Podsumowanie podróży Benedykta XVI do Ziemi Świętej - z perspektywy betlejemskiego franciszkanina
- Niech doświadczenie Berlina będzie źródłem nadziei dla ludów tych ziem. Mimo że okoliczności były różne, wydarzenia roku 1989 wskazują, że mury nie trwają wiecznie. Mogą zostać rozebrane — powiedział Benedykt XVI w Betlejem.
Betlejem
Wizyta Ojca Świętego w Ziemi Świętej bardzo pomogła w budowaniu mostów między ludźmi. Na zakończenie pobytu w Betlejem Papież powiedział: „Niech [Bóg] pobłogosławi naród palestyński pokojem”. To coś wzruszającego; błogosławieństwo, które wymazuje dawne myślenie i różne oczekiwania, jakie ludzie mieli względem tej wizyty.
Nadzieja i zaufanie
Nie oczekiwaliśmy aż tak licznego udziału wiernych i w ogóle ludzi w spotkaniach w Jerozolimie, w Betlejem i w Nazarecie w Galilei. Entuzjazm, z jakim przyjęto Ojca Świętego, był wielki i pokazał, że ludzie są bardzo blisko tego Papieża, choć wydawało się, że po Janie Pawle II taka bliskość z Benedyktem XVI będzie trudna, bo był jakby trochę mało znany. To spotkanie pozwoliło wszystkim lepiej poznać następcę św. Piotra — ich pasterza.
Msza Święta w Betlejem była przepiękna. Ktoś z uczestników powiedział, że była to Msza rodzinna. Ktoś inny stwierdził, że dopiero teraz wiemy, co to znaczy, iż Papież jest głową Kościoła — „byliśmy puści, a dzięki niemu jesteśmy napełnieni nowym duchem”.
Żeby wzbudzić takie uczucia, potrzeba było wielkiej odwagi, trzeba było przezwyciężyć strach i beznadzieję. Trzeba było w sposób szczery i jednoznaczny tworzyć klimat zaufania Bogu i modlitwie do Niego. Papież wykazał się wielką odwagą. Stał się pielgrzymem nadziei i zaufania. Wreszcie usłyszeliśmy, jaka jest wartość naszego życia tutaj, na terenach okupowanych. Widząc przygotowania i w Palestynie, i w Izraelu zobaczyliśmy też, jak wiele osoba Papieża znaczy dla świata. Nareszcie nadzieja powraca do naszych serc. Uwierzyliśmy, że trzeba stworzyć w sercach jakąś przestrzeń zaufania Bogu i zanoszonej do Niego modlitwie.
Solidarność z Palestyńczykami
Nie mam wątpliwości, że pielgrzymka ta była najbardziej oczekiwaną, a zarazem najważniejszą i w tym pontyfikacie, i dla nas wszystkich tutaj mieszkających. Była to wizyta pełna symboli i bogata poprzez znaczące gesty. Zarazem była to też pielgrzymka, która trafia w czas dla Ziemi Świętej trudny i obciążony wzajemnym niezrozumieniem.
Na początku było nawet trudno uchwycić, jaki jest właściwy sens tej pielgrzymki, ponieważ wszyscy obserwatorzy mówili, że to nie jest dobre, że czas nie jest właściwy, że zagubi ona swój aspekt duchowy i duszpasterski. Prawda jest natomiast taka, że jej prawdziwe znaczenie mieliśmy możliwość odkryć my, chrześcijanie, wtedy gdy Ojciec Święty był z nami. Zrozumieli go także muzułmanie, kiedy Papież rozmawiał z nimi w obozie uchodźców Aida w tym trudnym czasie naznaczonym walkami, wojną i przemocą, która dotknęła wpierw ich samych, a potem także inne obozy i terytoria palestyńskie. Papież staną pośród nich jako pielgrzym nadziei i pokoju. Myślę, że jego słowa zostały przez wszystkich szczerze przyjęte.
— Moja wizyta w obozie uchodźców Aida daje mi okazję do wyrażenia solidarności ze wszystkimi bezdomnymi Palestyńczykami, którzy tęsknią za możliwością powrotu do swych miejsc urodzenia czy do stałego zamieszkania we własnej ojczyźnie — tymi słowami Papież pozdrowił uchodźców w obozie Aida. Przyjęto go tam niezwykle ciepło. Uchodźcy pokazali jak wielkie są ich cierpienia i potrzeby. Tak jak w Jerozolimie Benedykt XVI spotkał rodzinę żołnierza Shalita, jeńca Hamasu, tak również w obozie Aida spotkał dwie dziewczynki — chrześcijankę i muzułmankę, których rodzice są uwięzieni w Izraelu.
Papież w obozie podkreślił również swoją solidarność z całym cierpiącym narodem palestyńskim: „Zrozumiałem, że często odczuwacie frustrację. Pozostają niespełnione wasze uzasadnione aspiracje do stałych miejsc zamieszkania, do niezależnego państwa palestyńskiego. Zamiast tego dostrzegacie, że jesteście w pułapce, podobnie jak wiele innych osób w tym regionie i na całym świecie znajduje się w pułapce, w spirali przemocy, ataku i kontrataku, odwetu i nieustannego zniszczenia. Cały świat tęskni, aby przełamać tę spiralę, tęskni za pokojem, by położyć kres nieustannym walkom”.
