Przemysł odbierania dzieci w Polsce

W ciągu ostatnich kilku miesięcy możemy śledzić medialną walkę wymiaru niesprawiedliwości w obronie skandalicznej decyzji sędziny z Niska, która odebrała trójkę dzieci rodzinie Bałutów, w tym 6-miesięczne niemowlę oderwane od piersi matki

Przemysł odbierania dzieci w Polsce

W ciągu ostatnich kilku miesięcy możemy śledzić medialną walkę wymiaru niesprawiedliwości w obronie skandalicznej decyzji sędziny Ewy Kopczyńskiej z Niska, która odebrała trójkę dzieci rodzinie Bałutów, w tym siłą oderwano 6-miesięczne niemowlę od piersi matki.

Zabrano dzieci rodzinie, w której nie było przemocy, alkoholu, narkomanii, demoralizacji, w której nie było żadnej patologii. Zabrano dzieci rodzinie, w której nie było nawet wielkiej biedy, rodzina nie korzystała z pomocy społecznej. Odebrane dzieci rozdzielono - dwoje trafiło do domu dziecka, jedno do rodziny zastępczej. A wśród „argumentów” wymiaru niesprawiedliwości było... posiadanie w domu psa i królika. Wykorzystano przeciw rodzinie argument, że jedno z dzieci było ofiarą psychicznej przemocy szkolnej, a przecież to wina szkoły, nie rodziny, jeśli w szkole dochodzi do przemocy.

Przywołane zostały argumenty, że rodzice nie zapłacili 10 złotych składki w szkole, że rodzina jest zadłużona (jakby to miało jakiekolwiek znaczenie w sprawie odebrania dzieci), czyli sędzina złamała tajemnicę bankową. A ukoronowaniem było podparcie się przez sąd anonimowymi, niesprawdzonymi opiniami o złej opinii o rodzinie w środowisku. Ta sprawa pokazuje, że sądy i urzędnicy w Polsce mogą z „mocy prawa” zabrać dziecko każdemu. Teraz sędzina płacze na swoją „krzywdę” i „poniżanie” przez europosła Janusza Wojciechowskiego, który zajął się sprawą. A jej koledzy z wymiaru (nie)sprawiedliwości stoją murem za swoją resortową koleżanką.

Urzędnicza wszechwładza

Szerokim echem odbiła się historia rodziny Bajkowskich z Krakowa, którym odebrano dzieci, choć szukali wsparcia, zgłosili się na zajęcia terapeutyczne, by rozwiązać problemy wychowawcze. Miesiącami walczyli o powrót dzieci do domu. Głośno było też o pięciolatku z Korzyc, którego chciano odebrać dziadkom, ponieważ, jak uznała kuratorka, dziecko miało nadwagę. To ogólna tendencja — zabrać dziecko zamiast pomóc. Tymczasem wcale nie rzadko w rodzinach zastępczych te dzieci mają piekło.

Rodzina zastępcza z piekła rodem

Wystarczy wspomnieć to co się stało w Pucku. W rodzinie zastępczej doszło do zamordowania dwójki dzieci. Prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa 5-latki, „tylko” śmiertelnego pobicia 4-latka i znęcania się nad dziećmi. W Pucku mieliśmy do czynienia z rodziną zawodową, czyli taką, która została oficjalnie prześwietlona, przeszkolona i przygotowana do przyjęcia dzieci. W tym wypadku małych dzieci. Co ciekawe przysługuje im status pracowników centrum pomocy rodzinie, a za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie.

- Tragedie, jak ta w Pucku, mogą zdarzyć się wszędzie, zarówno wśród rodzin biologicznych jak i zastępczych. Wszędzie trafiają się ludzie kompletnie nieodpowiedzialni. - bagatelizuje sprawę posłanka PO Magdalena Kochan z sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Kolejni rodzice zastępczy, tym razem w Łęczycy, bili dzieci po twarzy i plecach, zatykali im usta, dochodziło też do aktów pedofilii. Rodzina zastępcza z Łęczycy została oskarżona o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad pięciorgiem dzieci. Zastępczy „ojciec” wykorzystywał seksualne trzy dziewczynki i dwóch chłopców w wieku do 8 do 13 lat.

Inny przypadek — były policjant z Opola Dariusz H. był rodzicem zastępczym dla dziewczynki. „Opiekował” się nią od 4 roku życia. Przez 10 lat tworzył dla niej rodzinę zastępczą. I zaczął ją gwałcić od kiedy skończyła 9 lat. W wieku 13 lat dziewczynka zaszła w ciążę. W 2008 roku żona Dariusza H. zaginęła. Mimo, że nigdy nie odnaleziono jej ciała, prowadzący sprawę śledczy uznali, że kobieta została zamordowana. W 2009 roku sąd ograniczył mu prawa rodzicielskie do własnych dzieci. Wówczas to Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Opolu wystąpiło do sądu o rozwiązanie rodziny zastępczej. - Ten jednak nam odmawiał — mówiła mediom Elżbieta Ciupek, dyrektor PCPR w Opolu. Porównajmy to ze sprawę Bałutów. Widać, że „sundy” w Polsce widzą tylko podstawy do odebrania dzieci tam gdzie tych podstaw nie ma, a tam, gdzie są, to już nie widzą. Temida jest naprawdę ślepa i podła. Sąd w Opolu dla tego zboczonego potwora był wyjątkowo wyrozumiały. Groziło mu 12 lat pozbawienia wolności, a dostał trzy lata więzienia. Z czego pewnie wyjdzie po niecałych dwóch.

Setki indywidualnych tragedii

Bezduszność polskich polityków, sędziów i pracowników opieki społecznej często prowadzi do tragedii. Takich, jak ta, która wydarzyła się w styczniu 2014 roku w Suwałkach, kiedy 16-letni chłopiec odebrał sobie życie na znak protestu przeciwko decyzji sądu o rozdzieleniu go z rodziną. Urzędnicy nie potrafią, a często nawet nie chcą pomóc ludziom w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Chcą pozbyć się problemu. Złożenie wniosku o odebranie dzieci wydaje się najłatwiejsze. Wystarczy przytoczyć historię Moniki S. samotnie wychowującej czworo dzieci, która zwróciła się do Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy z prośbą o pomoc w zakupie do domu nowego pieca. W rezultacie urzędnicy zamiast jej pomóc uznali, że lepiej będzie zabrać jej dzieci.

Ustawa z piekła rodem

Podstawą prawną jest znowelizowana ustawa przyjęta w dniu 6 maja 2010 roku głosami koalicji PO-PSL i wspierających je SLD. Mowa o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. To ona dała zielone światło do odbierania dzieci biednym rodzicom. — Mówienie, że pogorszyliśmy sytuację rodzin zastępczych jest całkowicie pozbawione podstaw. Postać końcowa ustawy to efekt kompromisów. Wszystkie strony zostały wysłuchane i miały wpływ na jej kształt — kłamie jak z nut Magdalena Kochan, posłanka PO z sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Skala zjawiska

W Polsce ponad 78 tys. dzieci wychowuje się poza swoją biologiczną rodziną. W placówkach opiekuńczo-wychowawczych znajduje się ponad 20 tys. dzieci, 58 tys. w rodzinach zastępczych, z tego 33 tys. to dzieci wychowywane w rodzinach zastępczych spokrewnionych. Rzekomo „tylko” w co czwartym, piątym przypadku jest to spowodowane biedą biologicznych rodziców. Tylko w 2013 roku na mocy urzędniczych decyzji, z rodzicami rozłączono ponad 1,8 tys. dzieci. Jednak i tak ta liczba jest zatrważająca. Przerażające jest także to, że polskie państwo woli wydać o wiele większe pieniądze na rodzicielstwo zastępcze, niż wspomóc ubogich rodziców. Judyta Kruk z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców mówi, że co piąte dziecko w Polsce jest odbierane wyłącznie z powodów socjalnych tzn. biedy w rodzinie. I są to oficjalne dane rządowe. To skandal, bo wielu rodziców nie jest winnych takiej sytuacji, a państwo zamiast im pomóc jeszcze ich prześladuje. Tymczasem podczas posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej wiceminister pracy Elżbieta Seredyn bagatelizowała problem wyjaśniając, że odbieranie rodzicom dzieci z powodu ubóstwa to „na szczęście jest tylko jeden procent”.

Zawód — rodzic

W Polsce funkcjonuje blisko 2000 zawodowych rodzin zastępczych. O ile w 2004 roku zawodowych rodzin zastępczych w Polsce było ich 446, to w 2012 roku było ich 1700, a w 2015 było ich blisko 2000. To już przemysł. A dla wielu rodzin zawód i podstawowe źródło utrzymania, bo pieniędzy dostają całkiem sporo.

Chodzi o kasę...

Rodziny zawodowe często zakładają osoby bezrobotne, które liczą, że przyjęcie dziecka pod dach będzie ich źródłem dodatkowego dochodu. One tego nie ukrywają i my zdajemy sobie z tego sprawę, to staje się ich pracą — tłumaczy proszący o anonimowość pracownik Centrum Pomocy Rodzinie. Rodziny zawodowe otrzymują podstawę w wysokości minimum dwóch tysięcy złotych. Minimum, bo ostatecznie zależy to od ilości dzieci (maksymalnie czwórka) i stopnia trudności w wychowaniu. Dodatkowo za każde dziecko otrzymują tysiąc złotych. Ewentualnie pomniejszony o połowę kwoty, którą podopieczny dostaje jako alimenty. Rodzina spokrewniona otrzymuje nieco mniej, bo maksymalnie 660 złotych.

Samowola i zła wola urzędników. Karygodne decyzje sądów. Brak pomocy państwa wobec rodziców, za to ściganie ich za każde, także rzekome uchybienie. Handel dziećmi w świetle prawa. Tak wygląda rzeczywistość „polityki prorodzinnej” w Polsce. A cierpią na tym niewinne dzieci.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama