Same dobre wiadomości

Jesteśmy obecni wśród dziennikarzy o bardzo różnych światopoglądach, i to jest niezwykle cenne.

O. Rafał Sztejka jest jezuitą, tuż przed objęciem funkcji szefa w TVP pracował jako duszpasterz akademicki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wcześniej był m.in. szefem Redakcji Programów Katolickich Polskiego Radia i konsultorem Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu

Milena Kindziuk, Piotr Chmieliński: – Zdaje sobie Ojciec sprawę, że będzie musiał wkrótce pokazać widzom jedno z największych wydarzeń w historii Kościoła?

O. Rafał Sztejka SJ: – Mają Państwo zapewne na myśli beatyfikację Jana Pawła II. Tak, to rzeczywiście wielkie wyzwanie. Już teraz zastanawiam się, jak przygotować widzów do tego wydarzenia.

– A więc jak?

– Przez różnego rodzaju filmy i programy, które w nowy sposób ukażą spuściznę Papieża. Zamierzamy nadawać również audycje prezentujące pokolenie JP2, a więc nas samych, nasze życie, codzienność, wiarę. Będziemy mieli okazję zastanowić się, na ile przejęliśmy się papieskim nauczaniem i przesłaniem tego pontyfikatu.

– Czy można Papieża Wojtyłę pokazać w nowy sposób, jeszcze inaczej niż do tej pory? Wydaje się, że wszystko już zostało o nim powiedziane.

– To jest właśnie zadanie dla dziennikarzy telewizyjnych: jak nie sięgać już po kremówki, po okno na Franciszkańskiej czy słowa: „Niech zstąpi Duch Twój...”. To wszystko już było i jest wyeksploatowane. Dlatego np. już w trakcie najbliższego Dnia Papieskiego, podczas koncertu w Warszawie, zrealizujemy „nowy” program, oparty na poezji Papieża. Na kanwie tych wierszy powstaną utwory muzyczne w nowych aranżacjach, w nowych przestrzeniach muzycznych. Chcemy też sięgać po świadectwa ludzi, których Ojciec Święty do czegoś w życiu zainspirował, nakłonił do przemiany, do świadczenia dobra. Chodzi o to, żeby beatyfikacja Jana Pawła II w TVP nie sprowadziła się jedynie do transmisji Mszy św. z Placu św. Piotra, ale by telewizja pomogła widzom lepiej poznać naukę Papieża, tak by mogli oni później przełożyć ją na swoje życie.

– A czy teraz zapowiadają się jakieś zmiany w programach o tematyce religijnej? Jakie nowe programy obejrzymy jesienią w TVP?

– Programy zostaną te same, pojawią się w nich natomiast pewne zmiany. Obejmą one przede wszystkim magazyn dla dzieci „Ziarno”. Ma być nadawany o lepszej porze: w każdą sobotę o godz. 9.35. Zmieni się też formuła tego programu. Pojawią się nowe osoby prowadzące, inna scenografia, a przed dziećmi staną wyzwania, jakich dotąd nie miały.

– Kto zatem pojawi się na ekranie?

– Nie chcę ujawniać nazwisk. Mogę jedynie zdradzić, że będzie np. strażak, który nauczy dzieci, jak sobie radzić w sytuacjach kryzysowych, typu pożar czy powódź. Razem z „Ziarnem” organizujemy też 5 września na rynku w Rzeszowie wielki piknik dla dzieci dotkniętych powodzią.

– Jakie jeszcze będą nowości?

– Zmieni się program „Raj”. Pojawi się inna formuła oraz nowy prowadzący: ksiądz z archidiecezji warszawskiej, który ma towarzyszyć młodym ludziom w ich codziennych wyborach. Odcinki będą tematyczne, związane z życiem Kościoła. Nowością ma być ukazywanie mistrzów duchowych, czyli postaci świętych. Dzięki temu „Raj” może być pomocny dla katechetów w nauczaniu religii. Program będzie powstawać we współpracy z dziennikarzami sportowymi TVP i redakcją sportową.

– Dlaczego akurat sportową?

– Bo chcemy pokazać ludzi Kościoła jako mistrzów. A mistrzostwo kojarzy się właśnie ze sportem.

– Zmiana z konieczności musi dotknąć również sztandarowy program redakcji, czyli niedzielny magazyn „Między ziemią a niebem”. Dotychczasowa prowadząca ten program została dyrektorem Jedynki i nie będzie już pojawiać się na wizji.

– Rzeczywiście, pani Iwona Schymalla nie będzie już prowadzić „Między ziemią a niebem”. To ogromna szkoda. Na ekranie pojawi się nowa osoba.

– Kto?

–...Niespodzianka! Zapraszam do oglądania.

– Czy niedzielna transmisja Mszy św. z krakowskich Łagiewnik o 7.00 rano pozostanie w ramówce?

– Tak. Ta Msza św. ma bardzo wysoką oglądalność, szczególnie w szpitalach, domach opieki, więzieniach. Oglądają ją ludzie chorzy, starsi, którzy nie są w stanie pójść do kościoła.

– I właśnie dla nich ta Msza św. jest transmitowana...

– Przede wszystkim dla nich, ale również dla tych, którzy idą do kościoła, ale chcą lepiej przygotować się do Eucharystii czy po prostu posłuchać kazania.

– A nie obawia się Ojciec, że ta transmisja może być dla niektórych wymówką, by nie pójść do kościoła?

– Takie niebezpieczeństwo – oczywiście – istnieje, ale pamiętajmy, że jeżeli ktoś nie ma zamiaru wziąć udziału we Mszy św., to i tak tego nie uczyni, niezależnie od transmisji telewizyjnej. Warto w tym miejscu może przypomnieć, że nigdy obejrzenie Mszy św. w telewizji czy wysłuchanie w radiu nie jest pełnym uczestnictwem w Eucharystii. I nie zastąpi bezpośredniego w niej udziału. To jest tylko rezerwowe wyjście dla tych, którzy z różnych względów naprawdę nie mogą uczestniczyć we Mszy św. odprawianej w kościele. Na całą resztę Pan Bóg czeka przy ołtarzu i każdemu chce ofiarować swą miłość bezpośrednio.

– Czy oglądając transmisję Mszy św., trzeba się zachowywać jak w kościele: klęczeć, wstawać, czy można siedzieć w fotelu, pijąc kawę?

– Wszystko zależy od intencji. Jeżeli chodzi mi tylko o to, żeby posłuchać kazania albo podziwiać zabytkowe wnętrze świątyni, a do kościoła i tak pójdę tego dnia na Mszę św., to oglądając taką celebrację, mogę cały czas siedzieć, pić herbatę, jeść obiad. Jeżeli natomiast jestem chory i jest to moja jedyna Msza św. niedzielna, wtedy powinienem całkowicie się skupić, modląc się i zachowując jak w kościele.

– O. Andrzej Majewski SJ, poprzedni dyrektor redakcji katolickiej, mówił, że telewizja to przede wszystkim przekaz emocji. Jak w programach religijnych pokazać te emocje?

– Przede wszystkim prezentując ludzkie życie. Bo życie budzi największe emocje. Także przez pamięć, przez przypominanie pewnych historii i zdarzeń, które wzbudzą naszą tęsknotę, o czymś ważnym przypomną.

– Do kogo właściwie są adresowane programy religijne?

– Do ludzi wierzących i praktykujących, ale nie tylko. Adresatami naszych programów są również widzowie religijnie obojętni, będący poza Kościołem. Jeżeli Dobra Nowina ma do nich dotrzeć, to prawdopodobnie jedną z najłatwiejszych dróg jest właśnie telewizja.

– Można powiedzieć więc, że szklany ekran to też sposób na nawrócenie człowieka...

– Myślę, że samą telewizją nie da się nikogo nawrócić. Ale można zainteresować, zaintrygować, pobudzić do myślenia, wzbudzić pozytywny niepokój. I to już jest dużo. Resztę trzeba zostawić Bożej łasce.

– Zna Ojciec takich ludzi, których ta łaska dotknęła po obejrzeniu jakiegoś programu religijnego?

– Oczywiście! Nawet niektórzy wstępują do zakonów po obejrzeniu jakiejś audycji. Mam takich współbraci. Także w konfesjonale zdarzają się przypadki spowiedzi po wielu latach, właśnie pod wpływem konkretnego programu.

– A więc przyjęcie funkcji szefa jest dla Ojca formą pełnienia misji?

– Tak, z pewnością moja praca w telewizji jest misją. Tak zresztą jak sama obecność redakcji katolickiej w mediach publicznych. Jesteśmy obecni wśród dziennikarzy o bardzo różnych światopoglądach, i to jest niezwykle cenne. Ludzie czasem do nas przychodzą ze swoimi wątpliwościami, dylematami moralnymi albo po prostu, aby porozmawiać. Jest to więc misja nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz firmy.

– Jak się Ojcu pracuje w TVP, która przeżywa teraz zawirowania i problemy: chociażby w związku z dramatycznym spadkiem wpływów z abonamentu?

– Przyznam, że od tych kilku tygodni, od kiedy pracuję w telewizji, jestem mile zaskoczony wyjątkowo dobrym klimatem do pracy. Telewizja Polska jest ogromną instytucją. Pracują tam setki fantastycznych, życzliwych ludzi. Zostałem przyjęty przez pracowników, a także przez sztab kierowniczy bardzo dobrze. Polityka zawirowania, np. wokół ustawy medialnej, rad nadzorczych, to problemy dotykające najwyższych pięter nowego budynku TVP przy Woronicza, gdzie urzędują prezes i jego zastępcy. Natomiast telewizję tak naprawdę „robi się” dużo niżej. Konkretne decyzje co do kształtu programu podejmuje się na szczeblu kierowników produkcji, szefów redakcji, dyrektorów anten.

Oczywiście, są poważne problemy. Przede wszystkim brak pieniędzy. Tak jak państwo zauważyli: mamy dramatyczny spadek wpływów z abonamentu. To skutek polityki rządu, który ogłosił, że abonament likwiduje, nic w zamian mediom publicznym nie dając. Telewizja, co prawda, jakoś by jeszcze może to przeżyła, ale przecież przechodzimy przez ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, który sprawia, że firmy tną wydatki na reklamy. Te dwie kwestie: spadek wpływów abonamentowych i reklamowych nałożyły się na siebie i spowodowały, że mamy dużo mniej pieniędzy niż kiedyś.

– Odbija się to jakoś na redakcji katolickiej?

– W bezpośredni sposób na szczęście nie. Ale w pośredni już tak. Mamy bowiem nowe pomysły, chcielibyśmy wprowadzić nowe programy, ale niestety na razie nie ma na to pieniędzy.

– Niektóre programy mają ciągle fatalną porę emisji, np. „Raj” czy „My, wy, oni”. Czy to się zmieni?

– Rzeczywiście, pora nadawania tych programów nie jest najlepsza. Chociaż np. „Ziarno” i „Między ziemią a niebem” mają świetny czas nadawania. I to też trzeba docenić. Oczywiście, można walczyć o lepszą porę dla innych programów, ale dla mnie ważniejsze jest to, żeby telewizja była elastyczna i dostosowywała się do rytmu życia Kościoła – tzn. w momentach ważnych dla Kościoła w Polsce istotnie uwzględniała je w swoim programie. I tak się dzieje.

– A jak by Ojciec jednym zdaniem zareklamował programy katolickie TVP?

– W odróżnieniu od innych redakcji mamy zawsze do przekazania same dobre wiadomości, bo Jezus Chrystus ostatecznie zmartwychwstał!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama