Krucha, skromnie ubrana Pani Doktor - historią jej życia można by obdzielić kilkanaście osób!
Uroczystość była piękna i wzruszająca. Trudno było opanować łzy, gdy widziało się tę kruchą, skromnie ubraną Panią Doktor, gdy słyszało się długą listę tego, co w życiu przeszła i tego, co mimo to udało jej się osiągnąć. Jak uniwersytet w Poznaniu, który przyznał doktorat honoris causa Janowi Pawłowi II, mógł odmówić wynajęcia sali na uroczystość honorującą jedną z najbardziej cenionych przez niego kobiet i jedną z najwybitniejszych Polek naszych czasów?
A tak się niestety stało. Decyzją rektorów nie było miejsca dla dr Wandy Półtawskiej ani na UAM, ani na poznańskim Uniwersytecie Medycznym, ani na żadnej innej uczelni, choć w ostatnich latach wybudowano w Poznaniu wiele olbrzymich sal wykładowych i chyba wszystkie publiczne uczelnie mają już wielkie, nowe pomieszczenia. Te nowoczesne sale stały jednak puste, gdy w połowie grudnia tłumy poznaniaków cisnęły się w auli i przylegającym do niej korytarzu tzw. starego budynku seminarium duchownego, chcąc uczestniczyć w tym niecodziennym wydarzeniu — wręczeniu medalu Przemysła II przyznanego Wandzie Półtawskiej przez Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego. Rok temu taki medal odebrał Antoni Macierewicz. To wystarczyło, by z powszechnie (i zasłużenie) hołubionej osoby stała się na poznańskich uczelniach personą non grata .
To, że dr Wanda Półtawska przyjęła ten medal, jest wielkim wyróżnieniem dla AKO i dla samego Poznania. Znana na całym świecie ze swojej przyjaźni najpierw z ks. Karolem Wojtyłą, a potem Janem Pawłem II, więźniarka obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, którą w młodości poddano wyjątkowo okrutnym eksperymentom pseudomedycznym, wykładowca akademicki i praktyk psychologii oraz wybitna działaczka antyaborcyjna unika bowiem rozgłosu, dziennikarzy i praktycznie nie udziela wywiadów. Licząca już ponad 90 lat Pani Doktor jest jednak nadal niezwykle energiczna i aktywna, wciąż jeździ po całym kraju z wykładami na temat teologii ciała. Niestrudzenie uświadamia kolejnym pokoleniom młodzieży, jak wielkim złem jest aborcja, jak ważne dla każdego jest życie w zgodzie z Dekalogiem. W przeddzień wręczania medalu AKO w Poznaniu pojechała do oddalonego o blisko 80 km Ciążenia, gdzie miała najpierw spotkanie z uczniami, potem z ich nauczycielami, a później — z rodzicami. Pani Doktor nie miała oporów, by przyjąć wyróżnienie od AKO. „Naród polski, tu na dole był i jest mądry, ma tylko niemądrych rządzących, nie trzeba na nich zwracać uwagi i trzeba robić swoje — powiedziała „Przewodnikowi Katolickiemu” jeszcze przed uroczystością. Nie chciała komentować zachowania rektora UAM ani UM.
„Pani doktor Wanda Półtawska uczy dostrzegania w każdym człowieku potencjału dobra, jego godności i możliwości zwycięstwa nad złem. Jest siłaczką duchową, która nie widzi możliwości kompromisu dobra ze złem. Jest przykładem żywego pomnika polskiej kobiety, która w delikatnej postaci i wrażliwej osobowości jest duchowym mocarzem” — powiedział, uzasadniając tegoroczny wybór kapituły medalu Przemysła II prof. Leon Drobnik, kierownik Kliniki Anestezjologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. I chyba każdy zgodzi się z tymi słowami. Dr Wanda Półtawska przez ponad 40 lat była przecież wykładowcą medycyny pastoralnej Wydziału Teologicznego, a potem Akademii Papieskiej w Krakowie, a w 1967 r. w ścisłej współpracy z kard. Karolem Wojtyłą zorganizowała Instytut Teologii Rodziny. Swoją rodzinę założyła w 1947 r. Pani Wanda — mówił prof. Drobnik — wraz z mężem, byłym żołnierzem AK, powstańcem warszawskim, a obecnie profesorem filozofii, wychowała cztery córki i doczekała się grona wnuków. Życia rodzinnego nie zamieniła w prywatną oazę, oddzieloną od świata zewnętrznego. Rodzinę dostrzegała wokół — ludzką rodzinę — powiedział profesor. — Jestem zaskoczona, po prostu zatkało mnie to, co tu się działo. Właściwie słuchałam tego jak o jakiejś obcej kobiecie, bo przecież ja nic specjalnego nie robiłam i nie robię — mówiła uśmiechnięta Pani Doktor. — Ja próbuję tylko przybliżać ludziom naukę kard. Karola Wojtyły, tłumacząc jego dzieła na prosty, polski język. On pisał jako wielki teolog, filozof, czasem poeta, a ja tłumaczyłam te słowa zwykłym ludziom , bo jestem prosta baba — skomentowała laudację na swoją część Pani Doktor. O tym, jak bliskie relacje łączyły jej rodzinę i ją samą z Janem Pawłem II mówił bp Grzegorz Balcerek , delegat abp. Stanisława Gądeckiego na tę uroczystość. On też na koniec swojego wystąpienia ucałował dłonie Pani Doktor, „tak jak kiedyś robił to Karol Wojtyła” — powiedział biskup.
„(...) W pewnym okresie w naszych osobistych kontaktach zjawił się jakiś nowy, nieznany, a jednak wyraźny akcent, powiedziałabym ciepła, nowy ton głosu, kiedy do mnie mówił. Nie od razu zrozumiałam co się zmieniło, ale to wyjaśnił Andrzej (mąż Wandy Półtawskiej — przyp. JH), (...) który w czasie wędrówki, już nie wiem, przy jakiej okazji, powiedział o mnie taką biograficzną informację, że byłam w obozie koncentracyjnym cztery lata i otrzymał na to dziwną uwagę: A to za mnie.
Wiele razy potem tak mówił, że ci, którzy cierpieli w obozach, więzieniach, a jemu to było oszczędzone, że to jakby za niego. I obdarzał, i obdarza nadal ludzi, którzy przez to przeszli, szczególną czcią. W jego stosunku do mnie było od tej chwili coś, co mnie szczególnie wzruszało i przybliżało. Taka nuta słyszana w dzieciństwie, coś jakby echo głosu mojego ojca, który już nie żył. Ta nuta ojcowska narastała z biegiem lat, swoje apogeum osiągnęła w Rzymie i przyciągała do niego serca ludzi” — w ten sposób Pani Doktor opisuje w słynnej na całym świecie książce pt. Beskidzkie rekolekcje swoje niecodzienne relacje z przyszłym papieżem. Znali się w sumie 55 lat. Dr Półtawska była częstym gościem Jana Pawła II — przyjeżdżała do Rzymu na wykłady w Instytucie Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim albo na spotkania członków Papieskiej Rady ds. Rodziny czy Papieskiej Akademii Życia „Pro vita”, albo wtedy, gdy z mężem, córkami i wnukami odwiedzała Ojca Świętego w Watykanie i Castel Gandolfo. Była w klinice Gemelii po zamachu 13 maja 1981 r. i niedługo przed śmiercią w 2005 r.
„W odpowiedzi na pismo Pana Profesora niniejszym informuję, że po konsultacji z Dziekanem Wydziału Prawa i Administracji nie wyrażam zgody na wynajęcie sali w Collegium Iuridicum Novum. Jednocześnie z wielką przyjemnością przyjmę Panią dr Wandę Półtawską w obecności Pana Profesora w moim gabinecie” — tymi słowami odpowiedział rektor UAM , prof. Bronisław Marciniak na prośbę przewodniczącego AKO, prof. Stanisława Mikołajczaka o wynajęcie sali. Decyzja rektora wywołała w Poznaniu wielkie oburzenie. „Wstyd mi za mój uniwersytet” — pisali w internecie członkowie AKO. — Bezduszność władz Uniwersytetu Adama Mickiewicza poraża — dopowiada prof. Mikołajczak. Z jednej strony chętnie chwalą się tym, że wśród swoich doktorów honoris causa mają bł. Jana Pawła II i szczycą się najlepszym w Polsce Wydziałem Teologicznym, z drugiej — nie szanują ani jego zdania, ani woli ponad 150 pracowników naukowych UAM, członków AKO (w sumie klub liczy ok. 300 naukowców), którzy przecież mają prawo zrzeszać się i prowadzić działalność społeczną, jaka im się podoba, skoro tylko mieści się ona w granicach obowiązującego prawa. Trudno nie przyznać mu racji.
Niechęć do zapewnienia godnej oprawy uroczystości, na której honorowana była osoba tak wyjątkowa jak dr Wanda Półtawska budzi zdumienie i odruchowy sprzeciw. Zachowanie rektorów Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Uniwersytetu Medycznego to jednak coś więcej niż tylko brak elementarnej ludzkiej wrażliwości. W publicznych wypowiedziach np. w lokalnej telewizji rzecznik prasowa rektora UAM mówiła o „niebezpieczeństwie upolitycznienia” uniwersytetu przez użyczenie sali na tę uroczystość, a przecież to czysta demagogia. Skoro wręczenie medalu Przemysła II jest naganną „działalnością polityczną”, to czym było organizowanie spotkań studentów np. z Jerzym Urbanem (a takie spotkania odbywały się np. na Wydziale Nauk Politycznych), czy też fakt, że w 2010 r. uniwersytet czynnie włączył się w prezydencką kampanię wyborczą, użyczając swoich szacownych wnętrz na spotkanie z kandydatem na prezydenta Bronisławem Komorowskim? Pewnie gdyby AKO popierał ten rodzaj „apolityczności” na UAM i sala by się znalazła, i kto wie, może nawet udałoby się ją wynająć za przysłowiową złotówkę. Jeden z duchownych obecnych na uroczystości podsumował to zachowanie władz poznańskich wyższych uczelni, z goryczą mówiąc: „Nie przypuszczaliśmy, że aż tak się boją i tak mało mają w sobie odwagi. Co uczelnie mogłyby stracić, gdyby użyczyły tej sali?”. No właśnie, co?
opr. mg/mg