Rodzina, ach rodzina...

Wpadły mi niedawno w ręce ciekawe wyniki badań amerykańskiej socjolog Mercedes Arzur Wilson. Otóż zbadała ona trwałość związków małżeńskich.

"Idziemy" nr 24/2009

Dariusz Kowalczyk SJ

Rodzina, ach rodzina...

„Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina – śpiewał Kabaret Starszych Panów – Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest/Lecz kiedy jej nie ma/samotnyś jak pies”. Zalety rodziny opiewał też Stanisław Grzesiuk: „Bo grunt to rodzinka, grunt to rodzinka/Bo kto rodzinkę fajną ma/Nie wie, co bieda, bo gdy potrzeba/To mu rodzinka zawsze nie da”. Choć przyznajmy, że Grzesiuk nie opisuje raczej rodzin wzorowych.

W nowomowie minionych czasów mówiło się, że rodzina jest podstawową komórką społeczną. Warto jednak wspomnieć, że pierwsi teoretycy komunizmu śnili o jakichś komunach, w których wyzwolone z klerykalno-burżuazyjnych pęt kobiety rodziłyby dzieci, których ojcem byłaby w gruncie rzeczy partia biorąca na siebie obowiązki właściwego wychowania dziatwy. Z powodu oporu ludzkiej natury tych idei nie udało się wprowadzić w życie. Co więcej, w PRL socjalistyczna moralność ceniła trwałe związki rodzinne i wśród towarzyszy nie pochwalano rozwodów. W rezultacie dziś można odnieść wrażenie, że liderzy postkomuny są bardziej wierni swym pierwszym małżonkom niż ludzie tzw. prawicy, wśród których nie brakuje żyjących nie tylko w drugim, ale i w trzecim związku.

Obchodziliśmy 20-lecie powiewu wolności, którego symbolem są wybory 4 czerwca 1989 r. (osobiście bardziej świętowałem 30-lecie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Przy okazji próbowano zrobić bilans tego dwudzistolecia – co dobrego, a co złego nas spotkało... Wśród porażek wymieniano bezrobocie, stan służby zdrowia, skłócenie społeczeństwa, a pewna nowoczesna dziennikarka orzekła, iż największą porażką jest utrzymująca się w Polsce ksenofobia (?). Dla mnie natomiast jednym z najbardziej niepokojących procesów minionych 20 lat jest osłabienie małżeństwa i rodziny.

Na kilka miesięcy przed śmiercią Jan Paweł II w przemówieniu do przedstawicieli Forum Stowarzyszeń Rodzinnych stwierdził: „Niestety, ataki na małżeństwo i rodzinę stają się z każdym dniem coraz silniejsze i coraz bardziej radykalne zarówno na płaszczyźnie ideologicznej, jak i w sferze prawodawstwa”. A na zakończenie Jubileuszu Roku 2000 Papież pisał: „Kościół nie może ulegać naciskom pewnej kultury, nawet jeśli jest ona rozpowszechniona i czasem agresywna”. Chodzi tu o różnego rodzaju nurty antymałżeńskie, antyrodzinne i antykatolickie. Dodajmy, że takie nurty są niestety bardzo obecne wśród potężnej grupy często anonimowych urzędników Unii Europejskiej. Z czego nie wynika, że trzeba Unię rozwalić, ale że trzeba w niej odejść od masońskiego lewactwa i powrócić do chrześcijańskich inspiracji jej założycieli.

Wpadły mi niedawno w ręce ciekawe wyniki badań amerykańskiej socjolog Mercedes Arzur Wilson. Otóż zbadała ona trwałość związków małżeńskich. Okazuje się, że w związkach tylko cywilnych rozchodzi się połowa par (50 proc.). Wśród małżeństw po ślubie kościelnym, w których nie ma jednak prawie żadnych praktyk religijnych, rozwodzi się jedna para na trzy (33 proc.), a w związkach po ślubie kościelnym, w których małżonkowie chodzą co niedziela na Mszę św., rozpada się jedynie jedna para na pięćdziesiąt (2 proc.). Co więcej, jeśli obok coniedzielnej Mszy św. małżonkowie modlą się razem w domu, to z badań wynika, że w takich małżeństwach rozpada się jedna para na 1429 (0,07 proc.).

Oczywiście modlitwa nie jest tu środkiem magicznym, ale wyrazem pewnej ogólnej postawy małżonków, którzy świadomie stawiają na wierność i odpowiedzialność, przy czym wiedzą, że te wartości niekiedy naprawdę kosztują i trzeba o nie walczyć. Pytanie, czy Kościół skutecznie pomaga młodym ludziom zrozumieć, o co chodzi w małżeństwie. Cieszą różnego rodzaju dobrze przemyślane tzw. spotkania narzeczeńskie czy małżeńskie. Bo czysto formalne spędy narzeczonych, aby zaliczyli kurs, bywają zupełnie nieprzydatne.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama