Zabrać, zakazać, nie dać

Atak Pokemonów: czy lepiej dzieciom zabronić, czy wytłumaczyć?

Jedna z matek podeszła do mnie i usilnie nalegała, bym zabrała jej dziecku Pokemony, którymi na co dzień się bawi. Ona nie potrafi tego uczynić, a ksiądz na kazaniu mówił, że jest to zła zabawka.

Z każdej niemal strony nasze dzieci narażone są na destrukcyjne i demoralizujące bodźce przeróżnego rodzaju: a to pornograficzne czasopismo na półce w kiosku, a to film z niezliczoną ilością przekleństw i brutalności. Są gry komputerowe, w których koniecznie trzeba zabić wszystko, co się rusza. Idolami młodych ludzi bywają piosenkarze, aktorzy lub sportowcy, których życie moralne daleko odbiega od postaw chrześcijańskich.

Najprostszym sposobem katolickiego wychowania w przekonaniu niejednego nauczyciela, rodzica czy kapłana jest postawa bezwzględnego zakazu. Nie wolno słuchać, oglądać, czytać. Nie wolno kupować, nie wolno znać. Niestety, efekt nie zawsze jest zgodny z oczekiwaniami, a często wręcz odwrotny do zamierzonego.

Zakazany owoc będzie pociągał zawsze. Zwłaszcza zbuntowanych nastolatków, którzy z reguły krytycznie patrzą na wszystko, czym żyją dorośli. Kolorowe strony, chwytliwe reklamy, zachęta kolegów będą robić swoje, czy nam się to podoba, czy nie. A jeśli zabronimy w domu — będą czytać i oglądać w szkole czy u kolegi.

Truizmem jest powtarzanie oczywistych prawd, że wychowanie człowieka to bardzo trudna sztuka, a pierwszymi, najważniejszymi wychowawcami dzieci są rodzice, którzy dla młodych ludzi zawsze są wzorem do naśladowania. Zakazami i zabieraniem nie ustrzeżemy swych dzieci przed zgubnym wpływem filmów, pism czy muzyki. Możemy jednak nauczyć dziecko krytycznego myślenia i spojrzenia, wybierania wśród niezliczonej ilości różnych przekazów treści wartościowych i dobrych.

Jeśli córka przyniesie ze szkoły „Bravo”, nie trzeba okazać od razu świętego oburzenia. Usiądźmy, przeczytajmy razem, spytajmy, co jej się w tym piśmie podoba, czy uważa, że wszystkie teksty są dobre, ciekawe, pożyteczne i wartościowe. Powiedzmy, dlaczego uważamy owo pismo za niewłaściwe, poprzyjmy naszą tezę konkretnymi przykładami z danego numeru.

Po obejrzeniu jakiegoś filmu, nawet jeżeli jego treść zostawia wiele do życzenia, podyskutujmy i przekonajmy się, jak młody człowiek te treści odbiera, co w zachowaniu bohaterów podobało mu się, a co nie. Możemy na przykład powiedzieć, że reżyser wspaniale ukazał wartość przyjaźni i poświęcenia, nie podoba nam się jednak, że główny bohater żyje ze swą partnerką „na kocią łapę” i używa wulgarnych słów. Wbrew pozorom, dobry rodzic, katecheta lub wychowawca na podstawie najgorszej szmiry potrafi zrobić świetną katechezę (sama byłam świadkiem).

Gdy ściany pokoju nastolatek okleił plakatami swych idoli, spytajmy, co wie na temat ich życia, jakimi wartościami owi piosenkarze, aktorzy, sportowcy kierują się na co dzień, jaką wyznają religię, czy nie wyśmiewają chrześcijańskich wartości. Czasem warto powiedzieć, że na przykład muzyka tego, czy owego piosenkarza nam się podoba, ale jego życia prywatnego naśladować nie wolno. Może ulubiony sportowiec jest świetnym piłkarzem, ale jednocześnie złym mężem lub ojcem.

Każda religia czy pogląd moralny, również u młodych ludzi, musi być efektem świadomego wyboru wartości, a nie tylko zbiorem niezrozumiałych zakazów i nakazów. W przeciwnym razie religia zmieni się w dewocję albo nie będzie jej wcale.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama