Rozmowa z Waldemarem Gasperem, prezesem Telewizji Familijnej
— Zacznijmy od najpoważniejszego zarzutu stawianego Telewizji Familijnej, a mianowicie, że jest to przedsięwzięcie prywatne za państwowe pieniądze.
— Inwestorami finansowymi Telewizji Familijnej są, obok całkowicie prywatnego Prokomu, także PZU Życie, Polska Miedź, Polski Koncern Naftowy, Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Są to spółki tylko częściowo należące do Skarbu Państwa i znajdujące się w trakcie prywatyzacji. Tak jak wszystkie firmy, uczestniczą one w przedsięwzięciach mających na celu wzrost zysku. Dlatego inwestują w bardzo różne branże: od wody mineralnej do telekomunikacji. W epoce postindustrialnej najlepsze perspektywy rysują się przed branżą medialną, nie można się więc dziwić, że wymienione przedsiębiorstwa są zainteresowane Telewizją Familijną.
— Jednak telewizja ma zawsze określoną opcję światopoglądową, w odróżnieniu od inwestycji w branży wody mineralnej czy telekomunikacji.
— Zarzuty „posiadania światopoglądu” i „angażowania publicznych środków” są rzeczywiście podnoszone przez konkurentów Telewizji Familijnej. Co ciekawe, posługują się nim najbardziej zideologizowane i zaangażowane media, na przykład spółka Agora, wydająca Gazetę Wyborczą, współwłaściciel telewizji Canal+Polska, która podejmuje wspólne, bardzo kosztowne i ryzykowne finansowo przedsięwzięcie z publicznym nadawcą TVP (to jest budowa platformy cyfrowej). Właśnie z tych kręgów płynie największa krytyka projektu Telewizji Familijnej. Myślę, że podłożem tej krytyki jest niechęć do rezygnacji z części dochodów reklamowych i monopolu w kształtowaniu opinii publicznej.
— Jaką ofertę programową zamierzacie zaproponować widzom?
— Chcemy odpowiedzieć na aspiracje i tęsknoty zdecydowanej większości polskiej publiczności. Polacy, pytani w sondażach o preferencje życiowe, o wyznawane wartości, mówią o rodzinie, domu. Te wartości są potwierdzane również przez ludzi wierzących wyborem najbardziej fundamentalnym — religijnym. Chcemy promować taki styl życia, który ludziom odpowiada i za którym tęsknią, nawet jeżeli go nie realizują w swoich codziennych decyzjach. Nie ma mowy o ideologizacji rzeczywistości, czy tym bardziej polityzacji. Także dlatego Telewizja Familijna nie będzie epatować widza seksem, przemocą i wulgaryzmami, będzie pokazywać prawdę o świecie, stanowić pozytywną inspirację do uczciwego życia i pracy dla wspólnego dobra. Nadawca chce, aby jego telewizja była lubiana i odbierana jako bezpieczna, mądrze bawiąca i odpowiedzialnie informująca.
— Z tego co Pan mówi, wynika, że wasza oferta skierowana jest do ludzi wierzących. Dlaczego w takim razie unikacie określenia Telewizji Familijnej jako katolicka?
— W przypadku przedsięwzięcia o zdecydowanym charakterze rynkowym należy unikać posługiwania się bardzo zobowiązującym szyldem — „katolicki”. Powodowałoby to, że wszystkie nasze słabości i błędy, które możemy popełnić, zostałyby przypisane Kościołowi. Ani nadawca, ani twórcy programu nie będą zasłaniać się autorytetem Kościoła przy podejmowaniu decyzji gospodarczych.
— A czy nie jest tak, że to sam Episkopat Polski nie chciał, by takie określenie przysługiwało Telewizji Familijnej?
— Nigdy nie występowaliśmy o to do Episkopatu, ani nie rozmawialiśmy o tym z biskupami.
— Wypowiedzi ks. bp. Chrapka podczas ostatniej Konferencji Episkopatu pozostawiają jednak wątpliwości.
— Ks. bp Chrapek przypomniał to, co odczuwają zarówno biskupi, jak i organizatorzy Telewizji, a mianowicie, że skoro nadawca powierzył przygotowanie przedsięwzięcia ludziom świeckim, to oni powinni ponosić pełną odpowiedzialność za wszystkie efekty działań. Nie dostrzegam tu wątpliwości, choćby dlatego, że wszystkie założenia projektu, w tym rolę świeckich twórców i menedżerów, nadawca określił już trzy lata temu i od tamtego czasu nie uległy one zmianie.
— Jaką rolę w Telewizji Familijnej będą pełnić ojcowie franciszkanie — właściciele koncesji i faktyczni nadawcy?
— Ojcowie franciszkanie zdecydowali się na utworzenie spółki akcyjnej Telewizja Familijna, aby móc w pełni zrealizować misję polegającą na uruchomieniu wartościowej, uczciwej i bezpiecznej telewizji, która zdobyłaby masowego widza i dzięki temu byłaby w stanie utrzymywać się z reklam. Umowa spółki Telewizja Familijna jest tak skonstruowana, że ojcowie franciszkanie w każdej sytuacji będą mieli wpływ na strategiczne decyzje spółki, a w szczególności na te, które dotyczą polityki programowej. Jeśli chodzi o decyzje gospodarcze, kontrolę będą sprawować inwestorzy finansowi.
— Co będzie, jeśli to przedsięwzięcie się nie powiedzie?
— Do realizacji tego przedsięwzięcia przygotowywaliśmy się wspólnie z nadawcą od ponad trzech lat. Nasze plany zostały sprawdzone przez firmy o światowej renomie. Otrzymaliśmy wsparcie i pomoc najwybitniejszych autorytetów w tej branży. Jesteśmy przygotowani do wieloletniego wysiłku i w takiej perspektywie trzeba widzieć nasze zadanie. Jeśli w trakcie realizacji tego wielkiego dzieła pojawią się trudności albo potrzebna będzie korekta strategii rozwoju, z pewnością podejmiemy odpowiednie działania. Udziałowcy spółki to wielkie, znane polskie firmy, których doświadczenie jest dodatkową gwarancją, że inwestycja ta przyniesie oczekiwany zysk.
— Kiedy Telewizja Familijna zacznie nadawać program?
— Chcemy rozpocząć emisję w ciągu 9—12 miesięcy. W momencie startu będziemy docierali do około połowy gospodarstw rodzinnych w Polsce.
— Dziękuję bardzo za rozmowę.
WALDEMAR GASPER, prezes Telewizji Familijnej
Rozmawiała Alicja Wysocka
opr. mg/mg