O in vitro dyskutują teraz w Polsce prawie wszyscy - jednak to posłowie będą mieć głos decydujący. Co proponują?
Od niedawna o in vitro dyskutują w Polsce prawie wszyscy. Jednak to posłowie będą mieli decydujący głos w tej sprawie.
W Polsce pierwsze dziecko poczęte w wyniku zastosowania metody in vitro przyszło na świat w 1987 r. Od tego czasu w naszym kraju urodziło się ok. 30 tys.dzieci „z probówki”. Jednak tak naprawdę społeczna debata wokół tego tematu rozpoczęła się dopiero dwa lata temu. W ostatnich tygodniach przybrała natomiast na sile.
Był na to już najwyższy czas, jesteśmy bowiem państwem zdecydowanie zapóźnionym, w stosunku do innych krajów europejskich, w kwestii regulacji prawnych dotyczących in vitro. − Ośmielę się powiedzieć, że od tej debaty zależy w dużej mierze przyszłość naszego kraju. W jej wyniku okaże się, czy Polska będzie krajem przyjaznym życiu na tym najbardziej delikatnym, początkowym etapie życia człowieka — mówi Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej (KAI).
− Należy przyjąć z wielką radością fakt, że w Polsce zaczyna się tworzyć bioprawo — stwierdza ks. dr hab. Piotr Morciniec, kierownik Katedry Teologii Moralnej, Etyki Społecznej i Duchowości na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. − Zanim jednak zaczniemy dyskutować o kształcie tego prawa, to trzeba zauważyć, że mamy na sumieniu poważne zaniedbania w tej kwestii. Przez lata bowiem działaliśmy na tym polu w pewnej pustce prawnej, według zasady: to, co nie jest zabronione, jest dopuszczalne. Oznaczało to całkowity brak reguł — tłumaczy teolog. Jednocześnie zauważa on, że jeżeli mamy mówić o bioprawie, to nie ma odwrotu od wartości, na które zgodzi się każdy, niezależnie od swoich poglądów. — Mam na myśli takie wartości, jak godność osoby ludzkiej, prawo do życia, ochrony zdrowia czy prawo do rozwoju — zaznacza ks. dr Morciniec.
Od kiedy tylko pojawił się temat uregulowań prawnych dotyczących in vitro, za koniecznością przyjęcia w Polsce ustawodawstwa bioetycznego w tej kwestii konsekwentnie opowiada się Konferencja Episkopatu Polski (KEP). Biskupi powołali też Zespół Ekspertów KEP ds. Bioetycznych, którego kierownictwo powierzyli abp. Henrykowi Hoserowi, ordynariuszowi warszawsko-praskiemu. Już w swoim pierwszym oświadczeniu, wydanym w grudniu 2008 r., zespół ten podkreślił, że „regulacja prawna jest sprawą bardziej niż naglącą”, dodając, że jej brak jest „poważnym wyzwaniem moralnym dla całego społeczeństwa”. Z kolei w ostatnim swoim oświadczeniu, z marca tego roku, przypomniał, że „zgodny ze stanowiskiem Kościoła jest całkowity zakaz metody in vitro”. − Narasta znaczenie problemów bioetycznych, które w jakiejś mierze przekształcają się w biopolitykę, mającą coraz większy wpływ na oblicze społeczeństw i państw. Są one w centrum nie tylko życia społecznego, nie tylko w centrum cywilizacji i kultury, ale również w centrum naszego życia prywatnego — wyjaśnia abp Hoser. Jednocześnie, podając argumenty przeciwko metodzie in vitro, przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych przypomina, że dochodzi przy jej użyciu do śmierci embrionów lub ich zamrożenia. Jednak, jak podkreśla, zasadniczy sprzeciw metoda ta budzi ze względu na techniczny sposób poczęcia człowieka. − Poczęcie dziecka ma być dziełem jego rodziców, a nie dziełem techników, którzy robią to, wiadomo w jakich okolicznościach i warunkach — stwierdza abp Henryk Hoser.
W parlamencie od dłuższego czasu znajduje się kilka projektów ustaw regulujących kwestie in vitro. Podczas obrad Sejmu, w piątek 22 października, odbyło się pierwsze czytanie projektów posłów PiS Teresy Wargockiej i Bolesława Piechy oraz PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Jarosława Gowina. Przypomnijmy też, że nadzwyczajna podkomisja pracuje już nad dwoma lewicowymi projektami Marka Balickiego i Joanny Senyszyn, które zakładają m.in. dopuszczenie tworzenia wielu ludzkich zarodków i zamrażania ich oraz finansowanie zapłodnienia pozaustrojowego ze środków NFZ.
