W czerwcu 2011 Sejm uchwalił ustawę o pieczy zastępczej - okazuje się ona kolejną parlamentarną niedoróbką
W czerwcu 2011 r. Sejm uchwalił ustawę o pieczy zastępczej. Ma ona zreformować opiekę nad dziećmi pozbawionymi tejże opieki. Ustawa okazała się kolejną „niedoróbką”.
Środowiska związane z ośrodkami adopcyjnymi i rodzinami zastępczymi pracowały nad poprawkami do tej ustawy. Próbowano zgłaszać swoje zastrzeżenia, aby powołać do życia prawo, które ochroni dobro dziecka. W rezultacie nic z tego nie wyszło. Ustawa, którą przegłosował sejm, nie zadowala nikogo. W społeczeństwie, w którym z jednej strony jedna piąta młodych małżeństw jest bezdzietna, a z drugiej wciąż za mała jest liczba dzieci kierowanych do adopcji, powinno się usprawnić procedury adopcyjne, ale tak, aby chroniły dzieci. Wydaje się to oczywiste, a w rzeczywistości tak nie jest. Nowa ustawa pisana była, aby zadowolić nowych rodziców, często by spełnić ich egoistyczne zachcianki. Przyświecało jej hasło: „ja mam prawo do dziecka”, a nie „dziecko ma prawo do rodziny”. W rezultacie stworzono zbiór przepisów, które mówią, jak ułatwić procedurę adopcyjną tak, aby jak najszybciej dostać dziecko. Zapomniano, że dziecko to człowiek z bagażem traumatycznych przeżyć, a nie niewolnik, którego można wybrać.
W nowej ustawie nie uszczelniono przepisów dotyczących adopcji ze wskazaniem. Matka, która chce oddać dziecko, loguje się na forum internetowym, na którym trwa swoisty targ. Przeważnie kobieta decydująca się na tak dramatyczny krok jest w szoku — młoda, opuszczona przez ojca dziecka, przeżywa załamanie, szuka wyjścia z beznadziejnej wydawałoby się sytuacji... i ogłasza się przez internet. Rodziców dla swego dziecka wybiera często bezrefleksyjnie, pod wpływem emocji, na zasadzie „Jaś czy Basia będą mieli willę z ogrodem i wakacje na Karaibach”. A przecież nie o to chodzi. Ludzie wybrani na nowych rodziców często sami nie uświadamiają sobie swoich ułomności, które powinny ich wykluczyć jako kandydatów na matkę i ojca. Muszą przejść przez żmudne szkolenia, badania w ośrodkach adopcyjnych, aby psychologowie, wydając pozytywną opinię, nie popełnili błędu. Oczywiście, nigdy nie można wykluczyć pomyłki, ale po przejściu przez sito kwalifikacyjne jest ich znacznie mniej.
W rzeczywistości co może zaistnieć w transakcjach internetowych? Na forum matka biologiczna i nowi rodzice dochodzą do porozumienia i spisują umowę przygotowaną przez prawnika. Sprawa trafia do sądu i w ciągu trzech—pięciu miesięcy jest rozpatrywana. W tym czasie przyszli rodzice, mając już u siebie dziecko, zgłaszają się do ośrodka adopcyjnego i tam poddają się niezbędnym procedurom. W takiej sytuacji, gdy dziecko jest już wychowywane przez nowych rodziców, musiałyby zaistnieć bulwersujące wydarzenia, aby ośrodek adopcyjny wydał negatywną decyzję. W rezultacie dziecko trafia do niesprawdzonych osób i jego dalszy los jest niepewny.
Tak się dzieje, bo dziecko traktowane jest jako własność matki i dopóki nie ma ona odebranych lub ograniczonych praw rodzicielskich, nie można jej niczego narzucić. Niestety, uwagi psychologów adopcyjnych dotyczące uszczelnienia systemu adopcji ze wskazaniem nie zostały wzięte pod uwagę. Czyżby nie chciano się narazić korporacjom adwokackim, które przy obowiązujących procedurach spełniają istotną rolę?
Przy tego typu transakcjach zachodzi jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Matka, zrzekając się swoich praw rodzicielskich przed sądem, musi odczekać od chwili porodu sześć tygodni. Jest to okres potrzebny na zastanowienie się przed podjęciem tak ważnej decyzji. W tym czasie matka w każdej chwili może zmienić swoje postanowienie. I często tak się dzieje. Gdy zaraz po porodzie oddaje dziecko nowej rodzinie, zmiana decyzji napotyka opór nowej matki. Stąd skargi mam adopcyjnych, że „biologiczna matka skrzywdziła ją, bo zabrała swoje dziecko”. Miała do tego prawo. A adopcji nie można przeprowadzać pośpiesznie, pod presją danej chwili i swoich zachcianek. Może zaistnieć taka sytuacja, jak w wypadku Kingi, która straciła swoje dziecko, gdy miało dwa latka. Ta tragedia bardzo mocno odbiła się na jej psychice. Chciała czymś zapełnić pustkę i wpadła na pomysł, aby już, jak najszybciej adoptować nowego dzidziusia. Jakież było jej rozgoryczenie, gdy spotkała się z odmową w ośrodku adopcyjnym. Psycholog kazała poczekać, odreagować traumę, zastanowić się nad decyzją, która nie powinna wynikać z rozpaczy, ale być radością. Gdy rany się zabliźniły, Kinga już nigdy nie podjęła próby adopcyjnej.
Niestety, w ustawie nie ma zapisu o kwalifikacjach rodziców. Nie jest wyszczególnione, że przy takich a takich ułomnościach, pewnych negatywnych predyspozycjach nie można starać się o rodzicielstwo. Wszystko opiera się na „nosie” psychologa.
Bulwersującą sprawą jest odrzucenie przez sejm poprawki senatu. Wprowadzała ona zakaz sprawowania opieki w rodzinach zastępczych przez homoseksualistów. W drugim czytaniu sejm większością głosów odrzucił tę poprawkę. Ustawa, tak jak jej poprzedniczka o pieczy zastępczej, nic o tym nie mówi. Tak jakby problemu nie było. Ale to, co nie było istotne dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, teraz nabiera wagi. Dawniej na psychologii uczono, że homoseksualizm jest dewiacją, obecnie głoszenie takiej teorii nie jest bezpieczne. Lobby gejowskie staje się coraz silniejsze, bardziej widoczne i domaga się praw takich, jakie przysługują osobom heteroseksualnym. Zamiatanie problemu pod dywan nic nie da.
Ustawa, która nie wprowadza zakazu sprawowania pieczy zastępczej przez osoby o odmiennej orientacji seksualnej, otwiera homoseksualistom furtkę do stania się rodziną zastępczą. Tylko dlaczego mają cierpieć dzieci, które i tak są już bardzo ciężko doświadczone przez los? W ustawie jest wyraźnie powiedziane, że dzieci w rodzinach zastępczych powinny dostać szansę na normalny rozwój, na odreagowanie swoich traum, na podniesienie poziomu zdrowotnego, edukacyjnego, na poznanie norm etycznych obowiązujących w społeczeństwie.
Czy wychowanie przez dwóch tatusiów lub dwie mamusie zapewni dziecku normalny rozwój? W związku, w którym zostały zachwiane role męskie i żeńskie, dochodzi do rozmycia zasad etycznych. A dziecko najłatwiej uczy się przez przykład i będzie uważało zachowania homoseksualne za normę. Wprawdzie nadal nie znaleziono powodu, dla którego ktoś staje się gejem, ale oddziaływanie czynnika społecznego jest bardzo ważne.
Wiadomo również, że homoseksualiści mają trudności z zaakceptowaniem siebie i istotne jest, aby swymi problemami nie obarczyli dzieci, które przeważnie wywodzą się z rodzin patologicznych i nie powinny wychowywać się w niestabilnym środowisku, które nie nauczy norm i zasad ogólnie obserwowanych. W rezultacie dzieci z jednej patologii wpadną w drugą. A wszystko po to, aby zadowolić bardzo ekspansywne środowisko. I zapewne już wkrótce będziemy świadkami procesów wytoczonych przez homoseksualistów ośrodkom wychowawczym, które wydadzą negatywną opinię i nie pozwolą gejom i lesbijkom wystąpić w roli opiekunów zastępczych.
Dziwnie w tym kontekście brzmią słowa minister Jolanty Fedak, wygłoszone po przyjęciu ustawy przez sejm: „Tylko rodzina jest właściwym miejscem do wychowywania dzieci. (...) Tylko w rodzinie jest więcej miłości, dobrego przykładu i właściwego życia”.
opr. mg/mg