Mury wokół serc
Papież na zakończanie pobytu w Betlejem powiedział, że „mury nie trwają wiecznie”. Myślał wtedy o murach otaczających miasto. Ale dodał też, że są inne mury, które trzeba usunąć jako pierwsze: „najpierw trzeba usunąć mury, które budujemy wokół naszych serc, przeszkody, które wznosimy przeciw naszym bliźnim”. Dopiero wtedy, gdy to właśnie zrozumiemy, my, ludzie tej Ziemi — Ziemi Świętej — będziemy mogli cieszyć się darem pokoju, wolności i stabilizacją. Papież dodał nam odwagi, by w tym duchu pozostać na tej ziemi.
Dialog, pojednanie, pokój
Komentarz o. Samuela Habbiba OFM, proboszcza parafii św. Katarzyny w Betlejem
Jakie są Ojca pierwsze wrażenia po spotkaniu z Ojcem Świętym w Betlejem. Miał Ojciec okazję towarzyszyć mu w czasie prawie wszystkich spotkań, które odbyły się w Betlejem.
- Ogromne wrażenie zrobiła na mnie Msza św. I nie chodzi tu tylko o liczbę uczestników, która znaczenie przewyższyła nasze oczekiwania, ale przede wszystkim o jakość tego uczestnictwa. Widać było, jak bardzo głęboko ludzie ją przeżywali. Można było zauważyć rzeczywisty kontakt wiernych z Ojcem Świętym, który do nich przemawiał. Ludzie wyszli z tej Eucharystii bardzo wdzięczni za to, co Papież powiedział, poczuli, że jest blisko ich problemów, tego co przeżywają... Na pewno wlał wiele pokoju w ich serca.
Wielkie znaczenie miało też słowo skierowane do mieszkańców Strefy Gazy, którzy byli reprezentowani przez kilkadziesiąt osób obecnych na Mszy św. Około trzydziestu z nich wraz ze swoim proboszczem miało też możliwość osobiście pozdrowić Papieża na zakończenie liturgii.
Wizyta za betlejemskim murem nie była łatwa...
- Jednym z najtrudniejszych etapów były odwiedziny uchodźców w obozie Aida. Z jednej strony był to punkt programu bardzo krytykowany; z drugiej — ludzie potrafili tam przyjąć Papieża z wielkim wzruszeniem i godnością, prezentując na różne sposoby, jak wygląda ich życie. Słowa, muzyka, śpiew dzieci — to wszystko było wyrazem otwarcia się na Ojca Świętego i wyrażeniem tego, co uchodźcy przeżywają. Jednocześnie, pokazując własny punkt widzenia, Palestyńczycy zatroszczyli się, by nie zatracić atmosfery pokoju, wspólnego święta; nie było tam nawet cienia nienawiści.
Jako Egipcjanin z pochodzenia ze szczególną uwagę śledził Ojciec zapewne ten etap pielgrzymki, którym była Jordania.
- Etap związany z wizytą w Jordanii był o tyle ważny, że był to pierwszy kraj Bliskiego Wschodu, który odwiedził Benedykt XVI. Właściwie można powiedzieć, że było to jakby spotkanie z całym Bliskim Wschodem i ze wszystkimi krajami arabskimi. Miało się zresztą nieodparte wrażenie, że słowa Papieża był skierowane nie tylko do Jordańczyków, ale właśnie do wszystkich krajów arabskich.
Ta część papieskiej pielgrzymki miała swoje ogromne znaczenie także dla mniejszości chrześcijańskiej, która tam żyje. Poświęcenie dwóch kościołów — jednego obrządku łacińskiego, drugiego greckiego — to elementy zachęty i dodawania odwagi żyjącym tu chrześcijanom, by trwali na tej ziemi. Także spotkania ekumeniczne czy wizyta w meczecie wpisywały się w ten nurt umacniania żyjących tu chrześcijan.
Wiele mówiło się o różnorakich oczekiwaniach ze strony żydów i muzułmanów, zwłaszcza o tym, że Papież powinien skierować do nich słowa przeproszenia.
- Przede wszystkim, moim zdaniem, nie należy wyolbrzymiać oczekiwań związanych z tym kogo i za co Papież powinien był w czasie tej pielgrzymki przeprosić. Oczywiście, że takie głosy były. Wbrew temu, co prezentowały media, nie były to jednak głosy powszechne, raczej pojedyncze wypowiedzi i to czynione często jakby półgłosem. Prawdą jest i to, że tak strona izraelska — w znaczeniu żydowska, jak i strona arabska — w znaczeniu muzułmańska, próbowały w jakimś stopniu używać wizyty Papieża do swoich celów, na potrzeby własnej polityki. Obie strony chciały tej wizycie, która z założenia miała charakter wybitnie religijny i duchowy, nadać znaczenie polityczne. Bez wątpienia nie brakowało tych, co chcieli tę pielgrzymkę wykorzystać do swoich celów i przedstawienia swojego punktu widzenia. Stąd właśnie słowa, które usłyszeliśmy w następstwie poszczególnych spotkań, były takie, a nie inne. Żydom nie w smak były przyjazne słowa i gesty skierowane do muzułmanów, tym z kolei nie podobało się to, co Benedykt XVI mówił w duchu wielkiego szacunku do przywódców żydowskich. Jestem jednak przekonany, że w powszechnym odbiorze w żadnej mierze nie zaciemniło to prawdziwego obrazu tej wizyty.
Czy da się ją jakoś krótko podsumować?
- Całość tej wizyty i wypowiedzianych przez Ojca Świętego słów skierowanych do chrześcijan, żydów i muzułmanów zamknąłbym w trzech słowach: dialog, pojednanie, pokój. To są trzy słowa klucze, które Papież skierował do wszystkich i które wszyscy żyjący na tej ziemi powinni usłyszeć.
Rozmawiał ks. Dariusz Madejczyk
opr. mg/mg