Rozważając te wszystkie projekty, posłowie powinni pamiętać, jak zauważa ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, członek Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych, że „człowiek nie może być traktowany przedmiotowo, a więc na przykład nie może być stawiany na równi z komórką czy tkanką”. Z tej perspektywy nie do przyjęcia, jego zdaniem, wydaje się projekt posła Balickiego i projekt posłanki Kidawy-Błońskiej. − Przyjęcie sytuacji, w której punktem wyjścia dla dalszych prac legislacyjnych jest projekt deprecjonujący podmiotowość embrionu, z perspektywy polityków, którzy są katolikami, jest absolutnie nie do zaakceptowania — podkreśla ks. prof. Longchamps de Bérier.
Podczas pierwszego sejmowego czytania projektów PiS i PO niewielu jednak posłów miało okazję podjąć refleksję na ten temat, ponieważ... nie było ich w sali obrad. Debacie przysłuchiwało się niespełna 40 parlamentarzystów. Komentując ten fakt, posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska w rozmowie z KAI uznała, że „jak na taką debatę obecność posłów była duża”. Przypomniała też, że dyskusja toczyła się w piątek, gdy część posłów wraca do domów. Pozostaje mieć nadzieję, że w głosowaniu nad dyskutowanymi projektami, które odbędzie się podczas posiedzenia sejmu 27—29 października, będzie uczestniczyło więcej reprezentantów naszego narodu. Wówczas zadecydują oni bowiem o dalszym losie tych projektów.
Zdaniem ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier, wcześniejsze głosowania w sejmie pokazują, że nie można spodziewać się obecnie w Polsce wprowadzenia całkowitego zakazu in vitro. − Nie zaprzestajemy jednak starań podejmowanych w tym kierunku. W pierwszej kolejności powinniśmy starać się ukazywać społeczeństwu prawdę o tej metodzie, uświadamiając zagrożenia z nią związane. Widzimy już, że spada społeczna akceptacja dla in vitro. Potrzeba więc jeszcze tylko czasu, aby spokojnie i rzeczowo, a nie opierając się na emocjach, wytłumaczyć Polakom szkodliwość tych zabiegów. Zależy nam, oprócz ustanowienia dobrego prawa, także na tym, aby ludzie rozumieli, dlaczego miałoby ono zakazywać stosowania in vitro i byli wewnętrznie przekonani do jego przestrzegania — wyjaśnia ks. prof. Longchamps de Bérier, który jest również kierownikiem Zakładu Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Z kolei ks. dr hab. Piotr Morciniec, będący także członkiem Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych, zauważa, że o ile podczas całego procesu legislacyjnego trzeba poszukiwać kompromisu prawnego, o tyle „niedopuszczalne jest szukanie kompromisu moralnego”. Dodaje też: − Byłoby bardzo źle, gdyby w Polsce zaistniało prawo dyskryminujące, tzn. prawo, które określa, że żywi mogą decydować o tym, kto z nienarodzonych ma prawo do życia, a kto jest skazany na bycie materiałem do eksperymentów, uśmiercenie czy na zamrożenie.
Również prof. Janusz Gadzinowski, lekarz i kierownik Katedry i Kliniki Neonatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, opowiada się przeciwko wprowadzeniu regulacji prawnych zmierzających do legalizacji procedury in vitro. W swoim oświadczeniu wysłanym do marszałków sejmu i senatu napisał m.in., że jako katolik uznaje wszystkie argumenty Kościoła katolickiego. „Jako lekarz i kierownik największej Kliniki Neonatologii w Polsce obserwuję, oprócz radości rodzin z powodu posiadania dziecka w następstwie stosowania metody in vitro, także tragedie będące konsekwencją częstszego występowania ciąży mnogiej z ryzykiem porodu przedwczesnego [...]. Dochodzi do tego zwiększona częstość przetoczeń krwi między płodami oraz większa liczba wad wrodzonych. Wszystko to powoduje zwiększoną zachorowalność i śmiertelność noworodków”, czytamy w oświadczeniu w całości dostępnym m.in. na stronie: www.archpoznan.pl.
Aby uniknąć takich tragedii, abp Henryk Hoser, który z zawodu jest lekarzem, postuluje poszukiwanie alternatywnych rozwiązań polegających na dużo bardziej zdecydowanych działaniach zmierzających w kierunku zapobiegania i leczenia niepłodności. Zwraca jednocześnie uwagę na ważną rzecz: reprodukcja zastępcza, jaką jest zapłodnienie pozaustrojowe, nie jest leczeniem niepłodności.
Podczas posiedzenia sejmu, które odbędzie się 27—29 października, przewidziane zostało głosowanie nad odrzuceniem lub skierowaniem do dalszych prac projektów ustaw dotyczących in vitro, które zgłosili posłanki i posłowie:
− projekt zmiany ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów.
− projekt nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dotyczący ustalenia zasad prawa do rodzicielstwa i alimentacji w wyniku zmian wspomnianej ustawy.
Biskupi do prezydenta i parlamentarzystów
Warszawa, 18 października 2010 r.
Wobec ponownego podjęcia przez sejm sprawy regulacji prawnej metody in vitro, zabieramy głos w trosce o niepomijanie poważnych racji moralnych oraz o uszanowanie stanowiska ludzi uznających prawo do obrony życia każdego człowieka za normę nadrzędną. Pragniemy przestrzec przed uchwaleniem ustaw dopuszczających rozwiązania prawne, które są nie do pogodzenia zarówno z obiektywnymi racjami naukowymi o początku biologicznego życia człowieka, jak też z jednoznacznymi wskazaniami moralnymi, płynącymi z Dekalogu i Ewangelii, które przypomina Kościół.
1. Metoda in vitro powoduje ogromne koszty ludzkie, jakie są z nią związane. Dla urodzenia jednego dziecka dochodzi w każdym przypadku do śmierci, na różnych etapach procedury medycznej, wielu istnień ludzkich. Jeszcze więcej zarodków poddanych jest zamrożeniu. Nauka i wiara podkreślają, że od momentu poczęcia mamy do czynienia z człowiekiem, ludzką osobą w fazie embrionalnej.
2. Procedura zapłodnienia in vitro ma wciąż nie do końca zbadane skutki dla dzieci poczętych tą metodą. Coraz liczniejsze badania pokazują, że skutkiem tej procedury jest mniejsza odporność, wcześniactwo, niedowaga, powikłania, a także częstsza zapadalność na rozmaite schorzenia genetyczne. Metoda ta jest więc zwyczajnie niebezpieczna dla dzieci poczętych z jej pomocą.
3. Zapłodnienie in vitro to młodsza siostra eugeniki — rzekomo procedury medycznej — o najgorszych skojarzeniach z nie tak odległej historii. Procedura zapłodnienia pozaustrojowego zakłada bowiem „selekcję” zarodków, która oznacza ich uśmiercenie. Chodzi o eliminację słabszych zarodków ludzkich, zdiagnozowanych jako nieodpowiednie, czyli o „eugenizm selektywny”, piętnowany wielokrotnie przez Jana Pawła II i inne autorytety.
4. Nieobliczalne są również skutki społeczne, jakie wywołać może rozpowszechnienie metody zapłodnienia in vitro. Tak poczęte dziecko może mieć trzy matki: genetyczną (dawczynię materiału genetycznego), biologiczną (tę, która je urodziła) i społeczną (tę, która je wychowuje). Ojcostwo w przypadku metody in vitro jest jeszcze trudniejsze do określenia. Tak zwani dawcy „materiału genetycznego” bywają anonimowi, ale znane są też precedensy, że pociąga się ich do płacenia alimentów na rzecz dziecka poczętego z ich materiału genetycznego.
Oddzielenie prokreacji od aktu małżeńskiego zawsze niesie ze sobą złe społeczne konsekwencje i jest szczególnie niekorzystne dla dzieci przychodzących na świat wskutek działania osób trzecich. Prawne usankcjonowanie procedury in vitro pociąga za sobą nieuchronnie redefinicję ojcostwa, macierzyństwa, wierności małżeńskiej. Wprowadza także zamęt w relacjach rodzinnych i przyczynia się do podkopania fundamentów życia społecznego.
5. Pilną natomiast koniecznością jest uruchomienie programów zapobiegania niepłodności, której przyczyny są znane i uzależnione od ludzkich świadomych działań oraz leczenie niepłodności, którym nie jest technologia in vitro. Osoby z niej korzystające nadal pozostają niepłodne i chore.
6. Współczując rodzinom cierpiącym z powodu braku potomstwa, wyrażamy uznanie tym wszystkim, którzy mimo osobistego dramatu starają się zachować wierność zasadom chrześcijańskiej etyki i otwierają się na przyjęcie dzieci przez adopcję.
Wyrażamy nadzieję, że przedstawione racje staną się przedmiotem refleksji i zachęcą do obiektywizmu tych, których Naród obdarzył szacunkiem i zaufaniem na aktualnym etapie polskiej historii.
+Józef Michalik
Przewodniczący KEP
+Henryk Hoser
Przewodniczący Zespołu
Ekspertów KEP ds. Bioetycznych
+Kazimierz Górny
Przewodniczący Rady ds. Rodziny KEP
opr. mg/mg