy pacjentów, czy też wiedzy ich rodzin.... Jeżeli masz siwe włosy i przyjęto cię do szpitala w tym kraju, wkrótce przyjdzie do ciebie ktoś, kto zaproponuje, że będzie monitorował proces leczenia, aby twój lekarz cię nie zabił". Według anonimowej ankiety przeprowadzonej wśród kilkuset holenderskich lekarzy, analizującej zgony 6000 pacjentów w latach 1990-1995, wyszło na jaw, że 1466 z nich po prostu uśmiercono, w tym, co trzeciego bez jego woli i zgody.
Holenderskie ustawodawstwo mówi, że prośba o eutanazję powinna być dobrowolna, świadoma i wielokrotnie powtarzana. Tymczasem z rządowego raportu z 2001 r. wynika, że gdy oficjalnie eutanazja kryje się za 3,4 proc. zgonów, to kolejne 12 proc. zgonów było następstwem tzw. sedacji terminalnej. Polega ona na tym, że pacjentowi podaje się podwyższone dawki morfiny, a następnie przestaje się go karmić i poić. Po kilku dniach chory umiera z głodu lub odwodnienia, ale nie czuje tego pod wpływem morfiny. Rocznie pozbawia się w ten sposób życia ponad 15 tys. osób - najczęściej bez ich wiedzy i zgody. Trudno się dziwić, że coraz więcej holenderskich obywateli w podeszłym wieku zaczyna korzystać z opieki zdrowotnej w sąsiednich Niemczech, bo obawiają się uśmiercenią w imię ulżenia im w cierpieniach.
Jakie może przynieść konsekwencje dla innych społeczeństw legalizacja eutanazji w Holandii?
Niedawno w Polsce przytaczano niektóre dane, według których rzekomo około 60 proc. Polaków opowiada się za eutanazją. Osobiście sceptycznie osądzam tę zawyżoną magię cyfr, traktując je raczej jako urabianie opinii społecznej przez niektóre, niechętne lub też wrogie cywilizacji życia środowiska lewicowe i środki masowego przekazu.
Nie wierząc do końca w przytaczane dane, nie należy jednak bagatelizować zbliżającej się ewentualności zalegalizowania eutanazji w innych krajach europejskich, na co duży wpływ może wywierać katastrofalna sytuacja demograficzna, również w naszym kraju. W Polsce od kilku lat też zaczyna być dramatycznie. Na jedną Polkę statystycznie przypada mniej niż 1,5 dziecka, a powinno być więcej niż dwoje, aby utrzymać prostą reprodukcję pokoleń. Społeczeństwo polskie szybko się starzeje. Obecnie na cztery osoby w wieku produkcyjnym przypada jedna, którą trzeba utrzymywać. Za kilkadziesiąt lat będzie przypadało dwoje ludzi aktywnych zawodowo na jednego emeryta. Sytuacja taka, z ekonomicznego punktu widzenia, stanie się niezwykle trudna. Jakie zaproponuje się rozwiązania?
Zwolennicy eutanazji, nazywani potocznie eutanazistami, wcale nie ukrywają, że uśmiercanie ludzi jest dobrodziejstwem dla budżetu państwa. Kiedy dr Żylicz pracował w holenderskim szpitalu, po powrocie z urlopu stwierdził, że zastępujący go lekarz poddał eutanazji jego pacjentkę, mimo że wcale o to nie prosiła. „Ona i tak by umarła, a ja potrzebowałem wolnego łóżka. Poza tym na jej leczenie trzeba byłoby wydawać coraz więcej pieniędzy, co było po prostu nieopłacalne" - wyjaśnił lekarz dr. Żyliczowi. Według amerykańskich danych, jeden dzień opieki w hospicjum kosztuje przecież prawie dwadzieścia razy więcej niż przepisywana na receptę śmiertelna dawka barbituranów.
W ramach oszczędności zwolennicy eutanazji chcą ją ustawowo również rozszerzyć na upośledzone dzieci i chorych umysłowo. W rzeczywistości byłoby to zalegalizowanie już istniejącej praktyki. Niemiecki dziennik „Suddeutsche Zeitung" w marcu 2000 r. podał, że 40 proc. zgonów wszystkich osób upośledzonych umysłowo w Holandii nastąpiło w wyniku eutanazji.
Śmierć jest procesem naturalnie związanym z życiem. Według praw natury, każdy organizm podlega procesowi starzenia się, kończącego się śmiercią. W przeszłości, w naszej kulturze i chrześcijańskiej tradycji miała miejsce pewna koegzystencja śmierci i życia. Śmierć była przeżywana w rodzinie, wśród przyjaciół. Dzieci przeżywały ją razem z dorosłymi. Dziś śmierć stała się swoistego rodzaju tabu. Ma miejsce głównie w szpitalach, pod kontrolą medycyny, która walcząc o życie, uważa śmierć za swoją przegraną. Przyćmienie wartości życia jako wartości uniwersalnej i uczynienie z niego „rzeczy" całkowicie poddanej panowaniu człowieka stało się głównym zagrożeniem dla człowieka.
Utrata wartości życia ludzkiego prowadzi do rezygnacji z jego obrony i do działania przeciw ludzkiemu życiu. Pojęcie eutanazji używane współcześnie jest wieloznaczne, dlatego wymaga uściślenia i jasnego określenia. Według Deklaracji Kongregacji Nauki Wiary i w rozumieniu Katechizmu Kościoła Katolickiego, przez eutanazję rozumie się „czyn lub zaniedbanie, które ze swej natury lub w intencji działającego powoduje śmierć w celu usunięcia wszelkiego cierpienia. Eutanazję należy zatem rozpatrywać w kontekście intencji oraz zastosowanych metod".
W świetle tej definicji, za eutanazję nie można uważać takich działań jak podawanie środków uśmierzających ból, pośrednio przyspieszających śmierć łącznie z zaśnięciem, ze względu na brak intencji przerywania życia, jak też charakter pośredni skutków działania tych leków oraz zaniechanie podtrzymywania w sposób sztuczny życia, które przestało być życiem osobowym.
W powyższych przypadkach mamy do czynienia z prawem do śmierci, nie będącym jednak przeciw prawu do życia. Bowiem w przypadkach zaniechania nieskutecznej terapii, podtrzymywania w sposób sztuczny życia, które przestało być życiem osobowym oraz w sytuacjach podawania środków uśmierzających ból, można mówić o prawie do „godnej śmierci" i humanizacji śmierci. Prawo do śmierci oznacza tu „prawo do umierania w spokoju" z zachowaniem godności ludzkiej i chrześcijańskiej.
Etyka katolicka od dawna uczy, że człowiek dla ratowania życia nie jest zobowiązany moralnie korzystać ze środków terapeutycznych „nadzwyczajnych", związanych ze wzrostem cierpienia i wielkimi wydatkami finansowymi. Nieskuteczność środków terapeutycznych, np. antybiotyku w zapaleniu płuc u chorego w nieodwracalnej śpiączce usprawiedliwia moralnie przerwanie ich stosowania. Takim działaniem nieproporcjonalnym może być reanimacja w chorobie terminalnej.
Wołanie o eutanazję jest w pewnym sensie skutkiem „dobrodziejstwa medycyny", która przedłużając życie człowieka i jego umieranie, niejednokrotnie doprowadza do poniżania człowieka. Chodzi często o przedłużanie życia dla życia, bez brania pod uwagę dobra całości osoby. W tym kontekście można mówić o prawie do godnej śmierci.
Generalnie rzecz ujmując, istnieją dwie różne sytuacje, w których nie podejmuje się czynności reanimacyjnych. Jedna, gdy wystąpiły nagłe objawy śmierci i druga, gdy proces umierania jest wynikiem nieuleczalnej choroby. W tym drugim przypadku reanimacja, przedłużając agonię pacjenta, staje się dla niego okrutna i nieludzka.
Prawo do godnej śmierci obejmuje również prawo do przyjmowania środków łagodzących ból, nawet gdyby niosły ze sobą ryzyko przyspieszenia śmierci. Trudno bowiem jednoznacznie orzec, co w konkretnym przypadku może bardziej przyspieszyć śmierć - środki uśmierzające, czy też intensywność bólu, którego się nie uśmierza.
Za eutanazję natomiast uznaje się:
1. podanie choremu środka, który faktycznie i intencjonalnie powoduje śmierć,
2. stopniowe zwiększanie dawki środków przeciwbólowych z zamiarem spowodowania śmierci chorego. Mamy tu do czynienia z tzw. „kryptanazją", tzn. świadomym działaniem bez zgody chorego, np. podwyższaniem dawek morfiny do tego stopnia, że człowiek nie tylko nie czuje bólu, ale w pewnym momencie przestaje oddychać,
3. przerwanie terapii z zamiarem spowodowania śmierci chorego,
4. odmowa karmienia chorego w chorobie terminalnej lub noworodka w nieuleczalnym kalectwie.
Dwa pierwsze przypadki można określić jako eutanazję czynną, polegającą na działaniu zmierzającym do skrócenia życia, dwa dalsze natomiast jako eutanazję bierną polegającą na odstąpieniu od czynności ratujących życie.
Dr hab. med. WŁADYSŁAW SINKIEWICZ
Autor jest pracownikiem naukowym Akademii Medycznej w Bydgoszczy, ordynatorem Oddziału Kardiologii z Zakładem Diagnostyki Kardiologicznej Szpitala Wojewódzkiego i Przewodniczącym Komisji Bioetyki Bydgoskiej Izby Lekarskiej.
opr. mg/mg