Zła wiara i dezinformacja

Strategia mediów względem osoby i działalności Benedykta XVI: dezinformować, insynuować, surowo oceniać

Należałoby wreszcie skończyć z działaniem w złej wierze, ze stronniczością i — mówiąc wprost — dezinformacją, które cechują komentarze dotyczące Benedykta XVI. Zaraz po wyborze zaczęto mu zarzucać to, że jest «ultrakonserwatywny», i ten zarzut wciąż jest ponawiany przez media (tak jakby Papież mógł nie być «konserwatywny»). Mnożyły się dwuznaczne aluzje, a niekiedy wręcz ciężkie dowcipy, których przedmiotem był «Papież Niemiec», «postnazista» w sutannie, człowiek, którego we francuskim programie satyrycznym «Les Guignols» nie zawahano się nazwać «Adolfem II».

Jego teksty były po prostu fałszywie odczytywane: na przykład w związku z jego podróżą do Auschwitz w 2006 r. twierdzono — a że w miarę upływu czasu wspomnienia się zacierają, jeszcze dziś się powtarza — że oddał hołd pamięci 6 milionów Polaków, którzy padli ofiarą zwykłej «grupy zbrodniarzy», nie wspominając o tym, że połowę z nich stanowili Żydzi (podczas gdy naprawdę Benedykt XVI powiedział wówczas wprost, że «władze III Rzeszy» usiłowały «wyeliminować naród żydowski» z «grona narodów świata»).

A teraz, przy okazji wizyty Papieża w rzymskiej synagodze, po dwóch wizytach w synagogach, w Kolonii i w Nowym Jorku, chór specjalistów od dezinformacji przeszedł sam siebie, omal nie napisałem, że zdobył palmę pierwszeństwa, bo nawet nie czekając, aż Papież przekroczy Tybr, ogłosił urbi et orbi, że nie potrafił znaleźć słów, które należało powiedzieć, ani nie uczynił gestów, które należało uczynić, czyli że wizyta nie odniosła spodziewanego skutku...

Zważywszy zatem na fakt, że wydarzenie jest jeszcze świeże, niech mi będzie wolno postawić kilka kropek nad «i». Kiedy Benedykt XVI modlił się przed wieńcem czerwonych róż, złożonym przed tablicą upamiętniającą męczeństwo 1021 wywiezionych rzymskich Żydów, spełnił tylko swój obowiązek, ale go spełnił. Kiedy Benedykt XVI złożył hołd «obliczom mężczyzn, kobiet i dzieci», zatrzymanych w łapance w ramach planu «zagłady ludu Przymierza Mojżeszowego», powiedział rzecz oczywistą, ale ją powiedział. O Benedykcie XVI, który powtarza słowo w słowo treść modlitwy Jana Pawła II przed Ścianą Płaczu sprzed 10 lat, o Benedykcie XVI, który prosi zatem o «przebaczenie» naród żydowski, wyniszczony przez zaciekły antysemityzm, przez wiele lat zakorzeniony w katolicyzmie, i — powtarzam — czyta przy tym słowa Jana Pawła II, trzeba przestać mówić z oślim uporem, że jest mniej postępowy od swojego poprzednika. Benedyktowi XVI, który podczas wizyty zatrzymał się także przed tablicą upamiętniającą zamach ekstremistów palestyńskich, dokonany w 1982 r., a potem powiedział, że dialog żydowsko-katolicki, zapoczątkowany przez Sobór Watykański II, jest «nieodwołalny»; Benedyktowi XVI, który mówi, że zamierza «pogłębić debatę równych», jaką jest debata ze «starszymi braćmi», którymi są Żydzi, można wytaczać wszystkie możliwe procesy, ale nie o to, że «zamraża» postępy dokonane przez Jana XXIII.

Jeśli chodzi o bardzo złożoną kwestię, jaką jest sprawa Piusa XII, wrócę do niej, gdy będzie to konieczne. Wrócę do postaci Rolfa Hochhutha, autora słynnego Namiestnika, który w 1963 r. zapoczątkował polemikę wokół «milczenia Piusa XII». Wrócę zwłaszcza do faktu, że ten płomienny bojownik o sprawiedliwość jest również patentowanym negacjonistą, wielokrotnie skazywanym właśnie za kłamstwo oświęcimskie, którego ostatnią prowokacją było wzięcie w obronę w wywiadzie udzielonym 5 lat temu skrajnie prawicowemu tygodnikowi «Junge Freiheit» Davida Irvinga, człowieka twierdzącego, że komory gazowe nie istniały. Na razie chcę tylko przypomnieć, podobnie jak zrobił to niedawno Laurent Dispot w «La règle du jeu», czasopiśmie, którym kieruję, że straszny Pius XII w 1937 r., jeszcze jako kard. Pacelli, był współautorem wraz z Piusem XI encykliki Mit brennender Sorge («Z głębokim niepokojem»), która do dziś pozostaje jednym z najbardziej stanowczych i wymownych manifestów antynazistowskich. Na razie dla historycznej ścisłości musimy dodać, że przed wyborem działalności podziemnej, przed otwarciem — bez rozgłosu — bram rzymskich klasztorów przed Żydami ściganymi przez faszystów milczący Pius XII wygłosił kilka przemówień radiowych (na przykład w Boże Narodzenie 1941 r. i 1942 r.), za które po jego śmierci oddała mu hołd Golda Meir: «W ciągu dziesięciu lat nazistowskiego terroru, kiedy nasz naród umierał straszliwą śmiercią męczeńską, głos Papieża oskarżał oprawców».

Na razie zdumiewa przede wszystkim fakt, że odpowiedzialnością za ogłuszające milczenie, które panowało na całym świecie wokół Szoah, obciąża się całkowicie lub przede wszystkim tego, który pośród panujących wówczas a) nie dysponował armatami ani samolotami; b) nie szczędził wysiłków, by z tymi, którzy mieli samoloty i armaty, dzielić się informacjami, jakie otrzymywał; c) sam uratował, w Rzymie i nie tylko, ogromną liczbę osób, za które czuł się moralnie odpowiedzialny. Ostatnia poprawka do Wielkiej Księgi współczesnej nikczemności: Pius czy Benedykt, można być Papieżem i kozłem ofiarnym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama